- Wiadomości
- Wywiady
- Polecane
Czesław Bielecki: Izrael musi zadośćuczynić. Bezczelność ambasadora
„W tak jednoznacznych sytuacjach musimy żądać jednoznacznych reakcji. Zachowanie ambasadora Izraela po tym, gdy okazało się, że jego żołnierze ostrzelali konwój humanitarny, było niestosowne i niegodne wobec śmierci ludzi niosących pomoc charytatywną dla cywilów w Gazie. Na nieszczęście, jakim jest śmierć człowieka, który pełni służbę humanitarną na wojnie, nie odpowiada się hucpą. Państwo Izrael ma zobowiązanie wobec rodziny zabitego” – mówi w wywiadzie dla Defence24.pl Czesław Bielecki, publicysta, były szef sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych.

Michał Bruszewski: Jak Pan patrzy na wydarzenia ostatnich dni w Strefie Gazy i słowa ambasadora Izraela w Polsce?
Czesław Bielecki, były szef sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych: Jestem polskim Żydem. Co istotniejsze w kontekście naszej rozmowy, mój wnuk jest w służbie czynnej Sił Obronnych Izraela i obecnie walczy w Strefie Gazy. Siłą rzeczy muszę się zastanawiać, o co chodzi w tej zbrojnej konfrontacji i jak strony stosują się do pewnych reguł prowadzenia wojen.
To, co się wydarzyło, było oczywistym i tragicznym błędem. Konwój humanitarny został zbombardowany przez izraelskie drony. Zginęli wolontariusze, Amerykanie i Polak, Damian Soból. Konwój World Central Kitchen dostarczał żywność w Strefie Gazy. Ostrzelanie ich to błąd, który na wojnie się zdarza, ale wtedy zarówno rzecznik Sił Obronnych Izraela, jak i izraelscy dyplomaci w krajach, których obywatele zginęli w tym tragicznym incydencie, powinni przyznać się do błędu, nie szukać żadnych usprawiedliwień czy pokrętnych interpretacji.
To jest absolutna bezczelność, że ambasador Izraela w Polsce mówi nagle w takim momencie o polskim antysemityzmie, gdy powinien wyłącznie przyznać się do izraelskiej pomyłki – błędnego rozpoznania przeciwnika. To rzecz niedopuszczalna i słusznie nasze władze ją piętnują. Szczególnie, że Polska jest wobec Izraela życzliwa i można powiedzieć – jesteśmy nienazwanym, ale jednak sojusznikiem tego kraju na arenie międzynarodowej.

Autor. Smirnow/KPRP
Jakiej reakcji powinniśmy oczekiwać?
W tak jednoznacznych sytuacjach musimy żądać jednoznacznych reakcji. Zachowanie ambasadora Izraela po tym, gdy okazało się, że jego żołnierze ostrzelali konwój humanitarny, było niestosowne i niegodne wobec śmierci ludzi niosących pomoc charytatywną dla cywilów w Gazie. Na nieszczęście, jakim jest śmierć człowieka, który pełni służbę humanitarną na wojnie, nie odpowiada się hucpą.
Państwo Izrael ma zobowiązanie wobec rodziny zabitego, by zadośćuczynić tej stracie. Życia to Damianowi nie wróci, ale oznaczałoby ludzką reakcję. Ambasador Liwne powinien wyrazić żal, ubolewanie oraz zadeklarować, że zostanie wypłacone odszkodowanie. Powinien zaznaczyć, że była to niewinna ofiara w tej wojnie. Damian służył humanitarnej sprawie, więc wszystkie inne słowa są tutaj po prostu nie na miejscu. Polska powinna tego twardo żądać. Oczywiście bez wchodzenia w potyczki słowne konsekwentnie bronić swoich obywateli.
7 października 2023 roku, gdy rozpoczęła się ofensywa Hamasu, sympatia świata była po stronie zaatakowanego Izraela, którego obywatele i przyjaciele z innych krajów byli mordowani oraz porywani. Dzisiaj to mieszkańcy Strefy Gazy giną od kul i bomb. Po pół roku walk w Strefie Gazy tej solidarności wobec Izraela już nie ma?
Nie mylmy dwóch spraw. Izrael ma prawo do obrony, a Hamas to terroryści. Izrael walczy o swoje bezpieczeństwo i nie było innego rozwiązania niż użycie siły w odpowiedzi na atak 7 października, morderstwa bezbronnych, gwałty i porwania zakładników. Jeśli dzisiaj ktoś mówi, że winny wojny jest Izrael, to nie rozumie starcia cywilizacji, którego terenem jest Bliski Wschód. I to jest jedna sprawa.
Natomiast drugą kwestią jest aspekt humanitarny, o którym dyskutujemy. Wojna ma swoje ciemne strony i nic tego nie zmieni. Izrael jest w trudnej sytuacji od lat. Nie jest i nie chce być słaby, więc opinia publiczna się od niego odwraca, gdy z kolejnej konfrontacji wychodzi zwycięsko. Zasadą tego państwa jest być na tyle silnym, by ochronić Żydów przed zagładą. Izraelczycy nie chcą, aby wszyscy im współczuli, a cywilizowany świat pozwolił znowu, jak niegdyś, ich wymordować. To wzorzec myślenia państwowego, który ma swoje konsekwencje.
Świat woli współczuć słabym niż chwalić silnych. Koszty polityczne i medialne są nieodłączną częścią Jewish Homeland – Państwa-Domu dla Żydów. Obecna wojna to kolejna, w której Izrael jest napadnięty i odpowiada odwetem. Korzysta ze swojej przewagi militarnej, a to wtedy jest nieuchronnie krytykowany. To też lekcja dla Polski, bo przypomnijmy reakcje świata na hybrydowy atak Rosji i Białorusi na Polskę w 2021 r., gdy transportowano do nas nielegalnych imigrantów. Od razu podniosły się głosy, że zatrzymywanie ich jest niehumanitarne. Tak, to prawda i to bolesna. Rozumiem organizacje humanitarne, ale u naszych granic jest wojna i ma ona nieuchronnie dramatyczne, a czasem tragiczne konsekwencje.
Tym bardziej śmierć Damiana Sobola, oczywisty błąd izraelskich wojskowych, należało uczciwie potwierdzić i zacząć od deklaracji zadośćuczynienia rodzinie. Nie mieszajmy jednak tego z szerszą kwestią, że gdy Izrael wygrywa walki w Gazie, to od razu znajduje się w ogniu krytyki świata. Tak się dzieje na wojnach. Pojawia się zarzut o dysproporcję strat. Gdy to słyszę, to przypomina się argument z USA, żeby Ukraina nie atakowała instalacji energetycznych w Rosji, bo to źle wpłynie na wybory amerykańskie. To niepoważne przecież. Wojnę po raz kolejny rozpoczęła Rosja i kropka.
Podobnie straszliwe okrucieństwa towarzyszyły atakowi Hamasu na Izrael. Tak, odwet jest bezwzględny, liczba ofiar nierówna. Do dzisiaj zginęło mniej żołnierzy izraelskich niż cywili i wojskowych w dniu 7 października 2023 r. Ale ta wojna nie może być czysta, nie może być łatwa. W tak gęsto zaludnionym terenie jak ma być inaczej? To, że Hamas używa ludności cywilnej jako tarczy, jest oczywiste. Uznaję więc argumentację Izraela o konieczności tej walki, ale to nie znaczy, że gdy giną niewinni, to reakcje mają być takie, jak słyszeliśmy z ust ambasadora Izraela w Polsce.
Zobacz też
Jeszcze przed walkami przeciwko premierowi Izraela Benjaminowi Netanjahu organizowano wielkie protesty. Ten niepopularny polityk prowadzi wojnę. Czy pytanie o kwestie polityczne w Izraelu jest ważne?
Kompletnie pomińmy propagandową wymianę argumentów pomiędzy stroną izraelską a palestyńską. Moim zdaniem rozwiązanie się zbliża. Pamiętajmy, że Arabowie atakując Izrael w 1948 r. przegrali. Nie zbudowali etnicznie czysto arabskiego państwa bez Żydów. Żydzi nie zbudują Izraela tylko dla Żydów, gdzie dla Palestyńczyków nie ma miejsca. To się nie uda. A skoro kraje arabskie nie były gotowe przyjąć i zasymilować uchodźców z 1948 r., jedynym wyjściem jest powstanie na Bliskim Wschodzie rozwiązania dwupaństwowego. Palestyńczycy powinni mieć swoje państwo, za które wezmą odpowiedzialność, a Izrael ma nadal prawo bronić swojego. Moim zdaniem zbliżamy się do tego rozwiązania dwupaństwowego. O tym mówił m.in. Ehud Barak (były premier Izraela – przyp. red.).
Wydaje się, że Netanjahu podbijając bębenek broni swojego rządu, a to on odpowiada za to, że kraj został tak znienacka zaatakowany. To jest konsekwencja oczywistych zaniedbań wywiadu, za które odpowiada obecny premier. Teraz walczy o swój polityczny byt.
Zobacz też
Jak Pan patrzy na zmiany etniczno-językowe w Izraelu? Silną pozycję ma grupa rosyjskojęzycznych Żydów. Jak Pan to ocenia?
Nastąpiła kolosalna zmiana wewnątrz społeczności Izraela. Kiedyś był to kraj bardziej świecki, budowany m.in. przez Żydów z Polski oraz Rosji. To oni byli jego założycielami i pionierami. Obecnie większe wpływy uzyskali Żydzi religijni oraz bliskowschodni – Sefardyjczycy. Kraj się zmienił. Także dzięki wielkiej imigracji z byłego Związku Sowieckiego.
Izrael to mieszanka etniczna i w każdej dekadzie zmienia się jego społeczna struktura. Wiele z tych rozwiązań jest cennych i wartych wykorzystania. Dzięki edukacji i krzewieniu postawy propaństwowej udało się zasymilować w Izraelu nie tylko rosyjskojęzycznych Żydów, ale także etiopskich czarnoskórych Falaszy. Co by nie, mówić rosyjskojęzyczni Żydzi to nie jest społeczność kryptokomunistów. Są to lojalni obywatele Izraela, na ogół dobrze wykształceni. To jest lekcja jak absorbować imigrantów, bo przyjęto ich około 2 milionów.
Izrael jest ciekawym laboratorium rozwiązań społecznych. W kwestii myślenia państwowego można się od Izraela wiele nauczyć. Dlaczego im się udało? Polska może zatem korzystać z amerykańskiej, kanadyjskiej i izraelskiej lekcji absorbcji imigrantów. To jest bardzo ważne. Po dwóch pokoleniach, gdy uratowano mordowanych Falaszy z Etiopii, służą oni dzisiaj tak jak inni żołnierze, jak inni obywatele Izraela, właśnie w Strefie Gazy. My naszą polityką absorbcji migrantów po prostu zaniedbujemy, oni nie.
W krajach takich jak Francja czy Niemcy policja musi chronić synagogi, w Polsce akurat nie. Sprowokowany słowami ambasadora Izraela w Polsce wypada mi zapytać – czy Polska jest krajem antysemickim?
W Polsce nie ma agresji wobec Żydów czy obywateli Izraela odwiedzających nasz kraj, mieszkających tutaj, żeniących się z Polkami, wobec mieszanych małżeństw. Robią tutaj interesy i dobrze się czują. Dlaczego? Po prostu Polska jest życzliwsza wobec Żydów niż większość zachodnich państw.
Dziękuję za rozmowę
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS