- Analiza
O co chodzi w wojnie na Ukrainie [OPINIA]
Georges Clemenceau, były premier Francji (1906-1909 i 1917-1920), sygnatariusz traktatu wersalskiego, głównego układu pokojowego kończącego I wojnę światową, wypowiedział znamienne słowa, które z jakiegoś powodu nie są słyszane w Moskwie: „Wojna jest zbyt poważną rzeczą, by powierzyć ją wojskowym.“. W kontekście potencjalnej agresji FR na Ukrainę należy pamiętać słowa Napoleona Bonaparte, który zauważył, że „Do prowadzenia wojny potrzebne są trzy rzeczy: pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze”.

W brzmieniu powyższych słów można przyjąć założenie, że prezydent Putin dążąc za wszelka cenę do uruchomienia North Stream 2 potrzebuje pieniędzy do realizacji swoich celów politycznych, a przez to utrzymania się przy władzy. Wiele wskazuje, że w tym kontekście Ukraina, w oczach Rosji, ma być chłopcem do bicia i wyładowania frustracji w wypadku niepowodzenia projektu NS2. Potwierdzeniem takiej tezy mogą być usilne zabiegi Rosji, zmierzające do zablokowania ekspansji NATO na wschód, co jak wielu wskazuje pod groźbą agresji zbrojnej. Nie jest natomiast wiadomym dlaczego „pokojowo” nastawiona Rosja obawia się Paktu, który w swoich założeniach dąży m.in. do wzmacniania demokracji oraz jest Sojuszem stricte obronnym.
W lipcu 1990 roku w Londynie szefowie państw Sojuszu Północnoatlantyckiego dokonali rewizji obowiązującej wówczas strategii, dostosowując ją do wymogów nowej sytuacji politycznej w Europie, jaka wyłoniła się po upadu Układu Warszawskiego. Wydarzenia londyńskie zachęciły państwa byłego Układu Warszawskiego do przeorientowania własnych strategii bezpieczeństwa, w tym zmianę systemu obronnego. W świetle zmian geopolitycznych przyjmowano kolejne państwa do NATO, pod warunkiem spełnienia określonych kryteriów. Wymagało to restrukturyzacji sił zbrojnych z jednoczesnym ustanowieniem cywilnej, demokratycznej kontroli nad nimi. Zgodnie z wymogami NATO, każde demokratyczne społeczeństwo jest zobowiązane ustanowić zasady cywilnej kontroli nad swoimi siłami zbrojnymi, aby zapobiec ingerencji wojska w sprawy wewnętrzne państwa lub uniemożliwić przejęcie władzy przez wojskowych. Zatem Cywilna kontrola nad siłami zbrojnymi, jako jeden z aspektów funkcjonowania państwa demokratycznego, obejmuje: pełną zwierzchność i odpowiedzialność władz cywilnych nad siłami zbrojnymi, separację struktur wojskowych i cywilnych, apolityczność sił zbrojnych, ograniczenie wewnętrznych funkcji sił zbrojnych, zapobieganie autonomizacji sił zbrojnych, oraz zabezpieczenie przez państwo interesów sił zbrojnych, w tym docenienie ich roli. Co ważne zasady te znajdują swoje odzwierciedlenie w każdej kolejnej koncepcji strategicznej Sojuszu Północnoatlantyckiego. W tym kontekście ważne jest zauważyć, że w państwach członkowskich Sojuszu, osoby piastujące stanowiska sprawujące cywilną kontrolę nad siłami zbrojnymi wywodzą się ze środowiska cywilnego. W szerszym kontekście należy mieć na uwadze, że w istocie utworzenie NATO u jego zarania było częścią szerszych wysiłków zmierzających do osiągnięcia trzech celów: odstraszania radzieckiego ekspansjonizmu, zapobieżenia odrodzeniu się nacjonalistycznego militaryzmu w Europie oraz wspierania integracji politycznej Europy.

Kolejne państwa chcąc wstąpić w szeregi NATO będą musiały wdrażać zasady obowiązujące w NATO. Nie ulega wątpliwości, że Ukraina, czy też Gruzja, państwa suwerenne i niepodległe, z czym Rosja nie może się pogodzić, jeśli zdecydują się na akcesję do struktur Sojuszu, będę zobowiązane do wdrożenia obowiązujących w NATO zasad dotyczących cywilnej kontroli na siłami zbrojnymi.
Powyższe rozwiązania są o tyle ważne, w kontekście, ostatnich wydarzeń na linii NATO – Rosja, gdzie Rosja stanowi zagrożenie dla pokoju w regionie, że system kontroli nad SZ FR oparty jest o wojskowych, lub byłych wojskowych. Na podstawie zapisów Konstytucji Federacji Rosyjskiej Prezydent sprawuje funkcję Najwyższego Głównodowodzącego Siłami Zbrojnymi, co jest rozwiązaniem przyjętym również na zachodzie, ale w tym wypadku to pułkownik w stanie spoczynku jest głową państwa od wielu lat. W bezpośrednim podporządkowaniu Prezydenta FR znajduje się Minister Obrony, którym od 2012 r. jest czynny generał armii Siergiej Szojgu, będący jednocześnie członkiem partii Jedna Rosja. Natomiast na czele Gwardii Narodowej (tzw. Rosgwardia) stoi czynny generał armii Wiktor Zolotow.
W świetle przytoczonych słów Georgesa Clemenceau, można wnioskować, że nastawienie osób zajmujących się w Rosji sprawami bezpieczeństwa, może mieć zabarwienie siłowe, z tendencjami do militarnego rozwiązywania międzynarodowych kwestii spornych. Nie ma co do tego wątpliwości, że liczne tego przykłady obserwowane są w aktualnej polityce zagranicznej Rosji, jak np. Kaukaz czy też Ukraina. Wydaje się, że taki stan rzeczy będzie trwać tak długo, jak długo Rosja nie podda się demokratycznym przemianom.
Można przyjąć, że rozwiązania tożsame do rosyjskie znajdują odzwierciedlenie w regulacjach Białorusi, co widać chociażby w wystąpieniach „głównego” aktora tej sceny kiedy to prezentuje się w mundurze.
W ocenie ekspertów, wyłoniony obraz ma z pewnością znaczny wpływ na sposób podejmowanie decyzji, jak również podejmowane działania przez decydentów Federacji Rosyjskiej. W dobie napiętej sytuacji wokół Ukrainy ma to szczególne znaczenie, gdyż może pchnąć władze Rosji do działań zbrojnych przeciwko Ukrainie. Może do tego dojść, kiedy racje Moskwy nie zostaną uznane przez Ukrainę oraz wspierające je NATO, UE, ze szczególnym zwróceniem uwagi na zaangażowanie się Wielkiej Brytanii, USA i Kanady. Dlatego też usilne dążenia FR do powstrzymania Ukrainy przed wstąpieniem do NATO i UE, co zostało wyrażone m.in. w dn. 30.11.2021 r. słowami Putina: „wojska NATO na Ukrainie to czerwona linia dla Rosji”, stanowią pewnego rodzaju wyzwanie dla polityków Zachodu, którzy to preferują dyplomację do rozwiązywania problemów międzynarodowych. W tym kontekście słowa prezydenta Putina nt. „ekspansji NATO na wschód, która zagraża podstawowym interesom bezpieczeństwa Rosji, gdyż NATO mogłoby w końcu wykorzystać terytorium Ukrainy do rozmieszczenia pocisków zdolnych dosięgnąć Moskwy w ciągu zaledwie pięciu minut”, tym bardzie wzmacnia przekonanie, że Rosja nieustannie stosuje mechanizmy perswazji z poprzedniej epoki. Należy jednak zauważyć, że wojska niektórych państwa NATO ćwiczą na terytorium Ukrainy regularnie od 2015 r. i jak dotychczas powstrzymywało to Rosję od ataku na Ukrainę, a z drugiej strony NATO ciągle nie rozmieściło i nie odpaliło pocisków w kierunku Moskwy. Wpisując się natomiast w retorykę Rosji, powstaje pytanie dlaczego po 22 latach obecności Polski w Sojuszu, w dalszym ciągu NATO nie zdecydowało się na dyslokację np. broni atomowej na terytorium Polski? Na to pytanie odpowiedź musi znaleźć sama Moskwa, szukając argumentów do przekonania własnych obywateli nt. zagrożeń zewnętrznych.
Odnosząc się do eskalacji napięcia regionalnego przez Rosję, w tym potencjalnego, choć mało prawdopodobnego ataku na Ukrainę, przychodzą na myśl słowa wypowiedzianych przez Putina w listopadzie 2013 r.. Wówczas Putin stwierdził „Ukraina musi wybrać sama i sama podjąć decyzję w którą stronę chce się skierować.". Jak wiadomo wówczas Ukraina pod naciskami Moskwy podjęła decyzję o wstrzymaniu przez Kijów przygotowań do podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. W konsekwencji doprowadziło to do pomarańczowej rewolucji w Kijowie oraz ataku Rosji na Wschodnią Ukrainę i Krym.
W tych okolicznościach tym bardziej zaskakują słowa szef MSZ Rosji Siergiej Ławrowa który stwierdza, że „Moskwa będzie reagować, jeśli USA i ich sojusznicy nie odpowiedzą na złożoną przez Rosję propozycje gwarancji nierozszerzania NATO na wschód.”. Dodał, że „Jeśli NATO będzie tak jak wcześniej unikać rozmów na temat ustaleń i pomysłów, które wysunął prezydent Rosji Władimir Putin, to będziemy podejmować działania, tak aby nasze bezpieczeństwo, suwerenność i integralność terytorialna nie były od nikogo zależne.". Szef MSZ Rosji ostrzegł też, że Moskwa zareaguje, jeśli USA wprowadzą dalsze sankcje wobec jego kraju z powodu Ukrainy. Zapewnił, że restrykcje, które określił jako "bezprawne i jednostronne" są "drogą donikąd".
Należy przypomnieć, że prezydent Putin już przed laty mocno podkreślał, że interesy Rosji musza być słyszane w Europie, co wyraził słowami: „Prosiłbym moich przyjaciół w Brukseli, by powstrzymali się od drastycznych deklaracji, bo my, aby ich zadowolić, musielibyśmy zdusić całą gałąź naszej gospodarki". Słowa te wówczas uznano za bezpośrednie nawiązanie do sektora energetycznego, co z dzisiejszej perspektywy wzmacnia przekonanie, że już wówczas chodziło o kontrowersyjny projekt jakim pozostaje niemiecko – rosyjski NS i NS2.
Innego zdania jest sama Ukraina
W kontekście nieustającego napięcia na granicy ukraińsko-rosyjskiej, należy słyszeć ostrzeżenia jakie NATO wysyła Rosji wzywając tym samym do deeskalacji konfliktu. Zdecydowane stanowisko zajmuje też prezydent Ukrainy, który chce perspektywy członkostwa w Sojuszu. W obliczu narastających napięć na granicy ukraińsko-rosyjskiej prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zadeklarował, chęć przystąpienia jego kraju do NATO jako „jedyną drogą” do zakończenia konfliktu w Donbasie. Zaznaczył w kwietniu 2021 r, że „Przyznanie planu członkostwa będzie wyraźnym sygnałem dla Federacji Rosyjskiej”. Co ważne Zełenski zapewnił, że ukraińskie siły zbrojne pracują nad przyjęciem zachodnich standardów.
Deklarację Zełenskiego szybko skrytykowała Moskwa, gdzie wyrażono przekonanie, że „Rosja bardzo wątpi, że pomoże to (członkostwo w NATO) Ukrainie rozwiązać jej wewnętrzny problem. Z naszego punktu widzenia to jeszcze bardziej pogorszy sytuację” - uważa rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow agencji Interfax. Należy mieć na uwadze, że Rosja od dawna przedstawia konflikt w Donbasie jako wewnątrz ukraiński problem i zaprzecza tym samym odpowiedzialności za militarne wspieranie separatystów.
Natomiast premier Ukrainy Denys Szmyhal odnosząc się w ostatnich dniach do poważnej mobilizacji rosyjskich wojsk na granicy ukraińsko – rosyjskiej oraz ostrzeżeń wywiadu USA o potencjalnej inwazji Rosji, z czym Ukraina zgadza się, wezwał NATO do wysłania okrętów wojennych na Morze Czarne i zintensyfikowania lotów rozpoznawczych wzdłuż granic Rosji. Szmyhal uważa, że oprócz rozszerzonych operacji morskich i powietrznych NATO na Ukrainie, zasadne byłoby zwiększyli Sojuszniczych wojskowych misji szkoleniowych na Ukrainie. Zdaniem premiera Ukrainy byłby to silny sygnał ostrzegawczy dla Rosji. Co ważne prośba Szmyhala była odzwierciedleniem propozycji wysuniętych przez prezydenta RP Andrzeja Dudę podczas ostatniego spotkania z sekretarzem generalnym Jensem Stoltenbergiem w siedzibie NATO w Brukseli. Prezydent Duda wezwał NATO do zwiększenia rozmieszczenia wojsk sojuszniczych w Polsce i Estonii, Łotwie i Litwie. Na uwagę zasługuje fakt, że ukraińscy liderzy uważają, że Kreml koncentruje się na szerszych wysiłkach na rzecz destabilizacji krajów UE i NATO, czego dowodem ma być wykorzystanie wzrostu światowych cen gazu ziemnego i ograniczenie dostaw surowca, umyślnie wywołując kryzys energetyczny. Ukraina wskazuje, że rosyjskie groźby mają również na celu udaremnienie wysiłków Ukrainy na rzecz ściślejszej integracji gospodarczej i politycznej z UE oraz jej partnerstwa w zakresie bezpieczeństwa z NATO. Dlatego też Rosja utrzymuje napiętą sytuację poprzez chociażby regularne przegrupowania swoich wojska wzdłuż granicy z Ukrainą. Tu jednak płynie silny sygnał ze strony szefa MSZ Ukrainy Dmytro Kułeby, który twierdzi, że „Ukraina stanowczo odrzuca możliwość wszelkich zobowiązań, których jako "gwarancji" żąda Rosja, w tym porzucenia planów przystąpienia do NATO, twierdząc, że rezygnacja z planów członkostwa "nie jest dla Ukrainy opcją”.
Co na to NATO?
W kwietniu 2021 r. Stoltenberg zadeklarował, że NATO „zdecydowanie popiera suwerenność i terytorialną nienaruszalność Ukrainy", ale nie odniósł się do kwestii członkostwa tego kraju. Zapewnił, że Sojusz „pozostaje zobowiązany do ścisłej współpracy" z Kijowem i jest „poważnie zaniepokojony rosyjskimi działaniami militarnymi wewnątrz i wokół Ukrainy" oraz „trwającym łamaniem zawieszenia broni przez Rosję.".
Natomiast w listopadzie 2021 r. podczas spotkania ministrów obrony NATO w Rydze sekretarz generalny NATO podkreślił, że „Sojusz obserwuje nadzwyczajną koncentrację sił Rosji wokół Ukrainy, której towarzyszy wzmożona retoryka i dezinformacja.”. Zaznaczył, że „sytuacja jest płynna i nieprzewidywalna, a intencje Rosji pozostają niejasne.”. Jens Stoltenberg dyplomatycznie zaznacza, że „Naszym celem jest powstrzymanie Rosji od dalszych agresywnych działań i dlatego wzywamy Moskwę do przejrzystości, deeskalacji i zmniejszenia napięcia.”. Dodając, że „jakakolwiek przyszła agresja Rosji wobec Ukrainy będzie miała wysoką cenę i poważne konsekwencje polityczne i ekonomiczne”. Stoltenberg podkreślił, że „Sojusz wspiera Ukrainę nie tylko politycznie, ale także praktycznie, poprzez szkolenia wojska, pomoc w budowaniu zdolności obronnych i dostawy sprzętu, co pomoże jej w samoobronie, która jest prawem każdego suwerennego państwa.”.
Sekretarz generalny NATO zaznaczył, że Sojusz kontynuuje swoje dwutorowe podejście do Rosji. Z jednej strony utrzymuje silne środki obrony i odstraszania w obliczu agresywnych działań Moskwy. Z drugiej chce kontynuować dialog, który jest utrudniony z uwagi na zamrożenie przez Rosję stosunków dyplomatycznych z NATO. Stoltenberg wezwał Rosję do zmiany tej decyzji i ponownego zaangażowania się w dialog prowadzony w ramach Rady NATO-Rosja. Stoltenberg przypomniał, że Sojusz ma charakter obronny, nie stanowi dla nikogo zagrożenia i mogą przystąpić do niego niepodległe państwa za zgodą pozostałych krajów członkowskich.
Czytaj też: Ukraina z pół miliona doświadczonych żołnierzy
Niezmiernie ważnym sygnałem dla Rosji były słowa Stoltenberga nt. członkostwa Ukrainy w NATO. Sekretarz generalny wyraził jednoznaczne stanowisko, że „o członkostwie Ukrainy (i Gruzji) w NATO zdecyduje 30 państw Sojuszu, kiedy tylko Ukraina (i Gruzja) spełni odpowiednie kryteria, związane m.in. z zmianami instytucjonalnymi i walką z korupcją. Zaznaczając, że Rosja nie ma w tej sprawie prawa głosu i weta”. Dodał, że NATO niezmiennie wspiera niepodległość i integralność terytorialną Ukrainy i Gruzji, i pomaga im przez wspólne ćwiczenia i treningi sił zbrojnych, pomoc materialną i wymianę informacji. Nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że NATO nie chce wracać do czasów, w którym mocarstwa dyktują swoją wolę niepodległym państwom. Jens Stoltenberg zaznaczył, że „Ukraina to niepodległy kraj z uznanymi przez społeczność międzynarodową granicami, które musza być szanowane, co oczywiście obejmuje również Krym i Donbas, które stanowią integralną część Ukrainy”.
Stanowisko NATO uzyskało silne wsparcie USA, które ostrzegają Rosję, że „Atak na Ukrainę będzie miał poważne konsekwencje ekonomiczne o dużym wpływie, od których stosowania powstrzymywaliśmy się w przeszłości, co poważnie uderzy w rosyjska gospodarkę”. Należy zauważyć, że szef amerykańskiej dyplomacji Blinken uważa, że plany Moskwy zakładają zarówno wysiłki mające zdestabilizować Ukrainę od wewnątrz, jak i zakrojoną na dużą skalę operację militarną. USA uważają, że „należy być przygotowani na wszystkie możliwości, gdyż nie wiemy, czy Władimir Putin podjął decyzję o inwazji na Ukrainę, ale wiemy, że gromadzi siły, które mogą do tego posłużyć.”. Blinken nie pozostawiając wątpliwości Putinowi, zaznaczył, że wewnątrz NATO panuje „ogromna solidarność”, dotycząca gotowość podjęcia poważnych środków przeciwko Rosji, jeżeli ta ponownie zaatakuje Ukrainę.
Głos Blinkena został wzmocniony przez rzeczniczkę Białego Domu Jen Psaki, która wtórując szefowi NATO stwierdziła „To państwa NATO decydują o tym, kto jest członkiem Sojuszu, a nie Rosja.”. W ten sposób odniosła się do rosyjskich żądań zapewnienia, że Ukraina nie wstąpi do NATO. Psaki odrzuciła też sugestię, że Ukraina powinna zaoferować ustępstwa, by rozładować napięcia z Rosją. Wcześniej Joe Biden informował, że przygotowuje pakiet "inicjatyw" dla Rosji.
W kontekście relacji rosyjsko – ukraińskich należy widzieć wyzwania energetyczne jakie stoją przed Europą. Według specjalnego doradca Departamentu Stanu USA ds. energii Amosa Hochsteina „Trudno uznać działania Rosji wobec kryzysu energetycznego w Europie za coś innego niż używanie gazu jako broni, na co uwagę powinny zwrócić Niemcy.”. Hochstein uważa, że Rosja, wstrzymując dostawy gazu, używa energii jako broni, by wymusić na Europie szybsze uruchomienie gazociągu NS2. Dodał, że jeśli Rosja – jak sugeruje – może przesłać dodatkowy gaz przez NS2, to znaczy, że może go przesłać za pomocą istniejących gazociągów, np. przez Ukrainę. Zastanawiające jest jednak, że stanowisko takie wyraża osoba powołana do nadzorowania wypełniania zobowiązań zawartych we wspólnym oświadczeniu Niemiec i USA, w którym oba kraje obiecały podjąć działania – w tym sankcje – przeciwko używaniu przez Rosję gazu do szantażu. Dlaczego zatem USA nie dążą do stanowczego zablokowania NS2, skora niemiecko - rosyjski projekt rzuca na siebie cień zagrożenia eskalacja napięć, a być może nawet agresji zbrojnej? Co prawda Hochstein podkreśla, że Niemcy powinny zwrócić uwagę na działania Rosji i jasno dać do zrozumienia Kremlowi, że zgodnie z prawem uruchomi gazociąg dopiero po przejściu procesu certyfikacyjnego, niemniej jednak nie uspokaja to państw, które bez dwóch zdań staną się zakładnikami NS2. Tym bardziej niepokoi, że według doradcy Departamentu Stanu USA ds. energii, ewentualne sankcje ze strony USA przeciwko NS 2 mogłyby co najwyżej opóźnić gazociąg, ale nie uniemożliwić jego ukończenie. Hochstein zauważa, że USA miały do wyboru albo sankcje i opóźnienie projektu najwyżej o kilka miesięcy, albo podjęcie współpracy z Niemcami i Europą ws. kształtowania przyszłego bezpieczeństwa energetycznego.
W tym miejscu należy przytoczyć zapisy noty (non-paper), którą 19 listopada br. rząd RFN za pośrednictwem ambasady w Waszyngtonie wysłał do członków Kongresu USA w sprawie gazociągu NS 2. Celem Niemiec jest przekonanie Kongresu USA do rezygnacji z nałożenia nowych sankcji na podmioty zaangażowane w realizację projektu. Niemcy zamierzają wykorzystać zawarte 21 lipca br. między RFN a USA Joint Statement of the United States and Germany on Support for Ukraine, European Energy Security, and our Climate Goals”.
Z lektury noty wynika, że Niemcy pomimo zapewnień o pełnej determinacji wsparcia Ukrainy, jedynie ogólnie odnoszą się do postępów w przygotowywaniu działań mających na celu wsparcie transformacji sektora energetycznego Ukrainy czy w kwestii ewentualnych sankcji w przypadku wykorzystywania przez Rosję energii jako broni. Nota nie wskazuje realnych postępów związanych z przedłużaniem kontraktu dotyczącego tranzytu przez Ukrainę po 2024 r. Natomiast Niemcy przestrzegają Kongres USA, że „nałożenie kolejnych sankcji na NS2 stanowiłoby złamanie przez stronę amerykańską postanowień międzyrządowego porozumienia (USA – Niemcy) i osłabiłoby wiarygodność władz USA, a w ostateczności zniszczyłoby wspólnotę transatlantycką, co byłoby sukcesem Władimira Putina”.
Czytaj też: USA z dowodami na agresywne plany wobec Ukrainy
Należy mieć na uwadze, że Kongres USA rozważa możliwość zapisania kolejnych sankcji uderzających w NS2 w budżecie obronnym USA (NDAA) na rok 2022. Wcześniej projekt ustawy NDAA, zawierający propozycję obowiązkowych restrykcji wobec wszystkich podmiotów zaangażowanych w NS2 przyjęła Izba Reprezentantów. Propozycja nie daje możliwości przyznawania wyłączeń spod tych sankcji, np. dla firm europejskich, ze względu na amerykański interes narodowy. Obecnie nad projektem NDAA debatuje Senat – wyższa izba Kongresu USA.
Według ekspertów nie ma co do tego wątpliwości, że Nota potwierdza polityczne poparcie obecnego rządu RFN dla pomyślnego ukończenia NS2. Uważa się również, że nowy rząd Niemiec Olafa Scholza będzie kontynuować dotychczasowy kierunek współpracy z Rosją.
Należy zwrócić uwagę, że Nota zawiera szereg wątpliwości. Rząd Niemiec twierdzi w nocie, że NS2 nie stanowi obecnie zagrożenia dla Ukrainy, dopóki zapewniony jest tranzyt gazu przez jej terytorium. Niestety zdaniem ekspertów w ostatnich miesiącach nastąpił spadek tranzytu gazu przez Ukrainę pomimo ważności kontraktu do 2024 r. (nie jest wiadomym czy kontrakt zostanie przedłużony). Swoistego rodzaju wyzwaniem jest stwierdzenie, że sankcje wymierzone w sojusznika USA (czyli Niemcy) byłyby zwycięstwem Putina, co jest oderwane od rzeczywistości, gdyż w kontekście NS2 widoczne są głębokie podziały transatlantyckie, wewnątrz UE i USA. Uruchomienie NS2 prawdopodobnie pogłębi te podziały. Niemcy bronią też Rosji, twierdząc, że Rosja nie ponosi odpowiedzialności za wzrost cen energii w Europie. Wiadomym jest jednak, że to działania Gazpromu mają znaczny wpływ na rynki energii W Europie, jak chociażby wiązanie zwiększenia dostaw surowca do UE z uruchomieniem NS2.
Nie ma wątpliwości, że nota rządu Niemiec wspiera interesy Rosji, choćby przez to, że Niemcy wyrażają zainteresowanie NS2, a tym samym niemieckie władze nie postrzegają projektu jako zagrożenia dla bezpieczeństwa energetycznego Niemiec i Europy. Wniosek taki jest wzmacniany sformułowaniem bardzo ogólnych zapisów, wykluczających nawet możliwość nałożenia moratorium na wykorzystanie NS2 w sytuacji użycia przez Rosję dostaw gazu jako broni energetycznej. Niemcy nie przewidują też żadnych konkretnych dotyczących wymuszenia na Rosji utrzymania tranzytu rosyjskiego gazu przez Ukrainę po 2024 r. Dużo wątpliwości budzi też kwestii sposobu certyfikacji NS2, gdzie np. regulacje unijnego prawa miałyby objąć jedynie wody terytorialne Niemiec (ok. 5% długości magistrali).
Stanowisko Berlina pozwala sądzić Moskwie, że nawet eskalacja agresywnych zachowań wobec Ukrainy nie spowoduje zdecydowanej reakcji Niemiec np. wstrzymania odbioru gazu, i sprowadzi się jedynie do rozmów i działań dyplomatycznych. Takie działanie Berlina z dużym prawdopodobieństwem przełoży się na stanowisko Unii Europejskiej, dla której Rosja jest głównym partnerem ekonomicznym. Mając natomiast na uwadze ostatnie doniesienia prasy niemieckiej dotyczące niemalże szczegółowych planów inwazji Rosji na Ukrainę z zaciekawieniem należy czekać na reakcję Niemiec w tej kwestii. Skoro Niemcy znają szczegółowe plany inwazji wojsk rosyjskich na Ukrainę, to znaczy, że widzą potencjalne zagrożenie, a zatem w świetle dotychczasowych zapewnień, muszą niezwłocznie podjąć działania mające na celu powstrzymanie Putina od ataku. Tym samym Berlin powinien udzielić Ukrainie wsparcie w jej dążeniach do NATO. Jeśli nie podejmą takich działań (zapewne zasłonią się zmianą rządu), oznaczać to może, że działania pomiędzy Moskwa i Berlinem są koordynowanie. Idąc dalej należałoby zgodzić się z głosem coraz liczniejszej grupy ekspertów, że być może Berlin, wraz z Moskwą, grają na rozbicie NATO i UE.
Przedstawione przez Hochsteina stanowisko z jednej strony uwzględnia obawy państw Europy Środkowo – Wschodniej, a z drugiej budzi uzasadniony niepokój co do kwestii rozstrzygnięcia ewentualnego zablokowania NS2 przez USA. W tym kontekście należy widzieć ścierające się stanowiska Republikanów (poparcie dla sankcji wobec NS2) i Demokratów (przeciwni sankcjom) w Kongresie USA w trakcie debaty nad amerykańskim budżetem obronnym (ustawa NDAA). Jak wynika z doniesień medialnych, przeciwko umieszczeniu w budżecie obronnym USA zapisów uderzających w NS2 mają być przedstawiciele administracji Joe Bidena. Taki rozwój sytuacji byłby na rękę Niemcom, a przez to Rosji.
Do kwestii NS2 odnosi się Stanisław Żaryn, który twierdzi, że Rosja w swoich działaniach prowadzonych przeciwko Europie, w szczególności Europie Środkowo-Wschodniej, od lat wykorzystuje różnorodne narzędzia, często trudne do zidentyfikowania i na pierwszy rzut oka niemające nic wspólnego z agresją jednego państwa wobec drugiego. Do głównych narzędzi presji zalicza energetykę, czego doświadcza Ukraina. Działania militarne, wymierzonych w suwerenność i integralność terytorialną tego kraju, oraz mechanizmy presji gospodarczej, które doprowadzić do rezygnacji Ukrainy z integracji ze strukturami europejskimi i transatlantyckimi. Kreml od lat szantażuje władze w Kijowie zamknięciem dostaw gazu lub utrudnianiem przesyłu tego surowca na Zachód. Rosja nieustająco dąży do ograniczenia roli Ukrainy jako państwa tranzytowego dla dostaw rosyjskiego gazu do Europy (Nord Stream i Turk Stream). Poważnym zagrożeniem dla ukraińskiego systemu elektroenergetycznego jest wstrzymanie przez Rosję dostaw węgla oraz faktyczne zablokowanie możliwości importu tego surowca z Kazachstanu. Równocześnie rosyjski koncern energetyczny Inter RAO anulował aukcję na dostawy energii elektrycznej na Ukrainę. Problemy z pokryciem zapotrzebowania na energię elektryczną w sezonie zimowym mogą opóźnić starania Ukrainy na rzecz przyłączenia się do europejskiej sieci przesyłowej energii elektrycznej ENTSO-E (planowane na 2023 r). To realny skutek rosyjskiej gry energetycznej przeciwko Ukrainie, która odsuwa w czasie integrację ukraińskiej i europejskiej sieci przesyłowej. W konsekwencji realizacji NS2, Rosja zapewni dostawy gazu do Europy, ale tym samym będzie mogła destabilizować Ukrainę w zasadzie bez ograniczeń, gdyż nie będzie już rzutować to na wiarygodność dostaw rosyjskiego gazu na Zachód. Stanisław Żaryn uważa, że w linii prostej widać w jaki sposób Rosja wywiera presję energetyczną na Ukrainę, a przez to próbuje wymusić szybką certyfikację NS2. Uruchomienia Nord Stream 2 to sprawy dużo poważniejsze niż jedynie gra energetyczna. To walka o usytuowanie geopolityczne Ukrainy i rozkład sił w Europie Środkowej. W tym kontekście zastanawia rola Niemiec, które zdają sobie sprawę z podejmowanych przez Rosję działań. Niemcy musza widzieć, że Donbas i Krym są narzędziem nacisku na Kijów oraz struktury Zachodu. Daje to Kremlowi możliwość neutralizowania prozachodnich trendów na Ukrainie i prozachodnich decyzji władz suwerennego państwa, nad którą Rosją chce za wszelką cenę zwiększyć dominację. Jak widać szantaż energetyczny, stała presja militarna czy wręcz wojna dla Rosji nie stanowi problemu jeśli chodzi o strategiczne interesy Moskwy. Zdaniem Stanisława Żaryna, każdy, kto obserwuje działania Rosji i zna pozycję Gazpromu w systemie tworzonym przez rosyjski reżim, wie, że surowce energetyczne to dla Kremla coś więcej niż źródło gigantycznych dochodów – to stały instrument wykorzystywany w walce o polityczne interesy. Poprzez manipulowanie dostawami surowców i ich cenami Moskwa próbuje wywierać wpływ na decyzje polityczne poszczególnych państw Europy. Żaryn przewiduje, że porażka w walce z Gazpromem będzie dla Zachodu bolesna, którą odczuje nie tylko Ukraina.
Jak wiadomo kwestia nowych sankcji na Nord Stream 2 ze strony USA, co mogłoby powstrzymać certyfikacje i funkcjonowanie projektu, jest przedmiotem intensywnego sporu w Kongresie USA. Spór ten ma wpływ na przyjęcie budżetu obronnego na 2022 r. Innymi słowy w jaki sposób podzielić wydatki obronne USA z uwzględnieniem zagrożeń w Azji i Europie (Rosja). Można się domyślać, że jest to wynik presji na senatorów ze strony administracji Bidena, która "nie chce pogarszać stosunków z Niemcami". Takie podejście USA zastanawia, tym bardziej, że wg. Blinkena „Jedyny obszar, w którym jest poprawa naszych relacji z Rosją, to układ START, w ramach którego zaczyna się normalna praca. Prezydenci jednak muszą dać impuls nam i swoim zespołom, aby posunąć się dalej w innych kwestiach.”. Należy zatem z uwagą obserwować telekonferencję z udziałem Bidena i Putina. Być może w trakcie rozmowy z Putinem Joe Biden przedstawi w „najbardziej kompletny i znaczący zestaw inicjatyw" , które powstrzymają rosyjską inwazję. Zgodnie z sygnałem z Białego Domu mogą to być sankcje skoordynowane z sojusznikami USA i Kongresem oraz dostawy broni dla Ukrainy. USA podkreślają, że to na Rosji ciąży obowiązek doprowadzenia do deeskalacji na Ukrainie.
Być może w kontekście napięcia pomiędzy Rosją i Ukrainą odpowiedź leży w Berlinie, który to powinien wypowiedzieć się jednoznacznie, bez żadnych trybów warunkowych, w kwestii niebezpiecznego dla Europy projektu NS2. W tym kontekście ważne są zapisy płynące z analizy Niemieckiej umowy koalicyjnej zawartej pomiędzy partiami, które utworzą nowy rząd RFN.
I w tym miejscu należy przytoczyć stanowisko Premiera RP Mateusza Morawieckiego wyrażone podczas konferencji na temat przyszłości UE: „To jest moment zwrotny w historii Unii Europejskiej, instytucje unijne powinny wrócić do czasów, kiedy panami traktatów były państwa członkowskie; należy postawić tamę obecnym tendencjom centralistycznym”.
Reasumując, należy szukać odpowiedzi na oczywiste pytania. Po pierwsze: w której drużynie grają Niemcy? Po drugie:, czy USA skupią się na Azji kosztem Europy, a przez to dadzą ostatecznie zielone światło dla NS2, a w konsekwencji dyktatu Niemiec i Rosji w Europie? Po trzecie: czy prezydent Biden zdaje sobie sprawę, że na horyzoncie może pojawić mu się oś: Berlin – Moskwa – Pekin? Nie ulega wątpliwości, że z punktu widzenia USA zmierzenie się z taką osią byłoby znacznie trudniejsze, jak pilne, aczkolwiek jeszcze możliwe opanowanie sytuacji w Europie powodowanej przez Rosję przy wsparciu Niemiec. Z drugiej jednak strony należy pamiętać, że Związek Radziecki upadł m.in. z powodu długotrwałego wyścigu zbrojeń, w trakcie którego Zachód (NATO, a szczególnie USA) stosował (wyśmiewaną) metodę No-Action Talk Only.
Liczyć jednak należy na głos rozsądku, płynący z demokratycznej organizacji jaką jest NATO, które dąży do powstrzymania Rosji przed działaniami zbrojnymi wobec Ukrainy, mając jednocześnie nadzieję, że ona nie nastąpi. NATO jednak zauważa, że musi być przygotowane także na scenariusz jakim jest użycie przez Rosję kolejny raz siły w stosunku do Ukrainy. Głos NATO wzmacnia Blinken przypominając, że „USA niezmiennie wspierają integralność terytorialną Ukrainy”. I tu powstaje ostatnie pytanie: czy wewnątrz NATO znajduje się koń trojański?
Natomiast nie ma co do tego wątpliwości, że Rosja szantażując Europę poprzez wywieranie presji na Ukrainę, dąży do uruchomienie NS2. Projektu, który dostarczy Rosji pieniądze na dalsze zbrojenia, a przez to dalszą agresywną ekspansję, która będzie zadawalać ego prezydenta Rosji. Zatem Napoleon miał rację, oby rację miał też Georges Clemeceau.
Jacek Dankowski
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]