Reklama

Polityka obronna

Były rzecznik MON zostanie w areszcie

Bartłomiej M. w okresie pracy w MON. Fot. Defence24.pl
Bartłomiej M. w okresie pracy w MON. Fot. Defence24.pl

Były szef gabinetu politycznego MON i rzecznik resortu Bartłomiej M. pozostanie w areszcie. Z kolei były poseł Mariusz Antoni K., który podobnie jak M. jest jednym z podejrzanych w śledztwie dotyczącym niegospodarności w Polskiej Grupie Zbrojeniowej, zostanie na wolności. Takie decyzje podjął w środę Sąd Okręgowy w Tarnobrzegu.

Chodzi o śledztwo, które od grudnia 2017 r. prowadzi Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu. To dlatego decyzję o losach obu podejrzanych decydowały sądy w tym samym mieście. Postępowanie dotyczy niegospodarności, powoływania się na wpływy oraz fałszowania dokumentów przy okazji zawierania umów przez PGZ.

Bartłomiej M. i Mariusz Antoni K., podobnie jak czworo innych osób, byłych pracowników MON i PGZ, zostali zatrzymani 28 stycznia przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. W ciągu kolejnych dwóch dni cała szóstka usłyszała zarzuty. Na wniosek prokuratury Sąd Rejonowy w Tarnobrzegu aresztował wówczas na trzy miesiące cztery osoby, w tym Bartłomieja M. Ten sam sąd nie przychylił się jednak do wniosku śledczych o areszt dla Mariusza Antoniego K.; zastosowano wobec niego inne środki zapobiegawcze: poręczenie majątkowe w wysokości 50 tys. zł, zakaz opuszczania kraju i zatrzymanie paszportu.

Po tych decyzjach obrońcy Bartłomieja M. zawnioskowali o uchylenie aresztu wobec ich klienta. Natomiast prokuratura złożyła zażalenie i chciała aresztowania Mariusza Antoniego K. W środę w obu przypadkach Sąd Okręgowy w Tarnobrzegu oddalił wnioski i podtrzymał decyzje niższej instancji. Oba postanowienia są prawomocne.

Jednym z argumentów podnoszonych przez obrońców Bartłomieja M. było osobiste poręczenie, jakie złożył sądowi założyciel Radia Maryja o. Tadeusz Rydzyk. Zapewniał on, że podejrzany nie będzie utrudniał postępowania oraz będzie stawiał się na wszelkie wezwania organów ścigania.

Tuż po postawieniu zarzutów podejrzanym obrońcy Bartłomieja M. i Mariusza Antoniego K. informowali, że ich klienci złożyli wyjaśnienia i nie przyznają się do zarzucanych im czynów. – Ja nie wiem, jaka jest sytuacja. Wtedy, kiedy ja z nim (Bartłomiejem M. – przyp. red.) pracowałem, był to człowiek uczciwy i rzetelny. Czy później doszło do jakichś zmian, zobaczymy. Prokuratura i sądy to z pewnością wyjaśnią. Czekam na to spokojnie – mówił natomiast były szef MON (2015-18) Antoni Macierewicz, którego bliskim współpracownikiem był właśnie Bartłomiej M.

Bartłomiejowi M. i Mariuszowi Antoniemu K. prokurator postawił zarzuty powoływania się wspólnie i w porozumieniu na wpływy w instytucji państwowej i podjęcia się pośrednictwa w załatwieniu określonych spraw celem uzyskania korzyści majątkowej wynoszącej ponad 90 tys. zł.

Ponadto, Bartłomiej M. i była wicedyrektor z MON Agnieszka M. usłyszeli zarzuty przekroczenia swoich uprawnień i działania na szkodę PGZ w związku z zawartą przez spółkę umową szkoleniową. Szkody z tego tytułu prokuratura szacuje na prawie 500 tys. zł.

Dodatkowo, Agnieszka M. usłyszała zarzut przekroczenia uprawnień i działania na szkodę interesu publicznego w związku z organizacją wystawy pod patronatem MON. Jest ona jedyną podejrzaną w tym śledztwie, wobec której prokuratura nie wnioskowała o areszt, lecz zastosowała inne środki zapobiegawcze.

Wraz z Bartłomiejem M. tarnobrzeski sąd aresztował na trzy miesiące trzech byłych pracowników PGZ. Są to były członek zarządu spółki Radosław O., były dyrektor biura marketingu Robert K. i były dyrektor wykonawczy Robert Sz. Wcześniej prokuratura zarzuciła im działanie na szkodę PGZ i wyrządzenie jej szkody majątkowej w wielkich rozmiarach.

Przestępstwo ma związek z zawieraniem w imieniu Polskiej Grupy Zbrojeniowej niekorzystnych dla niej umów dotyczących usług szkoleniowych, organizacji targów przemysłu obronnego, a także koncertu i wystawy multimedialnej – poinformowała prokuratura. Straty z tego tytułu oszacowano na prawie 3,2 mln zł.

W latach 2015-18, gdy szefem MON był Antoni Macierewicz z PiS, Bartłomiej M. kierował (z przerwami) gabinetem politycznym ministra oraz był jego rzecznikiem prasowym. Mariusz Antoni K. to były poseł Prawa i Sprawiedliwości i były wiceszef sejmowej komisji obrony. Został wykluczony z partii w 2014 r., w wyborach rok później nie kandydował. W 2016 r. przez jeden dzień był prezesem Polskiego Holdingu Obronnego.

Radosław O. został członkiem zarządu PGZ pod koniec 2015 r., po tym, jak spółka została podporządkowana MON; wcześniej był szefem klubu "Gazety Polskiej" w Łomiankach, a także – jak podawały media – mężem właścicielki apteki Aronia, gdzie zatrudniony był Bartłomiej M., zanim dostał pracę w MON. Agnieszka M. to z kolei była wicedyrektor Departamentu Edukacji, Kultury i Dziedzictwa MON.

Zawiadomienie CBA do prokuratury w sprawie nieprawidłowości w PGZ w 2016 r. opisał w maju 2018 r. tygodnik "Sieci". Chodziło m.in. o wystawę i koncert towarzyszące obchodom 40. rocznicy Czerwca 1976 r. i utworzenia Komitetu Obrony Robotników.

Bartłomiej M. zdementował wówczas doniesienia tygodnika i twierdził, że CBA oczyściło go ze wszelkich zarzutów. Autorom artykułu zarzucał manipulację.

Tuż po zatrzymaniach sześciorga osób zarówno MON, jak i PGZ zadeklarowały pełną i ścisłą współpracę ze służbami i organami ścigania.

Reklama
Reklama

Komentarze