Geopolityka
Bez taryfy ulgowej dla Chin. Twarde stanowisko nowego sekretarza obrony USA
Jeżeli ktoś liczył na to, że po przegranej „agresywnego” Donalda Trumpa nastąpi odprężenie na linii Pekin-Waszyngton i swego rodzaju przejście do porządku dziennego nad prowokacyjnymi zachowaniami Chin, to nie miał racji. Lloyd Austin, który właśnie został zatwierdzony przez Kongres na stanowisko sekretarza obrony, nie pozostawił co do tego wątpliwości.
Przywódcy wielkich światowych potęg się zmieniają, przynajmniej jeżeli chodzi o państwa demokratyczne. Nie zmieniają się za to ich globalne interesy, które są konsekwentnie realizowane niezależnie od opcji politycznej. Zasada ta najwyraźniej nadal dotyczy Stanów Zjednoczonych, które nie wyrzekły się swoich interesów w imię rzekomych liberalnych mrzonek, o które oskarżali partię Demokratów Trump i Republikanie. Podobnie jak oskarżenie Bidena o to, ze jest chińską "kukłą".
Słowa Lloyda Austina świadczą o tym dobitnie. W czasie przesłuchania w Senacie powiedział, że USA będzie musiało zrobić "więcej" aby kontrować „agresywne i wymuszające” działania ChRL. Dodał, że Pekin "prezentuje coraz bardziej pilne wyzwanie dla krytycznie ważnych interesów [Stanów Zjednoczonych] w regionie i na świecie". Powiedział USA potrzebują bardziej elastycznego i bardziej powszechnego rozmieszczenia w rejonie tzw. Indo-Pacyfiku. W tym celu chce dokonać przeglądu rozmieszczenia i zasad działania amerykańskich sił w tamtym regionie. Jak powiedział: "pod każdym względem, wliczając w to obecność, zdolności [w tym ofensywne], logistykę, ćwiczenia, infrastrukturę i możliwość budowania współpracy z sojusznikami i partnerami".
W czasie przesłuchania Austina zapytano także o jego zdanie na temat sytuacji Tajwanu i wsparcia tej wyspy przez Stany Zjednoczone. W odpowiedzi zacytował samego Bidena, który powiedział, że wsparcie USA dla Tajwanu musi pozostać silne, a co więcej być nadrzędną zasadą amerykańskiej polityki niezależnie od opcji politycznej. W tym kontekście nie wykluczył dalszej sprzedaży broni do tego kraju. Trudno więc o bardziej zdecydowaną wypowiedź na temat planowanych stosunków amerykańsko-chińskich.
"Jeśli zostanę wybrany zapewnię to, że Stany Zjednoczone wypełnia swoje zobowiązanie aby pomóc Tajwanowi w utrzymaniu wystarczających zdolności samoobrony. Zwiększy to stabilność zarówno w rejonie Cieśniny Tajwańskiej jak i regionie" – napisał jeszcze przed nominacją. Jednocześnie zapewnił, że będzie starał się o zapewnienie w regionie pokoju i stabilności poprzez rozwijanie nowych zdolności i pomysłów aby wzmocnić zdolności do odstraszania w regionie.
Austin nie odniósł się na razie do planów rozbudowy chińskiej floty wojennej, która ma około roku 2030 mieć o 100 okrętów więcej niż US Navy. Powiedział, że będzie mógł to zrobić po zapoznaniu się ze Studium Future Naval Force Study szczegółowymi planami budowy okrętów. Zamierza jednak mieć nowe, świeże podejście do oceny marynarki wojennej co do obecnego i przyszłego ryzyka jeśli chodzi o wykonywanie jej zadań.
Wygląda więc na to, że polityka względem ChRL będzie kontynuowana a nawet zaostrzana. Nikt oficjalnie nie przyzna przy tym, że Donald Trump jako pierwszy poszedł tą drogą i że była ona właściwa biorąc pod uwagę chociażby wydarzenia ostatnich 12 miesięcy. Ale administracja tego kierunku najwyraźniej nie zamierza zmieniać. Dzięki poprzednikowi zresztą nie narażając się przy okazji na zarzuty "sinofobii" i bycia agresywnym. Przecież to tylko kontynuacja…
Gen. Lloyd Austin jest pierwszym czarnoskórym sekretarzem obrony Stanów Zjednoczonych. Specjalną zgodę na jego nominację musiał wyrazić Kongres, jako że stosunkowo niedawno zakończył on służbę. Ostatnie stanowisko jakie pełnił to dowódca US Central Command, odpowiedzialnego m.in. za działania na Bliskim Wschodzie i Afganistanie. Podobną zgodę otrzymał wcześniej także Jim Mattis, który był pierwszym z sekretarzy obrony w administracji Turmpa i zrezygnował ze stanowiska w końcu 2018 roku (nota bene, w czasie czynnej służby również dowodził US Central Command i to bezpośrednio przed Austinem).
Gen. Austin ma bogate doświadczenie wojskowe, służył czynnie od 1975 do 2016 roku. Gdy wstępował na West Point trwała jeszcze wojna w Wietnamie, a po ukończeniu uczelni służył m.in. w Niemczech. Był świadkiem schyłkowego okresu Zimnej Wojny naznaczonego szeroką modernizacją US Army wokół tzw. Wielkiej Piątki i redukcji wojsk lądowych USA po 1989 roku. Uczestniczył również na różnych szczeblach dowodzenia w działaniach w Iraku i Afganistanie, podjętych przez USA po atakach z 11 września 2001 roku
Wideo: Rok dronów, po co Apache, Ukraina i Syria - Defence24Week 104