Reklama
  • Wiadomości

Były szef niemieckiego wywiadu o zagrożeniach dla Europy

Były szef niemieckiego wywiadu (BND) mówi w rozmowie z PAP, że długofalowo radykalni islamiści stanowią największy problem dla bezpieczeństwa Europy. Analizuje też skutki kryzysu migracyjnego z 2015 r. dla Niemiec i ujawnia, że wywiad ostrzegał przed nim na długo, zanim się zaczął.

Z lewej: August Hanning, były szef BND. Fot. bundestag.de
Z lewej: August Hanning, były szef BND. Fot. bundestag.de

"Jeśli spojrzymy na różne ugrupowania ekstremistyczne w Europie i w Niemczech, to islamiści stanowią długofalowo największe niebezpieczeństwo. Jesteśmy w stanie poradzić sobie z radykalną prawicą i lewicą, ale nie z radykalnym islamem. Mówi się, że religie należy traktować tak samo. Problem w tym, że one nie są takie same. Po pierwsze, w islamie nie ma rozdziału religii od państwa. Jezus nauczał, że mamy oddać cesarzowi co cesarskie, a Bogu, co Boskie. W islamie tego nie ma. Po drugie, kościoły chrześcijańskie nie interpretują Biblii dosłownie. W przypadku Koranu i islamu jest inaczej. Po trzecie, w katolicyzmie jest jasna hierarchia. To Rzym ostatecznie decyduje. W islamie też tego nie ma" - wylicza August Hanning, który był zwierzchnikiem BND w latach 1998-2005.

"Oczekujemy od muzułmanów, że będą się integrować w Niemczech. Jeśli jednak traktować islam dosłownie, to jest to trudne. Np. rola kobiety w nim jest zupełnie inna. Wiele kulturowych rzeczy jest zupełnie innych. Dla ponad 99 proc. muzułmanów nie jest to problem. Dopasowują się i przestrzegają naszego prawa. Ale pozostaje ten 1 procent, z którego rekrutują się salafici, inni ekstremiści i potencjalni terroryści. To poważne zagrożenie. Mamy 5 mln do 7 mln muzułmanów w naszym kraju. Jeden procent, to bardzo dużo.

Musimy stawić czoła temu problemowi i zabezpieczyć się przed nim" - apeluje były szef Federalnej Służby Wywiadowczej i uzmysławia, że choć statystycznie zamachów terrorystycznych nie ma wiele, to ekstremiści mają jasny cel — Europa ma być muzułmańska. "Śmiejemy się z tego, ale oni to traktują bardzo poważnie" - przestrzega. Bardziej aktualnym wyzwaniem wymagającym natychmiastowego działania są według Hanninga konsekwencje kryzysu migracyjnego z 2015 roku.

Od roku 2015 przyjęliśmy około 2 mln migrantów. Z czego od 70 proc. do 80 proc., to młodzi mężczyźni. Społeczeństwo nie było na to przygotowane. I rzecz jasna widzimy konsekwencje. Młodzi mężczyźni w wieku od 18 do 35 lat są zawsze, tą grupą ludności, która jest statystycznie najbardziej obciążona skłonnością do popełniania przestępstw

August Hanning, były szef BND

"Młodzi ludzie trafiają do kraju, którego nie znają. Spora część z nich nie pochodzi z Europy, tylko z Bliskiego Wschodu, również z Afganistanu. Są tu sami. Czują się opuszczeni. Zwiększa to ryzyko, że popadną w konflikt z prawem. Widać to np. w gwałtownym wzroście ataków z użyciem noży — coś, czego wcześniej nie znaliśmy" - mówi August Hanning, zastrzegając jednak, że sytuacja jest lepsza, niż mogłaby potencjalnie być. Jednocześnie dramatycznie spada poczucie bezpieczeństwa obywateli, którzy mają wrażenie, że państwo nie kontroluje sytuacji.

Problemem — zdaniem byłego szefa BND — jest prawo azylowe. A właściwie oderwanie praktyki od przepisów. "Ojcowie niemieckiej konstytucji wyciągając lekcję z okresu narodowego socjalizmu, uważali, że prześladowanym politycznie na świecie należy zapewnić prawo do azylu. Była to idea z 1949 r. W międzyczasie jednak praktyka udzielania azylu całkowicie się zmieniła. Obecnie prawo do azylu jest wykorzystywane przez migrantów ekonomicznych. Prawie 100 proc. ludzi, którzy starają się tutaj o azyl, nie są prześladowani ze względów politycznych. Prawo azylowe stało się instrumentem masowej imigracji" - konstatuje.

Hanning ujawnia, że wywiad przewidział kryzys migracyjny na początku 2015 r. Rząd federalny jednak bardzo długo na to nie reagował. A nawet negował wnioski raportów. "Kryzys migracyjny był przekładem bezsilności państwa. Wpuszczeni do Niemiec ogromnej liczby ludzi było usprawiedliwiane tym, że nie możemy kontrolować granic. U wielu ludzi powstało wrażenie, że państwo jest bezsilne. Wynika z tego bardzo poważny problem: w Niemczech jest coraz więcej środowisk, które nie uznają państwowego monopolu na przemoc. Od anarchistów w Berlinie, przez prawicowych ekstremistów, po niektórych aktywistów klimatycznych okupujących elektrownie" - wymienia Hanning.

WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama