Geopolityka
Francuskie myśliwce przybywają na Cypr. Obrona przed Turcją?
Lokalne media cypryjskie poinformowały, że do bazy lotniczej Andreas Papandreou w Pafos na Cyprze przybyły dwa samoloty myśliwskie Rafale oraz samolot transportowy C-130 należące do francuskich sił powietrznych. Zostało to z zadowoleniem przyjęte przez władze grecko-cypryjskie.
Przylot francuskich myśliwców na Cypr to według grecko-cypryjskiego dziennika „Politis” efekt dwustronnego porozumienia o współpracy obronnej podpisanej 1 sierpnia 2020 r. Samoloty mają pozostać w bazie w Pafos przez kilka najbliższych dni, skąd mają (według oficjalnych wyjaśnień) współpracować z francuskimi siłami morskimi w regionie i patrolować tzw. wyłączną strefę ekonomiczną, ustaloną jednostronnie przez grecką administrację cypryjską.
Według mediów francuskich razem z myśliwcami Rafale na Cypr zostały również wysłane: tankowiec powietrzny KC-130J oraz C-160R Transal zabezpieczający wsparcie logistyczne. Pobyt francuskich statków powietrznych może się jednak przedłużyć, ponieważ we wrześniu 2020 r. Francja i władze grecko-cypryjskie planują przeprowadzenie manewrów wojsk powietrznodesantowych. W ćwiczeniach tych mogą zresztą wziąć udział także siły zbrojne innych państw.
Takie zaangażowanie Francji po stornie Cypru jest wyraźnym ostrzeżeniem dla władz w Ankarze. Pomimo jednak tego, że Francuzi współpracują z grecką administracją cypryjską na wielu polach, to jednak starają się równocześnie utrzymywać partnerstwo z Turcją i pośrednio również z tzw. Turecką Republiką Cypru Północnego. Pozwala to łagodzić napięcia i rozwiązywać konflikty cały czas pojawiające się pomiędzy greckim i tureckim rządem.
Podobną równowagę starają się zapewniać Niemcy. To właśnie wysiłki dyplomatycznie niemieckiego rząd pomogły uspokoić sytuację, gdy władze w Atenach sprzeciwiły się działalności tureckiego statku do badań sejsmicznych, MTA „Oruç Reis” na akwenie na południe od wyspy Kastellorizo (jedna z najbliżej położonych względem Turcji wysp greckich).
Sytuacja się jednak znowu zaostrzyła, gdy w zeszłym tygodniu grecki rząd zawarł porozumienie w sprawie wyznaczenia granic morskich z Egiptem. Rząd w Ankarze uznał, że ustalenia tego porozumienia naruszają tureckie prawa do wykorzystania szelfu kontynentalnego jak również ogólnie – prawo morza. Dlatego Turcja ogłosiła, że statek badawczy MTA „Oruç Reis” będzie kontynuował swoje prace do 23 sierpnia 2020 roku.
Z obu stron rzucane są oskarżenia, które są o tyle niebezpieczne, że dotyczą dwóch państw oficjalnie będących w sojuszu wojskowym w ramach NATO. Sytuacja wydaje się być bez wyjścia, ponieważ Turcy chcą mieć m.in. prawo do zasobów na akwenach otaczających tzw. Turecką Republiką Cypru Północnego, która jest uznawana na świecie tylko przez władze w Ankarze.
W tym przypadku widać duże podobieństwo do tego, co się wydarzyło na Krymie w 2014 r. O ile jednak Rosja jako mocarstwo atomowe mogła narzucić swoją wolę Ukrainie grabiąc na stałe ukraińskie terytorium, o tyle Turcja była równorzędnym „przeciwnikiem” militarnym dla Grecji i mogła jedynie doprowadzić do nieformalnej separacji północnej części terytorium Cypru.
Samoloty francuskie mogą więc zapobiec ewentualnym incydentom zbrojnym, ale na pewno nie rozwiążą problemów, które od lat są generowane przez tureckie i greckie władze.
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie