Nad Europą zawisła groźba wojny atomowej, a dokładniej chciałoby się powiedzieć groźba wywołania paniki tego rodzaju wręcz filmowym scenariuszem napisanym na Kremlu. Albowiem broń atomowa w rękach Rosjan to nie tylko narzędzie odstraszania atomowego mocarstwa, ale przede wszystkim narzędzie do walki psychologicznej z Zachodem.
Remedium na to rosyjskie uderzenie jest swoiste ponowne oswojenie się z wiedzą, że broń atomowa to sprawdzony filar działania współczesnych sił zbrojnych w wymiarze strategicznym. Przydatny nie tylko w relacjach z rosyjskimi wizjami neoimperialnymi, ale również w sytuacji analiz odnoszących się do Indopacyfiku i tamtejszej architektury bezpieczeństwa. Po zakończeniu zimnej wojny na Zachodzie pokutowało podejście, że o broni atomowej nie powinno się mówić wcale lub, jak już, jako o zagrożeniu dla świata i drodze do jej szybkiej eliminacji. Takie wizje zbudowały dzisiejsze wielkie emocje, na czele ze strachem, gdy Rosja na całej linii sięgnęła po swoją „kartę atomową". Jednak reżim Putina ponownie przeliczył się ze swoimi rachubami w zakresie zastraszenia Zachodu.
Czytaj też
Zaś wizja nadchodzącej apokalipsy tworzy napięcie, ale jest również coraz efektywniej odpierana konkretnymi działaniami. Rosyjskie groźby spotykają się bowiem z odpowiedzią w postaci praktycznych działań w zakresie modernizacji zasobów zachodnich w sferze odstraszania atomowego, w odniesieniu do programów związanych z głowicami, ale też ich nosicielami. Lecz najwięcej jest do wykonania jeszcze w sferze myślenia o broni atomowej w odbiorze ogólnospołecznym, bowiem to właśnie on przekłada się przede wszystkim na możliwości finansowe zbrojeń atomowych.
Czytaj też
Stąd też, w najnowszym odcinku „Biura Operacji Strategicznych", podcastu Defence24.pl, tematem stała się właśnie kwestia spokojnego ulokowania głównych wątków debaty o broni atomowej w myśleniu strategicznym. Zastanawiając się, czym jest rosyjska karta atomowa i czy mówimy w jej zakresie jedynie o klasycznym spojrzeniu na ilość głowic, rakiet, samolotów i okrętów podwodnych. Jak również rozważając, czy tylko działania władz w Moskwie są inicjatorem nowego podejścia do atomowych zbrojeń. Widząc chociażby specyfikę wątpliwości wokół dalszego kierunku inwestycji w broń atomową po stronie chińskiej. Finalnie, starając się również ulokować w tym wszystkim największą wątpliwość, związaną z zagrożeniem proliferacją broni atomowej czyli mówiąc wprost pozyskaniem jej przez inne państwa, które nie mają doświadczeń z jej specyfiką.
Eee tam
Atomem grozi Rosja zaczną Chiny jak tylko zakończą zwiększanie swojego Arsenalu dlatego WSZYSCY powinni iść w atom i tyle . Skończy się szantaż komunistów