Reklama

Geopolityka

Pyrrusowe zwycięstwo Izraela [KOMENTARZ]

Izrael, Liban, Hezbollach
Czy izraelska armia wkroczy do Libanu?
Autor. IDF, Flickr, licencja CC BY-NC 2.0 DEED

Izrael dokonał radykalnej eskalacji swoich działań wymierzonych w Hezbollah i na poziomie taktycznym osiągnął druzgocące zwycięstwo. Nie zmienia to jednak faktu, iż brak strategii powoduje, że długofalowo nic mu to nie da. Wręcz przeciwnie, wiąże się to z bardzo niebezpiecznymi dla tego państwa kosztami.

Hans Morgentau pisał, że najlepszą polityką mocarstw jest polityka prestiżu czyli połączenie skutecznej dyplomacji z odstraszaniem. Izrael robi dokładnie na odwrót. Stawia na eskalację destrukcji, choć wie, że aby dokonać trwałej anihilacji wroga trzeba by popełnić ludobójstwo i zorganizować masowe mordy. Nie wnikam czy Izrael byłby na to gotowy czy nie bo to kwestia czysto teoretyczna. Nikt na świecie na to nie pozwoli, a Izrael nie jest w stanie funkcjonować w izolacji. Dokonywana destrukcja nie jest natomiast częścią jakiejkolwiek strategii, lecz połączeniem działania czysto reaktywnego z zaspokajaniem żądzy zemsty napędzanej amokiem, z którego Izraelczycy nie wyszli od 7 października ub. r. A nie wyszli z niego, bo izraelskie media i politycy im na to nie pozwalają, nakręcając atmosferę nienawiści. Takie opinie usłyszałem zresztą od samych Izraelczyków, gdy uczestniczyłem w sympozjum w Hajfie w maju br. Z definicji strategia, do której jeszcze wrócę (a w zasadzie jej braku w przypadku Izraela), definiuje interesy państwa oraz sposoby osiągania celów w oparciu o realistyczną ocenę zasobów, a także szans, zagrożeń, wyzwań i ryzyk. W skrócie, chodzi o to by określić co się chce osiągnąć w długim horyzoncie czasowym, opierając się przy tym na realistycznej ocenie sytuacji. Na przykład pomysł kahanistów spod znaku Ben Gwira i Smotricza, aby zbudować Wielki Izrael w oparciu o obietnicę Boga zawartą w Księdze Rodzaju nie jest strategią, lecz fantasmagorią.

Reklama

Taktyczne sukcesy Izraela

Faktem jest, że Izrael odnosi teraz imponujące wręcz sukcesy ale są one wyłącznie na poziomie taktycznym. Atak na ponad 3 tys. pagerów przeprowadzony 17 września był nie tylko majstersztykiem izraelskiego wywiadu i kompromitacja Hezbollahu, ale również otworzył nowy rozdział w tej wojnie. Chodzi przy tym zarówno o wojnę w sensie ogólnym, czyli tę, którą Izrael toczy od 7 października 2023 r. r. z Hamasem, wspieranym przez irańskich sojuszników w regionie, jak i w sensie szczególnym, czyli konfliktde facto z Libanem. Skala ataku przeprowadzonego w dniach 17-18 września, jak również następujących później nalotów, zwłaszcza z 23 września (a można się spodziewać dalszej eskalacji), powoduje, że można mówić o przejściu do fazy wojennej. Oczywiście, siły zbrojne Libanu nie są w ten konflikt zaangażowane, a Izrael deklaruje, że jego celem jest wyłącznie Hezbollah, ale nie zmienia to faktu, że przy takiej skali ataków, działania Izraela odczuje cały Liban. Ostrzał nie ogranicza się przy tym do południowego Libanu (wcześniej ataki wykraczające poza ten obszar zdarzały się incydentalnie), lecz w coraz większym wymiarze obejmuje również południowe, szyickie dzielnice Bejrutu, a także Dolinę Bekaa. Można jednak oczekiwać, że nie wyjdzie, przynajmniej na tym etapie, poza obszary szyickie.

Czytaj też

Tyle, że szyici nie są w Libanie ciałem obcym, lecz integralną częścią libańskiego społeczeństwa, a rozróżnienie między nimi a Hezbollahem w percepcji Izraela coraz bardziej przypomina to jakie ma miejsce w Strefie Gazy między populacją Palestyńczyków a Hamasem. Niestety, znaczna część Izraelczyków nie widzi żadnej różnicy, co znajduje swój wyraz również w publicznych wypowiedziach wielu polityków oraz w komentarzach w izraelskich mediach. Liban, jako państwo, jest natomiast ubezwłasnowolniony i nie ma żadnej zdolności do zmuszenia Hezbollahu do jakiejkolwiek zmiany polityki. Ewentualne osłabienie tej organizacji w wyniku działań Izraela (co wciąż wcale nie jest oczywiste bo warto pamiętać, że wojna z 2006 r. wzmocniła Hezbollah) nie doprowadzi do jego upadku, gdyż wśród szyitów nie ma ona politycznej alternatywy (Amal od dawna nią nie jest). Hezbollah kontroluje Liban legalnymi metodami, paraliżując zdolność parlamentu do wyboru prezydenta i stworzenia nowego rządu. Teoretycznie tylko wojsko mogłoby próbować utemperować Hezbollah, tyle, że oznaczałoby to pucz i w konsekwencji wojnę domową, więc się to nie wydarzy.

Czytaj też

Przeprowadzony 17 września atak na pagery, kontynuowany następnego dnia atakiem na krótkofalówki i przypieczętowany 20 września masakrą 11 ważnych dowódców Hezbollahu z elitarnej grupy Redwan, w tym Ibrahima Aqila (po zabiciu Fuada Szukra w lipcu – nr 2 w Hezbollahu), to z całą pewnością ogromny sukces taktyczny Izraela. Zabicie 2 członków Rady Dżihadu Hezbollahu w krótkim okresie i szereg innych celnych uderzeń to ogromny sukces izraelskiego wywiadu, którego wizerunek tak bardzo został nadwerężony przez katastrofalną wpadkę z 7 października ub. r.. Natomiast akcja z pagerami i krótkofalówkami była absolutnym upokorzeniem dla Hezbollahu i pokazała, że system bezpieczeństwa tej organizacji jest dziurawy jak sito. Przy czym w wymiarze czysto militarnym nie była ona gigantycznym sukcesem. Zabicie raptem ok. 40 osób, z czego połowa byłą cywilami (w tym dwoje dzieci), trudno uznać za wielkie osiągnięcie. Wprawdzie rannych, w tym ciężko, zostało ok. 3,5 tys. osób ale trudno ocenić jaka część z nich należała do militarnego skrzydła Hezbollahu.

Reklama

Brak strategii i postępująca izolacja

Niedyskryminacyjny charakter ataku (brak kontroli nad tym kto jest faktycznym celem) i jego nieproporcjonalność są przy tym przesłankami wskazującymi na to, że był on przeprowadzony z rażącym naruszeniem prawa międzynarodowego (ponadto był on niezgodny z Protokołem II z 1980 r., którego Izrael jest stroną). W ten sposób został on oceniony nie tylko przez cały świat arabski (który generalnie uznał go za agresję na Liban) ale również przez kluczowych dyplomatów ONZ, szefa dyplomacji UE Josepha Borella oraz wielu polityków europejskich. Były dyrektor CIA Leon Panetta nazwał ten atak „formą terroryzmu”, a Emanuel Macron wyraził solidarność z „libańskimi ofiarami”. Jednocześnie 18 września doszło do głosowania w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ nad rezolucją żądającą od Izraela opuszczenia „terenów okupowanych Palestyny” w ciągu 12 miesięcy. Tylko 14 państw zagłosowało przeciw – poza USA, dwoma państwami UE (Węgry i Czechy) oraz Argentyną, reszta to takie giganty geopolityczne jak Nauru, Tuvalu i Tonga. Natomiast aż 124 państwa, w tym 12 członków UE, głosowało za jej przyjęciem. Izrael popada w coraz większą dyplomatyczną izolację i USA pozostają jego ostatnią deską ratunku, tyle, że tam również narasta atmosfera niekorzystna dla Izraela. Niestety, jedynym wnioskiem jaki większość Izraelczyków z tego wyciąga to przekonanie o szerzącym się antysemityzmie i podłości świata, który uwziął się na nich, a wszelką krytykę ich walki z terrorystami uważają za  niesprawiedliwość.

Czytaj też

Istnieją przypuszczenia, że atak na pagery miał nastąpić później i być może śmiertelne żniwo byłoby wówczas większe. Zabicie 2-3 tysięcy osób byłoby bowiem dla Hezbollahu (ale również dla Libanu) szokiem porównywalnym z tym jakim dla Izraela był 7 października i spowodowałoby to totalny paraliż. Ale i tak psychologiczny i wizerunkowy efekt był druzgocący dla Hezbollahu. Izrael zadbał również o to by towarzyszyła mu operacja psychologiczna w postaci zalewu memów i szyderstw w internecie. Po przeprowadzeniu tej operacji oraz zabiciu kierownictwa grupy Redwan Izrael przystąpił do masowych nalotów. Według informacji izraelskich zniszczył też ważną fabrykę w Syrii, produkującą drony i amunicję dla Hezbollahu.

Tylko 23 września, wg komunikatu libańskiego ministerstwa zdrowia, w wyniku izraelskich nalotów w Libanie zginęło prawie 300 osób (przy ok. 1000 zabitych w ciągu 11 miesięcy starć). Hezbollah również odpowiedział ostrzałem Izraela, w tym po raz pierwszy użył rakiet dalekiego zasięgu, ale póki co jego ostrzał nie przyniósł znacznych szkód. Izrael twierdzi, że jego celem nie jest dalsza eskalacja, lecz zmuszenie Hezbollahu do zgody na zawieszenie broni (niezależne od dynamiki sytuacji w Strefie Gazy), co pozwoliłoby ok. 100 tys. izraelskich wysiedleńców z północnej Galilei wrócić do domu. Tyle, że jest to założenie całkowicie nierealne i w świetle doświadczeń z 2006 r. niewiele osób ma wątpliwości, że samą kampanią z powietrza nie da się zniszczyć Hezbollahu. Poza tym, jakkolwiek ich zabicie nie byłoby dotkliwe dla Hezbollahu, to na dłuższą metę ani Szukr ani Aqil nie są osobami niezastąpionymi w tej organizacji. Nie mówiąc już o szeregowych członkach, a przecież wszystkich szyitów Izrael nie zabije. Również zdolność Izraela do skutecznego i trwałego zniszczenia arsenału Hezbollahu budzi wątpliwości, zwłaszcza, że po uprzedzającym ataku z 25 sierpnia Hezbollah, jeśli wierzyć izraelskim deklaracjom, już miał być niemal bezbronny (co okazało się być zdecydowanie przesadzone).

Reklama

Czy nastąpi inwazja lądowa na Liban?

Na tym etapie trudno ocenić czy w najbliższym czasie dojdzie do kolejnej fazy w postaci inwazji lądowej. Można mieć wątpliwości czy sam Izrael podjął już taką decyzję, zważywszy na to, iż w rządzie ciągle dochodzi do sporów między Netanjahu a ministrem obrony Gallantem. Premier Izraela miał już nawet plan zastąpienia Gallanta Gideonem Sa’arem ale ten w ostatniej chwili się wycofał (na co wpływ miały m.in. plany Netanjahu wobec Libanu). Ewentualna decyzja o wkroczeniu IDF do Libanu będzie znów reaktywna tj. zależeć będzie od tego co zrobi Hezbollah. Chodzi o to czy ma on zamiar i zdolności skutecznego rażenia celów w Izraela. To pokażą najbliższe dni. Inną opcją jest bowiem utrzymywanie ostrzału o podwyższonej intensywności dla zasady ale bez powodowania znacznych szkód po stronie przeciwnika i przeczekanie, aż Izrael zakończy naloty. W takiej sytuacji nastąpi powtórka z 2006 r., Hezbollah ogłosi zwycięstwo, a wysiedleńcy z północnej Galilei jeśli wrócą do domu to nie na długo. Jednocześnie Hezbollah znacznie poprawi swój wizerunek wśród sunnickiej części świata arabskiego (jeszcze niedawno nie był on najlepszy ale dzięki Izraelowi się to zmieniło). To byłaby kolejna strategiczna porażka Izraela, choć wynikająca z taktycznych sukcesów.

Czytaj też

Jeśli jednak Izrael zdecyduje się na wkroczenie do Libanu to i tak nic mu to na dłuższą metę nie da. W takim wypadku opcji jest kilka: stworzenie strefy buforowej, okupacja południowego Libanu albo, w skrajnym (i najmniej prawdopodobnym) przypadku, ofensywa na Bejrut. Tylko że to wszystko już było w przeszłości i nie rozwiązało żadnych problemów. Warto przy tym zaznaczyć, że niezakończona operacja w Strefie Gazy nie uniemożliwi Izraelowi działania wobec Libanu. Wojna z Hamasem i tak jest strategicznie przegrana, choć na poziomie taktycznym można mówić o znaczących sukcesach. Ale jak może być strategicznie wygrana jeśli nie ma tam określonych strategicznych celów. Pozbycie się 2 mln Palestyńczyków ze Strefy Gazy takim celem być nie może gdyż jest to znów fantasmagoria. Nie oznacza to, ze nie może do tego dojść ale byłby to krok samobójczy dla Izraela. Ostatecznie ci ludzie w większości trafiliby do Europy i (delikatnie mówiąc) nie wpłynęłoby to pozytywnie na stosunki europejsko-izraelskie. Wizerunek Izraela na świecie byłby zrujnowany i kraj ten znalazłby się nie tylko w izolacji ale również w warunkach blokady ekonomicznej, co by go zrujnowało gospodarczo i doprowadziło do odwrotnej aliji najbardziej wykształconych i przedsiębiorczych Izraelczyków. Słowem byłaby to klęska dla Izraela. Fantasmagorią jest też przekonanie, że działania zbrojne mogą doprowadzić do trwałego zniszczenia Hamasu i to przy jednoczesnym braku planu na zarządzanie Gazą po ustaniu działań zbrojnych (właściwie też nie wiadomo kiedy miałyby one ustać, bo bezwarunkowa kapitulacja Hamasu jest wykluczona – prędzej zginą bo przecież kult męczeństwa jest u nich silny).

Pyrrusowe zwycięstwa i strategiczna klęska

Natomiast problem zakładników niestety szybko się rozwiązuje, gdyż według różnych doniesień żywych jest już tylko 30-50 osób. Warto przypomnieć, że celem Izraela było ich uwolnienie, a nie to by „problem sam się rozwiązał”. Oczywiście stracą sens demonstracje żądające od Netanjahu zgody na kompromisowe rozwiązanie w sprawie zawieszenia broni, które tak zatruwają mu życie. Póki co Izrael nie będzie miał jednak problemu ze spowolnieniem działań w Strefie Gazy by przerzucić swoje siły na północ (co zresztą w znacznym stopniu już nastąpiło). Najnowszym pomysłem rządu Netanjahu w odniesieniu do Strefy Gazy jest wezwanie całej ludności jej północnej części do opuszczenia jej, a następnie dokonanie całkowitej blokady i uznanie, że każdy kto został jest terrorystą i powinien zostać zabity. Zważywszy na to, że nadchodzi zima to humanitarne konsekwencje tego planu, nie mającego poparcia USA (ale ze względu na ostatnią prostą kampanii w USA Netanjahu nie musi się tym przejmować), mogą być straszne. Ale nie będzie to wymagać znacznych sił, które będą potrzebne w wojnie w Libanie. Poza tym sukcesy przeciwko Hezbollahowi na jakiś czas odwrócą uwagę od strategicznej porażki Izraela w Strefie Gazy i coraz bardziej wrogiej Izraelowi atmosfery międzynarodowej.

Czytaj też

A wcale nie musiała ona taka być. Gdyby Izrael miał strategię to mógłby naprawdę zwyciężyć stosując politykę prestiżu. Porozumienia Abrahamowe otworzyły przed nim drzwi do pełnej normalizacji stosunków ze światem arabskim, a niepodległe państwo palestyńskie nie stanowiłoby w takich warunkach żadnego zagrożenia dla Izraela. Izrael miałby nowe możliwości współpracy gospodarczej i technologicznej, także z państwami arabskimi, a Iran i jego sojusznicy byliby w defensywie, o ile nie w izolacji. Tyle, że obecne działania Izraela, jego odrzucenie kompromisowego rozwiązania w Strefie Gazy, całkowita negacja rozwiązania dwupaństwowego, fatalna dyplomacja i takie antagonizowanie świata arabskiego, że nawet Zjednoczone Emiraty Arabskie znalazły się w niezręcznej sytuacji co do jawnego pogłębiania współpracy z Izraelem (na czym im bardzo zależy), to polityka prowadząca dokładnie w przeciwnym kierunku. To polityka pyrrusowych zwycięstw prowadząca do strategicznej klęski.

Reklama

Komentarze (13)

  1. mmartini72

    Rosja i Izrael dwa zaczadzone nacjonalizmem państwa ale nie ma co się dziwić, w Izraelu 30% ludności jest za Buga.

    1. Krtek

      Nic dziwnego że w USA mają pewien sentyment do Rosji i nie dadzą ich nadmiernie gnębić czy pokonać. Raz że to umocni tylko Chiny a nie daj Boże i powiększy terytorialnie, zasobowo a dwa wiemy kto rządzi w USA z tylnego siedzenia i kto decyduje o finansach

  2. oops

    >Nie wnikam czy Izrael byłby na to gotowy czy nie bo to kwestia czysto teoretyczna. Nikt na świecie na to nie pozwoli, a Izrael nie jest w stanie funkcjonować w izolacji. Oczywiście, że Izrael jest na to gotowy - przecież właśnie w tej chwili dokonuje ludobójstwa ludności Gazy, a cały tzw. "zachód" udaje, że tego nie widzi - USA nawet "stoją na świecy" i pilnują, żeby ktoś przypadkiem Izraelowi w tym nie przeszkodził! To tyle w zakresie tezy, że "nikt Izraelowi na to nie pozwoli".

  3. Igor Aretano

    To takie dziwne: żydzi nie rozumieją, że jest ich mniej niż arabów, a ukraińcy nie rozumieją, że jest ich mniej niż rosjan. Chodzi o siłę liczb. Prędzej czy później pokaże się tam i tam.

    1. xawer

      Na razie Izrael wygrywa wszystkie wojny(z pomocą USA), ma przewagę techniczną i atomową nad Arabami a Ukraina(z pomocą Zachodu) nie przegrała wojny!

    2. PszemcioPL

      W kwestii IL masz rację. W kwestii UA jesteś w błędzie. ru przewaga w populacji jest 3-krotna. TYLKO 3x. Strategią, profesjonalizmem i technologią taką różnicę można przezwyciężyć. Ale w przypadku IL - ta różnica to ok 100x - bo IL walczy z całym wielkim światem islamu i tylko to, że frajerzy w usa drukują puste dolary by pompować je w IL sprawia, że IL istnieje.

    3. były porucznik zmechu

      Małe sprostowanie: "Już się pokazało". Dalej będzie tylko gorzej. Jest zadziwiające, że ta nacja nie chce tego zrozumieć i stara się mocniej rozkręcić spiralę zegara.

  4. PszemcioPL

    Autor ma rację, że IL musiałby wymordować kilka milionów ludzi z sąsiednich krajów. Może nawet i dziesiątki i setki miliony muzułmanów. I jeśli idzie o poglądy obywateli IL, którzy głosują od dekad na nacjonalistów i podżegaczy wojennych to raczej by NIE mieli żadnych oporów przed tym. Ale najważniejsze pytanie - jaki do jasnej anielki MY, jako zachód, mamy zysk z tego, że pomagamy i wspieramy nacjonalistyczny, malutki kraj, który liczy zaledwie 10 mln obywateli i NIE ma żadnych krytycznych zasobów, w tym metali ziem rzadkich? A tymczasem kraje, które nas nienawidzą za to co robi IL, mają wszystkie niezbędne w 21 wieku zasoby a ich populacja to ponad MILIARD LUDZI. Świat islamu jest wielki, ogromny i kontroluje duży % powierzchni globu. IL ciągnie cały zachód na dno! Gdyby zachód nie popierał IL to Chiny, ru itp tak łatwo by nie rekrutowały sojuszników na globalnym południu i nie udało im się stworzyć szerokiej anty-zachodniej koalicji.

    1. Pan Pjoter

      To nawet nie jest miliard ludzi ale grubo ponad półtora miliarda. I oczywistym jest, że chodzi tutaj o wpływy, nieformalne, trudne do uchwycenia wpływy na Zachodzie. Bo gdyby decydowały względy merytoryczne to bodaj nikt by nie wspierał tego maleńkiego państwa i może byłby tam już od dawna pokój.

  5. zbigtramp

    Celem rządu Izraela wcale nie było uwolnienie zakładników tylko zrobienie z nich męczenników. Te wojny Izraela nigdy nie zakończą się ponieważ po podpisaniu traktatu pokojowego premier Netaniahu idzie do więzienia za korupcję, więc zakończenie konfliktu nie leży w jego interesie. Pisze o tym dokładnie prasa izraelska np. dziennik Ha-Arec.

  6. user_1071179

    Izrael cały czas dokonuje ludobójstwa. Mam nadzieję ,że zapłacą za to wysoką cenę. Panstwa arabskie już dawno powinny się zjednoczyć żeby walczyc z tym terrorystycznym państwem.

    1. Davien3

      No zobacz Arabowie próbuja to zrobić od 1948r i za każdym razem ponosili takie klęski ze obecnie siedzą cicho jak mysz pod miotłą by znowu sromotnie nie przegrac kolejnej awantury jaka zaczęli.

  7. Kordian80

    Zarówno Hamas jak i Hezbollah wspierany przez Iran wykorzystał przeciwko Izraelowi bardzo skuteczną broń - to Cywile zarówno w Gazie jak i Libanie oraz zakładnicy. Redaktor zapomniał dodać, że 7 paź to Hamas atakując Izrael i zabijał bezbronnych ludzi rozpoczął de facto tą wojnę. Wystarczy popatrzyć na mapę jak mało miejsca Izrael zajmuje a i tak większości muzułmanom to przeszkadza.

  8. radziomb

    Dlaczego redaktor ocenia wojnę jeśli ona się jeszcze nie zakończyła i nie wiadomo jaki będzie rezultat? Jakoś jak Alianci podbili Japonię, Niemcy to okazało się że nagle idzie się z nimi dogadać i są tam demokratyczne rządy... Dziwne.

    1. Pan Pjoter

      Pierwszy raz spotkałeś się z analizą konfliktu, który jest w toku?

    2. Vixa

      Ta "wojna" trwa od 1946 roku. Rezultat może być taki, że państwo o nazwie Izrael może zawiesić znowu działalność.

    3. PszemcioPL

      Ale ma rację. Patrząc obiektywnie, to każdy dowolny kraj, który zacząłby robić choć 10% tego co robi IL już dawno by został zaatakowany przez NATO czy inne wojska wyznaczone przez ONZ. Tak jak to miało miejsce np: w Jugosławii po tym co serby zaczęły wyrzynać całe wioski nie-serbów... Wspieranie IL przez zachód ciągnie cały zachód na dno, bo dla małego kraiku z imperialnymi zapędami, zamieszkiwanego przez 10mln ludzi o poglądach zbliżonych do niemców z lat '30 zachód poświęca relacje z gigantycznym światem islamu, który liczy 1-2mln ludzi globalnie, ma wszystkie krytyczne zasoby 20 i 21 wieku oraz kontroluje duży % globu, przez co każdy szlak handlowy idzie przez ich tereny lub obok nich... IL to kula u nogi zachodu.

  9. WildCamel

    Dobra analiza, jak zawsze od p. Repetowicza. Brakuje tylko napisania wprost o przerażającej skali zbrodni wojennych izraelskiego wojska i osadników. Izrael na własne życzenie zmierza ku klęsce - nie tylko moralnej, bo tę poniósł już dawno temu. Szkoda tylko zabitych dzieci, szkoda zabitych cywili., szkoda zniszczonych żyć w imię izraelskiego fanatyzmu.

    1. Jarosaki

      XD Widzę, że kompletnie nie rozumiesz kto i dlaczego się tam bije.

    2. Ależ

      @Wild , jaka znowu klęska Izraela ? Hezbollah wprost mówi że chce zniszczyć Izrael no to ma okazję teraz a że ta okazja zmienia się w rzeź ich terrorystycznych szeregów to już chyba nie wina Izraela ?

    3. tomcio55

      Gdyby Izrael sie przejmował tą europejską moralnością to dawno by już nie istniał.

  10. Ależ

    Przepraszam ale w Libanie szyici nie są żadną integralną częścią społeczeństwa tylko biedną hołotą z którą cała reszta się nie liczy albo się jej boi co zresztą widać w ordynacji wyborczej Libanu która tak jest skonstruowana żeby ci pariasi zdobyli jak najmniej miejsc w parlamencie jak to tylko możliwe. Dlatego Hezbollah ma tam od lat z 12 miejsc góra na 120 możliwych

  11. Jerzy

    Jak długo Izrael będzie miał poparcie USA tak długo będzie robił co chce - nie ma w regionie przeciwnika, który zdolny byłby powstrzymać go militarnie, a łamanie praw człowieka i zamachy na przeciwników wpisane są w historię tego państwa od samego początku i jakoś nic się nie dzieje. Jedynym co mogłoby zmienić sytuację to zaangażowanie USA na Pacyfiku oraz ew. związana z tym zmiana sojuszy.

  12. Franek Dolas

    Ten artylukuł pokazuje jakimi mrzonkami karmi się tzw. Liberalna demokracja. Izrael walczy o przetrwanie i nie przejmuje się żadnymi głupotami w postaci jakichś porozumień-protokołów które kiedyś podpisał gdy coś one znaczyły. Wszystkie międzynarodowe porozumienia są od lat łamane przez państwa "bandyckie" typu Rosja, Chiny Iran oraz wspierane przez nie organizacje terrorystyczne Hezbollah Hamas Huti czy inne. Kulminacją ich podeptania była agresja na Ukrainę za zgodą Chin. Trzeba wrócić do rzeczywistości u uświadomić sobie gdzie są zagrożenia i że dzikie zwierzęta gryzą i mogą nas pożreć.

  13. FreePalestine

    Za wszystko płacą amerykańscy podatnicy.

Reklama