- Wiadomości
Petersburg zagrożony, Rosjanie gotują się do obrony. Propaganda czy paranoja?
Rosyjskie ministerstwo obrony poinformowało o zainstalowaniu w Obwodzie Leningradzkim dwóch pozahoryzontalnych kompleksów radiolokacyjnych „Monolit-BR”. Mają one utworzyć swoisty system wczesnego ostrzegania przed zagrożeniami z powietrza i z powierzchni morza, które mogą być niebezpieczne dla Sankt Petersburga.

Komunikat rosyjskiego Ministerstwa Obrony o zainstalowaniu w Obwodzie Leningradzkim w wojskach Zachodniego Okręgu Wojskowego dwóch kompleksów radiolokacyjnych „Monolit-BR" (klasyfikowanych przez Rosjan również jako pozahoryzontalne) może rzeczywiście budzić zdziwienie. Z informacji tej wynika bowiem, że są to systemy dalekiego zasięgu, które służą przede wszystkim do wczesnego ostrzegania własnych, rakietowych systemów obrony przed zbliżającymi się zagrożeniami.
W rzeczywistości sytuacja wygląda troszeczkę inaczej niż w oficjalnym komunikacie. Nie jest to np. system przeznaczony „do wykrywania dalekosiężnego, poza horyzontem, śledzenia i klasyfikacji celów nawodnych i nisko latających celów powietrznych w celu wykorzystania lądowych i morskich systemów rakietowych". Prawdziwe systemy pozahoryzontalne mają bowiem zbyt małą dokładność, by mogły służyć do wskazywania celów dla własnych kompleksów rakietowych.
Prawdą jest natomiast, że „Monolit-BR" ma według Rosjan posiadać zarówno pasywne jak i aktywne kanały radiolokacyjnego wykrywania. Tylko w przypadku kanałów pasywnych Rosjanie mają rzeczywiście możliwość identyfikacji wykrywanych obiektów na podstawie analizy odebranych sygnałów. Ale jest to możliwe jedynie do celów, które nie są poza horyzontem radiolokacyjnym, a więc są „widziane" przez anteny.

W takim przypadku sami Rosjanie wskazują, że zasięg radaru „Monolit-BR" przy antenie wyniesionej na wysokość 9-12 m wynosi do celów nawodnych tylko 35 km. W przypadku statków powietrznych ten zasięg jest większy i wynosi do 450 km, ale tylko wtedy, gdy statek powietrzny znajduje się odpowiednio wysoko. Jeżeli więc pilot wystarczająco obniży lot, to nie będzie wykryty przez rosyjski kompleks radiolokacyjny. I nie oznacza to wcale konieczności latania tuż nad powierzchnią ziemi. W odległości 400 km bezpieczne są bowiem nawet te samoloty, które będą się znajdowały poniżej pułapu 8200 m.
Zobacz też
Podobne możliwości zasięgowe (czyli około 35 km) ma kanał aktywny stacji przy standardowej pracy. Według Rosjan kompleks „Monolit-BR" ma dodatkowo możliwość działania z wykorzystaniem zjawisk: tzw. „przyziemnego falowodu" lub superrefrakcji. Wtedy zasięg tego kompleksu rzeczywiście może sięgać kolejno: 90-100 km lub 250 km. Odbiera się wtedy jednak własne sygnały odbite od celów, które nie dają możliwości ich identyfikowania. Rosjanie zastrzegają się przy tym, że „obecność zintegrowanego, cyfrowego systemu kierowania i łączności zapewnia sprawność rozwiązywania przydzielonych misji bojowych oraz elastyczność taktyczną wykorzystania kompleksu zgodnie z jego przeznaczeniem". Jednak najlepszy system kierowania kompleksem, nie pozwala na przekroczenie pewnych barier związanych z zasadami fizyki.
Takie możliwości wykrywania celów poza horyzontem mają specjalistyczne stacje radiolokacyjne, takie jak chociażby rosyjski system 29B6 „Kontiejner". Ma on rzeczywiście pozwalać na wyszukiwanie statków powietrznych w odległości ponad 3 tysięcy kilometrów i na wysokości od 0 do 100 km. Ma on jednak również swoje wady. Jest to bowiem system stacjonarny, z oddzielnie rozstawionymi: rozległym polem masztowym nadawczym i odbiorczym. Dodatkowo nie ma on możliwości określania wysokości (jest to radar dwuwspółrzędny), jego działanie jest uzależnione od warunków panujących w atmosferze oraz cyklu plam słonecznych i ma małą dokładność określenia położenia celów (w porównaniu np. do radarów pracujących w pasmie centymetrowym).
Zobacz też
„Monolit-BR" jest to więc typowy radar brzegowy, w którym poza radarem aktywnym wykrywania celów nawodnych zainstalowano jeszcze system rozpoznania radiolokacyjnego. By ten system rozpoznawczy pozwalał na lokalizację obiektów w jednym kompleksie, w jego składzie są dwa identyczne pojazdy (tzw. obiekt centralny i obiekt peryferyjny), które prawdopodobnie na zasadzie triangulacji określają wstępnie pozycję obiektu wysyłającego sygnały radiolokacyjne. Co ważne, to właśnie ten kompleks radiolokacyjny wprowadzono na stałe w skład baterii „Bastion" (w każdym dywizjonie są dwie takie stacje radarowe).

Najważniejsze jest jednak wyjaśnienie, po co w ogóle Rosjanie rozstawili „Monolit-BR" w Obwodzie Leningradzkim. Dowódca Zachodniego Okręgu Wojskowego, generał pułkownik Alieksandr Żurawliew wyjaśnił, że „obecnie podejmowane są działania mające na celu wprowadzenie kompleksu do służby bojowej. Znacząco zwiększy on zdolności operacyjne i bojowe oddziałów (sił) Zachodniego Okręgu Wojskowego w strefie odpowiedzialności Leningradzkiej Bazy Morskiej".
To wyjaśnienie łączy się zresztą z poprzednimi komunikatami, że rosyjskie ministerstwo obrony rozwinęło w rejonie Sankt Petersburga również rakietowe systemy nadbrzeżne „Bastion" z ponaddźwiękowymi rakietami przeciwokrętowymi P-800 „Oniks" (rozstawiając je m.in. na wyspie Kotlin, koło bazy Kronsztad), że zamierza położyć specjalne, morskie bariery minowe i być może chce ponownie uruchomić nadbrzeżne systemy artyleryjskie.
Ze wszystkich tych informacji wynika wyraźnie, że Rosjanie spodziewają się uderzenia na Sankt Petersburg ze strony Zatoki Fińskiej. Problem polega na tym, że mało kto rozumie, kto miałby Rosjan zaatakować. Wschodnia część Zatoki Fińskiej o długości ponad 100 km to jest akwen praktycznie z każdej strony kontrolowany przez Rosjan (to właśnie po to Sowieci w latach czterdziestych zajęli siłą część wschodniej Finlandii). „Monolit-BR" nie daje więc jakiejś dodatkowej przewagi (chyba że korzysta z rzadkiego zjawiska superrefrakcji).
Z kolei do wyjścia z Zatoki Fińskiej od Sankt Petersburga jest prawie 400 km. Rosjanie więc zabezpieczają się przed wejściem do stosunkowo wąskiego kanału morskiego okrętów, które (jeśli by ktoś je w ogóle chciał wysyłać) będą zbliżały się do Sankt Petersburga przez co najmniej kilkanaście godzin. Tworzenie więc systemu wczesnego ostrzegania w takim przypadku nie ma większego sensu.

Dodatkowo w obecnych czasach skryte rozmieszczenie wzdłuż brzegów Estonii i Finlandii urządzeń obserwacji technicznej przy wejściu do Zatoki Fińskiej (o szerokości około 75 km) nie jest technicznie dla Rosjan żadnym problemem. Dodatkowo Sowieci zajęli w 1940 roku największą na tym szlaku morskim wyspę Gogland, która leży 40 km od brzegów Finlandii, 55 km od Estonii i 170 km od Sankt Petersburga. I to ta wyspa jest dla Rosjan najlepszym systemem wczesnego ostrzegania.
Cała reszta informacji o „Monolicie" przekazywana przez Minoboronę ma mieć jedynie wydźwięk propagandowy. Ma pokazywać, że jest zagrożenie, a rosyjskie siły zbrojne są przygotowane, by się przed tym zagrożeniem obronić. I mało komu w Federacji Rosyjskiej przeszkadza, że pomysł zaatakowania Sankt Petersburga wzdłuż Zatoki Fińskiej jest kompletnie bez sensu.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS