Reklama

Geopolityka

Jemen jako arena starcia zastępczego w konflikcie irańsko-amerykańskim

Fot. mod.gov.sa
Fot. mod.gov.sa

Nadzieje na deeskalację w konflikcie w Jemenie, rozbudzone negocjacjami prowadzonymi w grudniu 2018 r. pod auspicjami ONZ, okazały się płonne. Wiele też wskazuje na to, że wojna ta, wciąż nie przykuwająca dostatecznej uwagi międzynarodowej opinii publicznej, może się okazać kluczowym starciem zastępczym w konfrontacji amerykańsko-irańskiej.

Pod koniec maja 2019 r. amerykański sekretarz stanu Mike Pompeo przesłał do Kongresu memorandum, w którym administracja Donalda Trumpa powołała się na nadzwyczajną sytuację bezpieczeństwa jako podstawę zastosowania wyjątku od reguł kontroli sprzedaży broni w celu realizacji 22 kontraktów zbrojeniowych zawartych z Arabią Saudyjską, Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi oraz Jordanią, o łącznej wartości 8,1 mld dolarów. W ten sposób amerykański prezydent obszedł sprzeciw Kongresu wobec zaangażowania USA w konflikt w Jemenie.

W grudniu 2018 r., po brutalnym zamordowaniu Dżamala Chaszukdżiego oraz zbombardowaniu autobusu szkolnego w Jemenie, Senat wezwał prezydenta do zakończenia jakiegokolwiek wsparcia dla działań zbrojnych prowadzonych w Jemenie przez międzynarodową koalicję pod przywództwem Arabii Saudyjskiej. Na przełomie marca i kwietnia obie izby Kongresu przegłosowały bezprecedensową rezolucję, w której podkreślono, że tylko Kongres może wypowiedzieć wojnę i że taka deklaracja nie została złożona w odniesieniu do wojny prowadzonej przez międzynarodową koalicję pod przywództwem Arabii Saudyjskiej w Jemenie. Kongres, powołując się na War Powers Resolution z 1973 r., zażądał też od Donalda Trumpa zaprzestania w ciągu 30 dni wszelkiego zaangażowania w działania zbrojne w Jemenie lub wpływające na sytuację w tym kraju, poza operacjami terrorystycznymi wymierzonymi w Al Kaidę i jej sojuszników. Kongres zwrócił przy tym uwagę, że USA od marca 2015 r. są zaangażowane w ten konflikt udzielając Saudom wsparcia w namierzaniu celów do bombardowania, pomocy wywiadowczej oraz uzupełniania w powietrzu paliwa koalicyjnych samolotów dokonujących nalotów na Jemen. Kongres wytknął również administracji Trumpa stworzenie z Arabią Saudyjską centrum planowania o nazwie Joint Combined Planning Cell, zajmującego się koordynacja działań wywiadowczych, w tym namierzania celów bombardowania. Rezolucja, która zyskała poparcie nie tylko zdecydowanie niechętnych obecnej polityce w sprawie Iranu Demokratów, ale i niektórych Republikanów, została jednak zawetowana przez amerykańskiego prezydenta, a Senat nie zdołał odrzucić weta.

Treść kongresowej rezolucji wskazuje przy tym na znacznie bardziej intensywne zaangażowanie USA w wojnie w Jemenie, mimo że administracja Trumpa długo zaprzeczała, że rola Stanów Zjednoczonych nie ogranicza się tylko do sprzedaży broni. Współgra to zresztą z ujawnionym pod koniec marca raportem francuskich służb specjalnych, sporządzonym w październiku 2018 r. Wynika z niego, że amerykańskie drony pomagają namierzać cele saudyjskich i emirackich nalotów. Raport wskazuje jednak również na kluczową rolę państw europejskich, w tym w szczególności Francji i Wielkiej Brytanii, w zbrojeniu saudyjskiej koalicji. Wbrew zapewnieniom władz francuskich broń dostarczana przez ten kraj jest prawdopodobnie wykorzystana do ataków na ludność cywilną. Z raportu wynika np. że kupione od Francji działa artyleryjskie dalekiego zasięgu zostały rozmieszczone na granicy jemeńsko-saudyjskiej, a okręty wojenne produkcji francuskiej uczestniczyły w blokadzie morskiej Jemenu. W walkach w Jemenie wykorzystywane są również francuskie czołgi Leclerc. Raport podkreśla też „nieefektywność” saudyjskich działań w Jemenie, przy czym pod tym pojęciem mieści się również nieprecyzyjność ostrzału i nalotów.

Wspomniane na początku tego artykułu memorandum wskazuje, że administracja Trumpa wiąże ściśle wojnę w Jemenie z kwestią irańską. Dokument zaczyna się od stwierdzenia, że „irańskie działania stanowią fundamentalne zagrożenie dla Bliskiego Wschodu i amerykańskiego bezpieczeństwa w kraju i zagranicą”. Stan nadzwyczajny, stanowiący według Trumpa podstawę zastosowania wyjątku w regułach kontroli sprzedaży broni, związany jest zatem z napięciami amerykańsko-irańskimi po odstąpieniu USA od porozumienia w sprawie irańskiego programu nuklearnego JCPOA i przywrócenia sankcji.

Według memorandum Iran odpowiedzialny jest za śmierć 600 amerykańskich żołnierzy w Iraku (brak wyjaśnienia wyliczenia tej liczby), „niepojęte cierpienia w Syrii” i poważne zagrożenie dla izraelskiego bezpieczeństwa. Dokument koncentruje się jednak na konflikcie w Jemenie i obarcza Iran wyłączną odpowiedzialnością za tamtejszy kryzys humanitarny. W szczególności administracja Trumpa obarcza Iran odpowiedzialnością za ataki Hutich na terytorium Arabii Saudyjskiej oraz Zjednoczonych Emiratów Arabskich, w związku z tym, że dokonywane są przy użyciu irańskich dronów i rakiet. Autorzy memorandum abstrahują zatem od faktu, że brak jest dowodów na bezpośrednie zaangażowanie Iranu w Jemenie, a gdyby przyjąć logikę, że odpowiedzialność wynika z dostaw broni, to za działania ZEA oraz Arabii Saudyjskiej w Jemenie ponosiliby ją wszyscy dostawcy broni dla międzynarodowej koalicji pod przywództwem tych państw, a więc przede wszystkim USA, Wielka Brytania i Francja, ale również Szwecja, Korea Płd., a nawet Chiny.

Memorandum, które zostało zresztą ostro skrytykowane w Kongresie, przedstawia jednostronny obraz odpowiedzialności za jemeński konflikt i kryzys humanitarny, wskazując jako winnych wyłącznie Huthich i wspierający ich Iran. Tymczasem większość ofiar cywilnych jest wynikiem nalotów międzynarodowej koalicji pod przywództwem Arabii Saudyjskiej i wiele zbrodni jest bardzo dobrze udokumentowanych. Niedawno ujawniono również fakt istnienia tajnych więzień ZEA w Jemenie, w których jeńcy poddawani są torturom.

Kluczowe znaczenie z punktu widzenia amerykańskiej administracji ma jednak fakt, że kontrola Hutich nad północnym Jemenem stanowi zagrożenie dla transportu ropy przez cieśninę Bab el-Mandeb. Memorandum podkreśla, że dziennie transportowanych jest tam 4,8 mln baryłek, co stanowi 5 % światowej sprzedaży ropy. Huti dokonywali ataków na tankowce koalicji walczącej w Jemenie, w szczególności należące do saudyjskiego koncernu Aramco, doprowadzając w lipcu 2018 r. do czasowego wstrzymania przez Saudów transportu ropy przez Bab el-Mandeb.

Administracja Trumpa wychodzi zatem z założenia, że Huti stanowią kluczową kartę w rękach irańskich w obecnym kryzysie związanym z amerykańskimi sankcjami nałożonymi na Iran. USA dążą do zwiększenia ilości ropy na rynku, by zaspokoić potrzeby państw, które dotychczas kupowały ją od Iranu, w tym Indii oraz Chin, a także utrzymać dotychczasowy poziom cen. Działania Hutich, takie jak ataki na infrastrukturę naftową w Arabii Saudyjskiej, czy tankowce płynące przez Bab el-Mandeb, zmierzają natomiast do zniweczenia tego planu. Huti wydają się też najsłabszym ogniwem w łańcuchu irańskich sojuszników w regionie, gdyż oficjalnie Iran nie przyznaje się do ich wspierania i nie uznaje stworzonego przez Hutich i rezydującego w Sanie rządu Mahdiego al-Maszata (prezydenta) i Abdelaziza bin Habtura. Formalnie Huti są rebeliantami, którzy opanowali stolicę, zmuszając do ucieczki legalne władze z prezydentem Abdrabbuhem Mansurem Hadim, do dziś pozostającym głową jemeńskiego państwa. To właśnie na tej podstawie interwencja saudyjsko-emiracka w Jemenie uznawana jest nie za wojnę tych państw z Jemenem, ale za wsparcie militarne dla jemeńskich władz w celu stłumienia rebelii.

Związki Hutich z Iranem wynikają z faktu, że organizacja ta reprezentuje zajdyckich szyitów w Jemenie, podczas gdy Hadi i wspierające go siły to sunnici. Zajdyci należą jednak do zupełnie innego nurtu w szyickim islamie niż rządzący w Iranie szyiccy imamici. Do lat 80-tych zajdytom bliżej było do sunnitów jemeńskich (należących do szkoły szafiickiej) niż do szyitów z Iranu. Sytuacja zmieniła się jednak wraz z wahabizacją jemeńskich szkół koranicznych przez Saudów za czasów prezydentury Alego Saleha w Jemenie. Wtedy powstał ruch Hutich, który zbliżył się do Iranu. W 2011 r., po obaleniu Saleha na fali Arabskiej Wiosny, władzę w Jemenie przejął Abdrabbuh Mansur Hadi, wspierany przez Bractwo Muzułmańskie. To pogłębiło niechęć Hutich do władz jemeńskich i ostatecznie doprowadziło do opanowania Sany przez Hutich i ucieczki Hadiego ze stolicy, a następnie z kraju do Arabii Saudyjskiej w marcu 2015 r. Arabia Saudyjska wraz ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi zmontowała wtedy międzynarodową koalicję sunnickich państw arabskich i rozpoczęła wojnę z Hutimi. Głównymi inicjatorami tego ruchu byli następcy tronu Arabii Saudyjskiej Mohammad bin Salman oraz Zjednoczonych Emiratów Arabskich Mohammad bin Zajed, którzy liczyli na szybkie spacyfikowanie Hutich. Po wyparciu oddziałów sprzymierzonych z Hutimi z głównego miasta południowego Jemenu tj. Adenu, saudyjsko-emiracka koalicja przestała odnosić znaczące sukcesy mimo przytłaczającej przewagi nad Hutimi w wyposażeniu militarnym. Co więcej, oddziały Hutich regularnie atakowały i okresowo opanowały niewielkie terytorium w saudyjskich prowincjach Nadżran i Dzizan, które zresztą były w przeszłości przedmiotem sporu terytorialnego między Jemenem a Arabią Saudyjską.

Przełomem w jemeńskiej wojnie miała być bitwa o al-Hudajdę, rozpoczęta w czerwcu 2018 r. przez saudyjsko-emiracką koalicję, która twierdzi, że Huti wykorzystują tamtejszy port do sprowadzania broni z Iranu, w tym rakiet, którymi ostrzeliwują terytorium Arabii Saudyjskiej oraz Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Zdaniem zwolenników tej operacji miała ona przybliżyć pokój w Jemenie, gdyż odcięcie Hutich od zaopatrzenia militarnego miałoby ich zmusić do przyjęcia warunków pokoju oferowanych przez przeciwnika (czyli m.in. całkowitego rozbrojenia). Krytycy ataku na al-Hudajdę ostrzegali natomiast, że może ona doprowadzić do bezprecedensowej katastrofy humanitarnej, gdyż przez tamtejszy port przechodzi większość zaopatrzenie Jemenu w żywność, leki i pomoc humanitarną. Tymczasem ocenia się, że aż 20 mln osób w Jemenie uzależniona jest od takiej pomocy.

Bitwa o al-Hudajdę nie przyniosła jednak żadnego przełomu, a siły saudyjsko-emirackie odniosły tylko dość umiarkowane sukcesy. W grudniu 2018 r. ONZ-owski mediator Martin Griffiths doprowadził do trwających tydzień rozmów w Sztokholmie między delegacją Huthich i rządu Hadiego. Uzgodniono rozejm i demilitaryzację al-Hudajdy oraz przejęcie kontroli nad tamtejszym portem i lotniskiem przez ONZ. Implementacja porozumienia szybko napotkała jednak na trudności i Huthi rozpoczęli wycofywanie swoich sił dopiero w maju 2019 r. Wcześniej Huthi argumentowali że nie mogą tego zrobić jeśli druga strona nie wycofa się ze swoich pozycji wokół miasta. Media saudyjskie i emirackie szybko skrytykowały jednak wycofywanie się Huthich nazywając je farsą i oskarżając Griffithsa, który uznał działania Huthich za wypełnienie zobowiązań ze Sztokholmu, o „stronniczość”.

W wojnie w Jemenie zginęło już ok. 70 tys. osób i niewiele wskazuje na to, by miała ona się szybko zakończyć. Brak znaczących sukcesów strony saudyjsko-emirackiej wynika m.in. z faktu, że żołnierze tych krajów mają niskie morale. Dlatego też na pierwszej linii walczą najemnicy oraz „mięso armatnie” (oddziały złożone z werbowanych w Sudanie nastolatków z biednych rodzin, formalnie nie będące częścią sił zbrojnych) sprowadzane m.in. z Sudanu. Na początku tego roku Sudan zaczął jednak sygnalizować możliwość wycofania się z tej wojny. Po obaleniu sudańskiego dyktatora Omara Baszira sprawa rezygnacji Sudanu z uczestnictwa w saudyjsko-emirackiej koalicji stała się jeszcze bardziej aktualna, ale wiele wskazuje na to, że Saudowie i ZEA będą chcieli wesprzeć w Chartumie nowy reżim wojskowy w zamian za utrzymanie dostarczania młodych chłopców, często dzieci, na front w Jemenie.

Wojnę w Jemenie komplikuje fakt silnej obecności w południowej części kraju Al–Kaidy (a przejściowo również Państwa Islamskiego). W dodatku według niedawno opublikowanego raportu telewizji CNN część uzbrojenia przesyłanego przez USA Arabii Saudyjskiej została przez nią przekazana Al Kaidzie. Kolejnym problemem jest to, że koalicja saudyjsko-emiracka jest tylko teoretycznie spójna. Saudowie dążą do utrzymania jedności Jemenu z zależnym od nich rządem. Natomiast Zjednoczone Emiraty Arabskie nieoficjalnie popierają Przejściową Radę Południową (STC), czyli południowojemeńskich separatystów. W XIX w. południowy Jemen stał się kolonia brytyjską (podczas gdy północna część była częścią Imperium Osmańskiego) i po dekolonizacji pozostał odrębnym państwem do zjednoczenia w 1990 r. Unifikacja doprowadziła jednak do odsunięcia południowjemeńskich elit od władzy przez Alego Saleha. Choć Jemen Południowy był w bloku sowieckim, to okazało się, że wcześniejsi „komuniści” nie mieli problemu z późniejsza współpraca z Al Kaidą. To również pokazuje jak zagmatwana jest sytuacja w Jemenie i jak wielkie jest ryzyko głębszego zaangażowania się USA w tę wojnę.

Reklama

Wideo: Rok dronów, po co Apache, Ukraina i Syria - Defence24Week 104

Komentarze (7)

  1. hym108

    Swoja droga Iran w ramach "odwdziecznia sie" - wpisal ostanio Amrykskie dowodctow na swoja liste "organizacji terroystycznych" - jesli jest rzeczywscie tak ze Saudowie sprwadzja dzieci z sudanu w roli najemnikow a to wsztsko pod okiem amerykanow, moze sie okazac ze rzeczywsciw maja racje.

    1. Davien

      Panie hym państwo które jak Iran spossoruje terroryzm w połwie swiata arabskiego wpisuje kogos na swoją "liste trerrorystó"?? Wieśz że tylko tym się osmieszyli po tym jak Straznicy Rewolucji wyladowali na światowej liscie( zreszta całkiem zasłuzenie).

    2. mobilny

      to które miejsce na liście ma USA czy AS? Dawaj cwaniaku

  2. Jacenty

    Jak zwykle interesująco. Osobiście życzę Hutim powodzenia, nie ma to jak cała machina propagandowa, polityczna i militarna spełzająca na niczym w zderzeniu ze zdeterminowanym przeciwnikiem. Min. dzięki panu redaktorowi śledzę ten konflikt i sytuację w regionie od jakiegoś czasu i moja cicha konkluzja jest taka, że najciemniej w tym całym towarzystwie rysuje się Arabia Saudyjska. A co do Iranu to na siłę jest wrabiany w rolę regionalnego bandyty.

    1. Davien

      jacenty, Iran na rolę regionalnego bandyty sobie tez zapracował. Konflikt z Houthi to typowa proxy war własnie Iranu, wspierającego buntowników i AS i ZEA wspierających rząd Jemenu. Cierpia na tym cywile, obrywa sie państwom niezwiązanym jak np Katar. Saudowie istotnie ida po najmniejszej linii oporu, jak Rosja w Syrii co juz raz doprowadziło do scięcia sie z ówczesnym prezydentem Jemenu,

    2. Jacenty

      Davien, no niby wszystko fajnie, proxy wiadomo. Iran święty nie jest tylko, że terroryzm jest eksportowany i wspierany przez Arabię Saudyjską, wahhabizm a jakże. Pokaż mi zamachy zorganizowane lub wspierane przez pro irańskie organizacje. 11 września, większość zamachowców z Arabii Saudyjskiej, Osama bin Laden twórca Al Kaidy to członek wpływowej saudyjskiej rodziny, za innymi zamachami stoją zradykalizowani sunnici nie szyici. To nie szyicki Iran ma na rękach krew setek europejczyków i to nie on eksportuje agresywny islam do Europy. Proponuję żeby tak na ślepo nie popierać wszystkiego co ma związek z USA i ich partnerami. Często wspierają brudne reżimy, a choćby Irak pod władzą Saddama w czasie wojny właśnie z Iranem. Myślisz że ich wzruszały krwawe łaźnie jakie umiłowany władca urządzał swoim owieczkom, teraz Tramp ma też gdzieś co się w Jemenie dzieje tylko chce Saudom za grubą kasę broń sprzedać. Na dnich, jakaś amerykańska szycha ogłosiła, że Izrael powinien wcielić Zachodni Brzeg. I co, to jest OK? Lubię Amerykanów i cieszę się, że jesteśmy dla nich sojusznikami tylko, że nic nie jest czarno białe. Mniej propagandy, więcej samodzielnego myślenia. "Współcześnie szyici są nagminnie prześladowani w Arabii Saudyjskiej, Bahrajnie (większość kraju jest szyicka, ale rządzi sunnicka rodzina Al Chalifa), Pakistanie, Iraku, w Afganistanie (pod rządami Talibów). Prześladowania wiążą się z rewindykacją szyickich meczetów (burzenie, zamykanie, adaptowane na meczety sunnickie), dyskryminację pracowniczą, tortury, zabójstwa przez "nieznanych sprawców", przymykanie oka przez rządy na akty terrorystyczne (Al-Kaida, Talibowie, inne grupy wahhabickie) wymierzone w szyitów. W wahhabickiej Arabii Saudyjskiej został swego czasu[kiedy?] nawet ogłoszony zakaz odbywania obowiązkowego hadżu dla szyitów. Zakaz później zniesiono, ale do dzisiaj wnioski szyitów ubiegających się o wizę aby odbyć hadż są często odrzucane. Szyici nawet podczas hadżu padają ofiarami nienawiści[26][27][28], choć zgodnie z nakazami religii wszelka przemoc podczas pielgrzymki jest zakazana"

    3. Red Nose

      on tego nie zrozumie.

  3. Kangal

    No w regionie to chyba Saudowie dym kręcą przy pełnym błogosławieństwie podobno pokój wielbiącego hegemona światowego USA.

  4. Kikrkor

    Ciekawe, jak miałoby się starcie wojsk Iranu z Saudyjczykami? Ci drudzy, mimo posiadania ogromnej ilości nowoczesnego sprzętu ewidentnie nie radzą z nim sobie.

    1. Jacenty

      Persowie przez tysiąclecia potrafili spuścić łomot swoim przeciwnikom i utrzymać imperium. Saudyjczycy jak napisane w artykule zasłaniają się dziećmi i młodzieżą z kraju trzeciego świata. Wszystko i na temat.

    2. hym108

      A jednak z Aleksandrem Macedonskim przegrali - 326 rok przed nasza era. Krol Persow Dariusz 3 przegral z Aleksadrem Wielkim (Macedoczykiem czyli Grekiem)

    3. Jacenty

      No tak:) , Aleksander był jedyny w swoim rodzaju.

  5. socjolog (ew. fun f USA)

    Brawo. Kolejny raz Panie Witoldzie przybliżasz temat raczej w naszym kraju (a pewnie i na całym tzw. "Zachodzie") bardzo "niewygodny" dla "mediów wszelakich" (wszak oficjalna rządowa "linia medialna" mówi co innego) a na Tym forum dla bezrefleksyjnych "miłośników pastuszków". Ten artykuł powinien przeczytać "każdy" Davienita. Ot tak dla "poszerzenia horyzontów" (bo ew. zmiana percepcji rzeczywistości to dla nich "kosmos" więc i tak nie ma co liczyć, że go "ogarną") bo stwierdzenie, że w swojej obłudzie USA (i NATO, UE itp.) w żadnym stopniu nie rożni się od Rosji czy Chin nie przejdzie im przez gardło.

    1. Młam

      Rosyjska propaganda ciągle podkreśla moralną wyższość nad zachodem (ewentualnie ekwiwalent). Na jakiej podstawie? Co daje Rosji prawo do takich śmiałych tez?

    2. sża

      Może to, że Rosjanie nie zabijają cywili w Jemenie, acz niejaki Davien zaraz napisze, że jest odwrotnie...

    3. Jan z Krakowa

      Rosjanie ostatnio zrębali polski szpital w Syrii, więc nie pisz takich rzeczy. Po polsku pisze się - cywilów.

  6. rozczochrany

    Ciekawy artykuł.

  7. znawca

    czyli kolejny raz potęga amerykańska walczy z pasterzami kóz uzbrajanymi w kałachy i iny syf dla biednych a FR i ChRL szmelc dostarcza aby było, a przecież można zrobić ładną wojenkę a nie cyrk

Reklama