Geopolityka

Rozłam pomiędzy USA i Europą? Skutki dla Polski [OPINIA]

Fot. Bundesregierung/Kugler.
Fot. Bundesregierung/Kugler.

Zaostrzające się stosunki pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a państwami zachodniej Europy mogą wpłynąć na rolę jaką USA odgrywa w transatlantyckim systemie bezpieczeństwa. Może to wywrzeć różne skutki istotne również z punktu widzenia Polski.

W ostatnich tygodniach, tuż przed zaplanowanym szczytem NATO w Brukseli i spotkaniem prezydentów Trumpa i Putina w Helsinkach doszło do wyraźnego wzrostu napięć w relacjach transatlantyckich. Prezydent USA ostro skrytykował Unię Europejską, twierdząc że została stworzona po to aby skutecznie konkurować ze Stanami Zjednoczonymi, a jej postawa, jeżeli chodzi o handel, jest podobna, jak Chin. Ponadto, the Washington Post podał niedawno, że administracja rozważa wycofanie z Niemiec wojsk, a administracja ostro krytykuje państwa zachodniej Europy, jak i Kanadę za niewystarczające wydatki na obronność.

Wreszcie, w rozmowie z dziennikarzami Trump nie wykluczył uznania aneksji Krymu, w kontekście nadchodzącego spotkania z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Z kolei wcześniej – w czasie szczytu G7, zakończonego wycofaniem konkluzji przez samego prezydenta - według nieoficjalnych informacji miał stwierdzić, że „NATO jest tak złe jak NAFTA” (krytykowana przez Trumpa umowa o wolnym handlu z USA), a zaangażowanie w Sojuszu jest zbyt kosztowne dla Waszyngtonu.

Wszystko to wywołuje obawy o przyszłość współpracy w ramach NATO i udziału USA w kolektywnej obronie. Nie da się ukryć, że dynamika w stosunkach transatlantyckich jest mocno niekorzystna, choć jeszcze w kwietniu USA wraz z Wielką Brytanią i Francją przeprowadzały skoordynowane uderzenie na cele w Syrii, a tuż przed atakiem prezydent Trump w zdecydowanych słowach groził Rosji, nazywając jej bliskiego sojusznika, prezydenta Asada „zwierzęciem”.

Wydaje się, że z punktu widzenia prezydenta USA kluczowe okazały się dwa punkty sporne.

  1. Pierwszym jest porozumienie atomowe z Iranem. 9 maja Trump ogłosił decyzję o wycofaniu się z tej umowy, co spotkało się z ostrym sprzeciwem sojuszników europejskich. Administracja uznaje działania Teheranu, na przykład program rakietowy czy zaangażowanie w Jemenie, za poważne zagrożenie, podobnie jak ściśle współpracujący z nią Izrael. Władze zdecydowały się na wywarcie presji na Iran i wezwały sojuszników do zaprzestania zakupów ropy od Teheranu. Część przedstawicieli administracji idzie dalej i mówi nawet o dążeniu do „zmiany reżimu”. Jak donosi Haaretz, za takim rozwiązaniem opowiada się niedawno mianowany doradca ds. bezpieczeństwa John Bolton, podczas gdy sekretarz obrony gen. Mattis jest zwolennikiem nowego porozumienia, obejmującego jednak poza programem jądrowym również irańskie działania wojskowe. Nie jest tajemnicą, że europejscy przywódcy krytycznie odnoszą się do działań USA wobec Iranu.
  2. Drugim punktem bardzo ostrego sporu pomiędzy administracją Stanów Zjednoczonych a państwami europejskimi jest polityka handlowa. Prezydent Trump zdecydował się na wprowadzenie karnych ceł na import stali i aluminium na przełomie maja i czerwca, choć od marca obowiązywał okres przejściowy, zwalniający sojuszników USA (kraje Unii Europejskiej, Meksyk i Kanadę) z restrykcji. Nie osiągnięto nowego porozumienia, o co zabiegali Amerykanie, a wdrożenie ceł spotkało się z ostrą reakcją UE, jak i należącej do NATO Kanady. Trump chce iść dalej i rozważa wprowadzenie taryf na import z Europy samochodów, co może mieć znacznie większy wpływ na stosunki handlowe.

Oba te obszary łączy jedno – prezydent USA nie osiągnął w nich zakładanego porozumienia pozwalającego współpracować z sojusznikami, a jednocześnie odgrywają one bardzo ważną rolę w polityce administracji – wewnętrznej lub zagranicznej. Tak samo zresztą było z wydatkami na obronność. Choć Polska, Rumunia czy kraje bałtyckie w zasadzie osiągają już wymagany przez NATO poziom 2 proc. PKB, to większość zamożnych państw na zachodzie kontynentu zwiększa je, ale w tempie raczej nie dającym szans na osiągnięcie pułapu 2 proc. PKB do 2024 roku. Skutkiem jest zaostrzenie retoryki Trumpa, jak i możliwe podjęcie konkretnych działań.

Komentatorzy zwracają uwagę na fakt, że prezydent Trump coraz częściej działa jednostronnie bez konsultacji z sojusznikami (tak było prawdopodobnie przy okazji zawieszenia ćwiczeń w Korei Południowej, ogłoszonego tuż po spotkaniu z Kim Dzong Unem). Podkreśla się też, że prezydent Trump jest przywiązany do transakcyjnej polityki zagranicznej, i od dawna jest krytyczny wobec instytucji i traktatów tworzących dzisiejszy porządek międzynarodowy (jak UE czy NATO). Władimir Putin może próbować wykorzystać tą sytuację do uzyskania ustępstw ze strony USA. Wiadomo, że jednym z tematów dwustronnych rozmów ma być szeroko pojmowana kontrola zbrojeń, a Moskwa – niezgodnie z treścią przepisów – postrzega amerykańską obecność wojskową w naszym regionie jako złamanie aktu stanowiącego NATO-Rosja z 1997 roku.

Rosja ma też do odegrania istotną rolę w bliskowschodniej polityce Trumpa. Moskwa może skłonić Iran do zmniejszenia zaangażowania w Syrii (co jest celem Izraela i USA), jak i zwiększyć produkcję ropy naftowej, aby wypełnić lukę powstałą po zmniejszeniu eksportu z Iranu. Istnieją obawy, że w zamian Putin będzie chciał zmian polityki Stanów Zjednoczonych wobec Europy Środkowo-Wschodniej, jak i NATO. Nietrudno sobie wyobrazić sytuację, w której Trump uznaje działania USA w Europie za „kosztowne gry wojenne” i decyduje o ich „zawieszeniu”, tak jak w Korei Południowej, choć z drugiej strony prezydent USA pozytywnie oceniał zaangażowanie Polski w NATO (mówił o tym nawet podczas spotkania z Angelą Merkel w kwietniu br.). O ile jednak w Korei Południowej jest silna, stała obecność USA i ona przynajmniej na razie nie będzie ulegać zmianom (zmniejszy się jedynie zakres manewrów), to w zasadzie całe zaangażowanie na wschodniej flance ma formę podobną do ćwiczeń – rotacji z USA lub ewentualnie ze stałych baz na zachodzie Europy.

W tym kontekście warto zwrócić uwagę na doniesienia The Washington Post o analizowaniu przez USA częściowego lub całkowitego wycofania wojsk z Niemiec. Obecnie w Republice Federalnej stacjonuje ponad 30 tys. amerykańskich żołnierzy. Wśród opcji branych pod uwagę - według doniesień - ma być też przeniesienie przynajmniej części sił do Polski, zważywszy że Warszawa spełnia zobowiązania dotyczące finansowania obronności, i złożyła propozycję wsparcia dla rozmieszczenia na swoim terytorium wojsk amerykańskich.

Zdecydowana większość to jednostki wsparcia, logistyczne, obsługa baz służących projekcji siły itd. Jednostki bojowe wojsk lądowych są relatywnie nieliczne, to m.in. 2 Pułk Kawalerii z Vilseck, 12 Brygada Lotnictwa Bojowego, czy wreszcie 5-7 batalion artylerii przeciwlotniczej z wyrzutniami Patriot oraz jednostki obrony powietrznej krótkiego zasięgu (działające na zasadzie rotacyjnej). O ile jednostki bojowe można by przenieść, i przynajmniej w pewnych wypadkach byłoby to dla Polski korzystne i uzasadnione z punktu widzenia operacyjnego, to bez instalacji "zaplecza" znajdujących się obecnie w Niemczech (lotnisk, baz logistycznych, materiałowych, jednostek zabezpieczenia, medycznych itd.) możliwości projekcji siły USA, również na wschodnią flankę byłyby mocno ograniczone.

Z kolei celu ustanowienia stałej obecności na terenie Polski oddziałów pancernych prawdopodobnie konieczne byłoby sformowanie nowych jednostek, bo takie w Niemczech nie stacjonują. Przypomnijmy, że polska propozycja dotyczy rozmieszczenia dywizji pancernej z jednostkami bojowymi, zbadania możliwości rozlokowania brygady pancernej (oraz jednostek wsparcia) dotyczy też wniosek złożony przez komisję obrony amerykańskiego Senatu, do ustawy budżetowej NDAA na rok 2019.

Z drugiej strony, US Army Europe już w 2017 roku komunikowała chęć stałego rozlokowania na kontynencie nowych jednostek – artylerii rakietowej i obrony powietrznej krótkiego zasięgu, prawdopodobnie wykorzystując sprzęt rozmieszczony już w Niemczech. Z czysto technicznego punktu widzenia najłatwiejszym rozwiązaniem, choć w części spełniającym założenia administracji Trumpa i z pewnością dla Warszawy korzystnym byłoby więc rozlokowanie tych jednostek w Polsce, tym bardziej, że podobne zdolności w sytuacji kryzysu i tak będą musiały zostać przerzucone na wschodnią flankę. Dowodem na to jest choćby przebieg ćwiczeń Saber Strike, w trakcie których intensywnie trenowano właśnie przemieszczenie wojsk, a w szczególności jednostek wsparcia, z Niemiec i z USA do Europy Środkowo-Wschodniej.

Trzeba jednak pamiętać, że stałemu rozmieszczeniu wojsk w naszym regionie bardzo ostro sprzeciwia się Rosja. Powstaje pytanie, czy administracja – patrząc na NATO jako całość i na Polskę czy kraje bałtyckie jako członków UE – nie zdecyduje się zmniejszyć zaangażowanie w obronę Europy, na przykład w zamian za wsparcie Rosji przeciwko Iranowi. Takie rozwiązanie pewnie spotkałoby się ze sprzeciwem Kongresu, ale nie wiadomo, czy byłby on na tyle silny, aby zmusić prezydenta do zmiany decyzji. Przykładowo, karne cła na import z Europy są krytykowane, również przez dużą część Republikanów, ale nadal obowiązują.

Wydaje się, że obecnie możliwe są trzy scenariusze rozwoju sytuacji z punktu widzenia Polski:

  • Neutralny. Nie można wykluczyć, że najbliższe tygodnie nie przyniosą drastycznych zmian dla stosunków transatlantyckich. Pomimo ostrej retoryki, szczyt NATO przebiegnie zgodnie z planem i będą realizowane przewidziane środki wzmocnienia. Spotkanie Trump-Putin nie kończy się decyzjami o wycofaniu wojsk, zmniejszeniu zaangażowania w NATO czy uznaniu aneksji Krymu.
  • Negatywny. Amerykański prezydent, niezadowolony z postawy państw europejskich, może zdecydować się na ustępstwa wobec Rosji lub wycofanie części wojsk stacjonujących w Europie. Realizacja takiego zamiaru musiałaby zostać rozłożona w czasie, ale już sama decyzja kierunkowa stanowiłaby mocny i niekorzystny sygnał dla europejskich sojuszników, zwiększając jednocześnie zagrożenie ze strony Moskwy.
  • Pozytywny. Możliwy jest też pozytywny scenariusz, a mianowicie decyzja USA o ustanowieniu stałej obecności w Polsce, względnie - przeniesieniu do Polski części sił dziś rozmieszczonych w Niemczech, lub zaplanowanych wcześniej do rozlokowania w Republice Federalnej. Takie rozwiązanie będzie jednak musiało zostać najpierw szczegółowo wypracowane, a potem zrealizowane w dłuższym terminie. Argumentami za są poparcie Kongresu, przeznaczanie przez Polskę odpowiednich kwot na obronę i ścisła współpraca ze Stanami Zjednoczonymi. Aby jednak taka decyzja została wdrożona, musi upłynąć co najmniej kilka lat. Naturalnie wprowadzanie jej w życie w miarę możliwości powinno się odbywać w warunkach stabilnego otoczenia międzynarodowego, a wzrost ryzyka kolejnych sporów czy nawet konfliktów (w innych obszarach) temu nie służą.

Nadchodzące tygodnie mogą okazać się kluczowe dla stabilności relacji transatlantyckich. Niezależnie od rozwoju sytuacji należy pamiętać, że z punktu widzenia Polski najkorzystniejsze jest zacieśnianie, a nie rozluźnianie stosunków pomiędzy USA a UE czy NATO. Choć pole manewru Warszawy jest dość ograniczone, to z pewnością pozytywnie należy ocenić zwiększanie wydatków obronnych, zabieganie o obecność wojskową USA czy zacieśnianie współpracy w innych obszarach, w tym w sektorze energetycznym. Polska samodzielnie nie ma jednak możliwości większego oddziaływania na globalne procesy, powodujące erozję transatlantyckiej spójności. Należy mieć nadzieję, że współpraca w zakresie bezpieczeństwa i obrony będzie kontynuowana i rozwijana, pomimo sporów pomiędzy sojusznikami.

Jeśli jesteś przedstawicielem wybranych instytucji zajmujących się bezpieczeństwem Państwa przysługuje Ci 100% zniżki!
Aby uzyskać zniżkę załóż darmowe konto w serwisie Defence24.pl używając służbowego adresu e-mail. Po jego potwierdzeniu, jeśli przysługuje Tobie zniżka, uzyskasz dostęp do wszystkich treści na platformie bezpłatnie.