Reklama

Geopolityka

Azerbejdżan i Armenia w politycznym kotle

Wizyta azerskiej delegacji wojskowej w Turcji
Wizyta azerskiej delegacji wojskowej w Turcji
Autor. Ministerstwo Obrony Azerbejdżanu

Dzisiejsza wizyta izraelskiego ministra obrony w Azerbejdżanie wcale nie oznacza twardego wsparcia krajów zachodnich dla tylko jednej ze stron konfliktu o Górski Karabach. W tym samym czasie doszło bowiem do spotkania armeńskiego szefa Rady Bezpieczeństwa z przedstawicielką Departamentu Obrony USA, m.in. w sprawie zacieśnienia współpracy w dziedzinie obronności.

Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Konflikt o Górski Karabach wcale nie oznacza, że naprzeciwko siebie stanęły kraje jasno opowiadające się po konkretnej „stronie Mocy": Armenia wspierana politycznie i wojskowo przez Rosję oraz Azerbejdżan otrzymujący pomoc od krajów zachodnich. Polityczna sytuacja jest bowiem o wiele bardziej skomplikowana.

    Oczywiście potwierdzeniem takiego podziału jest niewątpliwie dzisiejsza wizyta w Baku izraelskiego ministra obrony Yoava Gallanta. Ma ona trwać trzy dni i w tym czasie Gallant ma się spotkać z prezydentem Azerbejdżanu Ilhamem Alijewem, swoim azerskim odpowiednikiem gen. Zakirem Hasanowem, komendantem państwowej straży granicznej gen. Elczinem Gulijewem oraz innymi wysokimi przedstawicielami służb bezpieczeństwa.

    Reklama

    Czytaj też

    Zgodnie z oficjalnym komunikatem izraelskiego ministerstwa obrony „wizyta w Azerbejdżanie ma na celu wzmocnienie strategicznych relacji między krajami, intensyfikację współpracy politycznej oraz rozszerzenie więzi bezpieczeństwa i technologii między dwoma państwami. Oczekuje się, że podczas spotkań minister obrony będzie omawiał ze swoimi odpowiednikami sposoby wzmocnienia stabilności w regionie".

    Czytaj też

    W tym samy czasie szef Rady Bezpieczeństwa Armenii Armen Grigoryan też miał spotkanie, jednak nie spotkał się wcale ze swoim odpowiednikiem z Rosji, ale z zastępcą asystenta sekretarza obrony USA ds. Rosji, Ukrainy i Eurazji Laurą Cooper. Co ważne, tematem rozmów był sposób realizacji armeńsko-amerykańskich programów edukacyjnych w sektorze obronnym oraz proces reform w armeńskich siłach zbrojnych. Zgodnie z oficjalnym komunikatem Grigoryan miał przedstawić „wysiłki Armenii na rzecz demokratycznego zarządzania armeńskimi siłami zbrojnymi" oraz rozmawiać różnych aspektach „współpracy dwustronnej w sektorze obronnym".

    Czytaj też

    By to zamieszanie było jeszcze większe, tego samego dnia azerskie ministerstwo obrony poinformowało o wizycie w Turcji wojskowej delegacji na czele z rektorem Akademii Obrony Narodowej Azerbejdżanu, profesorem, generałem broni Gejdarem Pirijewem. Spotkania realizowane w tym czasie mają dotyczyć bliskiej współpracy z Akademią Obrony Narodowej Turcji oraz dalszego rozwoju szkolnictwa wojskowego w obu krajach.

    Czytaj też

    Rozmowy amerykańskie w Armenii oraz izraelskie w Azerbejdżanie wcale nie wpływają na uspokojenie sytuacji w Górskim Karabachu. Obie strony oskarżają się o terrorystyczne ataki artyleryjskie i moździerzowe, w których ranni lub zabici mają być żołnierze obu stron. Przykładowo 11 lipca 2023 roku wspierane przez Armenię siły zbrojne Republiki Górskiego Karabachu (Artsakh Defense Army) miały ostrzelać pozycje azerskiej w regionie Shushi. Druga strona to oczywiście zdementowała.

    W całym tym zamieszaniu dyplomatycznym wcale nie chodzi tylko o ustabilizowanie sytuacji, ale przede wszystkim o pieniądze. Wystarczy tylko pamiętać, że Azerbejdżan jest nadal stałym i niezawodnym dostawcą ropy naftowej do Izraela, odpowiadającym za 40 procent całkowitego importu ropy przez to państwo. Natomiast obroty handlowe pomiędzy obu krajami osiągnęły poziom 1,7 miliarda dolarów.

    Czytaj też

    Izraelskie firmy są też żywotnie zainteresowane udziałem w odbudowie regionu. Kilkanaście z nich już złożyło swoje wnioski za pośrednictwem ambasady Izraela w Azerbejdżanie o partycypowanie w projektach realizowanych w Górskim Karabachu. Z drugiej strony jest Armenia, która z powodu zaangażowania Rosji w wojnę na Ukrainie musi szukać innych państw gotowych na współpracę. I jednym z nich mogą być także Stany Zjednoczone.

    Problem Górskiego Karabachu nadal jednak pozostaje nierozwiązany.

    Reklama

    "Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

    Komentarze (4)

    1. Tren

      W tej szaradzie chodzi jeszcze o Iran.

      1. bezreklam

        Ira tez wspoeral Armnenie

      2. Sorien

        Ja nie zdziwił bym się jakby w tym głównie chodziło o pułapkę na Iran . Izrael czeka na pretekst do ataku a Iran już blisko atomówki.

    2. Odyseus

      Państwa Kaukaskie to wrota Europy i wszyscy chcą na nich zarabiać z wyjątkiem Europejczyków ... Korytarz Kaspijsko-czarnomorski jest jednym z najważniejszych na świecie . Iran dba o Armenie bo zależy mu na korytarzu do morza czarnego , Turcja wspiera Azerbejdżan bo chce mieć korytarz do morza Kaspijskiego i Państw Azji Centralnej . Rosja stara się utrzymać swoje wpływy postsowieckie a Chiny walczą o korytarz Kaspijsko Czarnomorski i nieskrępowany transport towarów do Europy i basenu morza śródziemnego, bez kanału sueskiego , embarg i plątającej się tam amerykańskiej floty a do tego jeszcze Izrael który chce mieć w razie czego sojusznika przeciw Iranowi i odciąć Iran od handlu Kaspijskiego gdzie żadne embarga nie funkcjonują plus USA które po zostawieniu samej sobie Gruzji w 2008 i zablokowaniu jej wejścia do Nato nie mają tam za bardzo czego szukać ale coś też starają się ugrać

      1. Odyseus

        Do tego dochodzi jeszcze Kazachstan który bez Rosji chciałbym Kaukazem pchać ropę, Turkmenistan z Uzbekistanem by też mieć połączenie z Morzem Czarnym i z tego samego powodu Indie z Pakistanem po cichu wspierają Iran w Armeni by mieć alternatywne szlaki i hamować przy okazji Chiny a Azerbejdżan, Gruzja i Armenia muszą lawirować między jednymi a drugimi bo po 2008r. wiedzą że są same a są między młotami a kowadłami ... a ten konflikt można było zakończyć już po I wojnie pod koniec lat 90 gdyby się tylko tam tak wszyscy nie mieszali ...

      2. Sorien

        To jest sedno - tak naprawdę Azerbejdżanu ani armenia nie są ważni w tej wojnie chodzi tylko o ten teren i rywalizację mocarstw regionu . Co do Azerbejdżanu- nie jest on zostawiony sam sobie w odruznieniu od Gruzni i Armeni - Azerbejdżan to sztywny sojusznik Turków i to właśnie Turcy robią te wojny tam - czy są zli ? W polityce nie ma złych i dobrych po prostu walczą o zawieszenie swojej siły- a rola ich konkurentów jest walczyć z nimi . Zwłaszcza usa i Europa- nie można zostawić tego skrawka ladu na pastwę Azjiatyckich mocarstw ... mamy siły ale boimy się sami siebie.... Bo raz dwa byśmy tam swoje zrobili . Turcy chce Europe mieć w szachu nie dość że uchodzcy to do tego kontrola nad południowymi szlakami transportu .... A Europa daje się dym.....

    3. Sorien

      Właśnie rozpoczęła się znowu tam wojna .... Niestety wybory w usa zbyt mocno paraliżują ich skuteczność na arenie międzynarodowej- w przeciwnym razie dziś Azerbejdżan był by pewnie kupa płonących zgliszczy i pieski turkow oraz pośrednio ich mocodawcy z Turcji dostali by srogie manto i lekcje na przyszłości by nie cwaniakowac

    4. bezreklam

      DUzo pisania i prawda- ale ostetcznie licza sie fakty- a wychdzi na koniec tak ze Zachod i IZeal wsiera Azerbedzan a Rosja i Iran Armenie. i troche szkoda ze Zachod znow po zlej stronie bo ARmenczycy byli nieraz meczeni przez Turkow itp. Fajnie by bylo ich wspomoc ale jak zwkle liczy sie polityka. Przpmina to wsiranie dzichdystwcznych grup z nadzaiaja ze obala Assada. Albo Arabi Saudjej choc ta wspiera Wahabitow. Czyli wsztsko do gory nogami znow. Iran i Rosja pomaga komu trzeba.

    Reklama