W mediach elektronicznych pojawiło się kilka, wręcz sensacyjnych doniesień, które jeśli się potwierdzą, mogą oznaczać rozpoczęcie nowego rozdania w syryjskiej wojnie domowej.
W sobotę, 11 sierpnia izraelski serwis Debka file znany z wielu niesprawdzonych informacji podawanych jako pewnik, poinformował, że syryjscy rebelianci otrzymali od Turcji pierwszą partię przenośnych wyrzutni przeciwlotniczych pocisków rakietowych Raytheon FIM-92 Stinger. Choć do takich doniesień trzeba podchodzić z ostrożnością i szukać potwierdzenia w innych źródłach, być może są one prawdziwe.
Otóż 13 sierpnia, syryjska opozycja poinformowała o zestrzeleniu syryjskiego myśliwca w prowincji Dayr az-Zor (wschodnia Syria). Strona rządowa od razu zaprzeczyła twierdząc, że maszyna (Mig-21) nie została zestrzelona, lecz uległa awarii. Kontrowersji podlega nie tylko sam fakt zestrzelenia odrzutowca, ale także narzędzie, które do tego posłużyło. Sami rebelianci (ośrodek medialny z siedzibą w Londynie cytuje aktywistę, który był w pobliżu miejsca zdarzenia) twierdzą, że dokonali zestrzelenia za pomocą ciężkiego karabinu maszynowego (to wątpliwe). Z uwagi na parametry lotu samolotów wykonujących misje nad Syrią, dużo bardziej prawdopodobne byłoby użycie Stingera (może razić cele na wysokości do ok. 4,5 km lecące z prędkością do ok. 800 mph). Jeśli w istocie tak było, nie tylko potwierdziłyby się doniesienia Debki, ale również byłby to sygnał znaczącego wzrostu możliwości militarnych zbrojnej opozycji.
Dzisiaj wersja internetowa tureckiego dziennika Today's Zaman powołując się na źródła dyplomatyczne wewnątrz Turcji informuje, że rząd opracował plany utworzenia korytarzy humanitarnych (sięgających od 5 do 25 km w głąb) w prowincjach Idlib i Aleppo na północy Syrii. Źródła te twierdzą, że jest to jak najbardziej możliwa opcja, w obliczu napływających masowo uchodźców, często ściganych przez syryjską armię rządową, która starła się wiele razy z tureckimi pogranicznikami. Wcześniej pojawiły się raporty mówiące o ewentualnym utworzeniu strefy zakazu lotów nad Syrią po ostatniej wizycie Hillary Clinton w Ankarze. Nie wiadomo czy 2 opcje - korytarze humanitarne i strefa są przewidziane do łącznej implementacji czy też rozważane jako alternatywy.
Trzeba pamiętać, że utworzenie korytarzy humanitarnych wymagałoby odpowiednio wysokich możliwości militarnych bądź opozycji, bądź sił interweniujących z zewnątrz. Takie zdolności na pewno posiada armia turecka - ta jednak nie kwapi się do interwencji, wyczekując wspólnego stanowiska NATO. Cały ciężar operacji zapewnienia bezpieczeństwa korytarzom, lub jego większa część, spoczywałby w takiej sytuacji na zbrojnej opozycji wewnątrz Syrii. W tym kontekście pojawia się wątek libijski.
Po raz pierwszy agencja Reuters ujawnia kulisy działania byłych rewolucjonistów libijskich na terytorium Syrii. Publikuje ona wywiad z pół-Libijczykiem pół-Irlandczykiem Hussamem Nadżdżarem, snajperem jednostki, która rok temu szturmowała kwaterę Kaddafiego w Trypolisie. Nadżdżar pełni teraz w Syrii rolę doradcy - szkoli rebeliantów w zakresie taktyki, obchodzenia się z bronią i materiałami wybuchowymi, prowadzi treningi fizyczne. Nie to jest jednak najważniejsze.
Otóż, wspomniana już kilka razy Debka twierdzi, że Clinton zaaprobowała właśnie wysłanie do Syrii dwudziestu libijskich czołgów T-62 (sowieckiej produkcji). Za czołgi zapłaciłby Libijczykom Katar, a przerzut zorganizowała Turcja. Jeśli ta informacja się potwierdzi może to oznaczać rzeczywisty przełom w działaniach wojennych. Na razie jednak te czołgi, tego typu i w takiej liczbie nie wystarczą do zapewnienia bezpieczeństwa korytarzom humanitarnych. Jednak zapoczątkowany trend, jeśli raport nie jest tylko imaginacją Debki obliczoną na zwiększenie popularności serwisu, może doprowadzić do zmiany układu sił w konflikcie syryjskim - nowego rozdania w wojnie domowej, która może przerodzić się stopniowo w konflikt symetryczny.
Marcin M. Toboła
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie