Reklama
  • Wiadomości

Ponowny atak na amerykański niszczyciel u wybrzeży Jemenu

Niszczyciel rakietowy USS Mason znajdujący się na Morzu Czerwonym został ostrzelany niedzielę z wieloprowadnicowej wyrzutni rakietowej umiejscowionej na terytorium Jemenu pod kontrolą rebeliantów Huti – podał Pentagon. Jest to już trzeci atak na tę jednostkę. Dwa poprzednie doprowadziły do uderzenia US Navy z wykorzystaniem rakiet samosterujących Tomahawk na trzy stacje radiolokacyjne należące do wspieranych przez Iran szyickich rebeliantów Huthi. 

Niszczyciel USS Mason, fot. Mass Communication Specialist 3rd Class Bill Dodge, US Navy
Niszczyciel USS Mason, fot. Mass Communication Specialist 3rd Class Bill Dodge, US Navy

Żaden z pocisków nie trafił celu, bo załoga okrętu skutecznie udaremniła atak, wykorzystując możliwości techniczne niszczyciela – zaznaczył przedstawiciel Pentagonu w oświadczeniu dla prasy. W odpowiedzi na dwa poprzednie ataki, w czwartek Marynarka Wojenna USA zaatakowało pociskami samosterującymi trzy nadbrzeżne stacje radarowe w Jemenie. Zgodnie z zapewnieniami US Navy cele zostały zniszczone, wcześniej informowano, że zaatakowane radary mogły być użyte do kierowania ogniem rakiet przeciwokrętowych chińskiej produkcji, odpalanych w kierunku niszczyciela US Navy. Rakiety Tomahawk zostały wystrzelone z niszczycieli USS Nitze i USS Mason. Szyiccy rebelianci Huti, wspierani militarnie przez Iran, bezpośrednio po ataku w dniu 10 października br. utrzymywali, że to nie oni wystrzelili pocisk.

Czytaj też: Tomahawki lecą nad Jemen

Amerykanie podkreślają co prawda, że ataki rakietowe na cele w Jemenie mają ograniczony charakter i są związane przede wszystkim z chęcią obrony własnych okrętów (a nie wzięcia udziału w konflikcie), ale obecna sytuacja rodzi ryzyko jego eskalacji. Nie wiadomo na razie czy ostatni atak na okręt US Navy spotka się ponownie z odwetem ze strony USA. 

Także w 10 października saudyjska agencja SPA poinformowała, że samoloty międzynarodowej koalicji dowodzonej przez Arabię Saudyjską przechwyciły dwa pociski wystrzelone z Jemenu przez szyickich rebeliantów Huti, lecące w stronę Arabii Saudyjskiej i jemeńskiej prowincji Marib. Według tej agencji prasowej prowincję Marib zaatakowano z Sany, kontrolowanej przez Huti, a z bazy w prowincji Sada na północy Jemenu skierowano pociski na saudyjskie miasto Taif (zachód), gdzie mieści się baza sił powietrznych Rijadu.

Jemen pogrążony jest w chaosie od 2011 roku, kiedy to społeczna rewolta położyła kres wieloletnim dyktatorskim rządom prezydenta Ali Abda Allaha Salaha. Tylko południowa część kraju wraz z Adenem podlega rządowi uznawanemu przez wspólnotę międzynarodową i popieranemu przez Arabię Saudyjską. Jego władza jest jednak w znacznej mierze iluzoryczna, co wykorzystują aktywne na południu i częściowo wschodzie kraju dżihadystyczne Państwo Islamskie (IS) i Al-Kaida. A także – dążący do wzmocnienia swych wpływów w regionie Iran.

Sunnicka koalicja arabska od marca 2015 roku zwalcza wspieranych przez Iran rebeliantów Huti, zmierzających do obalenia popieranego przez Rijad prezydenta Abd ar-Raba Mansura Al-Hadiego i przywrócenia rządów b. prezydenta Salaha.

Czytaj też: Rakietowa wymiana ognia. Powrót "zapomnianego" konfliktu w Jemenie [ANALIZA]

PAP - mini

WIDEO: "Żelazna Brama 2025" | Intensywne ćwiczenia na poligonie w Orzyszu
Reklama
Reklama