Reklama

Geopolityka

Przegląd sytuacji w Libanie

Setki ludzi tworzy wspólnie flagę Libanu. Podziały na scenie politycznej kłócą się jednak z tą metaforyczną ilustracją jedności - fot. oilandgasiq.com
Setki ludzi tworzy wspólnie flagę Libanu. Podziały na scenie politycznej kłócą się jednak z tą metaforyczną ilustracją jedności - fot. oilandgasiq.com

Przedmiotem raportu jest sytuacja wewnętrzna w Libanie, jaka wytworzyła się od czasu zamordowania generała Wissama al-Hasana i jej międzynarodowe uwarunkowania. Zawiera również informacje nt. bezpieczeństwa w tym bliskowschodnim kraju i postępów w śledztwie ws. zamachu na szefa libańskiej Służby Bezpieczeństwa Wewnętrznego.



Libańska scena polityczna

Polityczna rozgrywka wewnątrz Libanu trwa. Na szczęście, formacje polityczne bo kilku dniach zamieszek, które nastąpiły po zamordowaniu szefa libańskich Służb Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ISF) gen. Wissama al-Hasana, dotrzymują swoich deklaracji i generalnie powstrzymują swoich co bardziej krewkich zwolenników przed fizyczną agresją – wyjątki zostały ujęte w dalszej części analizy, w paragrafie Bezpieczeństwo w Libanie.

Państwo pozostaje jednak częściowo sparaliżowane odkąd, 30 października br. libańska opozycja skupiona w Sojuszu 14 Marca rozpoczęła bojkot prac parlamentu, wezwała rząd Nadżiba Mikatiego do dymisji i utworzenia rządu jedności narodowej. Domagała się również wydalenia ambasadora Syrii i rozmieszczenia sił międzynarodowych na granicy libańsko – syryjskiej.

Tuż po zamachu Miqati nie wykluczył swojej rezygnacji, czując się odpowiedzialny politycznie za to co się stało. 21 października w mediach pojawiły się nawet informacje, że premier Mikati rozmawia z prezydentem Sulejmanem nad składem nowego gabinetu, który miał zostać ustalony przez ewentualnym ustąpieniem obecnego premiera. Prawdopodobnie pod naciskiem Hezbollahu Mikati porzucił zamiar ustąpienia z urzędu, na co opozycja zareagowała 30 października.

Opozycja jest już myślami przy przyszłorocznych wyborach, co do wygranej w których są mocno przekonani – tak stwierdził np. Samir Dżadża, lider Sił Libańskich, chrześcijańskiego ugrupowania w ramach Sojuszu 14 Marca.

Siły Libańskie krytykowane są nie tylko przez Hezbollah (który wyklucza dialog z, jak to określił Hasan Nasrallah, dawnymi sojusznikami Izraela), jak i prosyryjskiej, koalicyjnej partii chrześcijańskiej generała Michela Aouna. Jego Wolny Ruch Patriotyczny wyklucza możliwość rezygnacji Nadżiba Mikatiego, sam Aoun stwierdził, że żądania Sojuszu 14 Marca przekroczyły wszelkie granicy logiki.

Rolę mediatora w sporze politycznym odgrywa prezydent Michel Sulejman, maronita, wybrany jako niezależny kandydat w 2012 r., który za wszelką cenę stara się skłonić wszystkie strony do dialogu. Maronicki prezydent próbuje przekonać przedstawicieli koalicji rządowej (Sojusz 8 Marca) i opozycji (Sojusz 14 Marca) do uczestnictwa w przyspieszonej sesji Dialogu Narodowego, gdzie liderzy sił politycznych spotykają się by dyskutować o najważniejszych dla kraju kwestiach. Obecnie, strony miałyby omówić dalsze losy libańskiego gabinetu, czy kwestię rozbrojenia Hezbollahu. W tym kontekście druzyjski lider Walid Dżumblatt powiedział, że rozbrojenie wymagałoby nowego Taif (podpisane w saudyjskim at-Taif porozumienie kończące libańską wojnę domową 1975-1990 r.).

Rozmowy przy jednym stole z Hezbollahem wyklucza jednak Sojusz 14 Marca, którego wstępnym warunkiem do jakichkolwiek rozmów jest właśnie ustąpienie rządu Mikatiego. Jak już wspomniano, Hezbollah wyklucza za to rozmowy z Siłami Libańskimi Samira Dżadży.

Neutralność i mediacja to również dewiza Sulejmana w polityce zagranicznej, co widać najlepiej na przykładzie polityki wobec Syrii. Unika on stanowczych sądów na temat konfliktu u wschodniego sąsiada, od początku wzywa do pokojowego jego rozwiązania. Nawet, po ostrzale libańskich wiosek ze strony syryjskiej (np. Arsal w Dolnie Bekaa), unikał obwiniania którejkolwiek ze stron, ograniczając się do stwierdzenie, że będzie wszczęte śledztwo i winni zostaną ukarani. Sulejman obawia się, że obalenie al-Asada stanowiłoby poważne zagrożenie dla stabilności regionu, w tym oczywiście Libanu.

Liban w geopolityce mocarstw

Stanowisko Stanów Zjednoczonych i jednych z najważniejszych państw europejskich w kwestii tego, jak powinna wyglądać scena polityczna Libanu jest bardzo podobne. Zarówno, Waszyngton, jak i Paryż i Rzym zgadzają się co do tego, iż najważniejsza jest stabilność, a co za tym idzie bezpieczeństwo wewnętrzne w Libanie. Jednogłośnie wykluczają zmianę gabinetu Nadżiba Mikatiego bez uprzedniego dojścia do porozumienia wszystkich sił politycznych w kraju w sprawie utworzenia nowego rządu. Państwa europejskie różnią się tutaj od Stanów Zjednoczonych w ten sposób, że w pełni uznają obecny rząd i akceptują jego skład, gdyż nie ma przecież żadnego innego. Waszyngton nie jest do niego tak przywiązany, a wręcz nie ma nic przeciwko jego upadkowi. Oprócz retoryki, ta różnica zaznacza się w podejściu do Hezbollahu, który jest uznawany przez Stany Zjednoczone za organizację terrorystyczną, podczas gdy Unia Europejska konsekwentnie odmawia dokonania takiej klasyfikacji – Waszyngton ma o to pretensje do Brukseli, twierdząc że odbija się to negatywnie na bezpieczeństwie międzynarodowym.

O stosunku Francji do obecnych władz libańskich można było przekonać się 4 listopada br. podczas wizyty w Bejrucie prezydenta François Hollande'a i ministra Laurent'a Fabiusa. W programie wizyty nie przewidziano spotkania Hollande'a z premierem Nadżibem Mikatim, który jest pod coraz silniejszą presją ze strony libańskiej opozycji. Podczas wspólnej konferencji prasowej polityków francuskich i prezydenta Libanu, Hollande zapowiedział, że zabójcy Wissama al-Hasana i Rafika al-Haririego nie unikną kary. Fabius stwierdził natomiast, że nie wie kto stoi za zamachem na al-Hasana, ale wszystkie ślady wskazują na udział Damaszku.

Pod znakiem zapytania stanęła zaplanowana na koniec tego roku wizyta Nadżiba Mikatiego w Paryżu.

Francuska delegacja udała się następnie do Arabii Saudyjskiej. Wspólne saudyjsko – francuskie stanowisko wobec sytuacji w Libanie, sprowadza się do poparcia dążącego do kompromisu Sulejmana, biorąc pod uwagę, że sformowanie nowego rządu przed wyborami jest wielce nieprawdopodobne.

Pewnym zaskoczeniem z kolei, była deklaracja podsekretarza stanu Włoch ds. zagranicznych , który złożył wizytę w Bejrucie 8 listopada br. Zapowiedział on bowiem zmniejszenie włoskiego kontyngentu w siłach UNIFIL, które mają monitorować bezpieczeństwo w Libanie po wojnie z Izraelem z 2006 r. Staffan de Mistura argumentował tę decyzję tak, że zmniejszyła się liczba ataków na siły pokojowe. Tymczasem, w obliczu niepokojów związanych z zamachem na al-Hasana i impasem politycznym, można by się zastanawiać nad zwiększeniem kontyngentu (chyba, że rzeczywistym powodem zmniejszeniem liczebności kontyngentu jest właśnie obawa przed eskalacją konfliktu wewnętrznego w Libanie).

Sytuację w Libanie próbuje również załagodzić Egipt, poprzez działalność mediacyjną. Przebywający tam z oficjalną wizytą, minister spraw zagranicznych Muhammad Kamal Amr spotkał się z wszystkimi, bez wyjątku, przedstawicielami liczących się sił politycznych. Stanowi to deklarację, że Egipt nie chce ingerować w sytuację wewnętrzną w Libanie, budując tym samym wizerunek wiarygodnego mediatora i zaufanie dla wywodzącego się z Bractwa Muzułmańskiego prezydenta Muhammada Mursiego i jego środowiska.

Bezpieczeństwo w Libanie

14 listopada br. Prezydent Michel Sulejman zwołał nadzwyczajne posiedzenie przedstawicieli policji i wojska, aby omówić kwestie bezpieczeństwa w kraju, po wydarzeniach w Sydonie 11 listopada br.



Tego samego dnia, nieopodal miejsca (rejon Taamir, na obrzeżach palestyńskiego obozu dla uchodźców Ain al-Hilwe), gdzie kilka dni wcześniej zginęło w zamieszkach kilku ludzi z otoczenia salafickiego, opozycyjnego szejka Ahmeda al-Asira, doszło do wybuchu bomby. Obeszło się bez ofiar. Zniszczonych zostało 7 samochodów.

Starcia między zwolennikami salafickiego szejcha Ahmeda al-Asira, czyli salafickimi bojówkami niezależnymi (al-Dżamaa al-Islamija) i zrzeszonymi w Narodowe Zgromadzenie Muzułmańskie - National Islamic Gathering (organizacji dryfującej w stronę Ruchu Przyszłości Saada al-Haririego) i jego przeciwnikami – Hezbollah, at-Tawhid (sunnici), Ludowa Organizacja Naseryjska - Popular Nasserist Organisation (przeważnie sunniccy socjaliści prosyryjscy, zwolennicy panarabizmu), to pierwszy znaczący akt przemocy od wydarzeń, które nastąpiły po zamachu na Wissama al-Hassana 19 października br.

Hezbollah zagroził tymczasem ze swojej strony użyciem siły, w przypadku gdy zostanie zablokowana przez członków lub zwolenników opozycyjnego Sojuszu 14 Marca, autostrada łącząca Bejrut z południem kraju, bastionem Hezbollahu i Amalu. Po zabójstwie gen. al-Hasana, droga ta została na 3 dni zablokowana przez opozycję.

12 listopada br. posłowie Ruchu Przyszłości z prowincji Akkar przy granicy z Syrią poinformowali, że otrzymywali groźby śmierci, od osób z syryjskim akcentem. Biorąc pod uwagę niestabilność granicy libańsko – syryjskiej, angażowanie się Ruchu w pomoc syryjskiej rebelii i pomoc dla syryjskich uchodźców groźby mają duże prawdopodobieństwo spełnienia.

Postępy i nowe wątki w śledztwie ws. morderstwa al-Hasana

Prokurator Hatem Madi powiedział 9 listopada br., że śledczy prowadzący postępowanie w sprawie zamordowania gen. al-Hasana przesłali mu pierwsze raporty kryminalistyczne, na podstawie których zawężono krąg hipotez śledczych do kilku. Nie ujawnił jednak o jakie konkretnie hipotezy chodzi.

Poinformował również, że zebrane przez techników FBI ślady z miejsca zbrodni są poddawane jeszcze analizie w amerykańskich laboratoriach.

Wcześniej, 5 listopada br. bejrucki dziennik al-Akhbar (sympatyzujący z Hezbollahem) wysunął własne hipotezy co do przyczyn i sprawców zamachu na gen. al-Hasana. Jedna z nich opiera się na informacji, że al-Hasan miał otrzymać miesiące przed zamachem ostrzeżenia od jordańskiego wywiadu o planowanym na niego zamachu przez wywiad izraelski. Motywem Izraelczyków miały być działania b. szefa libańskich Służb Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ISF) dążące do likwidacji ich siatek szpiegowskich w Libanie i Syrii. Druga hipoteza zakłada udział sunnickich terrorystów związanych z al-Kaidą. Według al-Akhbar, al-Hasan miał otrzymać na początku roku wiadomość o planowanym przez komórki al-Kaidy z palestyńskiego obozu al-Hilwe, zamachu na wysokiego funkcjonariusza ISF w dzielnicy Aszrafije. Motywem również miałoby być to, że generał walczył bezpardonowo z sunnickimi ekstremistami.

Ze swojej strony, serwis analityczny Stratfor przedstawił kilka informacji, które rzucają dodatkowe światło na sprawę mordu na al-Hasanie. Otóż generał, który dotąd dobrze dbał o swoje bezpieczeństwo poruszając się często zmienianymi wynajętymi samochodami, zachował się dzień przed swoją śmiercią bardzo nieroztropnie. Po powrocie z podróży do Europy, zamiast przejść odprawę i wyjść z lotniska jak zwykły pasażer, wsiadł do podstawionego do samolotu samochodu. To musiało przykuć uwagę Hezbollahu, który od dawna kontroluje lotnisko w Bejrucie. Następnie wystarczyło go śledzić, i mając na uwadze, że poruszał się nieopancerzonym samochodem, podłożyć nieduży ładunek wybuchowy na trasie, którą musiał przebyć do biura ISF.

Marcin M. Toboła

 
Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze

    Reklama