Reklama

Geopolityka

Kunduz w rękach Talibów. "Przykład afgańskiej rzeczywistości"

Fot.Teddy Wade/ licencja Public Domain, Commons
Fot.Teddy Wade/ licencja Public Domain, Commons

Fala nowych ataków, wymierzonych w siły bezpieczeństwa oraz afgańską armię, zalała obecnie Afganistan. Ciężkie walki prowadzone są od poniedziałku w Kunduzie. Jednak do starć doszło także chociażby w Achin. Takie wydarzenia stawiają kolejny znak zapytania, co do realnych możliwości samodzielnego kontrolowania sytuacji w państwie przez tamtejsze władze, po wycofaniu się głównych kontyngentów bojowych wojsk koalicji międzynarodowej.

W obliczu nadchodzącej rocznicy powołania rządu jedności narodowej, pod przewodnictwem prezydenta Aszraf Ghaniego, afgańscy Talibowie przeprowadzili spektakularną i zakrojoną na szeroką skalę operację zajęcia Kunduzu. Strategicznie ważnego miasta, z populacją przekraczającą nawet liczbę 300 tys. mieszkańców, przez co należącego do pierwszej piątki największych ośrodków miejskich w całym państwie. Sam atak rozpoczął się ok. godziny trzeciej w nocy z niedzieli na poniedziałek, od skoordynowanego, wielokierunkowego uderzenia kilku grup bojowników.

W pierwszej fazie ataku Talibowie zamknęli cztery główne drogi prowadzące do miasta, tworząc swoisty wielki kocioł w obrębie stolicy prowincji Kunduz. Zgodnie z lokalnymi źródłami z miasta nie wypuszczano żadnych cywilów, a ustawione pozycje bojowe Talibów uniemożliwiły udzielenie jakiegokolwiek wsparcia z zewnątrz dla walczących sił bezpieczeństwa. Kluczowym było także zablokowanie drogi komunikującej miasto z kluczowym w takim przypadku lotniskiem.

W ciągu kolejnych godzin celem działań Talibów stały się infrastruktura władz lokalnych oraz instalacje afgańskich sił bezpieczeństwa i wojska. Co ważne Talibowie nie ograniczyli się do infrastruktury publicznej i samorządowej, obrabowane miały zostać także lokalne banki. Oczywiście terroryści po zajęciu Kunduzu otworzyli bramy tamtejszego więzienia, uwalniając 600 przetrzymywanych. Z czego szacuje się, że zaledwie ok. 100 z nich było wcześniej uznanych przez władze za osoby powiązane z Talibami. Najdłużej bronić miały się budynki komendy policji oraz siedziba gubernatora prowincji.

Zdaniem szefostwa tamtejszego wywiadu, infrastruktura do nich należąca pozostała niezdobyta. Afgańskie wojsko i inne siły bezpieczeństwa utrzymały lotnisko oraz obszary Bala Hesar i Bagh Sherkat. Do niebezpiecznej sytuacji doszło także w rejonie największego lokalnego szpitala. Talibowie szukali tam wśród pacjentów ukrywających się członków służb bezpieczeństwa podlegających władzom w Kabulu.

Ostatecznie mułła Akhtar Mohammad Mansour, nowy formalny lider Talibów, ogłosił za pomocą Internetu, że bojownicy jemu podporządkowani zdobyli w ciągu 14 godzin walk całe miasto. Zaznaczył, że ludność lokalna nie musi obawiać się Talibów i może spokojnie kontynuować swoje życie. Szczególnie symboliczne było przy tym zawieszenie flag Talibów, w kluczowych częściach afgańskiej aglomeracji. Bitwa o Kunduz, była pierwszym przypadkiem pełnego zajęcia miasta takiej wielkości w Afganistanie przez Talibów od czasu ich obalenia. O powadze sytuacji i użytych przez Talibów siłach sugerować może fakt, że posiłki wojsk rządowych nie wkroczyły bezpośrednio od razu do miasta.

Zostały skomasowane w rejonie Dasht-e-Kandahari i oczekiwały na rozkaz do wejścia do akcji. Co istotne generał Murad Ali Murad zaznaczył, że wśród wojsk które zostały przerzucone w rejon Kunduzu są także formacje sił operacji specjalnych, należące do elity wojsk Afganistanu. Przy czym, pomimo sprzecznych komunikatów płynących z afgańskich władz polityczno-wojskowych, dopiero we wtorek w godzinach południowych wojska rządowe były gotowe do rozpoczęcia większych działań bojowych. Ich celem oczywiście jest odbicie Kunduzu, ze szczególnym uwzględnieniem w pierwszej kolejności kluczowej infrastruktury –więzienia, dowództwa policji, szpitala etc.

Uderzenia z powietrza, w celu wsparcia afgańskich żołnierzy i służb bezpieczeństwa, mają prowadzić obecnie nad Kunduzem także maszyny amerykańskie. Jest to ewidentny symbol skali obecnego zagrożenia dla władz w Kabulu, gdyż to przecież one miały przejąć odpowiedzialność za całość działań bojowych w państwie. Zaś Amerykanie nie mieli tak mocno angażować się w działania bojowe. Trzeba zaznaczyć, że najprawdopodobniej Talibowie przygotowali się odpowiednio nie tylko na potrzeby zajęcia miasta, ale również na scenariusz działań wojsk rządowych post factum. Prowadząc w tym celu działania saperskie na drogach dojazdowych (rozkładanie min oraz IED). Jednocześnie, wcześniej przed szturmem miasta, Talibowie mieli zająć dogodne pozycje, pozwalające im razić, w ramach zasadzek ogniowych, zmierzające do Kunduzu kolumny wojskowe.

Można spodziewać się więc, że wyzwolenie miasta będzie okupione znacznymi stratami wśród afgańskich żołnierzy i funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa. Świadczą o tym już pierwsze doniesienia o zażartych walkach w rejonach Khanabad, Chardara czy też Imam Saheb. Bez kontroli nad nimi nie można spokojnie wkroczyć do samego centrum Kunduzu. Symultanicznie do walk na drogach dojazdowych nad samym miastem operują przez cały czas śmigłowce bojowe, a także dochodzi do ostrzału artyleryjskiego domniemanych pozycji Talibów.

Jednak minister spraw wewnętrznych Noorulhaq Olomi nie widzi powodów do większej paniki. Stwierdził on, że nawet gdyby jakieś dwie ważne części prowincji wpadły w ręce Talibów, nie będzie to oznaczało upadku całej prowincji, a tym bardziej groźby destabilizacji całego państwa. Na pytania dlaczego samo miasto upadło tak szybko (14 godzin), władze podkreślają chęć uniknięcia znacznych strat po stronie ludności cywilnej i przez to pewnego rodzaju bierność sił bezpieczeństwa.

Jednocześnie prezydent Afganistanu uznaje, że sama operacja odbicia miasta powinna przebiegać w taki sposób, aby jak najmniej cywilów mogło ucierpieć w wyniku spodziewanych walk. Aszraf Ghani powiedział wręcz, że nie może wydać rozkazu, aby bombardować zwykłych obywateli. Minister obrony Masoom Stanikzai zaznaczył, że według jego informacji w szturmie Kunduzu miało uczestniczyć bardzo wielu cudzoziemskich bojowników. To oni mogą być skłonni do prowadzenia walk pomimo strat wśród Afgańczyków, co sugerują dotychczasowe doświadczenia m.in. z okresu gdy padał reżim Talibów.

Źródła afgańskie wskazują przy tym przede wszystkim na tzw. siatkę Hakkaniego/Haqqaniego. Tymczasem szef afgańskich służb specjalnych Rahmatullah Nabil uczciwie przyznał, że jego struktura otrzymywała informacje o możliwości ataku na Kunduz. Jednak nim samo miasto nie zostanie w pełni wyzwolone, nie będzie wszczynał śledztwa dotyczącego możliwości wystąpienia, celowych lub nie, zaniedbań w obrębie swojej służby. 

W tym samym czasie, co walki w Kunduzie, doszło w Afganistanie do ataków, za które odpowiedzialność miało wziąć tzw. Państwo Islamskie (Da`ish). Do walki miało dojść na posterunkach obsadzonych przez afgańskie siły bezpieczeństwa w prowincji Nangarhar. Wcześniej podobne ataki odnotowane zostały również w dystrykcie Achin. Potwierdził to tamtejszy gubernator Haji Ghalib Mujahid. Władze zaznaczyły, że każdorazowo uderzenia zostały odparte i zadano znaczne straty atakującym terrorystom.

Jednak aktywność tzw. Państwa Islamskiego (Da`ish) oraz Talibów i ich sojuszników może świadczyć o rozkręcającej się na dobre rywalizacji pomiędzy różnymi odłamami islamistów w Afganistanie. Wspominano niedawno na Defence24, o zagrożeniach płynących z walki na swoiste dwa fronty, którą musi podejmować władza z Kabulu. Dziś wydarzenia wskazują, że stawiane wówczas tezy były prawdziwe i możemy mieć do czynienia z najcięższą próba dla ekipy Aszraf Ghaniego od czasu wycofania się głównych, bojowych sił międzynarodowych.

Aktywizacja wśród Talibów to zapewne również pochodna walk na szczytach władzy, po ogłoszeniu śmierci mułły Omara. Nie można nie zgodzić się z ministerstwem obrony Afganistanu, że zajęcie Kunduzu ma wielki wymiar propagandowy. Uderzenie na Kunduz można traktować jako formę specyficznego pozycjonowania się Talibów, czy też jakieś ich frakcji istniejącej wśród nich, względem rozmów prowadzonych z przedstawicielami władz Afganistanu. Powstał bowiem specyficzny układ relacji, który jeszcze mocniej skomplikuje sytuację tego państwa w nadchodzącym okresie.

Talibowie muszą brać pod uwagę walki frakcyjne w swojej organizacji, a także możliwość swoistego przepływania części bojowników do tzw. Państwa Islamskiego (Da`ish). Władze w Afganistanie muszą pokazać stanowczość i zdolność do zapewnienia bezpieczeństwa na swoim terytorium, ale bez wsparcia Zachodu nie mogą naruszyć dotychczasowych prób pewnej normalizacji stosunków z Talibami. Można powiedzieć, że niestety w Afganistanie siła argumentów zawsze łączy się bezpośrednio z argumentem siły. 

Innego rodzaju pytaniem, które po raz kolejny uwypuklił tylko starcia z Talibami czy tzw. Państwem Islamskim (Da`ish), jest stan faktyczny struktur siłowych, podlegających prezydentowi Aszraf Ghaniemu. W pewnym sensie afgańskie więzienia, analogicznie do jemeńskich swego czasu, nie stanowią żadnego problemu dla terrorystów. Stan wyszkolenia policji, sił bezpieczeństwa czy też wojska również pozostawia wiele do życzenia.

Nie wspominając o ciągłych wątpliwościach wysuwanych wobec logistyki sił afgańskich, ich zdolności do szybkiego przemieszczania się i działania w ramach reagowania kryzysowego. Następuje to przy jednoczesnym przecież oficjalnym podkreślaniu ich odpowiedniego przygotowania i wyszkolenia przez siły międzynarodowe, które stacjonowały w Afganistanie. Podobieństwa do armii irackiej nasuwają się same. Należy zauważyć, że tak naprawdę największe zaufanie władze w Kabulu mogą mieć tylko i wyłącznie do formacji tamtejszych komandosów.

Problem zdolności wywiadu i jego skuteczności w zakresie przeciwdziałania wykrytym zagrożeniom także będzie pojawiał się wokół wydarzeń z Kunduzu, jeszcze na długo po jego faktycznym odzyskaniu. Talibowie raczej nie będą w stanie przez dłuższy okres utrzymać samego miasta na modłę islamistów z Iraku i Syrii.

Innego rodzaju wątpliwością jest, jak powinni zachować się teraz zachodni sojusznicy Afganistanu. Czy szumnie zapowiadane wycofanie kontyngentów bojowych i przekazanie pełnej odpowiedzialności samym Afgańczykom nie było zbyt szybkie oraz podyktowane tylko i wyłącznie powodami politycznymi? To już chyba pozostaje tylko pytaniem retorycznym, szczególnie w obliczu dramatycznej sytuacji w Syrii i Iraku.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (7)

  1. Jac

    Amerykanie przyznali się do bombardowań celów w pobliżu szpitala w Kunduzie, na skutek których ta placówka (działają tam "lekarze bez granic") zdrowo oberwała. Jak widać, USA też popełnia błędy. Oj będą musieli się z tego wytłumaczyć.

  2. 22

    Cóż. powoli szykuje się powtórka z Wietnamu.

    1. Aster

      Niby jak?

  3. andy

    czas zakończyć reanimację afgańskiego TRUPA, im wcześniej to amerykanie zauważą tym lepiej dla nich i całego świata!!!

    1. Aster

      Nie bardzo maja alternatywe.

  4. Urko

    Wiadomość na dzisiaj jest taka, że siły rządowe wyparły Talibów z miasta. Problem w tym, że nie zrobiły tego samodzielnie. NATO musiało im trochę pomóc. (By AFP | Kabul Thursday, 1 October 2015)

    1. Aster

      Dzieki wsparciu nowoczesnego lotnictwa minimalizuja sie straty wojsk ladowych i cywili.

  5. M.M

    Kto wie, może trzeba będzie tam wrócić. Przypominam, dlaczego koalicja z Amerykanami na czele wlazła do Afganistanu. Wlazła tam, ponieważ po rządami Talibów Afganistan stał się bazą dla terrorystów ( i karteli opiumowych przy okazji). To tam kwaterę główną oraz centrum dowodzenia miał niejaki Bin Laden, stamtąd zorganizowano zamachy z 11 września. Zniszczenie scentralizowanej wówczas Al-Kaidy, to była obiektywna potrzeba i nawet Rosja nie protestowała. Inna sprawa, że nie umiano zbudować tam silnej władzy i teraz wszystko wróci najpewniej do punktu wyjścia.

    1. Urko

      Z tym opium to trochę nie tak. Koalicja weszła do Afganistanu właśnie wtedy, gdy Talibowie stwierdzili, że uprawa opium jest niezgodna z Koranem. Całkowite zlikwidowanie upraw zajęło im mniej niż 2 tygodnie. Oczywiście, po wkroczeniu obcych wojsk, sytuacja się diametralnie zmieniła. Z czegoś trzeba walkę finansować, a zgodnie z odpowiednią fatwą, Muzułmanie mogą popełnić każdy grzech, jeśli tylko służy on większemu "dobru", czyli np. zabijaniu "niewiernych". Poza tym, jesli mnie pamięć nie myli, to jak się później okazało, w czasie ataku na Afganistan, Bin Laden był w Pakistanie...

    2. W.W.

      Kłamiesz! Za rządów Talibów produkcja opium w Afganistanie była mniejsza nie 2x, nie 5x, nawet nie 10x, ale 40x niż w 2 roku okupacji Afganistanu przez USA i ich pomagierów. Tak jak w czasie Wojny Wietnamskiej, tak w czasie Wojny w Afganistanie rozkwitnął tam handel narkotykami. Gdzie jest USA tam produkcja narkotyków rozkwita. Nawet w Polsce: PRL nie trzymał z USA, więc nawet choć mak można było legalnie sobie siać na polu czy w ogródku, to narkomanów było 100x mniej niż teraz, gdy kolesiujemy się z USA.

    3. tak tylko

      Za narkotyki byla czapa. Talibowie byli bezlitosni. To teraz Afganistan stal sie njwiekszym producentem narkotykow na Swiecie.

  6. Marek

    Przecież to było do przewidzenia. "Demokracje" w tym państwie można utrzymać tylko na bagnetach obcych wojsk. A i to nie jest łatwe. Rosjanie przekonali się o tym boleśnie, mimo tego, że ich wojsko miało znacznie niższy poziom empatii od żołnierzy koalicji, a rosyjskie sądy nie bawiły się w oskarżanie własnych żołnierzy o zbrodnie wojenne. Albo trzeba wiec było się do Afganistanu nie pchać, albo siedzieć tam konsekwentnie przez najbliższe sto lat. Podobnie zresztą jak w Iraku.

    1. W.W.

      Początkowo Sowieci radzili sobie bardzo dobrze, bo islamistów tam nie było. To USA ich wyszkoliło i uzbroiło i wychowało! Do dziś są tam w użyciu elementarze szkolne zredagowane i wydane przez CIA, z tekstami typu "mój wujek ma pistolet. Pistoletem zabija niewiernych". "Dżihad jest naszym obowiązkiem" itp. USA myślało że może posługiwać się w sposób instrumentalny islamistami. Afganistan powinien ich nauczyć, że nie może. Ale nie nauczył, czego przykłady widać w Libii, Egipcie, Turcji, Syrii, Iraku itp!

  7. plutek

    VIII zmiana w Afganie - obserwuję sobie z dachu MRAP-a jak paru Kanadyjców próbuje nauczyć czegokolwiek 2 plutony afgańskich szwejów. Trwa to już chyba 4 dzień i nawet przestało być śmieszne. Niekompetencja i poziom zwykłej głupoty Afgańczyków porażają. Biedni kanadyjce przez tłumacza robią co mogą, ale nijak nie potrafią wbić matołom cokolwiek do łba. Zresztą tak naprawdę nikt nie wie, czy nie zaczną nagle strzelać do nas. Pytałem potem Kanadyjca, czy dostali do szkolenia jakichś daunów - odpowiedział, że to norma w afgańskiej armii. Poza paroma batalionami comando dowodzonych przez byłych oficerów Masuda, cała reszta ANA to zbieranina różnoplemiennych matołów o inteligencji kozy. Jak widać niewiele się zmieniło od 2011r.

    1. gru

      Moze byc tak ze afganczyk uwaza wykonywanie polecen jakiegos niewiernego za plame na honorze. Jakby trenowali ich miejscowi to pewnie by to lepiej wygladalo. Poza tym, kolesie sa podobno wiecznie nacpani.

Reklama