Geopolityka
Rosjanie krytykują zaplecze Bidena
Kandydatury osób, którym przepowiadane są kluczowe stanowiska w administracji Joe Bidena, przyszłego prezydenta USA, nie wróżą Rosji nic dobrego — ocenia w poniedziałek „Kommiersant”. W ten sposób dziennik komentuje kandydatury z zakresu polityki zagranicznej.
"Rosyjskie osobistości oficjalne deklarują publicznie, że Moskwa gotowa jest współpracować z każdym prawomocnie wybranym gospodarzem Białego Domu, jednak w nieoficjalnych rozmowach nie ukrywają zaniepokojenia" - podkreśla moskiewska gazeta. Rozmówcy dziennika w administracji państwowej Rosji "nie wiążą żadnych specjalnych nadziei z przyjściem do władzy Bidena".
"Eksperci amerykańscy prognozują, że Joe Biden będzie w znacznie większym stopniu niż Donald Trump opierać się na zespole i liczyć się z opinią swoich doradców, dlatego jego decyzje kadrowe są szczególnie ciekawe i ważne, w tym dla Rosji. Jednak pierwszy rzut oka na osoby, które w jego sztabie wyborczym zajmowały się kierunkiem polityki zagranicznej i którym przepowiadane są wysokie stanowiska, zmusza do wątpienia, by stosunki rosyjsko-amerykańskie czekało choćby coś w rodzaju resetu" - prognozuje dziennik.
Czytaj też: Polscy politycy o zwycięstwie Bidena
Od wielu lat Biden konsultuje się w sprawach rosyjskich z Michaelem Carpenterem — przypomina "Kommiersant", określając tego ostatniego jako "jednego z najbardziej krytycznie nastawionych wobec Rosji ekspertów w Waszyngtonie". Również doradca Bidena Antony Blinken "wielokrotnie mówił o konieczności zaostrzenia sankcji wobec Rosji", w tym ostatnio — w związku z otruciem opozycjonisty Aleksieja Nawalnego — wskazuje gazeta.
Była doradczyni ds. bezpieczeństwa narodowego w administracji Baracka Obamy, Susan Rice, "niejednokrotnie zarzucała Donaldowi Trumpowi +zbyt miękką politykę+ wobec Moskwy" - podkreśla dziennik. Rice "twierdziła, że decyzja Trumpa o wycofaniu jednej trzeciej kontyngentu z Niemiec jest na rękę Kremlowi", a w jednej z niedawnych publikacji nazywała Rosję "głównym przeciwnikiem USA".
William J. Burns, obecnie prezes fundacji Carnegie, ma największe wśród współpracowników Bidena doświadczenie pracy związanej z Rosją: m.in. w latach 2005-2008 był ambasadorem USA w Moskwie. W niedawno wydanej książce "Niewidzialna siła", która ukazała się też w Rosji, Burns "krytykuje wiele działań władz rosyjskich, ale zarazem podaje w wątpliwość celowość niektórych działań strony amerykańskiej, w tym plany integracji Ukrainy i Gruzji z NATO" - zauważa gazeta.
Jednocześnie, zdaniem rozmówców "Kommiersanta", nominacja Williama Burnsa na stanowisko sekretarza stanu USA "byłaby najbardziej korzystna dla Moskwy" spośród kandydatów z otoczenia Bidena. Dwóch senatorów, których nazwiska są również wymieniane w kontekście kierowania polityką zagraniczną USA: Chris Murphy i Chris Coons mają mniejsze szanse. "Kommiersant" przypomina, że obaj byli autorami projektów ustaw dotyczących sankcji wobec Rosji i Coons jest na rosyjskiej "czarnej liście".
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie