Reklama

Siły zbrojne

KRL-D:jak ćwiczenia lotnicze Korei Północnej wpłyną na impas w negocjacjach

Fot. Edward N. Johnson/U.S. Army/Wikimedia/domena publiczna
Fot. Edward N. Johnson/U.S. Army/Wikimedia/domena publiczna

Armia Korei Północnej od trzech dni przeprowadza ćwiczenia lotnicze, które osobiście nadzoruje przywódca tego kraju Kim Dzong Un - poinformowała w poniedziałek oficjalna północnokoreańska agencja KCNA.

Według agencji Kim z zadowoleniem obserwował szkolenie lądowania pododdziałów strzelców wyborowych sił powietrznych i przeciwlotniczych armii Korei Północnej. KCNA przytoczyła słowa przywódcy reżimu, który stwierdził, iż "konieczne jest przeprowadzenie ćwiczeń bez uprzedzenia kogokolwiek w warunkach symulowanej wojny" w celu "poprawy gotowości" armii Korei Północnej. W sobotę KCNA informowała, że Kim obserwował "konkurs lotów bojowych" dowódców lotnictwa sił powietrznych i przeciwlotniczych.

W niedzielę USA i Korea Płd. postanowiły przełożyć planowane na listopad wspólne manewry sił powietrznych, by ułatwić negocjacje w sprawie denuklearyzacji Korei Płn. O decyzji poinformowano po spotkaniu ministrów obrony USA i Korei Płd. w Bangkoku. Przeciwko wspólnym ćwiczeniom wojskowym USA i Korei Płd. stanowczo protestowały władze w Pjongjangu, które oceniają je jako sprzeczne z ustaleniami z pierwszego szczytu prezydenta USA Donalda Trumpa z przywódcą Korei Płn. Kim Dzong Unem w Singapurze latem 2018 roku. Kim wyraził tam gotowość do „całkowitej denuklearyzacji Półwyspu Koreańskiego” w zamian za gwarancje bezpieczeństwa dla swojego kraju.

Pjongjang wyznaczył Waszyngtonowi termin do końca roku na zmianę jego stanowiska w negocjacjach nuklearnych i zagroził, że jeśli wspólne ćwiczenia USA i Korei Płd. wciąż będą się odbywały, Stany Zjednoczone „zmierzą się z większym zagrożeniem” i „znajdą się w kłopotach”.

W ubiegłym tygodniu południowokoreański wywiad ocenił, że kolejna runda roboczych rozmów między USA a Koreą Płn. może się odbyć w listopadzie lub najpóźniej w grudniu. Poprzednie takie spotkanie w październiku w Sztokholmie zakończyło się fiaskiem, a urzędnicy z Pjongjangu zarzucili Amerykanom, że nie przedstawili żadnych nowych propozycji. Korea Płn. nie zaoferuje USA niczego, czym mógłby się pochwalić prezydent Donald Trump, bez uzyskania czegoś w zamian; nie jest też zainteresowana szczytem "dla samego szczytu" - podała w poniedziałek północnokoreańska agencja KCNA, cytując rządowy komunikat.

Jeżeli USA naprawdę nie chcą przerwać dialogu z nami, to powinny podjąć decyzję o zrezygnowaniu z nieprzyjaznej polityki traktowania nas jak wrogów

Komunikat agencji KCNA

Oświadczenie władz, podpisane przez doradcę resortu spraw zagranicznych Kim Kie Gwana, jest reakcją na niedzielny tweet Trumpa adresowany prawdopodobnie do północnokoreańskiego dyktatora Kim Dzong Una - ocenia Reuters. Trump skrytykował w tweecie Koreę Północną za nazwanie byłego wiceprezydenta USA Joe Bidena, ubiegającego się o mandat Demokratów w wyborach prezydenckich w USA w 2020 roku, "wściekłym psem".

"Panie przewodniczący, Joe Biden może być Śpiący i Bardzo Powolny, ale nie jest +wściekłym psem+. Może być nawet nieco lepszy od niego, ale tylko ja mogę panu pomóc dotrzeć tam, gdzie pan chce. Powinien pan działać szybko i załatwić deal. Do rychłego zobaczenia!" - napisał Trump.

Donald Trump na Twitterze

 Kim Dzong Un dał USA czas do końca roku na złożenie mu oferty, która w jego mniemaniu uratuje rozmowy pokojowe.

W czwartek koreański negocjator Kim Myong Gil poinformował, że Pjongajng otrzymał od USA zaproszenie do podjęcia negocjacji w grudniu; wydał też komunikat, w którym ostrzegł, że jego kraj nie jest zainteresowany podjęciem rozmów, jeśli jedyne, co Ameryka ma do zaoferowania, to "sprawy drugorzędne", jak formalne ogłoszenie końca wojny koreańskiej z lat 1949-1953 czy otwarcie biur łącznikowych między obu krajami. Wojna koreańska nie została jak dotąd oficjalnie zakończona, ponieważ działania wojenne wstrzymano na mocy rozejmu, a nie traktatu pokojowego.

Impas w negocjacjach na temat likwidacji arsenału nuklearnego Korei Północnej trwa od czerwca, gdy w strefie zdemilitaryzowanej na granicy obu Korei spotkali się Trump i Kim Dzong Un. Uzgodniono wówczas wznowienie relacji, ale zabiegi o poprawę stosunków i tak znalazły się w martwym punkcie po fiasku rozmów w lutym w stolicy Wietnamu, Hanoi.

Na początku października delegacje z obu krajów spotkały się w Sztokholmie, ale rozmowy się załamały. Główny północnokoreański negocjator oświadczył, że strona amerykańska „nie przyniosła niczego” do stołu rozmów.

Reklama
Reklama

Komentarze (2)

  1. Pirat

    Armia Korei Północnej od trzech dni przeprowadza ćwiczenia lotnicze. Czy wszystkie Migi-17 zdołały wystartować?

  2. Niuniu

    Negocjacje między Koreą Północną staneły w martwym punkcie po ataku "opozycji" na ambasadę Koreji w Hiszpani tuż przed spotkaniem Trumpa z Kimem w Wietnamie. Przypomnę, że "nieznani" sprawcy na kilka godzin zajęli pomieszczenia ambasady koreańskiej w Madrycie po czy przez nikogo ni niepokojeni opuścili je zabierając ze sobą sprzęt komputerowy oraz dokumenty. Sprawcy nie zostali zatrzymani. Media zachodnie określiły ich mianem "opozycjonistów" ale wszystko wskazuje na to, że była to operacja wywiadowcza albo CIA albo Korei Południowej. Trudno zakładać, że odbyła się bez wiedzy i zaangażowania USA. Czyli była to świadoma prowokacja tuż przed kolejnym szczytem negocjacyjnym. Ale co dzięki temu chciano osiągnąć pozostaje dla Mnie zagadką. Drugi powód dystansu Kima do dalszych rozmów z amerykanami jest to, że mimo jednostronnych gestów ze strony koreańskiej (likwidacja poligonu nuklearnego, wstrzymanie prób z bronią atomową, wstrzymanie testów rakiet międzykontynentalnych) USA nie złagodziły nawet symbolicznie sankcji którymi jest objęty ten kraj. A są one wyjątkowo ostre.