Reklama


Czytaj: Dowódca ISAF ostrzega „Afganistan potrzebuje zewnętrznego wsparcia”

Podczas uroczystości, która odbyła się we wtorek 18 czerwca, siły ISAF (International Security Assistance Force) przekazały Afgańczykom kontrolę nad ostatnimi 95 dystryktami.  Były to najbardziej „gorące” rejony, łącznie z będącym kolebką Talibów Kandaharem, Baktrią i przygranicznymi sektorami, w których aktywność bojowników była największa. Zakończono w ten sposób proces trwający od 2011 roku „nacjonalizacji” konfliktu.

Mimo to licząca ponad 350 tysięcy ludzi armia i policja afgańska będą korzystały nadal z pomocy 97 tysięcy żołnierzy NATO, wśród których większość stanowią Amerykanie. Aż do końca 2014 roku będą oni wspierać młode afgańskie formacje, jednak nie biorąc udziału w dowodzeniu i bezpośrednim działaniu sił zbrojnych.

Mimo buńczucznych oświadczeń prezydenta Karzaja, który nazwał ten dzień „powodem do osobistej i narodowej dumy”, sytuacja jest bardzo skomplikowana. Jak zaznaczają eksperci, wiele formacji afgańskich reprezentuje wysokie zdolności bojowe, jednak równie liczni są w szeregach armii ludzie niepewni, niedoświadczeni i źle wyszkoleni. Dezercje liczone są w tysiącach na miesiąc, co powoduje ciągłą potrzebę rekrutacji.

Czytaj: Afganistan: Potężna eksplozja w pobliżu amerykańskiej ambasady – 16 zabitych, dziesiątki rannych

Tymczasem Talibowie nie rezygnują z działań zbrojnych i politycznych. Ledwie kilka dni przed ceremonią miał miejsce samobójczy zamach bombowy. Bojownicy utworzyli też w stolicy Kataru swoje przedstawicielstwo. Mimo, że dotąd Talibowie odmawiali wszelkich kontaktów z władzami prezydenta Karzaja, obecnie obie strony zapowiedziały chęć negocjacji na neutralnym terenie. Z pewnością w najbliższym czasie sytuacja będzie się rozwijać dynamicznie. 

(JS)
Reklama
Reklama

Komentarze