Reklama
  • Analiza
  • Wiadomości

Sankcje przeciwko Rosji: co powinien zrobić Zachód?

Temat sankcji przeciwko Rosji, ich zasięgu, skuteczności i konstrukcji, regularnie omawiany jest w mediach. Ukraińscy eksperci postulują dwie rzeczy: wyłączenie Rosji z systemu międzynarodowych płatności SWIFT oraz uznanie FR za państwo wspierające terroryzm. Jakkolwiek drugi postulat wydaje się mało realny na chwilę obecną, to pierwszy jest możliwy do realizacji. Warto jednak przyjrzeć się i innym możliwościom Zachodu.

Fot. DARPA
Fot. DARPA

SWIFT (Society for Worldwide Interbank Financial Telecommunication), czyli Stowarzyszenie na Rzecz Światowej Międzybankowej Telekomunikacji Finansowej, działające we wszystkich państwach świata i niemal 8 tys. banków, odpowiada za usługę przesyłania komunikatów międzynarodowych zleceń płatniczych pomiędzy instytucjami finansowymi. Sieć ta jest kluczowa z punktu widzenia funkcjonowania rosyjskiego systemu finansowego praktycznie od 1989 roku.

Howard Amos w analizie dla „The Moscow Times” przytacza Romana Czernowa, przewodniczącego SWIFT w FR, który w swojej wypowiedzi z 2014 r. dla RIA Novosti stwierdził: „każdego dnia wysyłanych jest [w Rosji] około 360 tys. takich komunikatów, co sprawia, że Rosja jest drugim, najszybciej rozwijającym się użytkownikiem SWIFT na świecie. Ponad 600 rosyjskich instytucji finansowych wykorzystuje SWIFT, a tylko w 2014 roku odnotowano 40-procentowy wzrost w jego obciążeniu”. Obecnie szacuje się, że 90% rosyjskich transakcji zagranicznych odbywa się poprzez SWIFT.

Zdaniem ekspertów, wyłączenie Rosji ze SWIFT nie doprowadzi do załamania się rosyjskiego systemu finansowego, lecz znacznie utrudni funkcjonowanie wielu podmiotom czy klientom indywidualnym. Pojawią się opóźnienia i ograniczenia w płatnościach zagranicznych, wzrośnie obciążenie Banku Centralnego FR, który musiałby przejmować dyspozycje przeprowadzenia danej transakcji (samo przekierowywanie mogłoby już być problematyczne) czy wzrosłoby ryzyko transakcji internetowych (lawinowo rosnąca ilość transferów w sieci mogłaby się stać celem hakerów).

Skutecznej recepty na pozbawienie dostępu do SWIFT nie ma – rosyjskie przedsiębiorstwa czy klienci indywidualni byliby zmuszeni zakładać konta w zagranicznych bankach i przez nie realizować swoje transakcje. To wiąże się z dodatkowymi kosztami, czasem, ale jednocześnie i potencjalnym ryzykiem zablokowania środków w zachodnich instytucjach finansowych. Realnym scenariuszem byłaby więc ucieczka rosyjskiego kapitału do Chin, co w zasadzie mogłoby uniezależnić rosyjskie korporacje od Zachodu, lecz z drugiej strony, teoretycznie, bo zależnie od skali zjawiska, wzmocniłoby także zależność rosyjskiej gospodarki i systemu finansowego od Pekinu.

Otwartym pozostaje pytanie, w jakim stopniu takie działanie Zachodu przyczyniłoby się do realnego uderzenia w środowisko oligarchów i samego Władimira Putina, którzy od dawna prowadzą swoje interesy poprzez zagraniczne banki. Uderzenie w transfery środków z zagranicy do Rosji, a jednocześnie uderzenie w bogatych Rosjan uciekających przed spadkiem wartości rubla i chowającym swoje oszczędności w zachodnich bankach (w tym i nieruchomościach, chociażby w Wielkiej Brytanii), z pewnością mogłoby być poważne w konsekwencjach, jednak – czy aby nie jest na to zbyt wąsko zakrojona grupa adresatów sankcji i czy nie jest na nie za późno? Atak w „zwykłych” Rosjan, którzy podobnie jak obywatele innych państw, pracują za granicą, bez wielopłaszczyznowej strategii oddziaływania, zwłaszcza w sferze informacyjnej i psychologicznej, może tylko jeszcze bardziej zjednoczyć rosyjskiej społeczeństwo wokół reżimowej ideologii „Rosji, jako oblężonej twierdzy” i samego prezydenta.

Jeżeli bowiem Zachód realnie chce realnie redukować pole manewru dla Kremla, a docelowo zmusić go do zaprzestania działań wojennych i podjęcia negocjacji, konieczne jest działanie w większej liczbie sfer, niż tylko gospodarka. Potrzebne są działania ukierunkowane na naruszenie fundamentów rosyjskiej propagandy oraz neutralizacje instrumentów wojny psychologicznej i informacyjnej. Co ważne – chodzi tu o działanie indywidualne państw i organizacji międzynarodowych Zachodu pomiędzy sobą i na swoim terenie, ale również i aktywności skierowane do rosyjskiego odbiorcy w kraju i za granicą. Rozbicie ideologicznego monolitu narracyjnego Kremla wobec Rosjan stanowić będzie punkt zwrotny dla reżimu Władimira Putina. Przy niemal totalnej blokadzie przestrzeni medialnej w Rosji, działania zewnętrzne, niezależnie od rozmachu i skuteczności, będą postrzegane tylko i wyłącznie przez pryzmat „agresji” i „dążenia do konfrontacji”, podczas gdy polityka Kremla jako „racjonalna i odważna”, a sam Putin – poprzez blask i chwałę „obrońcy narodu rosyjskiego / rosyjskojęzycznych i prawosławnych na całym świecie”.

Na chwilę obecną priorytetowe wydaje się utrzymanie determinacji do zachowania obowiązujących sankcji. Inflacja cen produktów żywnościowych tylko w 2014 roku wyniosła w Rosji 15%. Obecnie ceny podstawowych produktów wzrosły w zależności od sklepów od 10 do 150%. Teraz istotne jest ukierunkowanie działań zmierzających do uświadomienia rosyjskiemu społeczeństwu, jaka jest główna przyczyna tego stanu rzeczy i jaki jest prawdziwy obraz wojny na wschodniej Ukrainie.

Wachlarz możliwości USA, Kanady, Japonii i Unii Europejskiej pozostaje wciąż ogromny. Jednak wiele z tych najskuteczniejszych ma charakter długofalowy i mało „medialny”: ochrona strategicznych z punktu widzenia interesów poszczególnych państw sektorów i spółek przed rosyjskim oddziaływaniem, działania kontrwywiadowcze, blokowanie finansowania partii, mediów, naukowców, dziennikarzy, fundacji i organizacji pozarządowych przez rosyjski kapitał – nigdy nie przykują uwagi opinii publicznej na zasadzie budzącej emocje sensacji, bez długofalowej, rozbudowanej i skoordynowanej strategii informacyjnej państw Zachodu. Poza tym, są to działania o charakterze stricte defensywnym. Konieczność ich intensyfikacji jest też m.in. skutkiem wieloletnich zaniedbań.

Natomiast te ofensywne, podnoszące koszty kontynuacji rosyjskiej polityki konfrontacyjnej, to przede wszystkim:

- naruszenie istniejących powiązań strategicznych i politycznych Rosji (po błędach rosyjskiej propagandy słusznym wydaje się zintensyfikowanie oddziaływania politycznego i ekonomicznego Zachodu wobec Białorusi i Kazachstanu),

- osłabienie wpływów politycznych Kremla w państwach europejskich, jak np.: Czechy, Francja, Grecja, Niemcy, Serbia, Węgry czy Włochy (skoordynowana na poziomie międzynarodowym aktywność dyplomatyczna, informacyjna, polityczna, ekonomiczna),

- zakłócenie relacji w grupie państw BRICS (zwłaszcza na odcinkach: Rosja-Indie i Rosja-Chiny)

- ograniczenie rosyjskim żołnierzom działającym na Ukrainie dostępu do systemu nawigacji satelitarnej GPS,

- utrudnianie przepływu czy lokowania rosyjskiego kapitału do państw zachodnich (wzorem Wielkiej Brytanii, która wzmogła kontrole legalności pochodzenia środków finansowych – wprowadzenie nowych instrumentów administracyjnych i prawnych, wydłużenie procedur i postępowania, ograniczenie w dostępie do rynków: nieruchomości  i finansowych, a zwłaszcza inwestycji).

Obecne sankcje, w zależności od upodobań ideologicznych, komentowane są na Zachodzie na dwa sposoby: 1) są one daleko idące i skuteczne lub 2) są one ograniczone w zasięgu i niewystarczające. Już sam ten dysonans wykorzystywany jest przez prokremlowskich propagandystów i stanowi jeden z fundamentów „szumu informacyjnego”, generowanego w przestrzeni medialnej czy mediach społecznościowych.

Fakty są takie, że Władimir Putin nie tylko nie zaprzestał, ale jeszcze zwiększył wsparcie dla tzw. „separatystów” na Ukrainie, na której każdego dnia giną ludzie, a coraz więcej jest ofiar cywilnych. Jak pisze Marques O. Peterson dla „The National Law Review”: „kary za naruszenie sankcji wobec Rosji mogą być znaczące. Jednak sankcje ze swojej konstrukcji wymierzone są przeciwko konkretnym jednostkom i podmiotom gospodarczym, które uważane są za zaangażowane w działania (lub tym, blisko z nimi związanych), wspierające obecną aktywność Rosji na Ukrainie. Innymi słowy, sankcje w żaden sposób nie mają służyć jako całkowita blokada na robienie interesów w Rosji”.

Wszystkie dyskusje o sankcjach zdają się też pomijać jeden z najważniejszych strategicznie i psychologicznie elementów: realną ofertę dla Putina tzw. „wyjścia z twarzą” z obecnej sytuacji (na potrzeby własnej, wewnętrznej propagandy), ściśle skoordynowaną z polityką reperkusji wobec Federacji Rosyjskiej za naruszenie prawa międzynarodowego, integralności terytorialnej niepodległego państwa i śmierć tysięcy ludzi. Jej brak jest aż nazbyt widoczny, a wielość centrów decyzyjnych i partykularne interesy sojuszników z NATO skutecznie utrudniają jej wystosowanie czy możliwości skutecznej, jednogłośnej odpowiedzi na różne rosyjskie sygnały.

Niecałe dwa tygodnie temu na przykład, Jewgienij Primakow na łamach „Rossijskoji Gaziety” napisał, że Rosja musi uniknąć samoizolacji z powodu Ukrainy oraz nie wolno jej zamykać drzwi przed współpracą ze Stanami Zjednoczonymi oraz ich sojusznikami z NATO. W przeciwnym wypadku „tracimy nasze państwo jako potęgę”. Wyraził on też opinię, że jakkolwiek Krym jest „nienegocjowalny”, to Putin powinien szanować integralność terytorialną Ukrainy oraz uniknąć wysyłania wojska dla wsparcia prorosyjskich bojowników. Może w związku z tym, obok dyskusji o nowych sankcjach, Zachód powinien też w końcu wysłać w stronę Kremla jasny i czytelny komunikat: co jest, a co nie jest „negocjowalne”.

dr Adam Lelonek

Zobacz również

WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]
Reklama
Reklama