Reklama

Geopolityka

Gra o cła. Wizja relacji amerykańsko-chińskich po wyborach

Chińskie Ministerstwo Handlu zdecydowanie sprzeciwia się zakazowi eksportu amerykańskich półprzewodników do tego kraju. Chińczycy mówią o "naruszeniu praw i interesów" firm.
Chińskie Ministerstwo Handlu zdecydowanie sprzeciwia się zakazowi eksportu amerykańskich półprzewodników do tego kraju. Chińczycy mówią o "naruszeniu praw i interesów" firm.
Autor. Bermix Studio/Unsplash

Nominacja Kamali Harris na kandydata Partii Demokratycznej w tegorocznych wyborach prezydenckich wzbudziła ogromne zainteresowanie na arenie międzynarodowej. Jej potencjalne zwycięstwo oznaczałoby przedłużenie schedy po J. Bidenie, a ją uczyniło pierwszą kobietą-prezydent w USA. Warto odnotować różne podejście do polityki zagranicznej między Harris a Donaldem Trumpem. Zmiany będą na pewno, ale należy spodziewać się kontynuacji wielu elementów dotychczasowej polityki. Nie będzie radykalnego przeorientowania.

W „Rocznej Ocenie Zagrożeń Wspólnoty Wywiadowczej USA” z 2024 roku stwierdzono, że Chiny są w stanie bezpośrednio konkurować ze Stanami Zjednoczonymi i ich sojusznikami oraz modyfikować istniejący porządek globalny w sposób, który sprzyja ich władzy i modelowi rządów. Konieczne jest zatem stworzenie przez przyszłego prezydenta USA takiej strategii, która pozwoli stawić czoła Pekinowi i zarazem nie doprowadzi do regresu ekonomicznego kraju.

Reklama

Nowy stary Trump

Dzisiejsza, trumpowska wizja polityki zagranicznej wobec Chin wygląda niemalże identycznie jak ta, którą realizował w czasie swojej pierwszej kadencji w Białym Domu. Trump prowadził taką politykę, która koncentrowała się na mocnych stronach Chin i próbach ich osłabiania, co w konsekwencji sprawiło probley w samy Stanach. Nałożenie ceł na chiński import automatycznie doprowadziło do odwetu ze strony Pekinu w postaci obostrzeń na amerykańskie produkty oraz dewaluację juana. Były prezydent uzasadniał swoje decyzje, argumentując, że „Chiny poniosły większe straty”.

Wojna handlowa, którą rozpętał Trump zakończyła się wyjątkowo pomyślnie dla krajów trzecich, a szczególnie dla Wietnamu, do którego Pekin przeniósł swoje firmy i inwestycje. Można zatem stwierdzić, że wschodni rywal USA bezproblemowo, a co najważniejsze bezkarnie ominął restrykcje amerykańskie i dalej czerpał zyski z budżetu Stanów Zjednoczonych, tylko, że za pośrednictwem Hanoi.

W kampanii wyborczej inicjator „twitterowej dyplomacji” zaznaczył, że wojna handlowa z Chinami po jego wygranej nadal będzie trwać. Zdążył zapowiedzieć już 60-procentowe cła na produkty chińskie, a także 10-procentowe lub 20-procentowe opłaty towarowe dla pozostałych partnerów handlowych Ameryki.

Efektem tych deklaracji jest strategia ChRL polegająca na poszukiwaniu ośrodków mogących stać się dogodnym miejscem tranzytowym dla ich towarów. Dużym zainteresowaniem chińskich inwestycji cieszy się południowy sąsiad USA. Na spekulacje dotyczące zwiększenia aktywności Pekinu w Meksyku i możliwego scenariusza ominięcia „sankcji” amerykańskich, Donald Trump wraz ze swymi doradcami odpowiedzieli, proponując 100-procentowe cła będące tarczą przed zbliżającym się „smokiem” ze wschodu.

Reklama

Pozorna zmiana w Białym Domu

Niedawna debata wyborcza Kamali Harris z Donaldem Trumpem podkreśliła jej niejednolite stanowisko na temat Chin. Wiceprezydent krytykowała Trumpa za jego agresywne podejście wobec Chińskiej Republiki Ludowej, wskazując na negatywne skutki jego działań, w tym przede wszystkim na obciążenie amerykańskich obywateli znaczącymi podwyżkami cen.

Czytaj też

Wielu badaczy przewiduje, że Kamala Harris po objęciu urzędu będzie kontynuować politykę prowadzoną przez Joe Bidena. Po rozpoczęciu swojej prezydentury w 2021 roku Biden nie tylko nie odwrócił decyzji Donalda Trumpa dotyczących polityki celnej wobec Chin, ale w niektórych przypadkach nawet je zaostrzył, wprowadzając dodatkowe cła na chińskie produkty takie jak stal i aluminium (dodatkowe 25%), baterie elektryczne czy półprzewodniki (50%).

W ogólnym bilansie główne cele Trumpa – zmniejszenie deficytu handlowego, przywrócenie miejsc pracy w Stanach Zjednoczonych oraz wywarcie presji na Chiny, aby zaprzestały kradzieży amerykańskiej własności intelektualnej – nie zostały w pełni osiągnięte. Nie można jednak zaprzeczyć, że strategia Trumpa skutecznie ograniczyła zagrożenie wynikające z nieuczciwych praktyk handlowych ze strony Chin. Poparcie Bidena dla utrzymania ceł wynikało zarówno z potrzeby przeciwdziałania tym praktykom, jak i z konieczności prowadzenia twardej polityki wobec Pekinu.

Jest wysoce prawdopodobne, że Kamala Harris obierze ten sam kurs polityczny co Joe Biden. Warto zaznaczyć, że zasadniczo między Harris a Trumpem nie występuje konflikt co do samej idei sankcjonowania handlu z Chinami. Oboje są zgodni co do konieczności wprowadzenia takich środków. Różnica dotyczy jednak zakresu produktów, które miałyby być objęte cłami. Harris opowiada się za nakładaniem taryf na strategiczne towary, takie jak samochody elektryczne, półprzewodniki czy panele słoneczne, podczas gdy Trump preferuje szerokie zastosowanie ceł, obejmujące jak najwięcej produktów.

Reklama

Kogo w starciu Harris vs. Trump preferuje Pekin?

Konsensus Waszyngtonu co do priorytetowości sprawy chińskiej i określenie Pekinu mianem konkurenta, nie budzi w Chinach wątpliwości, że polityka zagraniczna obu administracji będzie wymierzona w obniżanie potencjału ChRL. Analizy pochodzące z Pekinu określają obu kandydatów na urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych jako wyzwanie, przy jednoczesnym przewidywaniu, że ich polityka wobec Chin będzie w dużej mierze spójna.

Chiny nie faworyzują żadnego z kandydatów. Zwracają jednak uwagę, że polityka Kamali Harris może charakteryzować się większą równowagą i stabilnością w porównaniu do podejścia Donalda Trumpa. Gdyby jednak rozważać najbardziej skrajną wersję polityki Trumpa – opartą na izolacjonizmie i indywidualizmie – można przypuszczać, że Chiny mogłyby preferować taki scenariusz. W przypadku, gdyby Trump rzeczywiście zdecydował się na odcięcie Stanów Zjednoczonych od kluczowych partnerów handlowych i sojuszników, Pekin mógłby wykorzystać powstałą próżnię, wzmacniając propozycję własnej wizji nowego porządku międzynarodowego.

Czytaj też

Tomasz Winiarski, dziennikarz i amerykanista, współautor kanału „Niepoprawny Dyplomata” wskazuje: „Potencjalną administrację Trumpa będzie cechowała większa asertywność w polityce zagranicznej, prawdopodobniej również większa nieprzewidywalność, co widzieliśmy podczas jego pierwszej kadencji. Nie będzie tu jednak mowy o zrywaniu czy nawet osłabianiu sojuszy – zarówno tych wewnątrz świata Atlantyckiego jak również tych, które Waszyngton budował w regionie Indo-Pacyfiku.

Czytaj też

Kamala Harris na etapie kampanii krytykuje politykę Trumpa wobec Chin, gdy chodzi o jego propozycję nowych, szerokich ceł na codzienne produkty. Z tym, że Joe Biden także krytykował za to Trumpa, a później utrzymał większość jego polityk na tym polu. Chociażby, gdy chodzi o panele słoneczne. Prawdopodobnie tak samo będzie w przypadku zwycięstwa Harris – pomimo jej krytyki proponowanego przez Trumpa kierunku polityki nakładanie ceł na Chiny, wiele z tych koncepcji będzie później i tak wprowadzanych w życie.”

Co po wyborach?

Doświadczenia z zakresu relacji amerykańsko-chińskich z okresu prezydentury Donalda Trumpa wskazują na dużą elastyczność prowadzonej przez niego polityki. Z jednej strony cechowała się ona konsekwentnym nakładaniem ceł na chińskie towary, z drugiej natomiast – dążeniem do zawierania porozumień dwustronnych z chińskimi decydentami. Z uwagi na nieprzewidywalny charakter Trumpa, trudno jest precyzyjnie oszacować, jaką politykę mógłby prowadzić, gdyby ponownie objął urząd prezydenta.

Biorąc pod uwagę jego preferencję dla umów bilateralnych na rzecz wielostronnych, istnieje możliwość, że mógłby dążyć do zawarcia takowej z Chinami jako formy kompromisu. Alternatywnie, mógłby próbować wykorzystać kwestię Tajwanu jako narzędzie negocjacyjne w celu uzyskania korzystniejszego porozumienia handlowego z perspektywy Stanów Zjednoczonych.

Retoryka Kamali Harris wskazuje na kontynuację polityki Bidena oraz na strategiczne konkurowanie z Chinami. Wiceprezydent może także starać się o utworzenie koalicji państw zachodnich (szczególnie krajów Unii Europejskiej) oraz azjatyckich, celem której byłoby zrównoważenie wpływów chińskich na świecie. Nie jest to rozwiązanie, które na pewno doprowadziłoby do poskromienia ChRL, jednak jest w stanie ograniczyć zapędy mocarstwowe Pekinu.

Należy postępować z rozwagą i bazować na względnym konsensusie, by nie doprowadzić do wewnętrznych rozłamów, a z drugiej strony, aby podejmowane w ramach takiej koalicji działania całkowicie nie zantagonizowały Chin oraz nie zakończyły idei handlu transgranicznego. W celu zminimalizowania napięć między Stanami Zjednoczonymi a Chinami oraz uniknięcia potencjalnej zimnej wojny konieczna na pewno (za Trumpa i za Harris) będzie kontynuacja dialogu w relacjach między tymi dwoma krajami.

Autorzy: Gabrysia Urbańska, dr Aleksander Olech

Reklama

Komentarze

    Reklama