Reklama

Geopolityka

Gerontokracja. Tragizm wyborów w USA [OPINIA]

trump biden
Autor. Gage Skidmore/Wikimedia Commons/CC2.0 / The White House/Wikimedia Commons/CC3.0

Tytuł nieprzypadkowo nawiązuje do książki „Tragizm polityki mocarstw” Roberta Kaplana. W innym kraju raczej wybory nie budziłyby aż takich emocji. Jednak pozycja Stanów Zjednoczonych na arenie międzynarodowej oraz aktualna sytuacja geopolityczna sprawiają, że decyzja amerykańskich wyborców może być decydująca dla globalnej gry, która się obecnie toczy.

Jest to o tyle istotne, że stanowiska reprezentowane przez Trumpa i Bidena są radykalne odmienne od siebie, głównie w tematyce polityki zagranicznej. Do tego należy doliczyć również olbrzymie podziały w społeczeństwie amerykańskim, które podgrzewane są jeszcze wojną kulturową, kryzys wewnętrzny wywołany migracją oraz bardzo duże problemy związane z przemytem narkotyków na ogromną skalę (fentanylu). USA, będąc dalej światowym hegemonem, przeżywają jednocześnie największy kryzys od lat. Dlatego też najbliższe wybory nie unikną problemów, protestów i manifestacji i to niezależnie od wyniku. To katastroficzna wizja, ale w dużej mierze same Stany Zjednoczone są tu niejako ofiarą własnej polityki zewnętrznej jak i wewnętrznej.

Czytaj też

Reklama

Gerontokrajca

Po rezygnacji Nikki Haley z walki o fotel prezydencki w wyścigu pozostali już tylko Donald Trump i Joe Biden. I jest w tym starciu pewna symbolika, która pokazuje nam, co stało się ze Stanami Zjednoczonymi. Nie da się nie odnieść wrażenia, że starcie, de facto, dwóch ludzi w podeszłym wieku jest swego rodzaju czymś na wzór gerontokracji. I oczywiście nie chodzi o to, że wiek ma tu z automatu wykluczać danego polityka, ponieważ doświadczenie również jest tu wielkim atutem. Natomiast nie da się przejść obojętnie obok wieku aktualnych kandydatów. Jest to rekord w historii USA. Donald Trump ma 77 lat (w czerwcu 78). Joe Biden 81 lat (w listopadzie 82). Dla porównania, niegdyś Ronald Reagan był uważany za osobę w zaawansowanym wieku, gdy zostawał prezydentem w 1981 (69 lat) oraz w 1985 roku (73 lata). Dziś byłby młodszy od obu (!) kandydatów.

Reklama

Jeśli spojrzeć tylko na wybory po 1989 roku, to wiek zwycięzców w momencie objęcia stanowiska prezentował się następująco:

  • 1992: Bill Clinton 46 lat;
  • 1996: Bill Clinton 50 lat;
  • 2000: George W. Bush 54 lat;
  • 2004: George W. Bush 58 lat;
  • 2008: Barack Obama 46 lat;
  • 2012: Barack Obama 51 lat;
  • 2016: Donald Trump 70 lat;
  • 2020: Joe Biden 78 lat;

Czytaj też

Republikanie podzieleni, Demokraci bez wyrazistych liderów

Problem przywództwa jest jednak zdecydowanie głębszy i nie tyczy się wyłącznie obu kandydatów, ale i samych Partii Republikańskiej i Demokratycznej. Prawybory pokazały dobitnie, że republikanie są mocno podzieleni nawet we własnym gronie. Z jednej strony mamy bardzo silne środowisko MAGA (Make America Great Again), które stanowi trzon ludzi Donalda Trumpa. Z drugiej zaś całkiem sporą część bardziej umiarkowanych wyborców, których można określić jako klasycznych konserwatystów, którzy w szczególności mają inne zdanie w kontekście polityki zagranicznej.

Reklama

Natomiast nie można odmówić tego, że w razie odejścia ze sceny politycznej Donalda Trumpa, istnieje w tej partii zaplecze. Jest równie radykalny jak Trump Vivek Ramaswamy, ale istnieje też bardziej stonowana Nikki Haley. Oboje już zdążyli się pokazać i poznać szerszej społeczności. Ich start w prawyborach dał im zastrzyk rozpoznawalności, ale też możliwość zapoznania się z poglądami i programem.

Czytaj też

Natomiast demokraci muszą mierzyć się z innym wyzwaniem. Mianowicie brakiem liderów, co może dziwić, ale faktycznie ciężko znaleźć czołowe i charyzmatyczne osoby wokół, czy też na u boku, prezydenta Bidena. Kamala Harris raczej nie jest osobą, która mogłaby zaskarbić sobie większość wyborców, a do samych prawyborów praktycznie nikt nie stanął w szranki z obecnym prezydentem. Można mieć zatem wątpliwości co do tej strategii. Być może założenie było i jest takie, że wszystkie siły idą na kampanię Joe Bidena i nic, poza tym się nie liczy. Niemniej jest to zabieg bardzo ryzykowny, głównie ze względu na wiek i zdrowie obecnego prezydenta. Liczne wpadki, momenty dezorientacji, słaba mobilność będą mu wyciągane na każdym kroku kampanii prezydenckiej, a to na pewno odbije się na końcowym wyniku. W końcu podobne rzeczy miały miejsce w 2016 roku, kiedy Trump mierzył się z Hillary Clinton, gdzie w środowiskach politycznych z przekąsem żartowano, że demokraci wystawili jedynego kandydata ze swoich szeregów, z którym Trump mógł wygrać.

Może się też przydarzyć scenariusz bardziej krytyczny dla demokratów, czyli u prezydenta Bidena może zostać też stwierdzona niezdolność do sprawowania urzędu (czego nie można wykluczyć właśnie ze względu na stan zdrowia). To by oznaczało, że partia musiałaby na szybko szukać potencjalnego zastępcy w wyborach, a tu wraca znowu problem braku liderów i kontrkandydatów w prawyborach. Pod tym względem pozycja republikanów oraz samego Trumpa, który jest jednak kilka lat młodszy, wydają się znacznie bardziej dogodne.

Europa powinna się przygotować na powrót Trumpa

Czy amerykańscy sojusznicy biorą pod uwagę ewentualną wygraną Donalda Trumpa? I tak i nie. Wcześniej Japonia stwierdziła twardo „żadnych dealów z Chinami”, co miało się odnosić do typowego dla byłego prezydenta używania słowa „deal”. Natomiast w Europie nie wszyscy zdają się brać taki obrót spraw pod uwagę. Faktem jest, że jeśli słowa Trumpa się potwierdzą i Amerykanie zdecydują się wycofać lub zminimalizować swoje zaangażowanie na Starym Kontynencie, to zostanie on znacząco osłabiony. Jednocześnie otworzy to drogę do wpływów azjatyckich z Chinami na czele. Z kolei zablokowanie wsparcia dla Ukrainy w zasadzie sprawi, że jedyni partnerzy, na jakich Kijów będzie mógł liczyć, zostaną w Europie.

I tu należałoby przejść do segmentu związanego z szeroko rozumianym przemysłem zbrojeniowym i odstraszaniem. Owszem, słowa Trumpa o niechronieniu tych, którzy nie płacą zostały bardzo źle odebrane przez wielu, ale mają też swoje uzasadnienie. Partnerzy europejscy przespali ostatnie 30 lat w kontekście zbrojeń, co teraz bardzo mocno odbija się na ich zdolnościach produkcyjnych. Więc taki „wstrząs”, jaki zaserwował były prezydent, jest tu pod tym względem zasadny. Jeśli państwa NATO w Europie chcą przygotować się na scenariusz wycofania wojsk USA z kontynentu to muszą odbudować swoje moce produkcyjne oraz zdolności odstraszania. To jeden aspekt. Drugim powinna być polityczna dyscyplina. Tak jak w Japonii oczekuje nieustępliwości wobec Chin, tak w Europie powinna taka zasada obowiązywać wobec Rosji. I o ile po deklaracjach Francji oraz Wielkiej Brytanii widać, że oba państwa zrozumiały tę sytuację, o tyle w przypadku Niemiec nadal jest to wielka niewiadoma. A to jednak one są największym punktem ciężkości w naszym teatrze działań.

Czytaj też

Jednak pośród tych wszystkich prognoz, które pojawiają się w kontekście wyborów amerykańskich nie należy popadać w skrajności. Niewątpliwie członkowie NATO w Europie muszą zbudować/odbudować swoje zdolności. To nie podlega dyskusji. Natomiast na to potrzeba czasu, ponieważ takie rzeczy nie dzieją się na pstryknięcie palcami. Dlatego też obrażanie się na Partię Republikańską i jej lidera, czy jakieś złośliwości na portalach społecznościowych w niczym tu nie pomogą, a jedynie pogłębią podziały, których taki sposób się nie rozwiązuje. Poza tym nie jest też tak, że Amerykanie nie posiadają w naszej części świata interesów. Mają je jak najbardziej. Celem naszym oraz innych partnerów w Europie musi być jak największe związanie Amerykanów z nami, tak żeby sam Trump i jego środowisko, w przypadku ewentualnego zwycięstwa w wyborach, zrozumieli, że tutaj są interesy na tyle istotne, że U.S. Army będzie miało interes, by zostać w Europie.

Reklama
Reklama

Komentarze (5)

  1. wert

    Trump przynajmniej nie ma demencj. Jak kacapia zaczęła podskakiwać pod Dajr-as Zaur puścił wszystko łacznie z B-1 i starł z powierezchni ziemi kacapską batalionową grupę bojową. Wiecej putin już nei próbował testować. Ale przyszła zgoda na NS2 , przyszły "negocjacje" START, ucieczka z Afganistanu i putin poczuł słabość

    1. Davien3

      wert NS2 to powstał w 95% za rządów Trumpa, ucieczka z Afganistanu to tez jego decyzja, aż Biden musiał ratowac sytuację z NEW Start wycofała się Rosja a negocjacje z Bidenem w 2022r doprowadziły do PRZEDŁUŻENIA traktatu Pod Dajr-as-Zaur Trump nie decydował więc znowu ci kiepska manipulacja nie wyszła.

  2. bezreklam

    Tam nie glosuja ludzie tylko elektrzy - bywa ze przegray kandad ma wiecej glosow niz wygrany. Pozatym przklad Sandersa Berniego pokazuje ze niszcza szczrtch i ideowych kandawtow. Sander I Trump - choc lepwica i prawica sa prznajmij szczrzy. REszta czyta z kartki

  3. MC775

    Kontekst do słów Trumpa media dorobiły sobie same. Trump pogroził palcem krajom, które nie starają się dążyć do 2% budżetu wydatków na obronność, choć mają gospodarczo takie możliwości. Jednak z racji na mnogość biznesów prowadzonych przez firmy amerykańskie w tych krajach jest nieprawdopodobne wycofanie się z realnej obrony tych krajów przez USA w razie konfliktu. Jednocześnie z przyczyn geograficznych te kraje raczej nigdy nie będą zagrożone agresją kogokolwiek, więc cały wątek jest zupełnie bezsensowny. Kraje, które są najbardziej zainteresowane ew. wsparciem USA w razie wojny wypełniają zobowiązania budżetowe z nadwyżką, więc w ogólnie nie wiem po co wałkować ciągle ten temat.

  4. trantitla

    To się przemienia w wyścig, który z kandydatów dożyje dnia wyborów.

    1. Davien3

      dozyja obaj choc Trump moze prowadzić swoją kampanie z celi więziennej.

    2. Irateas

      Ameryka chyba nigdy nie miała tak słabych kandydatów w kampanii jak teraz

  5. bezreklam

    Ogladale wystapienie Bidena to w pewym momencie autetczne sepleil. Juz memy w USa powsaja o tym. A co do TRupa - zuipelie innej klasy poltyk. Nie czyta z kartki czy Propera - ma wlasne poysly, aletrnatwe, i mysli samidzilnie. To chyba kazdy widzi nawet opoenci. To jak ogien i woda. Jede z kartki drugi analizje swiat i ma odpowiedzi