Reklama
  • Analiza
  • Wiadomości

Nuklearny ruch Trumpa. Co zrobią Rosja i Chiny?

Pod koniec października prezydent USA Donald Trump poinformował o potrzebie natychmiastowego wznowienia przez Stany Zjednoczone prób broni jądrowej. Jak może to wyglądać w praktyce? Co takim działaniem chciałby osiągnąć Biały Dom?

Trump, minuteman, próby broni jądrowej
Test pocisku Minuteman III.
Autor. Senior Airman Kyla Gifford/U.S. Air Force

Ostatni raport SIPRI (Stockholm International Peace Research Institute) wyraźnie pokazuje, że większość państw posiadających broń jądrową ustawicznie rozwija swoje zdolności w tym zakresie. Najwyższe tempo rozwoju zapasów głowic jądrowych zachowują Chiny, które – według danych SIPRI – rocznie powiększają swoje zasoby o ok. 100 głowic. Trzy wymienione kraje są dziś w posiadaniu prawie 90 proc. światowych zapasów broni jądrowej (w raporcie czytamy, że 9614 głowic znajdowało się w zapasach wojskowych do potencjalnego wykorzystania, a około 2100 z nich było utrzymywanych w stanie wysokiej gotowości operacyjnej – red.). Mając świadomość istniejących zasobów broni jądrowej, odrębną kwestią pozostają możliwości jej testowania.

Zobacz też

Przeszkody do pokonania?

Czy zapowiedź Donalda Trumpa dotycząca wznowienia testów broni jądrowej może być łatwa do zrealizowania? Doskonale wiemy, że od politycznej deklaracji napisanej na jednej z platform społecznościowych jest jeszcze daleka droga do realizacji i wdrożenia w życie. Czy po przeszło 30 latach przerwy dokonanie takich prób byłoby jeszcze możliwe? Zdaniem eksperta PISM, Artura Kacprzyka, odpowiedź jest twierdząca. Powrót do takich prób po przeszło 30 latach byłby wykonalny, ale skomplikowany i czasochłonny (mógłby trwać od kilku miesięcy do trzech lat).

„Zależałoby to m.in. od tego, czy USA chciałyby dokonać testu nuklearnego wyłącznie jako demonstracji politycznej, czy też wykorzystać zebrane podczas niego informacje do usprawnienia swojego arsenału. Jeśli w grę wchodziłaby druga opcja, potrzebne byłyby dodatkowe przygotowania infrastruktury i personelu do przeprowadzenia badań diagnostycznych” – powiedział Artur Kacprzyk, który zaznaczył, że potencjalne testy mogłyby być opóźnione także z powodów formalnych (regulacje z zakresu bezpieczeństwa czy ochrony środowiska).

Co ciekawe – jak zaznaczył – niekoniecznie problemem byłoby w tym przypadku prawo międzynarodowe. „Chociaż USA podpisały Traktat o całkowitym zakazie prób z bronią jądrową (CTBT) z 1996 r., nie ratyfikowały go. Nie są więc związane jego postanowieniami i mogłyby legalnie przeprowadzić podziemną próbę jądrową” – przypomniał ekspert PISM.

Kolejną kwestią, o której nie można zapominać, jest miejsce potencjalnych testów jądrowych. Tutaj mogą pojawić się pewne przeszkody. Co prawda, w stanie Nevada istnieje ośrodek przeznaczony do tego typu testów, ale lata świetności ma on za sobą. Ponadto nietrudno zakładać, że wznowienie konkretnych działań wiązałoby się z pewnym oporem społecznym.

„Gdyby Stany Zjednoczone zdecydowały się na przeprowadzenie eksplozji w atmosferze, pod wodą lub w przestrzeni kosmicznej, musiałyby najpierw wypowiedzieć zakazujący tego traktat PTBT z 1963 r. Takie próby wiązałyby się zaś z większym ryzykiem wystąpienia niepożądanych skutków, takich jak skażenia poza miejscem testu. Ale i podziemna eksplozja w Nevadzie byłaby kontrowersyjna politycznie na świecie i w samych USA. Na przestrzeni lat amerykański rząd wypłacał odszkodowania części obywateli, którzy mogli ucierpieć w wyniku testów” – podsumował ten wątek Artur Kacprzyk.

Oddzielną sprawą pozostaje reakcja pozostałych nuklearnych mocarstw na ewentualne amerykańskie testy. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przypuszczać, że zarówno Rosja, jak i Chiny wykorzystałyby zaistniałą sytuację do masowej krytyki Waszyngtonu. Co istotniejsze, uznałyby działania USA za pretekst do oficjalnego wznowienia własnych prób nuklearnych (w tym miejscu warto zauważyć, że w ostatnich dniach CIA przyznała, że posiada informacje, które wskazują, że Moskwa i Pekin potajemnie prowadzą próby jądrowe. Warto też zauważyć, że w 2023 roku Rosja wypowiedziała traktat zakazujący testów, a Chiny rozbudowują poligony do ich przeprowadzania – red.).

Według eksperta PISM „zielone światło” na próby nuklearne byłoby szczególnie „na rękę” dla amerykańskich adwersarzy. „W wymiarze techniczno-wojskowym obaj rywale USA mieliby więcej do zyskania na próbach nuklearnych niż Amerykanie. To znaczy, mogliby w większym stopniu wykorzystać je do usprawnienia swoich arsenałów. Dotyczy to szczególnie Chin – znanych jest 45 potwierdzonych przypadków chińskich prób nuklearnych, w porównaniu do 1030 amerykańskich oraz 715 radzieckich i rosyjskich. Oznacza to, że USA i Rosja zebrały ze swoich prób znacznie więcej danych, pomocnych w utrzymywaniu w sprawności głowic nuklearnych i opracowywaniu nowych. Przy czym to Amerykanie mają o wiele bardziej zaawansowane zdolności do prowadzenia takich prac w laboratoriach” – powiedział Artur Kacprzyk.

Reklama

Co chciał osiągnąć Trump?

Na koniec pozostaje kwestia słów opublikowanych przez Donalda Trumpa pod koniec października. „Ze względu na programy testowe innych krajów poleciłem Departamentowi Wojny rozpoczęcie testów naszej broni jądrowej na równych zasadach. Proces ten rozpocznie się natychmiast” – napisał amerykański prezydent na platformie Truth Social.

Jak właściwie interpretować te słowa? Zdaniem analityka PISM nie ma pewności, że Trump faktycznie miał na myśli powrót do próbnych eksplozji jądrowych. Jak zauważył Artur Kacprzyk, amerykański prezydent pisał o potrzebie prowadzenia przez USA „testów nuklearnych” na równi z Rosją i Chinami.

„Niewykluczone, że miał na myśli częstsze prowadzenie próbnych strzelań pociskami do przenoszenia głowic nuklearnych, ale bez ładunków na pokładzie. Jest to tym bardziej możliwe, że wpis Trumpa pojawił się tuż po tym, jak Putin przechwalał się przetestowaniem nowych międzykontynentalnych systemów do przenoszenia broni jądrowej i z napędem nuklearnym: pocisku manewrującego Buriewiestnik i drona podwodnego Posejdon” – wskazał nasz rozmówca, który dodał, że z pewnością słowa Trumpa należy potraktować jako próbę wywarcia presji zarówno na Moskwę, jak i na Pekin.

„(…) Obaj rywale USA rozbudowują bowiem swoje arsenały nuklearne, a szczególnie szybko robią to Chiny. Trump od dawna nie kryje się z tym, że chciałby wynegocjować z oboma państwami nowe ograniczenia dla arsenałów jądrowych” – podsumował.

Reklama
WIDEO: Latający Czarnobyl | Co z K2PL? | Fallout | Defence24Week #135
Reklama
Reklama