Reklama
  • Wiadomości
  • Ważne

Rosyjski „desantnik” wspomina bałagan w koszarach i na froncie. „Nie mieliśmy wyposażenia. Nie dali mi nawet śpiwora” [Cz.1]

Na rosyjskojęzycznej platformie VKontakte została opublikowana obszerna relacja rosyjskiego żołnierza, który został przerzucony na południowy front, pod Chersoń. Eks-żołnierz przedstawia się jako Paweł Fiłatjew. Na południowym froncie miał służyć przez dwa miesiące, aż w jego ranę oka wdała się tak silna infekcja, że został wysłany do szpitala wojskowego na Krymie. Fiłatjew służył w 56. Samodzielnej Gwardyjskiej Brygadzie Powietrznodesantowej. Z uwagi na obszerność materiału opracowanie wspomnień rosyjskiego desantnika podzielone jest na części.

Russian Conscripts
Rosyjscy poborowi
Autor. mil.ru
Reklama

Pierwsze co rzuca się w oczy po przeczytaniu relacji żołnierza przedstawiającego się jako Fiłatjew to fatalny stan wyposażenia, zaprowiantowania oraz wyszkolenia rosyjskich żołnierzy. Jeżeli tak wygląda „komenda" w wydawałoby się elitarnych jednostkach Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej to można się tylko domyśleć co dzieje się w nie-gwardyjskich oddziałach. Już na etapie „krymskiego" szkolenia, czyli czasu przed inwazją, Fiłatjew opisuje bałagan i korupcję w szeregach rosyjskich wojsk. Twierdzi także, że możliwe jest, że Ukrainę zaatakowały dwa razy mniejsze siły rosyjskie niż wydawało się to sztabowcom, ponieważ na papierze wpisywano większy stan jednostek niż było w rzeczywistości. Zaznaczmy także, że poniższe relacje ukazujące marny los żołnierzy w szeregach rosyjskiej armii w żadnym stopniu nie umniejszają ich odpowiedzialności za zbrodnie wojenne.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Fiłatjew po odbyciu służby wojskowej zaciągnął się ponownie w roku 2021. Jak pisze, zgłosił się do jednostki, w której służył jego ojciec. Trafił na okupowany przez Rosjan Krym. W barakach nie było jednak łóżek i dostępu do wody, więc musiał sobie wynająć prywatną kwaterę. Za własne pieniądze musiał także kupić buty (przydzielono mu obuwie w innym rozmiarze) oraz kurtkę (podobnie jak w przypadku butów dostał inny rozmiar). Fiłatjew twierdzi, że stan jego batalionu na papierze wynosił 500 żołnierzy, ale w rzeczywistości służyło w nim ledwie 165 żołnierzy. Dowódca batalionu był cały czas nieobecny w jednostce. „Wśród żołnierzy kontraktowych jest atmosfera apatii. W palarni 90 proc. z nich dyskutuje jak najskuteczniej zerwać kontrakt" – pisze Fiłatjew. Jedzenia było za mało już na etapie szkolenia.

„Ziemniaki w zupie są surowe, chleb czerstwy" – pisze. Trening strzelecki odbywano w skrajnych krymskich upałach, a żołnierzom wydzielono wtedy jedną suchą rację żywnościową na 3-4 dni. Podobnie źle wspomina Fiłatjew inne elementy szkolenia. W czasie zimowych skoków spadochronowych nabawił się zapalenia płuc. Gdy do jednostki przybyła inspekcja dowódcy kazali żołnierzom przez „7 godzin idiotycznie zapie.....". „Przeraża mnie... w rzeczywistości widzę kompletną anarchię, słaby poziom gotowości bojowej. Słyszę wiele kpin wśród lokalnej ludności" – pisze Fiłatjew. Z relacji żołnierza wynika, że specjalne oddziały dyżurne oraz antyterrorystyczne, które miały być w gotowości - nie istniały, a przynajmniej nie widział, by żołnierze tych oddziałów w ogóle pojawiali się w koszarach.

Reklama

Zobacz też

Reklama
To jednak dopiero początek. Im bliżej inwazji tym Fiłatjew widział większy rozkład własnego oddziału i beznadziejne przygotowanie do operacji wojennych. „Uczucie, które odczuwasz, gdy opuszczasz strefę walki są nie do opisania... Dwa miesiące brudu, głodu, zimna, potu i bliskiej obecności śmierci. Szkoda, że reporterom nie wolno nas odwiedzać (...) Cały kraj mógłby podziwiać spadochroniarzy: zarośniętych, nieumytych, brudnych, chudych i rozgoryczonych. Kraj, który nie jest zdolny do ich wyposażenia nawet podczas wojny. (...) Nasz wielki kraj nie jest zdolny ubrać, wyposażyć i wykarmić własnej armii. Na przykład na początku nie posiadałem (podstawowego wyposażenia – przyp.red) i przekroczyłem granicę nawet bez śpiwora. (...) Śpij na ziemi w postrzępionym śpiworze zimą, na froncie, a na Ukrainie, w marcu były mrozy, to taka wycieczka. Krótko mówiąc gdzieś w połowie marca nogi i plecy zaczęły mnie boleć, długo myślałam, że to mięśnie. Głupio było utykać. Wszystko przypisywaliśmy temu, że prawie nie zdejmowaliśmy kamizelek i hełmów, ale później się dowiedziałem, że od spania na zamarzniętej ziemi, braku wody i jedzenia się rozchorowałem" – podkreśla Fiłatjew.
Reklama

„Leżał tam młody, chudy poborowy. Z rozmowy, dowiedziałem się, że był też na wojnie" – w szpitalu Fiłatjew spotkał się z podobnymi do swoich historiami. „Służył w artyleryjskiej jednostce. Udali się do Chersonia. Na moście na Dnieprze trafili na ukraiński oddział, więc zawrócili. Samochody były słabo widoczne. W ciemności kolumna została ostrzelana, część samochodów spalona. Żołnierze uciekli w panice. Konwój został ostrzelany przez „swoich" (inny rosyjski oddział – przyp.red)" – pisze Fiłatjew. „Wydaje się, że korupcja i chaos w wojsku są zbyt duże" – podsumowuje.

Reklama

Zobacz również

WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama