Reklama

Geopolityka

Rakiety z Tigraj spadły w stolicy Erytrei

Fot. Departament Obrony USA
Fot. Departament Obrony USA

Władze zbuntowanego obecnie regionu Tigraj w Etiopii poinformowało w niedzielę o zbombardowaniu lotniska w stolicy sąsiedniej Erytrei. Co ciekawe, obywatele amerykańscy znajdujący się obecnie w Asmarze mieli być w związku z tym poproszeni przez Departament Stanu o pozostanie w domach. Ponownie pojawiły się też doniesienia o udziale wojsk Erytrei w konflikcie zbrojnym Tigrajczyków z rządem Etiopii.

Prezydent regionu Tigraj Debretsion Gebremichael oświadczył, że jego wojska walczą z siłami Erytrei "na kilku frontach" przez ostatnie kilka dni. Nie sprecyzował gdzie dochodzi do starć, ale zwrócił uwagę, że siły Erytrei zostały rozmieszczone wzdłuż granicy Etiopii. "Jest tajemnicą poliszynela, że dwaj przywódcy, Etiopczyk Abiy Ahmed i Erytrejczyk Issaias Afeworki, wykorzystują lotnisko w Asmarze do rozmieszczania sił na granicy między Erytreą a Tigrajem i atakują nas" - powiedział Gebremichael, uzsadaniając jego ostrzał rakietowy sąsiedniego państwa. Wspomniany polityk kontaktuje się z dziennikarzami zagranicznymi poprzez rozmowy telefoniczne, gdyż wcześniej władze Etiopii zamknęły przestrzeń informacyjną w Tigraj, w tym blokują kanały internetowe.

Wcześniej, władze regionu informowały, że są gotowe do użycia systemów rakietowych zdolnych do rażenia celów poza granicami swojego terytorium. Co więcej, etiopskie siły powietrzne miały skierować swoje pierwsze uderzenia właśnie na systemy rakietowe oraz składy amunicji w Tigraj. Jednak, pomimo oficjalnej propagandy wojennej, jak widać nie udało się zlikwidować zasobów rakietowych należących do formacji zbuntowanego regionu. Przynajmniej trzy spadły na cele w Erytrei, a pytany o pozostałe do użycia pociski rakietowe lider oporu w Tigraj nie chciał doprecyzować ile dokładnie jest na stanie podległych mu sił. Nie odniósł się również bezpośrednio do pytania czy jest możliwe dokonanie ostrzału stołecznej Addis Abeby. Podkreślił jedynie, że pociski rakietowe są w stanie razić odległe cele.

Dowództwo sił zbuntowanego regionu dodało, że Erytrea wystawiła do walk 16 dywizji, które wkroczyły do etiopskich miast Badme, Rama i Zalambessa. "Nasz kraj atakuje nas siłami obcego państwa, Erytrei. To zdrada!" - napisano w komunikacie. Rząd Erytrei zaprzecza jednak tym informacjom i podkreśla, że "nie bierze udziału w żadnym konflikcie". Już wcześniej pojawiały się doniesienia o możliwości wykorzystania Erytrei lub wręcz jej wojsk do działań w stosunku do Tigraj, ale za każdym razem były one formułowane przez tamtejsze ośrodki władzy.

Można również wskazać, że przedstawiciele Tigraj oskarżają nie tylko samą Erytreę o bezpośredni udział w działaniach zbrojnych na terytorium Etiopii. Według Getachew Reda nad Tigraj mogły pojawić się bowiem bezzałogowe statki powietrzne należące do Zjednoczonych Emiratów Arabskich i operujące z baz w Erytrei (miasto Assab). W tym przypadku trzeba zauważyć, że nie pojawiło się jakieś silne dementi ze strony władz ZEA. Zaś możliwość operowania na Tigraj nowoczesnych BSP (niezależnie czy w misjach ISTAR czy uderzeniowych) może stać się znaczącym wzmocnieniem sił etiopskich. Generalnie sugeruje się, że w Assad mogą znajdować się nie tylko platformy bezzałogowe należące do wojsk ZEA, ale również maszyny załogowe, w tym np. helikoptery uderzeniowe.

Premier Etiopii Abiy Ahmed, który powiedział, że jego kraj jest zdolny do samodzielnego osiągnięcia celów swojej operacji wojskowej w zbuntowanym regionie. Konflikt między rządem federalnym Etiopii a dysydenckim regionem Tigraj narasta od 12 dni. Według Amnesty International zginęły już setki osób, wielu ludzi ucieka do sąsiedniego Sudanu lub obozów dla uchodźców w Erytrei, gdzie brakuje żywności. Rosną obawy, że wciągnięcie do walk wojsk Erytrei wywoła destabilizują całego region Rogu Afryki (Półwyspu Somalijskiego). Swoje miejsca zamieszkania, w obliczu walk, miało już teraz opuścić od 14 do nawet 25 tys. obywateli Etiopii (w zależności od źródeł). Trzeba wskazać, że sudańskie wojska zostały już przesunięte na granicę z Etiopią, m.in. w celu ograniczenia możliwości niekontrolowanego napływu ludności z Etiopii.

Odkąd Abiy objął władzę, wielu wysokich rangą urzędników, Tigrajczyków, zostało zatrzymanych, zwolnionych lub odsuniętych na boczny tor, co rząd federalny argumentuje zwalczaniem korupcji. Tigrajczycy oskarżają jednak rząd o marginalizowanie ich mniejszości etnicznej, a ofensywę oddziałów federalnych nazywają "inwazją".

PAP/JR

image
Reklama
Reklama

Komentarze

    Reklama