Reklama
  • Komentarz
  • Wiadomości

"Zaczystki". Pacyfikacje to nie nowość w rosyjskiej armii

Listy proskrypcyjne zawierające nazwiska osób do zamordowania, obozy filtracyjne, brutalne pacyfikacje całych miejscowości, gwałty i grabieże - stały się nieodłącznym elementem każdej rosyjskiej ofensywy w ostatnich latach, podobnie jak systematyczne niszczenie zabudowy i infrastruktury cywilnej ogniem artylerii i lotnictwa. Najgłośniej o tzw. zaczystkach mówiło się w kontekście okupacji Czeczenii, ale historia tego rodzaju prześladowań w wykonaniu Rosji sięga starszych czasów.

Autor. Mykhailo Fedorov (@FedorovMykhailo)/Twitter
Reklama

Będąc na Ukrainie jeden z moich rozmówców powiedział, że na okupowanych przez Rosjan teren grupy żołnierzy i kadyrowców chodzą od domu do domu, rozstrzeliwują mężczyzn i gwałcą kobiety. Zdjęcia z Buczy potwierdziły to co ludzie już między sobą mówili o zbrodni ludobójstwa. Podkijowska Bucza jest obecnie w polskich mediach porównywana do Katynia. Nawet metody zabójstw przypominają NKWD-owską operację mordowania polskich jeńców. Ofiary miały związane z tyłu ręce. Rosjanie zabijali strzałem w głowę a potem ofiary niechlujnie przysypywali cienką warstwą piachu, albo porzucali na ulicy. Pod Kijowem zabito ok. 350 osób.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Listy proskrypcyjne zawierające nazwiska osób do likwidacji tworzyła już Opricznina w XVI w. Kontynuowały to kolejne carskie służby, a następnie bolszewicy. Na trzy tygodnie przed inwazją Rosji na Ukrainę w mediach pojawiła się informacja, że ambasador USA przy ONZ Bathsheba Nell Crocker jest w posiadaniu informacji, że rosyjskie służby stworzyły listy proskrypcyjne Ukraińców, którzy mają trafić do obozów lub zostać zamordowani. Wówczas opinia publiczna raczej spodziewała się, że do ataku nie dojdzie – w takim duchu były artykuły – więc temat morderczych list został zignorowany.

O tzw. zaczystkach mówiło się najwięcej w kontekście walk na Kaukazie. W czasie obu wojen czeczeńskich „zaczystki"  były w wydaniu Rosjan na porządku dziennym. W 1995 roku w Samaszkach dokonano masakry. Rosjanie zabili ok. 250 osób. Najpierw zamordowali starszyznę wsi. Zaczystki są wycelowane w lokalnych liderów danej społeczności oraz ich rodziny. Od nich Rosjanie zaczynają mordować, przechodząc następnie do sąsiadów ofiar i całej miejscowości. W Czeczenii łącznie zginęło 250 tys. osób w tym 40 tys. dzieci. Duża część rosyjskiej kadry dowódczej, która jest obecnie na Ukrainie służyła właśnie na Kaukazie, więc ten sposób „wojowania" dla rosyjskiego wojskowego przywództwa jest stały.

Reklama

W Czeczenii, Gruzji, Syrii oraz na Ukrainie, od 2014 roku, terror egzekucji oraz ludobójcze ataki artyleryjskie lub lotnicze są wręcz schematem działania Rosjan. Obywatele Ukrainy są porywani przez Rosjan i wysyłani do obozów filtracyjnych (porównywanych w mediach do obozów koncentracyjnych z okresu II wojny światowej), następnie wysyłani w głąb Rosji do zasiedlania wymarłych rejonów kraju. W obozach filtracyjnych porwane ofiary wojny są fotografowane, przeszukiwane i pobiera się im odciski palców. Bicie i poniżanie jest codziennością tych obozów.

Zobacz też

Relację z Buczy rodziny jednej z ofiar przywołała Polska Agencja Prasowa powołując się na BBC. Rosyjscy żołnierze wdarli się na teren domu rodziny 72-letniego Wołodymyra Ambramowa, zaczęli strzelać i wyciągnęli z budynku jego, jego córkę 48-letnią Irynę i jej 40-letniego męża Ołeha. Następnie zabrali Ołeha za bramę, a do domu wrzucili granat, którego wybuch wywołał pożar. Wołodymyr chwycił gaśnicę i próbował ugasić ogień, wołając na pomoc zięcia. „Ołeh już ci nie pomoże" – miał mu odpowiedzieć jeden z Rosjan. Według Iryny ciało Ołeha znaleziono na chodniku za bramą i było jasne, że zmusili go, by uklęknął, a następnie zabili strzałem w głowę. „Nie pytali o nic i nic nie powiedzieli, po prostu go zabili (...) Kazali mu tylko zdjąć koszulkę, uklęknąć, i go zastrzelili" – powiedziała kobieta. To jeden z wielu, być może setek mordów dokonanych na ludności cywilnej przez rosyjskich najeźdźców, jakie ujawniono po ich wycofaniu się z okolic Kijowa. Według mera Buczy Anatolija Fedoruka zabitych zostało 320 mieszkańców, ale nie ma na razie oficjalnego bilansu – podkreśla BBC.

Reklama

Zaczystki oraz terror artyleryjski są stałym elementem taktyki rosyjskiej. Świadomość o skali zbrodni w opinii publicznej była niska przez trwające poprzednie putinowskie wojny (Czeczenia, Gruzja, aneksja Krymu, walki o Donbas i Syria). Część ekspertów zrzucało zbrodnie w Czeczenii na karb niedofinansowania armii rosyjskiej, niskiego morale oraz upadek Związku Sowieckiego (tak jakby Armia Czerwona nie prezentowała sadystycznych zachowań). W trakcie wojny w Gruzji działania bojowe trwały relatywnie krócej, a rosyjska armia szybko wycofała się z części zajętych terenów w Gruzji (np. Gori), więc zbrodni siłą rzeczy było mniej, choć miały miejsce, natomiast w Syrii odpowiedzialność zrzucano na jednostki Asada, wspierane przez Rosjan. Rosyjska armia cały czas jednak opierała swoje działania na popełnianiu zbrodni, a obecnie maski opadły. Schemat polegający na systematycznym niszczeniu z użyciem artylerii, lotnictwa i broni pancernej zabudowań, nawet jeśli nie są używane w walkach, a następnie mordowaniu mieszkańców, by terrorem złamać opór, jest niezmienny od wojny w Czeczenii.

Zobacz też

Reklama

Zobacz również

WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]
Reklama
Reklama