Reklama

Geopolityka

Wojna wokół Iranu już trwa – póki co w mediach społecznościowych

Minister spraw zagranicznych Iranu Mohammad Zarif. Fot. Tasnim News/ CC BY SA 4.0.
Minister spraw zagranicznych Iranu Mohammad Zarif. Fot. Tasnim News/ CC BY SA 4.0.

Kwestia ewentualnego wybuchu wojny przeciwko Iranowi jest jednym z najważniejszych tematów z zakresu spraw międzynarodowych ostatnich tygodni. Obie strony – Stany Zjednoczone oraz Iran –  prześcigają się w buńczucznych wypowiedziach i odstraszającej retoryce wojennej. Konflikt i wymiana ciosów już jednak trwa – póki co jedynie w mediach społecznościowych, gdzie zapewne opłacane przez rządy trolle, fałszywe konta oraz astroturfing są wykorzystywane do propagowania określonych stanowisk politycznych. Fizyczną areną trwającej od dawna wojny psychologicznej w Internecie jest Waszyngton – nie tylko amerykańska stolica władzy i polityki, ale również linia frontu pomiędzy irańskimi, izraelskimi, saudyjskimi i amerykańskimi lobbystami. Ta pomijana w analizach płaszczyzna sporu staje się coraz bardziej zażarta.

Truizmem jest stwierdzenie, że w ostatnich miesiącach obserwujemy wzrost napięcia międzynarodowego wokół Iranu. Coraz częściej mówi się o możliwości wybuchu otwartego konfliktu. Strona amerykańska, po wycofaniu się z porozumienia atomowego, zaostrza sankcje, co utrudnia rozwój irańskiej gospodarki, ale i niewątpliwie wpływa na warunki życia ludności. Z kolei Iran, choć nadal honoruje zapisy porozumienia atomowego, nie tylko rozwija program rakietowy, ale też de facto uczestniczy w wojnie, prowadząc za pośrednictwem Huti działania przeciwko Arabii Saudyjskiej, czasem również ataki na jej terytorium. Niejako „w tle” wzmacniania „twardych” zdolności bojowych obu stron w regionie, trwa wojna informacyjna. Przykładem jest sytuacja wokół „Iran Disinformation Project”, która niedawno wybuchła w Stanach Zjednoczonych.

„Iran Disinformation Project” (IranDisinfo) to nazwa większości Czytelnikom zapewne niewiele mówiąca. Według oficjalnej informacji celem tej inicjatywy jest wykrywanie i aktywne zwalczanie propagandy jednego z „ostatnich reżimów totalitarnych na świecie” – to jest Islamskiej Republiki Iranu. Jak zostało zadeklarowane, bezimienni autorzy „w czasie rzeczywistym kontrują narrację [Iranu] i mówią prawdę”. Przyznano, że projekt – powstały formalnie pod koniec 2018 roku – finansowany jest przez amerykański Departament Stanu. Początkowo komórka miała zajmować się zwalczaniem jedynie propagandy Rosji oraz Państwa Islamskiego, ale wraz z nasileniem się amerykańsko-irańskich napięć to Iran stał się głównym celem internetowej ofensywy. By zaktywizować działalność w lutym tego roku na czele komórki - Global Engagement Center (GEC) – stanęła Lea „Flower” Gabrielle, była dziennikarka Fox News, a wcześniej pilot U.S. Navy i oficer wywiadu z doświadczeniem z Iraku i Afganistanu.

Skandal wybuchł dopiero kilka dni temu, gdy okazało się, że grupa w mediach społecznościowych trollowała amerykańskich dziennikarzy oraz zajmujących się Iranem komentatorów, w tym naukowców. Skala ewentualnych przewin jest dyskusyjna. Przykładowo 25 kwietnia IranDisinfo wdał się w polemikę z Tarą Sepehri Far – działaczką Human Rights Watch z Waszyngtonu. Napisano wówczas, że Sepheri Far „wspiera tak zwanych umiarkowanych irańskiego reżimu zamiast dokumentować naruszenia praw człowieka” oraz że „bardzo stara się, by udowodnić stanowisko” ministra spraw zagranicznych Iranu Mohammada Dżawada Zarifa. Bezpośrednim powodem polemiki z Sepeheri Far była jej praca na temat wpływu amerykańskich sankcji na dostęp leków w Iranie. Inną osobą „ostrzelaną” przez IranDisinfo stał się dziennikarz „The Washington Post” Jason Rezaian (swego czasu więziony w Iranie). Jak napisano 26 marca, „Rezaian poświęca wiele uwagi kwestii zakazowi wjazdu do Stanów Zjednoczonych muzułmanów (travel ban), ale nie wspomina naruszeń praw człowieka ze strony reżimu”.

Po internetowej burzy przedstawiciel Departamentu Stanu stwierdził, że finansowanie projektu zostało wstrzymane do czasu „stworzenia mechanizmów, które zapewnią, że podejmowana działalność jest w zgodzie z celami” całej inicjatywy. Kontrowersyjne wpisy zostały usunięte. Łącznie konto na Twitterze nie może pochwalić się wielkimi sukcesami – od momentu utworzenia w grudniu 2018 roku zyskało raptem trzy tysiące obserwatorów. Dla porównania proirański NIAC ma 11,6 tysiąca obserwujących, a antyirański FDD aż 30 tysięcy. Połowa obserwujących pojawiła się dopiero po wybuchu medialnej burzy. Wielu komentatorów – to jest tych przeciwnych polityce Trumpa wobec Iranu (a także zapewne jemu samemu) – wzywa do przeprowadzenia przez Kongres dochodzenia, bowiem ich zdaniem naruszono nie tylko dobre obyczaje, ale także prawo, bowiem jak zauważa chociażby Jamal Abdi (obecny prezes przedstawionego poniżej NIAC) – „GEC miał za zadanie zwalczać operacje wpływu państw trzecich, a nie wpływać na opinie w kraju”.

Waszyngtoński NIAC pod ostrzałem jastrzębi

Być może to właśnie grupa zadaniowa Departamentu Stanu stworzyła na Twitterze hasztag #NIACLobbies4Mullahs, który bardzo szybko stał się popularny w internetowych środowiskach wyrażających otwartą wrogość wobec Republiki Islamskiej. NIAC, a więc National Iranian American Council, to również zlokalizowana w Waszyngtonie bardzo prężna organizacja „non-profit” o charakterze „apolitycznym, której celem jest wzmacnianie w debacie publicznej głosu Amerykanów irańskiego pochodzenia oraz promowanie lepszego zrozumienia pomiędzy narodami amerykańskim i irańskim”.

Twarzą waszyngtońskich działań, które środowiska zbliżone do Izraela i Trumpa nazywają forpocztą islamskiego reżimu, jest Trita Parsi – urodzony w Iranie oraz wychowany w Szwecji działacz, swego czasu doktorant Francisa Fukuyami na Johns Hopkins University, autor trzech bardzo sprawnie napisanych książek, w tym ostatniej na temat roli Omanu w zawarciu porozumienia nuklearnego. Parsi jest oskarżany o zakulisowy lobbing na rzecz Iranu, a szczególnie o bycie nieformalnym rzecznikiem prasowym ministra Zarifa. Pojawiły się również zarzuty ze strony amerykańskich komentatorów irańskiego pochodzenia, że NIAC złamał federalne prawo, bowiem miał zdefraudować dziesiątki tysięcy publicznych dolarów, które otrzymano w formie grantów. Według najnowszych informacji, przedstawiciele Partii Demokratycznej już rozpoczęli własne śledztwo w tej sprawie. Pierwsze przesłuchania mają odbyć się za tydzień.

NIAC, któremu do niedawna Parsi przewodził, prezentuje obecnie zdecydowanie antywojenne stanowisko, a także wypowiada się przeciwko sankcjom na Republikę Islamską. Krytycy zwracają uwagę, że NIAC nie występuje przeciwko działaniom Iranu na Bliskim Wschodzie, lecz krytykuje co najwyżej regionalne działania tak Izraela jak i Arabii Saudyjskie. Z drugiej jednak strony podnosi co jakiś czas kwestie łamania przez Iran praw człowieka. To właśnie ten ośrodek jest obecnie pod największym medialnym ostrzałem ze strony zwolenników prezydenta Trumpa oraz środowisk prowojennych. NIAC jest oskarżany o „zdradę narodu irańskiego”. Popularność hasztagu #NIACLobbies4Mullahs oraz fala wymierzonych w NIAC komentarzy świadczą o tym, że najprawdopodobniej nie jest to przypadkowe działanie. Parsi oskarża swych krytyków o astroturfing, a więc o działania, które jedynie udają oddolną inicjatywę, a w rzeczywistości są sterowane przez instytucje. Jakie? W tym przypadku administrację Trumpa, a także rządy Izraela i Arabii Saudyjskiej. Jednocześnie Parsi, który dobrze zna Zarifa i wypowiadał się w mediach jak i w Kongresie z poparciem umowy nuklearnej, odrzuca zarzuty o bycie lobbingową komórką Republiki Islamskiej w Waszyngtonie.

Jednocześnie użytkownicy Twittera z szeroko pojętych środowisk irańskich w ostatnich dniach i tygodniach przerzucają się oskarżeniami oraz prowadzą śledztwa. Przykładowo Babak Taghwaji (Taghvaee) – mieszkający w Europie, jeden z najbardziej znanych krytyków Republiki Islamskiej, znawca lotnictwa wojskowego oraz sympatyk Izraela – oskarżył dziennikarkę Negar Mortazavi o szpiegowanie na rzecz Iranu podczas jej swojej pracy w Voice of America. Na liście „sojuszników mułłów” propagatorzy hasztagu #NIACLobbies4Mullahs umieścili wiele znanych ekspertów od Iranu, którzy wypowiadają się przeciwko wojnie, w tym Vali Nasra, Hamida Dabashiego, Dinę Esfandiary czy Barbarę Slavin. Alireza Nader – były analityk do spraw Iranu w kalifornijskim RAND Corporation – otwarcie określił Parsiego mianem obcego agenta.

Wojna na słowa z Mosadem w tle

NIAC oraz amerykańskie środowiska nie do końca wrogie Republice Islamskiej mają wielu anonimowych wrogów. Wiele śladów prowadzi jednak zaledwie kilka przecznic od waszyngtońskiej siedziby NIAC. Po przeciwnej stronie internetowego frontu stoi bowiem przede wszystkim FDD, a więc Foundation for Defense Democracies. Ośrodek ten prowadzi w mediach społecznościowych inicjatywę o nazwie „FDD’s Iran Program”, której celem jest przedstawianie „analiz na temat irańskiej globalnej sieci terroru, programu nuklearnego oraz rakietowego, polityki, gospodarki, praw człowieka, sankcji oraz wspieranego przez Iran terroru”. Wszystkie artykuły są starannie dobrane i mają przedstawić Iran w jak najgorszym świetle. Prócz artykułów z własnej strony publikuje się tam również te z portalu „Long War Journal” (należącego do FDD), a także chociażby z mediów izraelskich.

FDD zatrudnia szereg ekspertów, w tym kilku naprawdę uznanych. Znają oni język perski i regularnie publikują artykuły między innymi na temat zaangażowania Irańczyków w Syrii. Twarzą antyirańskiej kampanii jest znany w waszyngtońskich kręgach medialnych i politycznych Mark Dubowitz, który według oficjalnego profilu jest ekspertem zarówno od Iranu jak i Chin (sic!). To stały gość amerykańskich mediów wspierających prezydenta Trumpa. Dubowitz sprzeciwia się porozumieniu jądrowemu, wspiera sankcje na Iran, politykę Białego Domu wobec tego państwa oraz działania Izraela. „Nikt poza administracją Trumpa nie jest bardziej nieprzejednanym krytykiem porozumienia nuklearnego niż Mark Dubowitz” – stwierdził dokładnie rok temu na łamach „The New York Times” Gardiner Harris – „w ciągu 18 miesięcy on i jego współpracownicy 17 razy zeznawali przez Kongresem, sprzeciwiając się porozumieniu” Dla porównania eksperci Heritage Foundation – dużo starszego ośrodka, który jest wielokrotnie większy niż FDD – zeznawali tylko raz. „Co więcej, Dubowitz to jedyny pozarządowy konsultant, z pomocy którego na okrągło korzystali europejscy i amerykańscy negocjatorzy”.

Środowiska zbliżone do NIAC – będącego śmiertelnym wrogiem FDD – oskarżają grupę Dubowitza o bliską współpracę z IranDisinfo. Sam FDD oskarżany jest o bycie forpocztą izraelskich służb specjalnych w Waszyngtonie, a także istotną komórką propagowania w Stanach Zjednoczonych izraelskich interesów. Jak zauważył Eli Clifton – między innymi komentator na popularnym wśród osób zajmujących się Iranem i Bliskim Wschodem blogu LobeLog, – „materiały Iran Disinformation Project FDD są identyczne co materiały finansowanego przez Departament Stanu IranDisInfo”. Ten sam autor 31 maja napisał, że największym darczyńcą FDD jest Bernie Marcus – amerykański miliarder żydowskiego pochodzenia, który miał określić Iran mianem „zła wcielonego”.

Szykowanie nowej władzy w Teheranie?

Niedawno około 3 tysięcy kont, które miały być ponoć fałszywymi profilami kierowanymi z Teheranu, zostało skasowanych przez władze Twittera. Środowiska przeciwne Republice Islamskiej tym działaniom przyklasnęły, podczas gdy zwolennicy bardziej stonowanej polityki zwracają uwagę, że podobne konta kierowane przez lobbystów z Izraela i Arabii Saudyjskiej pozostały nienaruszone.

Jednocześnie w mediach społecznościowych częściej niż w przeszłości pojawia się nazwisko Rezy Pahlawiego – byłego irańskiego księcia, najstarszego syna ostatniego szacha Iranu Mohammada Rezy Pahlawiego, który w razie restauracji monarchii byłby prawowitym następcą tronu (popularność monarchii w Iranie jest nieznana, choć nie brak sygnałów, że część Irańczyków bierze takie rozwiązanie pod uwagę – również i ta kwestia jest elementem ostrej gry propagandowej w mediach społecznościowych). Od lat mieszka on w Stanach Zjednoczonych, ale nigdy nie był brany pod uwagę jako realny kandydat do przejęcia władzy w Teheranie w razie upadku Republiki Islamskiej. W ostatnim czasie bardzo popularny stał się jednak hasztag # WeStandWithPahlavi. Chociaż przejęcie przez niego władzy jest na chwilę obecną scenariuszem rodem z książki political fiction to jego usilne promowanie w mediach społecznościowych jest bardzo znamienne.

Iran nie pozostaje bierny

Wspomniana sytuacja to oczywiście część „informacyjnej” układanki wobec Iranu.  Oczywiście również w tej sferze Teheran nie pozostaje bierny, czego najlepszym przykładem jest sytuacja wokół Jemenu. Nie dalej jak kilka dni temu irański minister spraw zagranicznych Mohammad Zarif zaapelował do państw zachodnich o wstrzymanie dostaw broni do państw koalicji arabskiej, apelując o zakończenie „katastrofy humanitarnej”. Tamtejsza agencja Tasnim – będąca medialną forpocztą Korpusu Strażników Rewolucji – regularnie pisze o saudyjskich i emirackich nalotach czy o tysiącach ofiar cywilnych konfliktu. Nie wspomina jednak o tym, że z terytorium Jemenu odpalane są irańskie rakiety balistyczne, eksportowane przez Teheran do strefy działań wojennych. Rozwój dronów uderzeniowych przypisuje się wyłącznie Hutim, choć przechwycone na przykład przez Saudów egzemplarze wyglądają niemal identycznie jak te, które są produkowane w Iranie...

Jak w wypadku każdego konfliktu w obecnych czasach, wojna informacyjna stanowi jego ważny i zarazem niezwykle niebezpieczny element. Jest też charakterystyczne, że stosują ją wszystkie strony. Niezależnie od oceny ich intencji i ich działań, operacje informacyjne trzeba uznać za niebezpieczne, bo tworzą pewien, niekoniecznie prawdziwy, obraz sytuacji na bazie którego mogą zostać podejmowane bardzo realne decyzje. Także te, które mogą prowadzić do wybuchu „wojny, której nikt nie chce...”.

Reklama

Komentarze (10)

  1. gnago

    tylko w necie ? A doniesienia o 150 chłopa z Polski w irackiej bazie przy perskiej granicy to tylko zmyłka czy standardowe i prawdziwe wróbli ćwierkanie

  2. wmw

    Jeszcze drobna uwaga. Iran sponsoruje terroryzm, czy samoobronę w kilku krajach? Kilka krajów arabskich- bądź członków ich elit, sponsoruje terroryzm w wielu krajach. I włos im z głowy nie spada. Widocznie sponsorując Talibów u zarania, zasłużyli na odpuszczenie grzechów w Waszyngtonie?

  3. wmw

    Pokonanie Japonii polegało na odcięciu jej od dostaw ropy. Pokonanie Chin, może odbyć się wedlug tego samego schematu. Nikt z panów nie zwraca uwagi na- -przejęcie Brazylii, ważnego producenta -próby przejęcia Wenezueli -próby przejęcia rynku europejskich surowców energetycznych Mając pod kontrolą kraje OPEC, mogąc wpływać na ceny i kierunki dostaw, można zablokować rozwój Chin. I moim zdaniem, o to w tym całym zamieszaniu chodzi. Pretekst do ataku konwencjonalnego zawsze można sfabrykować. Ale, Iran nie jest elementem istotnym. Istotą jest kontrola rynku ropy.

  4. Troll i to wredny

    Za Iranem stoi Rosja, co Amerykanów raczej średnio obchodzi. Jednak kartą irańską zechcą zagrać również Chiny...a tu już Amerykanie tacy twardzi nie są. Drugi element ,to finansowanie terroryzmu. O ile USA ogarnęły problem wymyślony w Rosji, o tyle te scenariusze ,które pisane są w Teheranie już takie proste do ogarnięcia nie są (i to nawet przez służby Izraela). Waszyngton ,,szczeka" (że posłużę się uproszczeniem i skrótem myślowym), ale powtórki z WTC raczej by nie chciał (o dużo poważniejszym ataku nie wspominając). Istnieje coś takiego jak atak prewencyjny i Amerykanie zrobią wiele, aby nie sprowokować Iranu. Mamy na oceanie kilka podwodnych osuwisk, które podcięte niewielkim wybuchem dadzą falę tsunami o wysokości blisko 100 m. Ta fala może uderzyć w strategiczne miasta USA. Taka ,,naturalna katastrofa". Wywiad Iranu ma naprawdę bardzo bogate spektrum możliwości zneutralizowania zagrożenia i to ze śmiertelną skutecznością.

    1. 123

      Za duzy sputnika kolega chyba przyjal i teraz falej tsunami o 100m wysokoscji koledze po szarej materii rozrabiaja. A Yellowstone kiedy wysadzamy?

  5. Nix

    Do dnia dzisiejszego nie wiedziałem dlaczego Amerykanie tak bardzo chcą wojny z Iranem, teraz mam już teorię dlaczego USA wysłano w ostatnich miesiącach 50 tys. żołnierzy na bliski wschód, flotę oraz widziany ostatnio w Kuwejcie okręt o napędzie atomowym. Czyżby tym razem nie chodziło o ropę, a restauracje dynastii przychylnej USA? Czy USA uważa się na tyle silne by przywrócić stan z przed rewolucji z 1979? A może tylko pewne lobby Waszyngtonie oraz Pentagonie chce osłabić Iran by "zapewnić bezpieczeństwo" Izraelowi? Jak zwykle dużo pytań i mało odpowiedzi w oficjalnych mediach...

    1. chateaux

      A nie oficjalne media znają rzeczywistą odpowiedź?

    2. 123

      Oczywiscie, ze chodzi o interesy, a o co innego ma chodzic? Gdyby Iran nie rozrabial i nie rozwijaj wlasnej broni attomowej to siedzieliby sobie tam jak paczki w masle ale poki co szkodza interesom i za to moga dostac po lapkach.

  6. hym108

    Ja mam towarzstwo podroznicze. W USa bylem ze 4 razy, w Chinach tylko raz, w krajach arabskich itp. Australii. W kazdym razie wsrod moich znajmych juz dawno widomo ze to co meja mowia o swiecie jest falszwe. Chocby Iranczycy jako "zlo" - wrecz odrwanie. Bardzo goscinni ludzie. Czy Usa jako raj. ALbo Chiny jako biedne. Swiat widziany realnie jest inny niz w mediach.

    1. chateaux

      A konkretnie, gdzie i jakie media przedstawiły USA jako raj?

    2. naiwność

      Rosjanie to też bardzo fajni ludzie, ale ich Car już niekoniecznie, rozumiesz analogię ? To "Władza" ubiera bardzo miłych ludzi w mundury, daje im karabiny i wysyła na innych miłych ludzi. Tak wygląda świat widziany realnie ;)

    3. hym108

      Tak. Podbnie mam z USa. Uwielbiam tam jezdzic ze wzgedu na roznrdosc natury i kultry (kazdy stan ma swoj klimat) ale Rzad ciagle wywoluje nieptzrebne wojny. Zgadzam sie RZad - to nie ludzie.

  7. yaro

    Iran tę wojnę wygrywa, czasy kiedy USA mogło coś narzucić się skończyły,obecnie możemy tylko zaobserwować jedno, USA nie jest w stanie nic wymóc na jakimkolwiek państwie, USA jest niezdolne do ingerencji.

    1. AMF

      Polska obala postawioną przez Ciebie tezę.

    2. Marek

      Ale zawsze istnieje taka opcja, że USA zamiast bawić się w to, w co bawiło się w Iraku, czy w Afganistanie wykorzysta lotnictwo w ten sposób, że w Iranie zniszczone zostaną obiekty o znaczeniu militarnym i gospodarczym większe od przysłowiowej budki z piwem.

    3. Davien

      Powiedz to Serbii Irakowi itp. W Serbii nie wysłąli ani jednego piechura a Milosević skończył w hadze.

  8. Okręcik

    Niby dlaczego Irańczycy nie mogą robić tego co Amerykanie, bo co, bo są muzułmanami? Czy to Iran, czy USA stanowią zagrożenie dla świata? Które z nich chce dominować i uważa że wszystko im wolno? Czy to nie USA chciało wprowadzać demokrację tam, gdzie ludzie chcieli żyć inaczej i nie zagrażali Europie, a jakoś nie chcą jej wprowadzić w Rosji. Czyżby Rosja była krajem demokratycznym? Tak na prawdę chodzi o gospodarkę, o surowce, dominację i mam nadzieję, że my nie damy się wciągnąć w żaden taki konflikt, który nie jest w naszym interesie. Jaką mamy pewność, że za to, że nasi ginęli w Afganistanie czy w Iraku, równie chętnie Amerykanie zginą w Polsce powstrzymując rosyjską inwazję? Póki co nawet swojej broni nie sprzedają nam na preferencyjnych warunkach jak np. Izraelowi. Żyjmy i dajmy żyć innym, bo kto mieczem wojuje ...

    1. Marek

      Otóż w tym wszystkim jest jedno ale. Muzułmanie mają problem sami ze sobą, bo poszczególne wersje religii "Proroka" żyją ze sobą jak pies z kotem. Kiedy jednak ma miejsce styczność islamu z nie będącą islamem religią, to wtedy z problemu robi się już mega problem. Kłopot z nim jest tym większy, że wiodące prądy tej religii w ogóle nie chcą się zmieniać.

    2. Okręcik

      Nie przesadzajmy z problemem islamu, bo tak naprawdę to religia jest tylko pretekstem. Zważywszy na to ile setek mln jest na świecie muzułmanów, krew z tego powodu powinna lać się hektolitrami. W takiej Francji np, w ciągu 10 ostatnich lat w wyniku ataków islamistów zginęło mniej ludzi niż w ciągu roku ginie tam z powodów porachunków gangsterskich. Ja rozumiem, ze koledze może chodzić o to aby jakiś fanatyk nie nacisnął guzika i nie wysłał na np. USA, rakiety z atomówką. Tyle, że nie ma tak kopniętych, fanatycznych przywódców którzy by to zrobili, bo oni chętnie wyślą na śmierć jakiegoś frajera, a nie siebie samego. Tak nieobliczalny nie jest nawet Kim.

    3. Marek

      I się leje. Wszędzie tam, gdzie islam ma przewagę. Darfur, tak zwane państwo islamskie, Nigeria oraz Filipiny są tego najlepszym przykładem.

  9. Kangal

    Potwierdzam. Uzdrawianie świata na siłę metodą krucjat szerzących demokrację tylko ten świat pogrąży w chaosie. Samostanowienie narodów to podstawa. Zapalili bliski wschód a końca ognia nie widać. Stop amerykańskiej ekspansji!

    1. hym108

      Chociaz jesli amerykanie ustanowa powrot krola (szacha) to nie bedzie walka o Demokracje tylko o Monarchie;) Kto by sie spodziwal heh

    2. chateaux

      A czym się skończy brak "policjanta"? Mógłbym prosić o nieco bardziej rozwiniętą wypowiedź?

    3. haha

      Do takich szczegółów Amerykanie nie będą się wtrącać, im chodzi tylko o to aby Iran przestał kopać dołki pod regionalnym ładem i ich interesami (oraz regionalnego sojusznika).

  10. Palmel

    dotąd dopóki Iran będzie mieć wsparcie z Rosji i Chin nikt nic nie zrobi, np. 2011 roku dzięki Iranowi Rosja zdobyła najnowszy USA niewidzialny dron, replika jego ostatnio latał na amerykański lotniskowce pokazali film z tego przelotu

    1. Davien

      A co Rosja i Chiny moga zrobić jak USA postanowi usadzic Iran?? Nic.

    2. chateaux

      Pokazywali film z przelotu niewidzialnego drona? I co było na tym filmie widać?

    3. hym108

      Zalezy. Jak ZSRR bylo w Afrganstanie ameryknie dostczali bron dla Afganczykow. Dlatego wygrali. Gdyby doszlo do odwrcenia sytacji i np dostcznia broni dla Iranu czy w innych zaplanych punktach. Rosja ostanio dosc uprzejmie sie zachwuje ale jakby byla zlosiwa amerykanie mogli by dosc trszke manto.

Reklama