Reklama

Jakub Palowski: Większość komentatorów, omawiając możliwe skutki wojny na Półwyspie Koreańskim, skupia się na samym przebiegu konfliktu, możliwych stratach i wpływie na sytuację w regionie. W jaki sposób implikacje ewentualnej wojny, choćby odwrócenie uwagi Stanów Zjednoczonych, mogłyby również wpłynąć na bezpośrednie otoczenie Polski, tak zwaną wschodnią flankę NATO? 

Dr Artur Jagnieża: Półwysep Koreański, obok Bliskiego Wschodu i relacji Izraela z poszczególnymi aktorami regionalnej sceny międzynarodowej, w tym w szczególności z Arabią Saudyjską, Egiptem, Iranem, Palestyną, Syrią i Turcją, to obecnie najbardziej zapalny region na globalnej mapie zagrożeń. Analizując aktualną aktywność militarną Phenianu, której wyrazem są kolejne próby rakietowe, należy widzieć w niej wielowymiarową złożoność całej sytuacji.

Po pierwsze obszar wokół Półwyspu Koreańskiego postrzegany jest przez Chiny jako obszar ich interesów strategicznych. Stąd w interesie Pekinu jest to, aby aktywność reżimu Kima odbywała się w granicach przez Pekin zakreślonych. Każda próba rakietowa Phenianu bez konsekwencji militarnych stopniowo podważa wiarygodność Stanów Zjednoczonych w regionie, a to służy długofalowym interesom Chin.

Po drugie utrzymywanie się dłużej takiej sytuacji może prowadzić do reorientacji lokalnych graczy jeśli chodzi o ich postrzeganie, kto jest gwarantem stabilności w regionie. Dotychczas gwarantem status quo był Waszyngton, który zapewniał bezpieczeństwo m.in., Japonii wstrzymując rozwój potencjału sił zbrojnych Tokio. Podważanie wiarygodności Waszyngtonu jako gwaranta stabilności w regionie już powoduje rozwój lokalnego wyścigu zbrojeń. W mojej ocenie na tym etapie wybuch wojny na Półwyspie Koreańskim nie leży ani w interesie Chin (wojna oddalałaby Pekin od osiągnięcia strategicznego celu jakim jest pokojowe i bezkolizyjne rozszerzanie wpływów w regionie), ani tym bardziej w interesie Stanów Zjednoczonych.

Dziś trudno byłoby politycznie zdefiniować, co należałoby uznać za zwycięstwo Waszyngtonu w takiej wojnie. Zniszczenie koreańskiego potencjału rakietowo-jądrowego? Obalenie rządów Kima? Zjednoczenie Półwyspu Koreańskiego pod kontrolą Seulu wbrew Pekinowi i przy niezadowoleniu Tokio? Jeśli szukać tego, który byłby z takiego konfliktu najbardziej zadowolony, to osobiście wskazywałbym Moskwę. Mam jednak przekonanie, że świadomość korzyści jakie przyniosłaby potencjalna wojna na Półwyspie Koreańskim dla Kremla istnieje zarówno po stronie strategów Waszyngtonu, jak i Pekinu.

Stany Zjednoczone uznają – oficjalnie – uzyskanie przez Koreę Północną zdolności do ataku bronią jądrową na kontynent amerykański za bezpośrednie zagrożenie dla własnego bezpieczeństwa. Czy w takim wypadku możliwe jest przewartościowanie priorytetów USA i decyzja o ataku na Koreę nawet jeżeli zagrażałoby to sojusznikom Waszyngtonu zarówno w regionie jak i np. w Europie Środkowo-Wschodniej?

Zapewnienie bezpieczeństwa państwa jest fundamentalnym obowiązkiem każdej władzy. Sojusz i sojusznicy to tylko i wyłącznie narzędzie do realizacji tego celu, szczególnie w sytuacji asymetrii potencjałów sojuszników. Dla tak wielkich mocarstw jak Stany Zjednoczone posiadanie sojuszników to potwierdzenie i gwarancja zachowania ich strefy wpływów.

Czytaj więcej: Gra mocarstw w 2017 roku. Amerykanie tracą wpływy [ANALIZA]

 

Niestety w Polsce mamy ciągłe pomieszanie rozumienia roli i funkcji sojuszu. Niektórzy przedstawiciele świata polityki i nauki z postrzegania sojuszu jako podstawowego gwaranta bezpieczeństwa państwa próbowali i próbują uczynić wręcz doktrynę bezpieczeństwa kraju. Nic bardziej mylnego, a ponieważ przypominanie 1939 roku i Jałty spotyka się dziś z ironicznym uśmiechem politowania chciałbym przywołać przykład z 2009 roku, kiedy to zgodnie z koncepcją „resetu stosunków z Moskwą” prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama ogłosił rezygnację z koncepcji budowy tarczy antyrakietowej w wersji zaproponowanej przez republikanów, i abyśmy nie mieli wątpliwości co do intencji tej decyzji i znaczenia naszych interesów w relacji do interesów Rosji ogłosił ją w 70. rocznicę najazdu ZSRR na Polskę.

Korea Południowa wojsko
Fot. Marine Corps, Lance Cpl. Amaia Unanue/US DoD

Wniosek zatem wydaje się oczywisty, tym bardziej, że dylemat strategiczny Waszyngtonu - Azja czy Europa? - moim zdaniem został już rozstrzygnięty i pierwszeństwo dla oceny postrzegania bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych ma obszar azjatycki. Ponadto nowa administracja Donalda Trumpa słusznie podkreśla, iż czas najwyższy aby Europejczycy sięgnęli do swoich własnych kieszeni i zaczęli wzmacniać własny potencjał militarny.

Duża część ekspertów, jak i amerykańskich dowódców uważa, że konflikt na Półwyspie Koreańskim przyniósłby ogromne straty, nieporównywalne z większością wojen lokalnych, toczonych po 1945 roku. USA rozważa opcję użycia siły jednostronnie, raczej nie uzyska poparcia Rady Bezpieczeństwa ONZ, a straty będą większe niż np. w Iraku. Czy zatem skutki ewentualnej wojny  - setki tysięcy zabitych, obrazy w mediach – mogą wzmocnić podziały pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i niechętnymi zdecydowanym rozwiązaniom krajami europejskimi, osłabiając relacje transatlantyckie, a może nawet kwestionując więzy w ramach NATO? 

Na tak postawione pytanie odpowiedź wydaje się prosta. Każda wygrana wojna przez hegemona, a takim są USA, wzmacnia jego siłę, a każda wojna przegrana lub przeciągająca się (Irak, Afganistan) osłabia jego siłę militarną, ekonomiczną i w konsekwencji polityczną. W Europie nie brakuje chętnych do osłabienia wpływów amerykańskich na kontynencie. W pierwszej kolejności jest to Rosja, tuż za nią Niemcy. Na podium mamy też Francję. Każdy przypadek jest jednak inny.

Obecność wojsk amerykańskich na Starym Kontynencie to istotny czynnik neutralizujący zapędy chęci inicjowania zmian geopolitycznych Moskwy w naszej części kontynentu. Berlin dzięki obecności Polski w NATO i UE nie traktuje zagrożenia rosyjskiego jako decydującego czynnika wpływającego na jego bezpieczeństwo, a samą Rosję postrzega jako optymalnego partnera biznesowego. Z kolei powściągliwość Paryża wobec Waszyngtonu ma w jakiejś mierze podłoże ambicjonalne.

Rosja i Chiny wzywają Stany Zjednoczone do powstrzymania swoich ćwiczeń wojskowych w Korei Południowej, aby Północ mogła zamrozić testy atomowe i rakietowe. Pekin czuje się realnie zagrożony skutkami potencjalnego konfliktu, wydawane są ostrzeżenia dla ludności cywilnej. Z kolei Rosja blisko współpracuje z Pjongjangiem, prawdopodobnie także w sektorze zbrojeniowym, prezydent Trump stwierdził niedawno, że w przeciwieństwie do Chin – „nie pomaga” w rozwiązaniu kryzysu. Jakie korzyści wynosi bądź może wynieść Moskwa z ewentualnej wojny?

Wojna koreańska nolens volens osłabiałaby potencjał USA oraz angażowałaby politycznie Chiny. Kreml mógłby upiec zatem dwie pieczenie na jednym ogniu, ponieważ bez własnego zaangażowania militarnego podmywałby potencjał wojskowy Waszyngtonu i odciągałby Pekin od jego parcia ekonomicznego w kierunku Syberii. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem w sytuacji wybuchu wojny na Półwyspie Koreańskim dla naszego regionu byłoby zwiększenie presji militarnej przez Moskwę na Ukrainę, co w efekcie mogłoby w skrajnym przypadku doprowadzić do upadku państwowości ukraińskiej.

Z kolei ten fakt miałby bezpośredni wpływ na witalność państwowości białoruskiej. Taki scenariusz byłby oczywiście bardzo zły dla Polski, ponieważ moglibyśmy w perspektywie roku lub dwóch skonstatować, iż mamy sytuację geopolityczną na granicy wschodniej, którą określam jako  „wróg u bram". 

Nawet jeżeli Amerykanie nie wycofają swoich wojsk z Europy, w wypadku ewentualnej wojny mogą zostać zaangażowane praktycznie wszystkie strategiczne rezerwy – konflikt może być krwawy i długotrwały. Istnieje ryzyko, że spory wśród sojuszników, w połączeniu z osłabieniem możliwości projekcji siły USA (przerzutu wojsk, systemów uderzeniowych) zostaną potraktowane przez potencjalnego agresora jako okazja do zadania ciosu we wschodnią flankę?

Zakładając najgorszy scenariusz jakim byłoby długotrwałe kilkumiesięczne zaangażowanie wojsk Stanów Zjednoczonych w konflikt militarny na Półwyspie Koreańskim w wymiarze lądowym i osiągnięcie sytuacji pata strategicznego, w którym siły Korei Południowej przy wsparciu USA nie byłyby w stanie pokonać wojsk Korei Północnej, nie można wykluczyć chęci rozegrania takiej sytuacji w naszym regionie przez Moskwę. Za maksymalny wariant Kreml mógłby uznać chęć podporządkowania sobie państw bałtyckich.

Korea Południowa wojsko
Fot. U.S. Marine Corps, Cpl. Tyler S. Giguere/US Pacific Command

W takiej sytuacji w przypadku braku jednoczesnej reakcji militarnej Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii na rzecz Litwy, Łotwy i Estonii, ich los byłby przesądzony. Warszawa musiałby nowy fakt geostrategiczny przyjąć do wiadomości, ponieważ nie jest tajemnicą, iż nie posiadamy odpowiedniego potencjału wojskowego który pozwalałby nam udzielić krajom bałtyckim pomocy wojskowej w przypadku ich zaatakowania przez Rosję. 

Rozbrojenie atomowe Korei Północnej w najbliższym czasie wydaje się mało realne. W jaki sposób można zatem zapobiec wybuchowi ewentualnego konfliktu? Na ile rolę może odegrać presja na Pjongjang, jak i na Chiny, a może demonstrowanie siły przez USA i własna obrona przeciwrakietowa Waszyngtonu? Jaką rolę w kryzysie koreańskim może odegrać Polska, członek Rady Bezpieczeństwa ONZ od 2018 roku?

Nie ma w chwili obecnej lepszej drogi rozwiązania sytuacji na Półwyspie Koreańskim jak zastosowanie środków dyplomatycznych - tym bardziej, że wiele wskazuje na to, iż polityka Kima zaczyna wymykać się z pod kontroli Pekinu, czego dowodem są kolejne próby rakietowe, w tym ta z 28 listopada 2017 roku. Ostatnia przedświąteczna, grudniowa decyzja Rady Bezpieczeństwa ONZ, która wprowadziła ograniczenie o 75 proc. dostaw ropy naftowej do Korei Północnej oraz nakazująca w perspektywie kilku miesięcy odesłanie do domu pracowników Korei Północnej z Rosji i Chin jest pośrednim dowodem, że cierpliwość Pekinu także się wyczerpuje.

Czytaj więcej:  Rok 2017 przełomowy dla rozwoju północnokoreańskiego arsenału. Wyzwanie na dziesięciolecia [ANALIZA] 

 

Wystąpienie na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ Rosji przeciw inicjatywie USA popieranej przez Chiny byłoby ze strony Kremla z kolei nieroztropne, szczególnie w konfiguracji w której Putin byłby tu jedynym sojusznikiem Kima - tym bardziej, że istnieje cień podejrzeń, że to właśnie Rosja mogła mieć wcześniej udział w przekazaniu Korei Północnej niezbędnych technologii do budowy jej obecnych zdolności rakietowych.

Odnośnie roli Polski w 2018 roku jako członka Rady Bezpieczeństwa ONZ, trzeba mieć na względzie fakt, iż obecne nadwyrężone relacje z Komisją Europejską nie będą sprzyjać w wypełnianiu naszej roli w Radzie (vide relacje z Paryżem). Z drugiej strony warto podkreślić poprawne relacje Polski ze stałymi członkami Rady, tj. Pekinem, Waszyngtonem i Wielką Brytanią. Zatem kluczem do odegrania pozytywnej roli w konflikcie będzie praktyczna sztuka dyplomacji w wykonaniu przedstawicieli polskiego MSZ. Neutralizacja regionalnych zagrożeń militarnych i budowanie pokojowych relacji między państwami leży w strategicznym interesie bezpieczeństwa kraju, szczególnie w tak zglobalizowanym świecie jaki mamy współcześnie.

Dziękuję za rozmowę.

Jakub Palowski, Artur Jagnieża

Reklama
Reklama

Komentarze (23)

  1. kubuskow

    Nie zgadzam się z tezą wybrzmiewającą z artykułu, że to rakiety średniego zasięgu z głowicami A są zagrożeniem ze strony Korei. Powyższe może być tylko pretekstem dla USA, a prawdziwym hamulcem są dwa inne czynniki: 1. Nie da się podbić Korei Północnej - ponieważ ludzie tam mieszkający nie są zdolni do normalnej egzystencji, są całkowicie zindoktrynowani i potrzebowali by masowej i w ogromnej skali dostarczanej pomocy humanitarnej. Dodatkowo jeżeli uważa się Japończyków podczas 2WS za fanatyków to widocznie nikt nie brał pod uwagę Korei Północnej. 2. Jakikolwiek atak na Koreę Północną skończy się zniszczeniem Seulu i śmiercią setek tysięcy lub milionów ludzi w pierwszym dniu wojny. Gwarancją bezpieczeństwa i systemem odstraszania Korei Pł są ukryte i obetonowane działa skierowane na Seul do których załadują broń B i C. A te parę rakiet, które mogą wystrzelić to systemy obrony z łatwością przechwycą wystrzeliwując i po 10 przeciwrakiet na jedną atakującą - Korea to nie Rosja czy Chiny gdzie istnieje ryzyko ataku saturacyjnego.

    1. nikt ważny

      I tu dotknąłeś realnej polityki. Oczywiście że jakieś tam zagrożenie teoretycznie zawsze jest ale środki obrony po tej stronie teatru obronnego dają bardzo wysoko sprawną obronę przed rakietami. Większym problemem może być ostrzał artyleryjski Seulu ale KIm nie jest człowiekiem głupim jak to się w materiałach propagandowych rysuje. Na pewno jest ostrym graczem ale nie jest głupi i ma pełną świadomość że mnóstwo rodzin żyje po jednej i po drugiej stronie granicy a i konflikt z sąsiadem praktycznie rujnuje gospodarkę opartą głównie o strefę przygraniczną. Inną sprawą że pretekst tego to trochę za mało bo przy podobnych operacjach było potrzeba dużo więcej pracy, operacji poprzedzających i pieniędzy aby uzyskać przewagę w dyplomacji i mandat do działania. O tym napisałem gdzieś niżej.

  2. wrt

    I dlatego nie należy kupować KIA i Hyundaia. Części zamiennych nie będzie. Podobnie z elektroniką LG i Samsunga.

  3. Ogrodnik Amator

    Jestem ogrodnikiem amatorem jednakże dla mnie sprawa wygląda tak: jeżeli tylko USA zechce to odeślą Kima i jego krąg wpływu na drugi świat a wtedy w klanie Kimów ( ok 70 osób) zacznie się walka o władzę a la Libia/Syria. Chińczycy poprą swojego agenta wpływu, Rosjanie swojego a USA swojego. Doprowadzenie do wojny domowej doprowadzi Chiny do poważnych inwestycji w utrzymanie swej strefy wpływu. Rosja podobnie. Wieloletnia Wojna domowa w Korei Północnej to dla Ameryki idealny konflikt angażujący jej przeciwników u ich granic. Dodatkowo Rosji i Chinom może nie być po drodze wspólny ład po zakończeniu konfliktu. Ameryka jest za oceanem i ma czyste ręce. Jak dla mnie jedyną kwestią, która powstrzymuje USA przed takim rozwiązaniem jest znalezienie polityka, który podejmie taką decyzję, bo nie ukrywajmy ale taki konflikt pociągnie za sobą 3-4 mln istnień 3 razy więcej inwalidów. W grę wchodzi użycie broni biologicznej i Chemicznej. Dodam jeszcze iż taki konflikt jest idealnym pretekstem do zrobienia kilku podniebnych rajdów, które pozwolą zniszczyć fabryki broni atomowej itp.

  4. LNG second

    Korea Pn to 120 000km2 i 25 mln mieszkańców - to nie jest kraj nie do podbicia. Powierzchniowo to Litwa i Łotwa razem wzięte.

  5. Polanski

    Wielomiesięczne zmagania w wojnie na Półwyspie Koreańskim. Wolne żarty. Bez pomocy wojskowej Chin Korea zostanie pokonana w kilkanaście godzin. Problemem jest tylko niebezpieczeństwo nieakceptowalnych strat ludności cywilnej w Korei południowej.

    1. IO

      Kilkanascie godzi to przesada chyba raczej dni - faktem jest ze ukałd byłby podobny do tego z lata 1940...

    2. Marek

      O proszę jaki strateg.Cały Pentagon się głowi jak poradzić sobie z KRLD, a tu jeden analityk napisze kilka godzin. Panie ta wojna może rozlozyc się na lata i pochlonac miliony ofiar. Korea Północna to kraj górzysty z tunela mi w skałach , bardzo liczną artylerią i bronią jądrową.

    3. nikt ważny

      Wątpliwe. To nie Irak czy Afganistan a i tam nie zajęło to kilkunastu godzin. W Iraku było to poprzedzone wieloma operacjami przed samym atakiem a KRLD to teren praktycznie dziewiczy a samo rozpoznanie satelitarne to trochę za mało. Infiltracja od wewnątrz obecnego w KRLD systemu również graniczy z niemożliwym. Zupełnie nie pomaga geografia tak jak i wciąż żywa pamieć o konflikcie sprzed ponad pół wieku. Jeśli szukać podobieństwa to jest to bardziej połączenie Afganistanu (ukształtowanie terenu), Iraku (duża liczebność wojsk), Serbii (ideowa spójność społeczna - nie mylić z poddaniem systemowi) uzupełniona o broń atomową i niejawne wsparcie wielu państw realizujących własne globalne interesy. US ma tu spory problem bo bez ofensywy dyplomatycznej nie znajdzie wsparcia dla ofensywy militarnej i może niezależnie od scenariusza wyłącznie przegrać - może nie z KRLD ale na arenie międzynarodowej. Długa kampania z dużą ilością ofiar może się również odbić na wewnętrznej sytuacji w US. Układanka globalna jest bardziej złożona bo ew. wojna nie będzie odizolowanym konfliktem ale czymś co może zapewnić światowy kolaps gospodarczy. Można spekulować że wszelkie prace analityczne opierają się na tym w jaki sposób zapewnić przychylność opinii publicznej jak i zmienić balans międzynarodowy. Bez tego idąc "na wariata" można nie tylko ugrzęznąć w konflikcie ryzykując otwarcie się "innych frontów" na całym globie.

  6. ROBERT

    POLSKA POWINNA SIĘ JAK NAJSZYBCIEJ ZBROIĆ I MODERNIZOWAĆ, ABY PODNOSIĆ PRÓG NIEAKCEPTOWALNYCH STRAT PRZEZ POTENCJALNEGO AGRESORA! POTRZEBNE W PIERWSZEJ KOLEJNOŚCI : SILNE OPL, ARTYLERIA RAKIETOWA ŚREDNIEGO I DALEKIEGO ZASIĘGU, RAKIETY PPANC, ŚMIGŁOWCE SZTURMOWE I TRANSPORTOWE, SAMOLOTY WIELOZADANIOWE, ROZPOZNANIE ELEKTRONICZNE.

    1. ciekawy

      Słyszę ciągle o tych śmigłowcach, a czy ktoś z forumowiczów mógłby przystepnie laikowi wytłumaczyć po co w małym stosunkowo kraju jak Polska bez dżungli , pustyni, itp i z rozwiniętą siecią dróg śmigłowce transportowe dla wojska są tak potrzebne ? Serio pytam

  7. Jan Zrzędalski

    Mam jedno pytanie - na 1-szym i 2-gim zdjęciu widać jakiś klon AK. Czy ktoś z szanownych kolegów może wie co to za ki czort?

    1. nikt ważny

      Zdjęcia są fatalnie podpisane. Na zdjęciach są jednostki Sił Zbrojnych Republiki Korei (Południe) a karabiny to Daewoo K2. Może i Marine Corps ale nie U.S. Marine Corps. Na trzecim zdjęciu masz nawet AAV7 opisany "drzewkami" na froncie.

  8. Oko na wszystko

    Pociski Kima to porażka Chin, groźby pod adresem USA bez zgody Chin to wyraźny znak utraty wpływów przez Pekin. Co do konfliktu - chore reżimy komunistyczne jak Korea Pn Chiny czy Rosja tworzą sztuczne zagrożenia bo w ten sposób mącą zarówno na arenie międzynarodowej jak i głowach swoich obywateli. Potrzebują fikcyjnych konfliktów i zagrożeń by uzasadniać biedę wewnętrzną brak demokracji, dyktaturę totalną inwigilację społeczeństw brak wolnych mediów i ograniczanie np. Internetu.

    1. leming

      Korea Północna jest pod kontrolą Chin.Wskazują na to dwa fakty.Fakt pierwszy, podczas wizyty wysokiego chinskiego oficjela w USA, podczas kolacji z prezydentem Trumpem USA atakują rakietami manewrującymi jakieś lotnisko w Syrii.To demonstracja siły.No i drugi fakt,póżniej akurat podczas objazdu prezydenta Trumpa w Azji, chyba był w Wietnamie, Kim odpala mu przed nosem rakietę balistyczną, której ewentualny zasięg zdziwił nawet amerykańskich analityków.Ewidentny pokaz siły, moim zdaniem chinski.A więc sądzę że Chiny jednak mają wpływ na Kim Dzong Un.

  9. fernando

    Przypadek KOREI - to dokładnie NIEMIEC z przed połączenia w 90r. Jedna uwaga na przeciw stały dwa UKŁADY dowodzone przez dwóch imperialistów , którzy posiadali zasób atomowy i wielkie armie ! Korea i jej zaatakowanie przez USA - a tym należy się sugerować - nie NATO , to przykład AFGANISTAN , IRAK i stan obecny - nie moc ? Ale w tle trzeba pamiętać iż analitycy w Korei zdają sobie sprawę iż KIM ma atom i nośniki do głowic - USA może to zignorować - gdyż takowe ma w większej liczbie . Jako formacja uderzeniowa - pokazała iż jest nic nie warte założenia ich sztabowców - Pentagon i CIA uważa że to armia technologicznie najlepsza i każde uderzenie na przeciwnika powinna wygrać ? Czy tak jest proszę spojrzeć na konflikty w jakich brała udział po 45r. - KUBA , Wietnam , Irak , Afganistan w tych dwóch ostatnich brało udział u boku USA inne kraje jak GB i inni jak POLSKA ? Wniosek - nasuwa się sam - SZERYF po 90r. ( rozpad ZSRR- CCCP ) - pogubił się i jego bałaganiarstwo na ŚWIECIE - przynosi odwrotnie do zamierzonych - SKUTKI ! Cele może i mieli ale taktyka jest inna ? KIM- może czuć się bezpieczny - to taki drugi KADAFI ale w ręce ma ATOM a KADAFI - nie posiadał ! Chiny i Rosja - nie pozwolą na dominację na półwyspie KOREI - USA , przykład - Irak , Syria , LIBIA - rozkład lub nawet całkowita likwidacja państwa - terroryzm bo tak zachód to nazywa - co obecnie jest na Bliskim Wschodzie ! Nie jestem wojskowym ani jakimś prof. lub inż. - ale z boku analizuje co jest ciekawego na świecie i obraz jaki nam USA po 90r. - namalowało , jest zatrważający ! TURCJA - i jej nagły zwrot ku PUTINIE , a każdy wie że w Turcji zaangażowanie USA i kilku krajów z NATO - było przez dziesiątki lat fundamentem ich dominacji - CO ZOSTAŁO z TEGO ! Ano widać - a to jeszcze nie koniec !!!!!!!!!!

    1. ddt

      "Na Amerykanach można polegać, ze zawsze znajdą właściwe rozwiązanie - po wyczerpaniu wszystkich innych możliwości" W. Churchill

    2. kubuskow

      Co do Turcji to pełna zgoda - niesamowitym jest dla mnie jak bardzo Niemcy, a przede wszystkim USA przegrały Turcję. To był jeden z ważniejszych członków NATO, który idealnie szachował Rosję a teraz... Co do sytuacji Korei to się całkowicie nie zgadzam (poza tym, że Rosja i Chiny nie odpuszczą), porównywanie ich do Niemiec z przed 90 ma tą ogromną wadę, że Niemcy nigdy ze sobą nie walczyli, tam nigdy nie było takiej nienawiści na poziomie ludzkim, ponieważ jedni do drugich nie strzelali (strzelali tylko do "swoich"). Dodatkowo Niemcy to jedno pokolenie z wypranym mózgiem mniej, a więc mniejsza przepaść do zasypania. Ponadto Niemcy w latach 90 i w 1945 to był kraj "przemysłowy", a Korea Pł. zmieniła się tak bardzo, że Koreańczycy z Pn. nie znają czegoś takiego. Myślę, że obecnie przepaść kulturowo-systemowa pomiędzy N i S jest zbyt duża i wymagała by przynajmniej zmiany dwóch pokoleń, aby móc myśleć o połączeniu. Uważam, że jedynym racjonalnym kierunkiem jest federacja Korei z Chinami i przejmowanie ich wzorca rozwoju lub utrzymywanie stanu obecnego. Kim zdaje się widzieć tą zależność i dlatego jak tylko może to podtrzymuje relacje z Rosją, która zapewnia mu bezpieczeństwo od kolonizacji przez Chiny. Jak Chiny postanowią skolonizować Koreę to zaczną od zmiany rządów...

  10. gustlikk

    A czy ktos tu uważa że Ukraina podda sie bez oddania strzału?autor artykułu sugeruje ze wojska rosyjskie bez najmniejszego napotkanego oporu ze strony ukrainskiej..poprostu przejada do lwowa...co uważam za fantastykę..oglądając walki na wschodzie ukrainy..wojska ukrainskie wyraźnie pokazały ze stać je na opór..z którym tak naprawdę władze w Moskwie sie nie liczyły..a sytuacja 2014/15 była początkowo dużo gorsza dla ukrainskiej armii..wspomnę tu stanie sprzetu,ilosci piechurów i wyszkolenia..które teraz jak najbardziej sie polepszylo..myślę ze im wiecej czasu Ukraińcy dostaną tym większe będą też straty armii rosyjskiej..nie sądzę aby rosjanie chcieli tą cene zapłacić.

    1. Geoffrey

      Wszystko zależy od tego, jak bardzo Rosjanie będą zdeterminowani w zajęciu Ukrainy. Imperium rosyjskie nie odrodzi się, dopóki nie zajmie Kijowa, bo w Kijowie leży klucz do rosyjskiego kłamstwa założycielskiego, do Prawosławia i ukradzionej historii Rusi. Natomiast nie jest pewne, czy Rosja jest gotowa na taki krok, i czy ostatecznie dotarło do niej, że Ukrainy nie da się złamać inaczej, jak topiąc we krwi. Rosjanie mieli świetną okazję do podbicia Ukrainy w 2014 roku, ale nie skorzystali z niej, mając nadzieję na inne sposoby. Teraz nie będzie już tak łatwo.

    2. Olo

      Zgadzam się - przy zaangażowaniu Rosji w konflikt z Ukraina i nieustającym wzmacnianiu Ukrainy to Rosja będzie wciągnięta na długo w wyczerpujący kosztowny finansowo politycznie i społecznie konflikt osłabiający jej pozycje na wszystkich frontach.

    3. LNG second

      Paradoks Donbasu polega na tym, że Rosjanie weszli żeby Ukraina ugrzęzła gdzieś pomiędzy Wschodem a Zachodem. W praktyce Zachód obłożył umiarkowanymi sankcjami Rosję i wspiera "po taniości" Ukrainę. W ten sposób Rosja uwikłała się w konflikt na dwie dekady i pod sankcjami technologicznymi i finansowymi po prostu traci dystans do nowoczesnych sąsiadów. Mam wrażenie, że liczba zadowolonych z takiego rozwoju wypadków wydaje się rosnąć. Zachód ma tanim kosztem spokój z Rosją, elity na Kremlu udaja że jest dobrze, ukraińska elita też jakoś odnalazła się w tej sytuacji, kraje ościenne mają czas na wszechstronny rozwój etc. tylko zwykłych ludzi szkoda.

  11. benek

    Jaka wojna. W Korei nie ma oleju ani gazu. Chiny potrzebuja krld bo nie chca usa u granic. Rosja tez - w koncu to rosja ich wykreowala a chiny tylko podtrzymywaly. A poza tym kazde z tych Panstw ma szanse na wzrost sprzedazy broni (my tez chce kupic wiecej) - no w koncu zagrozenie wzrasa nie? Kazde znaczy krld tez. ja tu widze same biznesy ale nie dla nas (z tym rzadem).

  12. observer48

    Amerykanie, jeśli zdecydują się na zaatakowanie korei Północnej, będą musieli przeprowadzić zmasowany blitzkrieg i uderzyć na wszystkie potencjalne źródła ostrzału Korei Południowej. Fizycznie, armia USA jest w stanie zrównać Koreę Północną z ziemią w ciągu kilku dni bez użycia broni nuklearnej, ale choćby jeden północnokoreański pocisk nuklearny, który wybuchnie nad Koreą Południową może doprowadzić do zmasowanego ataku nuklearnego na to bandyckie państwo i wtedy sytuacja na Półwyspie Koreańskim może się wymknąć spod kontroli.

    1. dim

      Koreę mogą zrównać z ziemią, ale czy koreańskie siły zbrojne też ? W Jugosławii Amerykanie bardzo słabo sobie z tym radzili. W Afganistanie nie radzą sobie w ogóle, przegrywają wojnę, a ile to już lat ? w Iraku z poskromieniem partyzantów było ledwo ledwo, skutek iluzoryczny, ale wydatek pieniędzy gigantyczny. I kilkaset tysięcy ofiar, niedokładnie wiadomo po co komu. Koreańskie wojsko pochowa się w tysięcznych, głębokich schronach, wyrytych w masywach górskich czy głęboko pod równinami. Zrównać z ziemią można ludność, infrastrukturę transportu, ale wojsko dosięgnąć będzie trudniej. A przy tym oczywiście, że północni otrzymają w porę pomoc z Rosji, może otrzymają też z Chin. Liczyć, ze taka wojna potrwa kilka dni, byłoby to rozumowanie zupełnie skrajnie bezpodstawne. Panu chodziło zapewne o czas trwania jakiejś konkretnej operacji ? Niemniej zająć obiekt, okolicę, to co innego, a co innego zwyciężyć wojnę.

    2. Azengar

      Warunki prowadzenia wojny takie jak w Wientamie. Nie liczyłbym na szybkie zwycięstwo USA.

  13. Orka

    Większość analiz, w tym i ta, sugerujących rozwiązania dyplomatyczne, zawiera milczące założenie, że Korea Pn jest państwem podobnym do innych i dyplomacja jest dla niego takim samym środkiem realizacji swoich celów, jak siła militarna. To założenie uważam za nieuzasadnione i chętnie usłyszałbym o przykładach działań dyplomatycznych z udziałem KP z okresu ostatnich 60-ciu lat, które przyniosłyby wymierne rezultaty odsuwające zagrożenie konfliktem. Przypomnijmy, że wojna koreańska zakończyła się w 1953 r. nie pokojem, tylko kruchym, często naruszanym przez KPn, rozejmem. KPn jest jeszcze bardziej, niż Iran, teokracją, tyle że świecką z kolejnym pomazańcem z rodziny Kim Ir Sena jako bogiem i władcą absolutnym w dosłownym znaczeniu tego słowa, w praktyce okrutnym tyranem i zbrodniarzem. Mentalnie, to wyrachowany szaleniec, który gotów jest poświęcić miliony swoich obywateli dla ochrony siebie i najbliższych i swojej władzy. A obywatele od urodzenia wtłaczani są do armii klonów i tresowani do oddania życia za "ukochanego wodza". Zakłada się, że zbrojenia KPn mają służyć tylko ochronie reżymu i nie mają celów imperialnych, można by więc zostawić Kim Dżong Una w spokoju i nie ryzykować potencjalnie krwawego konfliktu zbrojnego. To założenie ma dwie poważne słabości: 1. Nie ma żadnej gwarancji, że Kpn nie będzie udostępniać swoich technologii militarnych lub jej wytworów innym państwom i organizacjom - agresywnym i zbrodniczym. 2. Droga, na którą weszła KPn nie ma końca - uzyskawszy broń jądrową i środki do jej przenoszenia zagrażające wielu krajom reżym wywołał wyścig zbrojeń i będzie musiał jeszcze bardziej rozwijać swoje możliwości militarne, w czym - jak widać - jest nadspodziewanie skuteczny. Nikt nie wie, co może przyjść do głowy satrapie oszołomionym potęgą swojej armii - zbrojne zjednoczenie z KPd na swoich warunkach? Zemsta na Japończykach za krzywdy z II WŚw? A może atak znienacka na znienawidzone Stany? W obu przypadkach straty ludzkie i materialne będą wielkie, a sytuacja tym bardziej poza kontrolą i straty tym większe im później do konfliktu dojdzie. A moim zdaniem nie ma żadnych realnych przesłanek do tezy, że taki konflikt jest do uniknięcia.

    1. LNG second

      Tylko co zrobią Chiny i Rosja jak USA i Korea Pd zaczną zwyciężać? I co zrobią USA jak pojawi się 1mln chińskich ochotników?

  14. tom1

    Przecież tu nie chodzi o żadną KPn tylko o przygotowania USA na wojnę z Chinami. KPn jest tu tylko wygodnym pretekstem dla wszystkich, bo wyścig zbrojeń, co by nie mówić to zawsze jest znakomity interes. Koledze Orce gratuluję jednak świetnego pióra i logicznej analizy. Kończy się po prostu Jałta na świecie.

    1. Geoffrey

      A po co szukać spiskowych teorii tam, gdzie wszystko jest jasne? Jeśli Korea Północna straszy USA atakiem jądrowym na terytorium USA, to jest to dostateczna przyczyna do wojny. Amerykanie atakowali już całe kraje z mniej ważkich przyczyn, choćby z powodu zniszczenia dwóch nowojorskich wieżowców. Natomiast co do Chin, to z całym szacunkiem, ale po pierwsze USA już od dawna nie są w stanie pokonać ich militarnie, a po drugie za bardzo zależą gospodarczo i finansowo od Chin, żeby ich atakować.

  15. FFF

    W przypadku Korei należy prewencyjnie zaatakować nuklearnie. Z 30 bomb atomowych a później operacja konwencjonalna

  16. kajko

    bardzo ciekawie bedzie wygladalo to starcie. nk nie jest takie slabe jakbysie moglo wydawac. wszystko bedzie zalezec jak bardzo beda walczyc o swojego dyktatora.nk nie posiada praktycznie zdolnosci a powietrzu, co znaczy natychmiastowe panowanie usa na niebie i bombardowanie celow. aczkolwiek musza wejsc z butami na lad. i tu najciekawsze jak to zrobia w jakiej ilosci i ile bedzie to trawalo

  17. LNG second

    Najważniejsze pytanie to czy Koreańczycy z Północy będą chcieli walczyć. Osobiście uważam, że 90-95% przy pierwszej okazji się podda. To trochę tak jakby NRD miało walczyć z RFN. Jeśli Chińczyk lub północnokoreańskie NKWD nie zapędzi ich do okopów to poddadzą się jak tylko zobaczą pierwszego żołnierza z południa. Oni marzą i zjednoczeniu Korei.

    1. Wawiak

      Najbrutalniejsze są zwykle wojny domowe...

  18. podzieleni są ludzie a nie władza interesów

    "Istnieje cien podjerzen ze Rosja dała technologie" - no a kto inny i to nawet z USA przez posrednika Chiny, przeciez pod czyja kontrolą jest korea polnocna? Specjanie zrobili sztuczny twór po 2 wojnie zeby dziś móc rozgrzebywać. Tak jak korea poludnie i Japonia jest pod kontrola "USA" tak Kim pod kontrolą "Rosji" - przecież uderzenie w koree jest 1 fazą uderzenia w Chiny, Iran i Rosję. Ciekawe bo w 2012r. podobno KIm puszczal rakiete z satelita w kosmos - przeznaczyli na ten program kilkaset mln $, ktos im musial pozwolic i dać na to - zadnych sankcji nie bylo jak i wywiadu wojskowego ani NATO ani USA, a dzis płacz sztuczny skąd mają - 15 lat to trwało w sumie przynajmniej a Ci w telewizji udają ze nie wiedzieli, że Korea ma atom.. Jezeli nie korzystają z satelitów rosyjskich lub chinskich a moze amerykanskich? To co za problem zamiast glodzic i straszyc niewinnych ludzi jest zestrzelic satelite z orbity albo ja zagluszyc/wylaczyc - co, USA nie potrafia tego zrobić ( w koncu istnieje ten kosmos czy nie istnieje)

  19. Mikey

    Co za bzdury. Jedynie wojna jest w stanie ukrócić nuklearno-rakietowe aspiracje Kima. Proszę posłuchać co ma prof. Dziak do powiedzenia w tej sprawie. USA ma czas do końca... stycznia.

    1. Orka

      Czasu jest mało. Przypuszczam, że połowa Pentagonu przygotowuje plany działań zbrojnych wobec KPN. Jednak, gdy uświadomimy sobie ile czasu zabrało koalicji przygotowanie się do pierwszej wojny w Zatoce, styczeń wydaje się zbyt krótkim terminem, a na złe przygotowanie operacji trudniejszej niż iracka, a zwłaszcza na niepowodzenie, prawdopodobne w przypadku nieprzygotowania, USA nie mogą sobie pozwolić, bo oznaczałoby to koniec Ameryki jako hegemona światowego, rozsypanie się aktualnego ładu politycznego i wywołało wiele poważnych konfliktów na całym świecie dla ustalenia nowego globalnego "porządku dziobania". Poza tym zima nie sprzyja atakowi, Olimpiada także ("Pożyteczni idioci" i ich inspiratorzy mieliby używanie oskarżając USA o pogwałcenie odwiecznej świętości - pokoju w czasie olimpiad).

  20. michał zdzichał

    Dziwna ta kontrola Chin nad polityką Korei Płn ,skoro doprowadziła do zbudowania przez tę drugą rakiet balistycznych i głowic nuklearnych.Chyba raczej Koreańczycy zagrali na nosie Chińczykom wykorzystując ich łatwowierność i wysokie mniemanie o swoich wpływach w Korei.Trudno bowiem zakładać ,że taki był cel polityki chińskiej w regionie, wobec Korei Płn.,żeby przysporzyć sobie problemów.Co do Rosji to moim zdaniem ,nacisk na Ukrainę ,Białoruś czy państwa bałtyckie nie jest wcale pewny ,ponieważ w razie wybuchu wojny na Dalekim Wschodzie, każdy będzie chciał skorzystać z okazji do załatwienia swoich interesów.Chińczycy będą zamierzali rozszerzyć swoje wpływy kosztem Rosji a Japonia będzie chciała wyrwać Kuryle , a to już jest argument za zaangażówaniem się również Rosji w ten konflikt.Rosja nie da rady grać na dwóch fortepianach ,bo nie ma na to środków.A już jest zaangażowana w Syrii i Donbasie.A sankcje nadal obowiązują.

  21. patriota

    Podstawowy problem Korei Północnej to skrajnie ksenofobiczna, rasistowska i szowinistyczna ideologia jaka zatruła to społeczeństwo. Paradoksalnie zewnętrzna interwencja mogłaby jeszcze bardziej zjednoczyć Koreańczyków z Północy. Całkowita izolacja gospodarcza, polityczna i sanitarna za cenę śmierci około 2-3 mln ludzi i niedożywienia kolejnych 8-10 mln jest niemożliwa, gdyż zawsze znajdzie się jakiś dobrodziej-pożyteczny idiota, który będzie podtrzymywał finansowo-surowcowo -żywnościowymi kroplówkami to państwo. Na Ukrainie jedynym sensownym rozwiązaniem jest utworzenie quasi-autonomicznej republiki doniecko-ługańskiej o powierzchni około 35 tysięcy km2, co pozwoli wygasić walki na tym terenie i uchroni Ukrainę przed destabilizacją. Teraz Ukraina to przewlekle chory, osłabiony człowiek, który jest żywicielem groźnego pasożyta skutecznie zatruwającego jego organizm.

  22. ja

    Do niczego nie dojdzie nikt nie zaatakuje KIMA z uwagi ze rozpetalby wojne na szeroka skale a nikomu na tym nie zalezy nawet USA oni maja wiekrzy proble[ CHINY ] i tym musza sie zajac traca dominacje na rzecz CHIN ,nie moga sobie na to pozwolic ,wiec jesli dojdzie do wojny to pomiedzy nimi nie KRL .co do Rosji to po co im kraje baltyckie nie trudno jest podbic kraj gorzej utrzymac go ,Rosja nie ma zamiaru nikogo podbijac bo i po co .

  23. dim

    Autor: wkrótce grozi Polsce "...wróg u bram". - ależ oczywiśćie ! ! ! Tzn. "oczywiście" myślimy tak my, większość na tym forum. Natomiast takie myślenie nie znajduje jakoś przystępu do dworu W. X. Konstatnego Drugiego. Który to organizm najwyraźniej ufa, że Polska ma przed sobą jeszcze tak z dziesięciolecie lub więcej braku bliskich zagrożeń. Coś jak loty głów państwa i głównych dowódców we mgle i bez przygotowania - wystarczy zaufać, że zagrożeń brak.