Dzień po bezkrwawym zamachu stanu w Birmie generałowie umacniają swoją władzę nad krajem. Pojawiły się jednak pierwsze wezwania do obywatelskiego nieposłuszeństwa, a partia Aung San Suu Kyi żąda jej uwolnienia – informują we wtorek media.
Po aresztowaniu demokratycznie wybranej przywódczyni kraju armia ogłosiła stan wyjątkowy na rok, a władzę objął jej dowódca, generał Min Aung Hlaing. Oprócz Suu Kyi zatrzymano dziesiątki innych członków Narodowej Ligi na rzecz Demokracji (NLD) i prezydenta U Win Myinta.
Birmańskie ulice były spokojne w nocy z poniedziałku na wtorek w czasie godziny policyjnej, wprowadzonej już wcześniej z powodu pandemii koronawirusa. Żołnierze i oddziały prewencyjne policji rozlokowały się w stolicy Birmy, Naypyidaw, oraz w największym mieście kraju, Rangunie – podała agencja Reutera.
Według tej agencji do wtorku rana przywrócono w Rangunie połączenia telefoniczne i internet. Na zatłoczonych zwykle targach wciąż panował jednak niewielki ruch, a lotnisko w mieście pozostawało zamknięte. Banki wznowiły pracę po przerwie spowodowanej słabym połączeniem internetowym.
Według miejscowych mediów wszystkie międzynarodowe połączenia lotnicze zostały wstrzymane. Władze zapowiedziały natomiast kontynuację programu szczepień przeciw Covid-19, w ramach którego obecnie szczepione są grupy priorytetowe.
Komitet wykonawczy NLD wezwał we wtorek do „jak najszybszego” uwolnienia Suu Kyi i innych zatrzymanych osób. Zaapelował również do armii o uznanie wyników listopadowych wyborów, w których zwyciężyła NLD, i zezwolenie na obrady wybranego wówczas parlamentu, który miał się zebrać po raz pierwszy w poniedziałek.
Grupa aktywistów Ranguńska Sieć Młodzieży ogłosiła tymczasem kampanię nieposłuszeństwa obywatelskiego, co Reuters ocenia jako jedną z pierwszych oznak zorganizowanego oporu społecznego wobec zamachu stanu. Według przedstawiciela Sieci podobną kampanię rozpoczęli również lekarze z jednego ze szpitali w Mandalay, drugim co do wielkości mieście Birmy.
Ponad 24 godziny od aresztowania Suu Kyi wciąż nie wiadomo, gdzie jest przetrzymywana. Ogłoszono jedynie oświadczenie przygotowane przez nią wcześniej na wypadek puczu, w którym wezwała do protestów przeciwko wojskowej dyktaturze – podał Reuters.
Według komunikatu skierowanego do pilotów wszystkie międzynarodowe połączenia lotnicze z Birmy i do Birmy mają pozostać wstrzymane do 31 maja. Zagraniczne ambasady informowały z kolei swoich obywateli o wstrzymaniu lotów międzynarodowych do 30 kwietnia – podał dziennik „Myanmar Times”.
Czytaj też: Świat wobec sytuacji w Mjanmie
Armia i popierana przez nią partia Unia Solidarności i Rozwoju (USDP), która w listopadowych wyborach zdobyła 6,9 proc. miejsc w parlamencie, twierdzą, że w czasie wyborów dochodziło do oszustw. Birmańska komisja wyborcza odrzuciła te oskarżenia.
Pucz potępiły ONZ, UE i wiele państw demokratycznych, w tym Stany Zjednoczone, Indie, Japonia i Australia. Prezydent USA Joe Biden określił zamach stanu w Birmie jako „bezpośredni atak na proces przejścia tego kraju do demokracji i praworządności” i zapowiedział działania, by pociągnąć do odpowiedzialności sprawców tego ataku.
Czytaj też: Sześć Su-30 dla Mjanmy
Wiceminister obrony Japonii Yasuhide Nakayama przestrzegł z kolei, że jeśli państwa demokratyczne zamkną kanały komunikacji z Birmą, może to popchnąć ten kraj w kierunku Chin. „Jeśli nie podejdziemy do tego dobrze, Birma może jeszcze bardziej oddalić się od politycznie wolnych narodów demokratycznych i przyłączyć się do ligi Chin” – powiedział.
Chińskie władze nie potępiły jak dotąd puczu. MSZ w Pekinie oświadczyło natomiast, że odnotowało doniesienia o wydarzeniach w Birmie, i wezwało wszystkie strony do uszanowania konstytucji i utrzymania stabilności. Władze innych krajów regionu, w tym Tajlandii, odmówiły komentowania „wewnętrznych spraw” Birmy.
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie