Reklama

Geopolityka

Czy można powstrzymać Rosję i Chiny?

Autor. kremlin.ru

W najnowszym raporcie ośrodka Center of Analysis and Strategy in Europe (CASE) -Zachodnia strategia wobec Oś Moskwa-Pekin (Стратегия Запада в отношении оси Москва-Пекин) autorzy — Dmitrij Gudkow, Władisław Inoziemcew i Dmitrij Niekrassow — wskazują, że w obliczu przedłużającej się wojny w Ukrainie Zachód będzie musiał wypracować nową strategię wobec putinowskiej Rosji. Wojna pokazała, że dotychczasowy ład międzynarodowy nie jest w stanie zapobiegać agresjom czy skutecznie zniechęcać do nich reżimów autorytarnych.

Autorzy zauważają, że po „gorącej” fazie konfliktu w Ukrainie konieczność zbudowania nowych ram działań wobec Rosji stanie się jeszcze bardziej oczywista. Niektóre analogie z lat 30. XX wieku (jak w przypadku Trzeciej Rzeszy) — na przykład imperialne resentymenty i rewizjonistyczne zapędy — same się narzucają. Jednak bardziej adekwatnym punktem odniesienia może być okres zimnej wojny. Zdaniem twórców raportu, uzbrojenie jądrowe Rosji oraz specyfika dzisiejszej sytuacji sprawiają, że otwarty konflikt na skalę światową pozostaje mało prawdopodobny. Z tego powodu Zachód powinien raczej skłaniać się ku formule „nowego powstrzymywania” (czyli strategicznej i długofalowej polityki ograniczania wpływów Moskwy i Pekinu), niż szukać historycznych inspiracji wyłącznie w wojnie totalnej.

Reklama

Dlatego też trzy lata wojny w Ukrainie skłaniają do przemyślenia dotychczasowych założeń polityki wobec Rosji. Autorzy przekonują, że po zakończeniu bezpośrednich działań zbrojnych stanie się jasne, iż konieczne jest opracowanie zupełnie nowej strategii Zachodu wobec putinowskiej Rosji oraz narastających globalnych zagrożeń — zwłaszcza tych związanych z dynamicznym wzrostem wpływów autorytarnych reżimów, takich jak Chiny.

Dlaczego „nowe powstrzymywanie"?

W dokumencie CASE podkreśla się, że Rosja Putina i Chiny Xi Jinpinga nie staną się w przewidywalnej przyszłości państwami demokratycznymi. Wbrew optymistycznym założeniom, jakie dominowały w polityce Zachodu w latach 90., otwarcie na globalną gospodarkę i rynki kapitałowe nie doprowadziło do ewolucji tych państw w stronę wolnych i pluralistycznych społeczeństw. Z tego powodu konieczna jest nowa formuła powstrzymywania. Powinna ona polegać na wyraźnym nakreśleniu „czerwonych linii” i granic stref interesów. Chodzi o to, by w sposób jednoznaczny zasygnalizować Rosji (i Chinom ), gdzie zaczyna się obszar strategicznego zainteresowania Zachodu i czego naruszenie spotka się z ostrą reakcją.

Wspólne interesy Rosji i Chin

Równolegle z ekspansjonizmem Rosji Chiny w ostatnich dekadach przeszły zdumiewającą drogę rozwoju gospodarczego. Przyciągnęły zagraniczne inwestycje, rozwinęły konkurencyjny przemysł, a także wytworzyły własne, innowacyjne segmenty gospodarki (np. branża technologiczna czy e-commerce). W efekcie Chiny stały się drugą gospodarką świata i coraz śmielej wkraczają na rynki Afryki, Azji Południowo-Wschodniej i Ameryki Łacińskiej. Pomimo że  relacje między Rosją a Chinami nie są wolne od wzajemnej podejrzliwości (historyczne spory terytorialne, nierównowaga sił gospodarczych), to istnieje coraz wyraźniejsza tendencja do współdziałania na arenie międzynarodowej w celu:

  • osłabienia pozycji Stanów Zjednoczonych jako światowego lidera,
  • zaprezentowania modelu „autorytarnych sukcesów” gospodarczych i politycznych,
  • tworzenia alternatywnych struktur finansowych i politycznych, które miałyby konkurować z instytucjami zdominowanymi przez Zachód (BRICS, Szanghajska Organizacja Współpracy itp.).

    Wzmocnienie przewagi wojskowo-technologicznej

    W dobie zimnej wojny wyścig zbrojeń (szczególnie inwestycje USA w zbrojenia i zaawansowane technologie) przyczynił się do ekonomicznego zapaści Związku Sowieckiego. Obecnie kraje Zachodu wciąż mają przewagę w kluczowych dziedzinach (technologia cyfrowa, produkcja wysoko zaawansowanego uzbrojenia, półprzewodniki), ale Rosja i Chiny starają się nadrobić zaległości. Rozsądna polityka kontrolowania eksportu (tzw. techno-containment) mogłaby zahamować rozwój zaawansowanych broni w autorytarnych państwach. Z tej racji  zgodnie z logiką zimnej wojny, Rosja i inne wspierająca ją reżimy mogą zostać przymuszone do kosztownego wyścigu zbrojeń, co w dłuższej perspektywie osłabi ich gospodarki. Stąd też konieczne jest ograniczanie rosyjskich (i chińskich) wpływów w krajach „globalnego Południa”. Rosja  stara się prezentować  w swej narracji jako „uniwersalny gwarant autorytarnych reżimów”, a Chiny coraz skuteczniej rozbudowują swoją sieć ekonomicznych zależności.

      Niezbędne jest też stymulowaniu odpływu kapitału i kadr z Rosji. Autorzy raportu zauważają, że blokady transferów finansowych czy zamknięte granice paradoksalnie utrwalają reżim, gdyż pieniądze i ludzie zostają w kraju. Dlatego polityka „otwartych drzwi” dla emigrantów z Rosji i legalizacja kapitału poza Rosją mogą bardziej osłabić Moskwę. Należy tez uwzględniać, że wiele państw Afryki, Azji czy Bliskiego Wschodu nie zamierza wybierać pomiędzy Zachodem a blokiem Moskwa–Pekin i woli pozostać neutralnymi. Jak piszą analitycy CASE, należy stworzyć alternatywną propozycję współpracy gospodarczej i politycznej, żeby nie dopuścić do przejmowania tych obszarów przez Rosję i Chiny na zasadzie „największego beneficjenta” (dostawy surowców, inwestycje infrastrukturalne).

      Historyczne analogie: druga wojna światowa czy raczej zimna?

      Autorzy raportu przywołują dyskusję, w której współczesną Rosję porównuje się do hitlerowskich Niemiec. Podkreślają jednak, że taka analogia, choć w pewnych aspektach nęcąca (imperialny resentyment, agresja wojskowa), nie uwzględnia faktu, że współczesna Rosja jest potęgą nuklearną i nie może rozpętać na pełną skalę takiej wojny lądowej, jaką wywołały Niemcy w 1939 roku. Istotne jest też, że klęska na froncie ukraińskim może sprawić, iż Rosjanie „przygasną” w swoich imperialnych ambicjach, tak jak obywatele ZSRR w 1945 roku — nie zaś zachowają się jak Niemcy w 1940 roku, gotowi na dalszą ekspansję. O wiele bardziej wartościowe ich zdaniem  wydaje się być porównanie do zimnej wojny. Wówczas stawką było uniknięcie bezpośredniego starcia supermocarstw, a skuteczna polityka powstrzymywania (wyścig zbrojeń, sankcje gospodarcze, rywalizacja w krajach rozwijających się) doprowadziła w ostatecznym rozrachunku do upadku ZSRR.

        Koncepcja „nowych czerwonych linii"

        Raport CASE sugeruje, że jednym z najważniejszych powodów wybuchu pełnoskalowej wojny była niejasność co do rzeczywistej przynależności Ukrainy do zachodniej „strefy strategicznych interesów”. W latach 90. i później Ukraina była traktowana przez państwa NATO i UE jako partner drugiej kategorii — bez realnych gwarancji bezpieczeństwa, a jednocześnie z mglistymi deklaracjami o ewentualnym członkostwie w przyszłości. Z perspektywy Rosji , która konsekwentnie postrzegała Ukrainę jako obszar własnych interesów, brak jednoznacznego stanowiska Zachodu w tej sprawie był zachętą do działania. Autorzy zwracają uwagę na potrzebę wytyczenia wyraźnych granic: jeśli Zachód uznaje jakieś państwo za nienaruszalny element wspólnoty euroatlantyckiej, powinien to jasno zakomunikować i poprzeć praktycznymi gwarancjami, w przeciwnym razie reżimy autorytarne mogą testować determinację Zachodu na różne sposoby.

        Główne filary „nowego powstrzymywania"

        W epoce zimnej wojny wyścig zbrojeń stał się jednym z czynników, które wyczerpały gospodarkę sowiecką . Dziś, mimo że Rosja jest formalnie gospodarką rynkową, wciąż pozostaje silnie zależna od dostaw komponentów zewnętrznych. Staranne kontrolowanie eksportu zaawansowanych technologii i komponentów może utrudnić Rosji i Chinom rozwój nowych systemów uzbrojenia. Sankcje i blokady handlowe w dłuższej perspektywie mogą ograniczać źródła finansowania reżimów. Polityka „otwartych drzwi” dla rosyjskiego kapitału i emigrantów (zwłaszcza wysoko wykwalifikowanych specjalistów, ale też urzędników i biznesmenów), choć brzmi kontrowersyjnie, może doprowadzić do odpływu pieniędzy i talentów z Rosji, zwiększając koszty utrzymania autorytarnego systemu. Rosja i Chiny coraz aktywniej wchodzą w obszary Afryki, Azji i Ameryki Łacińskiej. Polityka Zachodu, oparta jedynie na krytyce reżimów i narzucaniu sankcji wobec państw niedemokratycznych, prowadzi do tego, że wiele z nich zwraca się w stronę Moskwy lub Pekinu. Dlatego ważne jest zbudowanie atrakcyjnej oferty współpracy gospodarczej i inwestycyjnej, a nawet wspieranie alternatywnych bloków (np. nowego „Ruchu Państw Niezaangażowanych”). Zimna wojna pokazała, że państwa niezdecydowane, „wahające się” między Wschodem a Zachodem, można przeciągnąć na swoją stronę dzięki realnym korzyściom (bezpieczeństwo, rozwój gospodarczy) i odpowiedniej dyplomacji. Zachód musi zaoferować więcej niż puste deklaracje.

        Reklama

        Implikacje dla sytuacji w Ukrainie

        Raport nie ukrywa, że przy obecnej skali pomocy wojskowej i finansowej szanse Ukrainy na całkowitą militarną klęskę Rosji są niewielkie. Zachodnie społeczeństwa i elity w większości nie są gotowe na totalne zaangażowanie w wojnę z Moskwą (np. z mobilizacją własnych armii czy przestawieniem przemysłu na tory wojenne). Ewentualne zawieszenie broni czy półformalny rozejm może okazać się nietrwały. Rosja może wykorzystywać taki oddech do odbudowy potencjału i prób kolejnej eskalacji. Z drugiej strony pełna eskalacja i otwarty konflikt z udziałem NATO wiązałby się z ogromnym ryzykiem wojny nuklearnej. Stąd, zdaniem analityków CASE, strategia powstrzymywania stanowi najlepszą opcję: pozwala „kupić czas” i uniknąć bezpośredniej konfrontacji, a zarazem stopniowo osłabiać reżim Putina — zwłaszcza że, w przeciwieństwie do ZSRR, jest on ściśle uzależniony od jednej osoby i w mniejszym stopniu dysponuje stabilną strukturą partyjno-państwową.

        Czy „nowe powstrzymywanie" ma szansę powodzenia?

        Zdaniem Dmitrija Gudkowa, Władisława Inoziemcewa i Dmitrija Niekrassowa, strategia powstrzymywania powinna ograniczyć ryzyko rozlania się wojny w Ukrainie na inne państwa regionu oraz dać Zachodowi czas na przygotowanie się do dalszej rywalizacji z Rosją i Chinami. W przeciwieństwie do lat 90. i 2000., gdy panowało przekonanie o nieuchronnej demokratyzacji państw postsowieckich i długotrwałym pokoju, rzeczywistość okazała się o wiele bardziej brutalna.

        Wyzwanie polega na tym, że Zachód stoi w obliczu trudnej równowagi między skutecznym ograniczaniem potencjału Rosji i Chin a unikaniem bezpośredniej konfrontacji nuklearnej. Tak jak podczas zimnej wojny, kluczem będzie długofalowość — nie chodzi o spektakularne, jednorazowe zwycięstwo militarne, lecz o systematyczne osłabianie reżimów autorytarnych poprzez presję gospodarczą, technologiczną i dyplomatyczną, przy jednoczesnym wzmacnianiu koalicji państw demokratycznych.

        Reklama

        Rosja regularnie przypomina światu o swoim potencjale jądrowym, co ma zniechęcać NATO do większego wsparcia militarnego dla Ukrainy. Aby nowa doktryna powstrzymywania była skuteczna, należy jednak utrzymać równowagę między unikaniem prowokacji a wyraźnym sygnalizowaniem, że Zachód nie cofnie się w obliczu szantażu nuklearnego. Na dodatek zarówno w Unii Europejskiej, jak i w NATO ujawniają się różnice interesów.

        Państwa wschodniej flanki NATO są bardziej skłonne do twardej polityki wobec Kremla, obawiając się bezpośredniej agresji. Z kolei kraje Europy Zachodniej lub Stany Zjednoczone mogą uznawać eskalację za ryzyko zbyt duże, co prowadzi do kompromisów w stylu „pokój za wszelką cenę”. Tymczasem „nowe powstrzymywanie” wymagałoby spójnego frontu, co jest trudne w dobie sporów na forum UE czy podziałów politycznych w USA. Autorzy raportu przypominają, że nawet podczas zimnej wojny supermocarstwa potrafiły osiągać tymczasowe kompromisy (np. układ SALT, START czy przeróżne umowy gospodarcze). Tego typu taktyczne porozumienia dziś również mogą być konieczne, chociażby przy negocjowaniu zawieszenia broni w Ukrainie lub innych punktach zapalnych (Syria, kraje afrykańskie). Niezbędne jest jednak, by każda forma dialogu z Moskwą nie przekreślała ogólnej zasady: brak akceptacji dla agresywnej rewizji granic czy narzucania władzy innym krajom.

          Konfrontacja jest nieuchronna

          Wielu ekspertów uważa, że w najbliższych latach Rosja Putina może nie upaść politycznie, nawet jeżeli doświadczy dotkliwych strat na froncie w Ukrainie. Z kolei Chiny, pomimo licznych wyzwań wewnętrznych (spowolnienie gospodarcze, starzenie się społeczeństwa), wciąż będą dysponować olbrzymimi zasobami finansowymi i politycznymi do realizacji swoich celów. To sprawia, że rywalizacja między Zachodem a osiami Moskwa–Pekin nie skończy się szybko.

          Scenariusz „kontrolowanego zamrożenia”: konflikt w Ukrainie zmniejszy intensywność, ale żadna ze stron nie podpisze ostatecznego traktatu. Trwa rywalizacja sankcyjna i technologiczna, Rosja próbuje się przegrupować, a Zachód wspiera dalsze reformy i odbudowę Ukrainy.

          Scenariusz „eskalacji w innych regionach”: jeśli Rosja zostanie wyparta z Ukrainy, może szukać nowych obszarów wpływu w Azji, na Bliskim Wschodzie lub w Afryce. Chiny mogą przyglądać się skutkom tego działania, by ocenić, na ile Zachód jest zdeterminowany, np. w przypadku Tajwanu.

          Scenariusz „transformacji wewnętrznej”: co pewien czas pojawiają się spekulacje o ewentualnym przewrocie pałacowym w Rosji lub o odśrodkowych tendencjach w Chinach. Raport CASE nie wyklucza takich możliwości, zwłaszcza w sytuacji pogłębiającego się kryzysu gospodarczego czy wewnętrznych niepokojów. Jednak czynniki te są trudne do przewidzenia i planowanie polityki Zachodu wyłącznie na tej bazie byłoby naiwne.

          Raport CASE akcentuje, że nie doszło do „końca historii” — przeciwnie, rywalizacja między Zachodem a Rosją ,Chinami i ich akolitami trwa w najlepsze. Po raz kolejny Zachód stoi przed wyzwaniem opracowania konsekwentnej strategii obrony własnego ładu i wartości .Przykład lat 90. i 2000. pokazuje, że zbyt optymistyczne założenia o „pokojowym współistnieniu” i stopniowym zbliżeniu do liberalnej demokracji w Rosji i Chinach okazały się błędne. Dziś nie pozostaje nic innego, jak przyjąć długofalową perspektywę — podobną do zimnej wojny — i skupić się na konsekwentnym osłabianiu możliwości agresywnych reżimów. Zgodnie z tym, co piszą autorzy, Zachód musi „wytrwać” i „przetrwać” reżimy pokroju putinowskiego, unikając jednocześnie eskalacji militarnej. Wymaga to jednak podjęcia skoordynowanych działań i jasnego wyznaczenia celu: nie chodzi o to, by za wszelką cenę prowadzić wojnę, ale by poprzez presję technologiczną, gospodarczą i dyplomatyczną ograniczyć pole manewru Rosji i Chin. Jedynie to może zapewnić w dłuższej perspektywie bezpieczeństwo i stabilność światowego ładu.

          Reklama
          WIDEO: Ta wojna nas nie obudziła
          Reklama

          Komentarze (4)

          1. user_1053627

            Problemem jest też to, że Trump i Vance mają rację co do zachodu Europy: to coraz mniej Zachód, a coraz bardziej Południe. Im bliżej etnicznie i kulturowo Niemcom czy Francuzom do Afryki i Bliskiego Wschodu, tym mniej chęci do bronienia wartości i dominacji Zachodu.

            1. Zbrozło

              Przecież problemy rasowe w USA są wielokrotnie większe niż w Europie. Przestępczość, narkomania biją w USA wszelkie rekordy. 100 tys Amerykanów rocznie umiera tylko z przedawkowania narkotyków. Mamy marzec a ty się z choinki urywasz?

          2. azerty

            Można przez wejście Polski do tego sojuszu? Jak Polska wstąpi do jakiegokolwiek sojuszu to taki sojusz się rozpadnie lub będzie niezdolny do działania?

          3. Zam Bruder

            Przecież niektóre wnioski tego raportu są już co najmniej spóźnione lub wręcz dramatycznie nieaktualne ; Ukraina.nie odniesie już sukcesu w wojnie, który zaskutkowałby jakimś przesileniem na Kremlu a Chiny na tyle już rozpędziły swojà gospodarkę że są w stanie wytwarzać wszystkie nowoczesne systemy uzbrojenia - moze o nieco gorszych parametrach co zachodnie a za to w dowolnej niemal ilości co wraz z potncjałem ludzkim i tak zapewnia ich przewagę która będzie tylko się powiększać.

          4. Nihoo

            Zanim zaczniemy kogoś "powstrzymywać", zacznijmy od zrobienia porządków u siebie, żeby nie dochodziło do sytuacji, kiedy Niemcy ponad głowami wszystkich dogadują się z Ruskimi i budują sobie Nord Stream. Albo gramy wspólnie wszyscy we wspólnym interesie, albo to nie ma sensu i każdy gra na siebie.

          Reklama