Reklama
  • Analiza
  • Wiadomości

Niemcy o Anakondzie: "Prowokacja" czy "Uzasadniona reakcja"?

Reakcja niemieckich mediów i opinii publicznej na ćwiczenia Anakonda stanowi kolejny dowód na spory polityczne w Berlinie, dotyczące wsparcia działań NATO. Bardziej prorosyjsko nastawiona część opinii środków masowego przekazu krytykuje ćwiczenia, ale część mediów uważa je za uzasadnione.

Fot. M. Dura
Fot. M. Dura

Reakcja niemieckiej opinii publicznej na odbywające się w Polsce manewry Anakonda 2016 odzwierciedla wewnątrzniemieckie podziały dotyczące stosunku do Rosji. Z przekazu mediów popierających odprężenie w relacjach z Moskwą, niezależnie od kształtu jej obecnej polityki zagranicznej, wyłania się obraz manewrów jako prowokacji wymierzonej w Rosję oraz w proces deeskalacji między Zachodem a Moskwą. Spiegel Online twierdzi, że polski rząd świadomie prowokuje Rosjan, zapraszając do ćwiczeń żołnierzy z Ukrainy oraz Gruzji i pozostaje głuchy na sprzeciw innych państw członkowskich.

Oprócz zaproszenia do udziału w ćwiczeniach państw niebędących członkami NATO, w nastawionych bardziej prorosyjsko mediach, krytycznie oceniany jest także fakt, że odbywają się one tuż przed szczytem NATO w Warszawie i posiedzeniem Rady NATO-Rosja. Według cytowanego przez regionalny dziennik Neue Osnabruecker Zeitung (Dolna Saksonia), polityka partii Zielonych - Jurgena Trittna, Sojusz przed warszawskim szczytem powinien postawić na zbliżenie z Rosją oraz budowę wzajemnego zaufania.

Dodatkowo część mediów, w tym Rheinische Post (największy dziennik regionalny w Nadrenii Północnej-Westfalii), łączy krytyczny stosunek do ćwiczeń, z negatywną oceną polskiego rządu, twierdząc, że podsyca on istniejące w polskim społeczeństwie lęki przed Rosją.

Część niemieckich mediów przyjmuje jednak inną postawę. Manewry traktowane są jako uzasadniony i wymuszony przez działania Rosji sygnał gotowości Sojuszu do obrony swoich członków. Przypominany jest na przykład fakt, że krytykujący Anakondę Rosjanie sami przeprowadzali przy swoich zachodnich granicach manewry na większą skalę niż NATO. W tym kontekście liberalno-lewicowy Sueddeutsche Zeitung określa krytykę Rosjan jako "rozbrajającą bezczelność". Z kolei konserwatywny Frankfurter Allgemeine Zeitung podkreśla, że demonstracje gotowości NATO do obrony wschodniej flanki są rezultatem rosyjskiej polityki. W tym podobnym tonie wypowiada się dla Deutsche Welle polityki CDU - Roderich Kiesewetter. Jednocześnie podkreśla, że Niemcy lobbowały, by ćwiczenia Anakonda, były zorganizowane zgodnie z Aktem NATO-Rosja, czyli na poziomie batalionu.

Należy tutaj zauważyć, że Akt Stanowiący pomiędzy NATO a Rosją mówi o powstrzymaniu się od stałego stacjonowania większych sił wojskowych, a nie o prowadzeniu ćwiczeń i to w "obecnym i przewidywalnym środowisku bezpieczeństwa", a prowadzenie manewrów ma być właśnie - zgodnie z jego treścią - środkiem w celu budowania zdolności obronnej zgodnie z tym dokumentem. Widać więc wyraźnie, że polityk CDU idzie w ograniczaniu obecności wojskowej zdecydowanie dalej, niż by to wynikało z dokumentu, i to pomimo, że popiera samą organizację ćwiczeń w Polsce.

Z kolei lewicowy dziennik Tageszeitung, wskazuje, że na niepokoje państw wschodniej flanki NATO wpływają również sondaże wśród opinii publicznej na zachodzie Europy, pokazujące brak gotowości do ewentualnej obrony ich terytorium. Przybliżeniu polskiej perspektywy poświęcony jest natomiast artykuł w konserwatywnym Die Welt, w którym przebywający od 20 lat nad Wisłą pułkownik Klaus-Peter Kiser dzieli się swoimi obserwacjami na temat ewolucji polskiej armii a także stosunku Polaków do Rosji.

Ostrożna polityka Niemiec

Z niemieckich mediów wyłania się mieszany obraz opinii o ćwiczeniach Anakonda. W największym stopniu krytykowane są nie tyle same ćwiczenia, co udział Ukrainy i Gruzji - co pośrednio potwierdza deklaracje złożone w Sejmie przez Dowódcę Operacyjnego RSZ Marka Tomaszyckiego na temat niechęci Niemiec wobec zaproszeniu dwóch państw partnerskich NATO. O ile bowiem niemieckie władze - częściowo - chcą uczestniczyć w procesie wzmacniania wschodniej flanki NATO, to są bardzo sceptyczne wobec rozszerzania współpracy Sojuszu z tymi krajami, co mogłoby wywołać napięcia w relacjach z Rosją. 

Jako chęć wykazania się niezbędną minimalną dozą solidarności sojuszniczej należy traktować ograniczony udział w ćwiczeniu Anakonda sił Bundeswehry, wśród których zabrakło jednostek bojowych. W manewrach uczestniczą saperzy z wielonarodowego batalionu, którzy zbudował przeprawę w Chełmnie, a także stały personel Korpusu Północno-Wschodniego. Oprócz nich, epizodycznie w manewrach wzięli udział przedstawiciele kompanii rozpoznawczej 12 Brygady Pancernej, która wraz z amerykańską kolumną pokonała "zdobyty" wcześniej przez spadochroniarzy most w Toruniu. Jednostka ta uczestniczy w operacji Dragoon Ride prowadzonej przez US Army. Celem ćwiczenia jest demonstracja możliwości przerzutu drogowego do państw bałtyckich i udział w manewrach Saber Strike. 

Niemcy wykazują więc dwuznaczne nastawienie do prowadzenia przez NATO ćwiczeń na tak szeroką skalę. Trzeba jednak pamiętać, że - poza stałym personelem wojskowym w strukturach NATO w manewrach w zasadzie nie uczestniczą choćby przedstawiciele Francji czy Włoch, a niewielkie jednostki Bundeswehry ćwiczą też w państwach bałtyckich. Problem dotyczący poparcia dla  wzmocnienia "wschodniej flanki" nie dotyczy więc tylko Niemiec, ale też innych, dużych państw Sojuszu, które niejednokrotnie idą w swoim sprzeciwie jeszcze dalej niż Berlin. Dlatego, pomimo wszystkich niedogodności, współpraca wojskowa z Republiką Federalną, która jako jedno z dwóch państw europejskich zadeklarowała dowodzenie batalionem na wschodniej flance NATO, musi być kontynuowana.

WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama