• Analiza
  • Wiadomości

Wojna domowa w Turcji: Trwa ostrzał artyleryjski miast kurdyjskich [wideo]

W tureckim Kurdystanie toczy się już regularna wojna i niewiele wskazuje na to by w najbliższym czasie miał tam zapanować pokój. Kurdyjskie miasto Silvan od 3 listopada znajduje się pod ostrzałem artyleryjskim tureckiej armii. Starcia wybuchły też w innych miastach, a władze Turcji wykluczają powrót do negocjacji – pisze Witold Repetowicz w swojej relacji z Turcji dla Defence24.pl.

  • Fot. Witold Repetowicz/Defence24.pl
    Fot. Witold Repetowicz/Defence24.pl
  • Fot. Witold Repetowicz/Defence24.pl
    Fot. Witold Repetowicz/Defence24.pl
  • Fot. Witold Repetowicz/Defence24.pl
    Fot. Witold Repetowicz/Defence24.pl
  • Fot. Witold Repetowicz/Defence24.pl
    Fot. Witold Repetowicz/Defence24.pl

Po zwycięstwie rządzącej w Turcji partii AKP w wyborach 1 listopada wyrażano nadzieję, iż dojdzie do wygaszenia toczących się od 2 miesięcy starć zbrojnych między turecką armią, a kurdyjską partyzantką PKK. Sukces wyborczy mógłby skłonić do tego tureckiego prezydenta Recepa Tayiipa Erdogana, gdyż wojna wpłynie negatywnie na turecką gospodarkę, której i tak grozi kryzys. Erdogan mógłby też pokazać, iż jego absolutna władza stanowi gwarancję spokoju w kraju. Niestety, już po wyborach Erdogan i inni przedstawiciele tureckiego rządu odrzucili możliwość powrotu do rozmów pokojowych. Wręcz przeciwnie, zapowiedzieli zaostrzenie działań zbrojnych wymierzonych w PKK.

Fot. Witold Repetowicz/Defence24.pl

Erdogan najwyraźniej liczy na szybki sukces w wojnie z kurdyjską partyzantką. Uznał też, że proces pokojowy prowadzony przez ostatnie 3 lata wzmocnił tylko drugą stronę tj. zarówno nielegalną kurdyjską PKK jak i legalną HDP. HDP w ostatnich wyborach potwierdziła swój sukces i weszła do parlamentu, stając się trzecią siłą polityczną w Turcji, choć straciła nieco głosów kurdyjskich – osób zastraszonych perspektywą wojny, która i tak będzie trwać. Należy też pamiętać, że sukces Erdogana nie jest pełny, gdyż nie zdobył on większości konstytucyjnej, niezbędnej do wprowadzenia w Turcji systemu prezydenckiego i usankcjonowania „cywilnego zamachu stanu”. Tego określenia użyła opozycja, po tym, gdy Erdogan oświadczył, że jego władza i tak wykracza poza ramy konstytucyjne i świadczy to o tym, że konstytucja nie pasuje do aktualnej sytuacji. Już po wyborach turecki prezydent stwierdził, że będzie dalej dążył do zmiany konstytucji. Do tego potrzebuje jednak albo poparcia nacjonalistów z partii MHP albo HDP. HDP póki co wyklucza taką ewentualność dążąc do reform idących dokładnie w przeciwnym kierunku – decentralizacji. W kalkulacjach Erdogana, ewentualna pacyfikacja tureckiego Kurdystanu i klęska PKK mogłyby teoretycznie zmiękczyć stanowisko HDP, choć teraz wydaje się to mało prawdopodobne. Z drugiej strony wyniki wyborów pokazały, że wojna z Kurdami prowadzi do przejmowania przez AKP elektoratu nacjonalistycznego. Może to skłonić przynajmniej część deputowanych MHP do poparcia planów konstytucyjnych Erdogana.

Według Tahira Elci, przewodniczącego Rady Adwokackiej w Diyarbakir, do konfrontacji zbrojnej dążyły jednak obie strony. Od co najmniej 2 lat wśród młodego pokolenia Kurdów, zwłaszcza ubogich, wzrastało poczucie beznadziei oraz zniecierpliwienie. Już w zeszłym roku powszechna była opinia, że rozmowy pokojowe nie prowadzą do niczego i rząd nie ma nic do zaproponowania Kurdom. W październiku 2014 wybuchły krwawe zamieszki, które zakończyły się po opublikowaniu apelu Ocalana (uwięzionego lidera PKK) o spokój. Gdy w lutym br. rząd, PKK i HDP zawarły tzw. porozumienie z Dolmabahce, wydawało się, że doszło do przełomu, ale Erdogan niemal natychmiast odrzucił ten kompromis. Zdaniem HDP Erdogan nigdy nie miał żadnego planu w sprawie trwałego rozwiązania problemu kurdyjskiego i chciał tylko zyskać głosy Kurdów. Również sukces autonomii Rożawy (syryjskiego Kurdystanu) i rosnące międzynarodowe wsparcie dla YPG (armii Kurdów syryjskich) zadziałał zachęcająco dla Kurdów tureckich. Nowe pokolenie partyzantów miejskich nie ukrywa, iż dąży do stworzenia w Turcji autonomicznych kantonów na wzór Rożawy. Z drugiej strony rozwój autonomii kurdyjskiej w Rożawie wpłynął negatywnie na politykę kurdyjską Erdogana. 

Bojownik kurdyjski
Fot. Witold Repetowicz/Defence24.pl

Zdaniem Elciego taki wariant jest jednak nierealny i to nie tylko ze względu na to, że Turcja jest silniejsza, ale również z powodu odmiennych realiów społecznych tj. większej akceptacji tureckiego państwa w porównaniu z sytuacją w Syrii. Inaczej widzą to politycy HDP. Według nich deklaracje demokratycznej autonomii wydawane przez samorządy kurdyjskich miast w Turcji nie są aktem separatyzmu, lecz naturalnym prawem lokalnych społeczności, a rząd w końcu będzie zmuszony do negocjacji.

W Silvan nie widać najmniejszej akceptacji dla tureckiego państwa ze strony mieszkańców, a działania podjęte przez turecką armię wzmacniają jedynie determinację po stronie partyzantów oraz  poparcie dla nich ze strony ogółu miejscowej ludności. W mieście ogłoszono stan wojenny, odcinając w nim łączność telefoniczną. Część miasta, będąca pod kontrolą partyzantów, jest też pozbawiona elektryczności, gazu i wody oraz pozostaje pod ostrzałem wojska, które używa ckm-y umieszczone na dachach samochodów opancerzonych, transportery opancerzone z bronią dużego kalibru, helikoptery i drony.  Partyzanci używają kałasznikowów, M16, granatów i wyrzutni RPG. W ciągu 4 dni zginęły tu 2 osoby cywilne oraz 2 kurdyjskich partyzantów. Turecka armia nie podaje danych co do strat po jej stronie, ale do 7 listopada według nieoficjalnych danych zginęło też 2 członków tureckich sił specjalnych. Jest również wielu rannych i wszystko wskazuje na to, że to dopiero początek.

Solidarność społeczności lokalnej z partyzantami demonstrowana jest każdego wieczoru poprzez bębnienie metalowymi przedmiotami. Również pogrzeb dwóch ofiar cywilnych przerodził się w kilkusetosobową manifestację poparcia dla PKK. Wśród partyzantów panuje wysokie morale i wiara w zwycięstwo. W razie problemów mają być oni wzmocnieni oddziałami PKK z gór. Tymczasem policja jest praktycznie nieobecna w mieście (części nie pozostającej pod kontrolą partyzantów), ograniczając się do poruszania się pojazdami opancerzonymi.

Silvan to nie jedyne miasto, które jest ostrzeliwane przez wojsko. Ten element wojny zapoczątkowały deklaracje autonomii wydawane przez niektóre samorządy kurdyjskie w Turcji. HDP zaprzecza jednak by były to akty separatyzmu. Władze jednak odpowiedziały masowymi aresztowaniami m.in. przewodniczącej rady miejskiej Silvan Yüksek Bodakçı. To natomiast doprowadziło do opanowywania miast przez partyzantów i ataku ze strony wojska. Według Tahira Elciego, w niektórych przypadkach np. w czasie oblężenia Cizre, wojsko popełniło zbrodnie przeciwko ludzkości (w ciągu 9 dni zginęło tam 20 cywilów).

Fot. Witold Repetowicz/Defence24.pl

Sytuacja w Kurdystanie tureckim może wpłynąć również na Rożawę. Według Tahira Elci wojsko tureckie zaatakuje YPG jeśli Kurdowie syryjscy rozpoczną ofensywę na Dżarabulus i dalej w kierunku kantonu Efrin. Uważa on również, że USA i Europa odwrócą się od Kurdów, gdyż Turcja jest dla nich ważniejszym partnerem. Nie jest to jednak takie oczywiste, gdyż wówczas karta kurdyjska może zostać rozegrana przez Rosję, która wspierając PKK może wymuszać na Turcji daleko idące ustępstwa polityczne, zwłaszcza, że pogłębi to tureckie uzależnienie energetyczne od Rosji (kontrola dostaw gazu i ropy, kontrola szlaków tranzytowych, budowa elektrowni atomowej).

Wbrew pozorom bardzo łatwo można doprowadzić do zawieszenia broni w wojnie toczącej się w tureckim Kurdystanie. Według polityków HDP musi być to jednak rozejm dwustronny. Tydzień przed wyborami PKK ogłosiła bowiem jednostronne zawieszenie broni, które zostało odrzucone przez władze tureckie. Co prawda ostatnie tygodnie wzmocniły determinację młodych Kurdów do walki z państwem tureckim, ale deklarują oni pełną lojalność wobec Abdullaha Ocalana. Od kwietnia br. jest on jednak izolowany. Przed wyborami Rada Adwokacka Diyarbakir usiłowała uzyskać zgodę na spotkanie z liderem PKK by nakłonić go do apelu o pokój, ale władze tureckie nie wyraziły zgody. Według Tahira Elci wszystko wskazuje na to, że rozlew krwi trwać będzie co najmniej do wiosny. Jeśli do tego czasu żadna ze stron nie osiągnie znaczącego sukcesu to może dojść do powrotu do negocjacji. 

Witold Repetowicz

Zobacz również

Reklama