Geopolityka
Haiti apeluje o międzynarodowe wsparcie wojskowe [KOMENTARZ]
Brutalny mord na prezydencie Haiti wywołał poruszenie na całym świecie, a jednocześnie obawy przed dalszą eskalacją przemocy w tym kraju. Obecnie władze tymczasowe w Port-au-Prince wysyłają prośby o wsparcie wojskowe ze strony innych państw, na czele z USA, obawiając się kolejnych ataków na infrastrukturę krytyczną. Jednakże cała sprawa ma również wymiar globalny, gdyż trwa również jej medialne użytkowanie, pod względem symbolicznym i propagandowym w kontekście relacji dyplomatycznych Haiti z Tajwanem.
Tymczasowe władze Haiti wzywają USA oraz ONZ do pomocy w zakresie ochrony kluczowych obiektów w kraju. Sytuacja w tym państwie dramatycznie zaostrzyła się po zabójstwie prezydenta Jovenela Moïse. Tymczasowy premier Claude Joseph stwierdził, że zdecydowanie potrzebna jest właśnie teraz pomoc z zewnątrz, a w pierwszej kolejności wsparcie dla haitańskiej policji narodowej. Podkreśla się przy tym możliwość wystąpienia np. aktów dywersji i sabotażu wobec infrastruktury krytycznej przez najemników, którzy nadal pozostają na wolności. Wszystko po to, aby wywołać większy chaos w kraju i umożliwić im wycofanie się. Przy czym, o wiele większe znaczenie dla bezpieczeństwa kraju może mieć kolejna fala przemocy stricte kryminalnej.
Tamtejsze gangi są w stanie wykorzystać każdorazowy przejaw słabości państwa w celu osiągnięcia własnych zysków jeśli chodzi o kontrolę terytorium i walki z konkurencją. Co więcej, w czerwcu tego roku jeden z przywódców zorganizowanej przestępczości na Haiti (Jimmy Cherizier ”Barbecue” były policjant i obecnie lider federacji gangów tzw. G9), wezwał do rozpoczęcia rewolucji wymierzonej w elity polityczne i biznesowe kraju. ONZ określił w czerwcu poziom przemocy w stolicy Haiti jako bezprecedensowy, czego skutkiem była masowa ucieczka ludzi z miasta. W państwie trwa kryzys humanitarny, a zabicie prezydenta może go jeszcze zwiększyć. Haiti od dawna jest ważnym elementem szlaków przerzutowych dla grup trudniących się narkobiznesem. Z tego powodu do państwa pogrążonego w biedzie trafia corocznie znaczny zasób broni lekkiej oraz amunicji. W dodatku gangi na Haiti uderzały również w posterunki policji w celu przejęcia z nich uzbrojenia.
Tym samym, nie może zaskakiwać, że obecna administracja prezydencka w Białym Domu nie wykazała jednak zbyt dużej determinacji względem próśb kierowanych ze strony rządzących na Haiti. Na razie pewne jest, że zespół śledczych z Federalnego Biura Śledczego (FBI) oraz Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego (DHS) zostanie dyslokowany do tego państwa, w celu wsparcia śledztwa mającego ustalić wszystkie aspekty ataku na prezydenta Moïse. Sekretarz prasowy Białego Domu Jen Psaki bardzo ostrożnie zauważyła, że ma to nastąpić najszybciej jak to będzie możliwe. Zasugerowała również, że trwają konsultacje z partnerami haitańskimi oraz zagranicznymi jak najlepiej wspomóc Haiti w zaistniałej sytuacji. Oczywiście w przypadku potrzeby wysłania jednostek międzynarodowych na Haiti będzie potrzebna specjalna rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ.
Jednakże wsparcie dla śledczych haitańskich z zagranicy będzie wysoce istotne, gdyż atak na szefa państwa odnosi się do obywateli innych państw. Przede wszystkim mowa jest o dwóch obywatelach USA zatrzymanych w związku z tym morderstwem. Zaś cała akcja bezpośrednia miała być zdominowana przez byłych kolumbijskich żołnierzy, obecnie oferujących swe usługi wojskowe na prywatnym rynku. Część z nich miała być zatrzymana w budynkach należących do przedstawicielstwa dyplomatycznego Tajwanu, gdzie mieli się włamać po rozpoczęciu pościgu przez służby haitańskie. Doszło do zniszczenia drzwi i okien obiektu. Przybyła na miejsce policja haitańska otrzymała zgodę na wejście i przeszukanie obiektów od tajwańskich dyplomatów. Trzeba zaznaczyć, że to właśnie ochrona obiektu miała poinformować Haitańczyków, że ktoś może ukrywać się w ambasadzie. Tuż po zamachu na prezydenta Moïse tajwańscy dyplomaci zostali skierowani do domów z przyczyn bezpieczeństwa, stąd też nie przebywali w trakcie wtargnięcia napastników na obiekcie. Według szefa policji haitańskiej trwa nadal pościg za kilkoma osobami, które mogą nadal się ukrywać. Leon Charles doprecyzował przy tym, że mowa o przynajmniej ośmiu podejrzanych (stan na południe 10 lipca), którzy stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego.
W sumie, zneutralizowano już 17 domniemanych napastników i ich tłumaczy (dwóch-czterech napastników miało ponieść śmierć, choć pojawiają się różne dane). Według Kolumbijczyków komando, które ma być odpowiedzialne za zamach na prezydenta państwa było zwerbowane za pomocą czterech prywatnych firm i podróżowało w dwóch grupach przez Dominikanę oraz Panamę. Na razie oficjalnie nie padają nazwy konkretnych podmiotów biznesowych, które miały stać bezpośrednio za działaniami całej grupy. Według gen. Jorge Luisa Vargasa Valencii trwa wyjaśnianie wszystkich okoliczności wokół zatrudnienia kolumbijskich obywateli. Żona jedno z nich miała zasugerować, że jej mąż był zatrudniony, według oficjalnych zapewnień do ochrony VIP w Dominikanie. Kolumbia zobowiązała się do udzielenia pełnego wsparcia haitańskim śledczym i wysłania na miejsce przedstawicieli własnych służb.
Już teraz kolumbijskie władze miały przekazać dane co do 13 swoich obywateli z grupy 15 zatrzymanych/zabitych na Haiti. Wśród nich są byli żołnierze w stopniach od podpułkownika do szeregowego, którzy odeszli ze służby w latach 2018-2020. Trzeba w tym miejscu podkreślić, że nie może zaskakiwać masowe obecnie werbowanie Kolumbijczyków, gdyż po 2016 r. i porozumieniu pokojowym z FARC (lewacka organizacja terrorystyczna, prowadząca przez lata kampanię terroru w Kolumbii) z tamtejszego wojska odeszło wielu doświadczonych żołnierzy. Co więcej, Kolumbijczycy dysponują w licznych przypadkach odbytymi szkoleniami prowadzonymi przez Amerykanów w ramach pomocy wojskowej dla swojego południowoamerykańskiego sojusznika. Oprócz działań kontrterrorystycznych mają też umiejętności walki kontrpartyzanckiej oraz walki w terenie zurbanizowanym, w tym specyficznych miastach o dość chaotycznej i trudnej dla misji wojskowych/policyjnych zabudowie.
Pełne okoliczności śmierci prezydenta Moïse nie są jeszcze jasne, wiadomo, że zginął w domu, a jego żona została postrzelona. Moïse miał otrzymać 12 postrzałów, a na ciele znajdowały się ślady uderzenia w okolicy oka. Tymczasowy premier miał zasugerować, że w związku ze zbrodnią mogło dość do próby przejęcia władzy. Sugeruje się przede wszystkim chęć przejęcia obowiązków prezydenta państwa przez Josepha Lamberta, wcześniej przewodniczącego rozwiązanego senatu. Cześć haitańskich deputowanych widziała w nim osobę, która powinna przejąć stery władzy w kraju. Zdaniem obecnego tymczasowego premiera nie ma jednak możliwości, aby prezydent kraju został wybrany w inny sposób niż przez wybory ogólnokrajowe.
Według sędziego śledczego Clementa Noela, cytowanego przez gazetę „Le Nouvelliste”, aresztowani Amerykanie to James Solages i Joseph Vincent – pełniący rolę tłumaczy. Mieli oni zeznać, że napastnicy pierwotnie planowali jedynie aresztować Moise'a, a nie go zabić. „Le Nouvelliste” powołuje się również na prokuratora z Port-au-Prince Bed-Forda Claude'a, według którego śledczy z policji haitańskiej przesłuchują obecnie wszystkich ochroniarzy zabitego prezydenta. Wśród sprawdzanych są koordynator ds. bezpieczeństwa Jean Laguel Civil oraz Dimitri Herard, szef jednostki bezpieczeństwa odpowiedzialnej za ochronę obiektów prezydenckich. W stolicy kraju trwa stan wyjątkowy, a tymczasowego premiera Claudea Josepha wspierać ma zarówno wojsko jak i policja.
Wracając do samej możliwości interwencji wojskowej innych państw na Haiti to przede wszystkim USA mają dość bogate doświadczenie w swoich misjach wojskowych w tym kraju. W 1915 r. w związku z linczem na ówczesnym prezydencie Jean Vilburnie Guillaume Samie do kraju dyslokowano amerykańskich Marines. Ci ostatni pozostali tam przez kolejne lata, a motywacją kolejnych administracji było powstrzymywanie przed wybuchem anarchii na Haiti. Przypomnijmy, że w okresie wrzesień 1994 – marzec 1995 polscy operatorzy jednostki specjalnej GROM udzielili wysoce ocenianego wsparcia Amerykanów właśnie na Haiti. Prowadzona była wówczas operacja Uphold Democracy, mająca na celu doprowadzednie do bezpiecznej i pokojowej transformacji ustrojowej, po rządach junty wojskowej gen. Josepha Raoula Cédrasa. W 2004 r. wojska międzynarodowe znów pojawiły się na Haiti, tym razem najpierw jako Tymczasowe Siły Wielonarodowe z decydującą rolą Amerykanów, Francuzów, Kanadyjczyków i Chilijczyków.
Następnie ONZ zdecydował się na uruchomienie misji stabilizacyjnej MINUSTAH (główne działania miały zakończyć się w 2017 r. i wówczas dokonana została znaczna redukcja obecności sił ONZ w ramach misji MINUJUSTH, trwającej do 2019 r.) z kluczową rolą Brazylii. Co ciekawe, w trakcie działania MINUSTAH można było zaobserwować na Haiti wspólne patrole amerykańsko-chińskie. W 2010 r. w Port-au-Prince chińskie błękitne hełmy (policjanci) operowały wspólnie z żołnierzami US Army (82 Dywizja Powietrznodesantowa). Ówczesne fotografie były w sposób znaczący eksploatowane przez obie strony, jako obraz dobrych stosunków mocarstw globalnych w ich misji pomocy dla rejonów dotkniętych destabilizacją.
Obecnie jednak można zauważyć, że sprawa komanda które zabiło Moïse jest lokowana w kontekście haitańskich relacji dyplomatycznych z Tajwanem. Trzeba pamiętać, że Haiti utrzymuje stosunki dyplomatyczne bezpośrednio z Republiką Chińską na Tajwanie, a zabity w zamachu prezydent Moïse w 2018 r. gościł na Tajwanie z oficjalną wizytą. Zaś prezydent Republiki Chińskiej na Tajwanie Tsai In-weng gościła u prezydenta Moïse rok później z wizytą roboczą, deklarowano wówczas możliwość dalszej kooperacji państw. Stąd też, sprawa zatrzymania części domniemanych napastników w obiektach tajwańskiej placówki dyplomatycznej pojawia się w komentarzach w przestrzeni chińskiej. Rodzi też pytania czy Chiny nie zdecydują się wykorzystać momentu chaosu, aby odciąć Tajwan od tego państwa. Wykorzystując inne narzędzia niż miało to miejsce w przypadku Dominikany, de facto przekonanej czynnikiem finansowym w 2018 r. Tym samym, samo Haiti staje się problemem nie tyle regionalnym co globalnym.
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie