Reklama

Siły zbrojne

Pentagon stawia na technologię kosztem liczebności [ANALIZA]

Rakiety Tomahawk trafią też do US Marine Corps. Fot. Lt. j.g. Matthew Daniels/US Navy
Rakiety Tomahawk trafią też do US Marine Corps. Fot. Lt. j.g. Matthew Daniels/US Navy

Projekt budżetu Pentagonu na 2021 rok jest nieco skromniejszy niż ten na rok bieżący. I choć różnica nie jest znacząca, to bardziej znamienna jest jednak zmiana akcentów, na które kładą nacisk Amerykanie. Dotąd zapowiadany był wzrost potęgi sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych, zarówno jeśli chodzi o ich liczebność jak i modernizację. Obecnie wygląda jednak na to, że Waszyngton musi się na coś zdecydować i w obliczu ograniczonych – mimo wszystko – zasobów zdecyduje się raczej na modernizację niż rozbudowę sił.

Budżet na obronę narodowa jest proponowany na rok 2021 w kwocie 740,5 mld USD (636,4 mld budżetu bazowego, 69 mld na operacje zamorskie Overseas Contingency Operations – OCO oraz 35,1 mld USD na broń nuklearną i inne cele). Teoretycznie to więcej niż 738 mld USD na rok 2020, ale z uwagi na roczna inflację nie jest tak w praktyce.

Obecne plany uwzględniają nacisk na modernizację, w tym rozwój broni nuklearnej. Może to być symptom, że Stany Zjednoczone nie posiadają już aż tak bezwzględnej przewagi nad swoimi potencjalnymi przeciwnikami jak wcześniej. Uzbrojenie atomowe jako czynnik odstraszający jest bowiem znacznie tańsze niż odpowiadające im zdolnościami konwencjonalne siły zbrojne. O słabości Rosji np. świadczyło obniżenie w 2016 roku poprzeczki, jeżeli chodzi o sytuacje w których dopuszcza ona użycie broni atomowej. Było to równoznaczne z przyznaniem się, iż za pomocą konwencjonalnych sił zbrojnych państwo to nie jest w stanie wypełniać niektórych stawianych przed sobą celów. Oczywiście na Potomakiem sytuacja jest jeszcze daleka od takiego dramatu. Stany Zjednoczone nie opuściły poprzeczki, jeżeli chodzi o dopuszczenie użycia broni atomowej, a inwestycja w broń atomową przynajmniej częściowo wynika z nadrabiania wieloletnich zaniedbań.

Oszczędności nie oznaczają też zmniejszania liczebności sił zbrojnych (jak to miało miejsce w czasach Baraka Obamy) ale raczej wstrzymanie gdzieniegdzie ich zakładanego rozwoju liczebnego. Ma to pozwolić na bardziej „agresywny” rozwój techniczny, który mimo stagnacji budżetu ma zapewnić USA przewagę w kolejnych latach.

Planowany budżet US Space Force. Biały Dom odkrywa karty

U.S. Army

Armia Stanów Zjednoczonych tylko spowalnia rozwój liczebny, który jeszcze w planach z 2017 roku miał doprowadzić do osiągnięcia liczby co najmniej pół miliona żołnierzy. Tymczasem w 2021 roku ich liczebność ma wzrosnąć jedynie o 900 osób i osiągnięta dzięki temu zostanie liczba 485,9 tys. etatów. Liczba ta do 2025 r. ma nadal nieznacznie rosnąć, ale w połowie dekady osiągnie „tylko” 490,5 tys. Wzrost nie idzie w parze z tworzeniem nowych jednostek wojskowych, nie planuje się na przyszły rok nawet tworzenia najbardziej potrzebnych jednostek obrony powietrznej i zwalczania okrętów. Zmianom mają teoretycznie ulec jednostki już istniejące dzięki wprowadzaniu do nich nowych rozwiązań, takich jak defensywne lasery i bezzałogowe pojazdy naziemne, czy np. ucyfrowione „wielodomenowe” brygady wojskowe. Na te wynalazki w formie seryjnych certyfikowanych produktów przyjdzie jednak jeszcze poczekać.

Dzięki spowolnieniu rozwoju liczebnego projekty modernizacyjne US Army w 2021 mają iść zgodnie z planem, choć i tu zdecydowano się na pewne zmiany. 2,4 mld USD przeniesiono z mniej pilnych programów na sześć najważniejszych (programy artyleryjskie, pojazdy bojowe kolejnej generacji, śmigłowce nowej generacji, sieciocentryczność, obrona przeciwlotnicza i przeciwrakietowa oraz zwiększenie skuteczności rażenia pojedynczego żołnierza). Udało się też wygospodarować 4,8 mld USD na zwiększenie gotowości operacyjnej wojsk lądowych.

U.S. Navy

Marynarka Wojenna Stanów Zjednoczonych wydaje się z trudem podążać się w kierunku założonego niedawno celu w postaci „355 okrętów”, chociaż  dopiero na wiosnę br. ma się ukazać informacja na temat planowanej przyszłej jej struktury. 2021 rok będzie uboższy od poprzedniego o pieniądze na jeden okręt podwodny i jeden niszczyciel, wypadł też z niego plan budowy drugiej już fregaty. Biorąc pod uwagę obecne plany wycofywania niektórych nieudanych jednostek klasy Littorial Combat Ship, krążowników rakietowych typu Ticonderoga i najstarszych okrętów desantowych rozwój liczebny jednostek pływających wydaje się dyskusyjny. Mimo to jakiś wzrost istnieje – liczba marynarzy wzrośnie bowiem o 5300 etatów, zakontraktowanych zostanie też pięć okrętów (boomer typu Columbia, „myśliwski” okręt podwodny typu Virginia, dwa niszczyciele typu Arleigh Burke i fregata nowego typu).

U.S. Navy nie wyrzeka się nowoczesnych technologii. M.in. w 2021 r. ma finansować budowę dwóch bezzałogowych jednostek pływających i ta liczba ma utrzymać się średnio w kolejnych latach. Trudno tutaj jednak mówić o jakimś wielkim przełomie, to raczej czas testowania nowych konstrukcji. Ofiarą cięć padły za to BSP. Program MQ-25 Stingray ma mieć zmniejszone finansowanie o połowę, z powodu problemów technicznych opóźnią się dostawy MQ-4C Triton. Nie będzie za to opóźnień w programach zakupów maszyn załogowych: F-35, F/A-18, CH-53K, V-22 i E-2D

U.S. Marine Corps

Marines także oszczędzają na bezzałogowcach. O ile jeszcze w 2020 roku zamówili dwa zestawy MQ-9 Reaper, o tyle w 2021 nie zamówią ich wcale. Twardo realizowany jest zakup F-35. Inwestycje mają zostać też poczynione w zakresie broni dalekiego zasięgu (dodatkowe wyrzutnie rakietowe HIMARS i 48 pocisków Tomahawk). Te ostatnie zostaną wprowadzone do Marines po raz pierwszy, co może mieć związek z wygaśnięciem traktatu INF zabraniającego stosowania rakiet cruise na platformach lądowych.

Piechota Morska uzyska pewne oszczędności z tytułu redukcji stanu liczebnego o 2100 etatów ze 186,2 tys. do 184,1 tys. przy czym jednocześnie zwiększony ma zostać jej korpus oficerski (o 160 etatów). Redukcji maja zostać też poddane pododdziały pancerne i wyposażone w przestarzałe amfibie AAV7.

U.S. Air Force

Siły Powietrzne mają wycofać w 2021 roku około 140 statków powietrznych starszych typów, ale liczba wprowadzonych nowych maszyn ma to zrównoważyć z niewielką nawiązką. Trudno widzieć tutaj jakieś symptomy zapowiadanego zwiększenia sił powietrznych, które jeszcze niedawno miały zostać zwiększone liczebnie „o 25 proc.”.

Trudno mówić dzisiaj, żeby obecne zmiany akcentów w planowanym budżecie miały budzić jakiś niepokój. To raczej racjonalizacja wydatków w dobie przewidywanego spowolnienia gospodarczego, które dotknie w najbliższych latach światową gospodarkę. Brak rozwoju liczebnego nie będzie przy tym aż tak dotkliwy z punktu widzenia możliwości amerykańskich sił zbrojnych, jak miałoby to miejsce w przypadku spowolnienia zaniedbywanej, szczególnie w czasach Baraka Obamy, modernizacji.

Reklama

Rok dronów, po co Apache, Ukraina i Syria - Defence24Week 104

Komentarze (12)

  1. ito

    Jeśli będą chcieli utrzymać przewagę techniczną to utrzymanie liczebności będzie bardzo trudne, a jej powiększenie raczej niemożliwe. Koszty programów rozwojowych, a co za tym idzie- sprzętu, rosną straszliwie. Tym bardziej, że zaczęli sobie pozwalać na wielkie programy o ekstremalnie wysokim ryzyku bez znalezienia dla nich alternatywy (też ze względów finansowych). Niby dokonanie przełomu pozwoliłoby się odsadzić od konkurencji na ładnych parę lat, ale na razie efekt jest taki, że pieniądze wydane i nie ma, i sprzętu też nie ma (to znaczy jest tak nieudany, ze nie nadaje się do użytku albo ciągle wymaga nakładów żeby go dopracować). Coś czuję, że również amerykańskie koncerny poczują na karku ciężką rękę rządowych kontrolerów i eldorado niekończących się, za to rosnących w koszty programów się skończy.

  2. jerry

    Niemcy też mieli technikę a sowieci zalali ich masą nie do przerobienia

    1. p.wl

      Zobacz straty w ludziach , wojskowych i cywili ...

    2. ito

      Ech legendy, legendy. Jeśli ktoś szedł w II WW na ilość to Amerykanie- ZSRR w ciągu pół roku straciło jakieś 3,5 mln żołnierzy (przy liczebności armii coś ponad 3 mln!- wyobrażasz sobie taki drenaż rekrutów i rezerwistów?) i mniej więcej połowę ludności (znalazła się pod panowaniem Niemców- zwyczajnie nie było skąd tych "mas" wytrzasnąć. W 1944 armia niemiecka + satelici liczyła jeszcze circa 2 razy więcej ludzi niż RKKA. Śmiesznie, prawda? Z tą techniką też bym nie szalał- Niemcy nad ZSRR w wielu dziedzinach wcale nie górowali jakością rozwiązań (całkiem często było wręcz odwrotnie), a w końcu wojny- również jakością wykonania. Z poprawnością użycia to inna sprawa.

  3. gnago

    Wieść niesie że NWO zdecydowało o przeniesieniu roli Światowego hegemona na Chiny. Już dziś potrafią swoją ludność trzymać za mordę reklamowanym programem socjalno punktowym. A to bardzo się decydentom i właścicielom Ziemi podoba. W dodatku jankesom nie idzie w polityce zagranicznej gdzie Chiny marchewke to jankesi bat i to z przeciwnymi do oczekiwanych rezultatami. Te rozpaczliwo żałosne trzymanie pół naftowych w Syrii.

  4. John Rolf

    Sympatyczny Pan Davien zaraz tu nam wytłumaczy, że mniej, to w rzeczywistości jankeskiej znaczy więcej i lepiej. I że my też na tym zyskujemy - bezpieczeństwo, oczywiście...

    1. Piotr

      Jak jesteś tak tępy i ci trzeba tłumaczyć, to owszem...

    2. i Paweł

      Tobie jak widać dobrze by było pewne rzeczy wytłumaczyć.

  5. Andrettoni

    Myślę, że Davien nie jest tu potrzebny. USA robi to o czym dawno pisałem, że jest konieczne. Operacje za granicą są bardzo drogie. Nasze wsparcie dla USA w Iraku i Afganistanie kosztowało nas około 6 mld - czyli modernizacja T-72 razy trzy. Stany Zjednoczone prowadzą operacje wojskowe stale i w znacznie większym zakresie niż my - to jest studnia bez dna, a wszystko idzie na bieżące potrzeby, a nie na wzrost potencjału. Obecnie (za Trumpa) USA prowadzi mniej operacji wojskowych, a to oznacza gigantyczne oszczędności, które zamiast na bieżące wydatki mogą iść na zwiększenie potencjału. Chiny mają tę przewagę, ze mając mniejsze fundusze nie wydaja ich na operacje wojskowe tylko na stałe zwiększanie potencjału i teraz Amerykanie po prostu robią to samo. Jest jeszcze druga kwestia, czyli koszt jednostkowy. Amerykański sprzęt jest nowoczesny, ale jednocześnie drogi, Użycie F-35 do walki z partyzantami to po prostu za dużo. Do efektywnego pod względem kosztów działania armia wymaga tanich środków walki (np. artylerii lufowej zamiast rakietowej), tanich w eksploatacji samolotów itd. Lepsze systemy celowania i dowodzenia sprawiają, że ta sama broń ma lepszy skutek niż broń przeciwnika. Przypuśćmy hipotetycznie, że ISIS używa Miga21 i USA używa Miga21. Amerykanie użyją go lepiej, bo dadzą mu dokładne namiary celu, np. samolotu AWACS i pilot przygotuje rakiety do odpalenia zanim zobaczy cel na radarze. Ten sam samolot z tym samym uzbrojeniem odda strzał szybciej. W przypadku artylerii możne ona oddać strzały w kierunku zlokalizowanego dokładnie celu i uciec, gdy przeciwnik może celów wcale nie znać. Mówimy tu o użyciu identycznej broni w lepszym systemie dowodzenia, a przecież amerykański Mig21 dostałby lepszy radar, awionikę czy wydajniejszy silnik, nie mówiąc o lepszej obsłudze naziemnej. Oczywiście gdyby przeciwnik miał 100 Mig21, to można użyć drogiego F-35, ale w wypadku kilku-kilkunastu maszyn potrzebna jest tańsza platforma bojowa. Tutaj USA musi jeszcze nadrobić.

  6. to początek równi pochyłej

    Autorze drogi, po co zaklinanie rzeczywistości i retoryczne wygibasy mające zakamuflować fakt, że to początek końca? Ku pokrzepieniu serc? Staczanie już się rozpoczęło bo narastanie horrendalnego długu w połączeniu ze zmianami w światowej gospodarce (m. in. dedolaryzacja, spadek udziału PKB USA w PKB światowym) powoduje, że jego koszty zaczynają coraz mocniej ciągnąc w dół i nawet zdwojony druk "pustych" zielonych papierków już nie wystarczy.

    1. Łukasz

      A to ciekawe, bo gospodarka USA nigdy nie miała się lepiej niż obecnie.

    2. Clash

      Dodaj jeszcze że to już 200 lat tak trwa, koniec rzeczywiście musi być blisko....

    3. to początek równi pochyłej

      A to ciekawe: 23 biliony (ich "tryliony") USD długu którego obsługa coraz więcej kosztuje powoduje, że powoli zaczynają jak widać "zaciskać pasa" stąd już narazie "niewielkie" obniżenie budżetu MON. Już obecnie pomimo najmniejszego od 50 lat bezrobocia a co za tym idzie największej bazy podatkowej USA zakończyło 30 września 2019 rok obrachunkowy z rekordowym deficytem 984 miliardów USD (rok wcześniej było to "tylko" 799 mld. USD). To przecież dla ekonomistów prawdziwy "szok". Za rok, dwa trzeba będzie ciąć wydatki również na wojsko a im później się to zacznie tym dotkliwsze będzie dla amerykańskiej armii. Zegar tyka coraz szybciej i zaklinanie rzeczywistości to wyraz zwykłej naiwności i pisanie tutaj "jak to dobrze ma się gospodarka USA" to zwykła ...naiwność.

  7. TTT

    i kasy brakuje i poborowi nie bardzo się garną do zostania Sealsem czy Rangersem :)

  8. Pentagram

    Technologia? Azotek indu A co to? To 140 mln usd na same F35

  9. Cynik

    USA idą w technologie i jakość. Wojsko Polskie idzie w ilość... formując kolejne brygady lekkiej piechoty w XXI wieku. W myśl zasady "nas mnogo". Czy taka koncepcja jest słuszna czas pokaże.

    1. raKO

      WOTu powinno być minimum pół miliona. Nasza regularna armia zostanie rozbita przez Rosję w tydzień. Tylko partyzantką możemy coś zdziałać.

    2. Cynik

      WOT-u może być i dwa miliony. Rosjanie nigdy nie mieli problemu z likwidacją oddziałów partyzanckich. W dobie nowoczesnej armii i błyskawicznych działań. Dobrze że ktoś nadal wierzy w mit dzielnych partyzantów ukrytych w lesie. Gdzie wywiad lotniczy, termowizja, drony są w stanie wykryć "igiełkę w stogu siana" . Jak ukryjesz pół miliona amatorów??? Poczytaj o działaniach specnazu w Czeczeni gdzie były bardzo sprzyjające warunki dla działań partyzanckich a miejscowi górale byli doświadczonymi, w większości myśliwymi o fanatycznym podejściu religijnym. Nie dali rady. Ucierpi tylko ludność cywilna. Dlatego wojska lądowe muszą wytrzymać za wszelką cenę. WOT niech pilnuje głębokich tyłów bo to jego rola.

    3. Sami eksperci

      Nie partyzantka tylko dominacja powietrzna ataki na infrastrukturę, koleje ruskie, na opl za pomocą stealth i np jassm. Do tego artyleria precyzyjna i szybko manewrująca. No i czołgi. Wot pozwala stworzyć zaplecze dla armii i do tego daje narzędzia patriotom do obrony własnego kraju.

  10. Robert

    Dobra decyzja. Zawsze byłem zwolennikiem jakości nad ilością. Szczególnie w erze broni atomowej, rakiet , dronów , zaawansowanych samolotów.

  11. szczery

    A to ciekawe! USA stawia na technologię kosztem liczebności! A nasz MON stawia na modernizację - skutki wszyscy podatnicy znają - jest daleko od ok! Ale też zamierza zwiększać liczebność armii! Cóż, może Amerykanów nie stać, ale u nas przecież pieniędzy nie brakuje!

  12. Analityk inż. MAZUR

    No właśnie Generale Skrzypczak, USA podnoszą walory technologii uzbrojenia. A Pan o łączności, jak połowa łączności G5 wykonują Polacy w zagrznicznych Koncernach. A Pan ma problemy z łącznością, to niech Pan sobie kupi rolkę drutu i telefon na korbę, jak na filmach z II Wojny Światowej. I do czego te polskie siły zbrojne doszły w 2020 roku. Szok jaka technologia, może w USA maja jeszcze gdzieś w magazynie telefony na korbę i pociski do Krab i innych luffffffff.

Reklama