Reklama

Geopolityka

Australia przewiduje znaczne ochłodzenie w relacjach z Chinami

Fot. Benh LIEU SONG/Wikimedia/CC BY-SA 4.0
Fot. Benh LIEU SONG/Wikimedia/CC BY-SA 4.0

Chińskie media państwowe odniosły się do wizyty byłego premiera Australii Tony’ego Abbotta na Tajwanie i oceniły, że w napiętych już od dawna stosunkach Pekinu i Canberry „najgorsze dopiero nastąpi” - relacjonuje w środę australijski portal News.com.au.

Abbott, który spotkał się z prezydent Tajwanu Caj Ing-wen, powiedział podczas wizyty, że Tajwańczycy muszą "przygotować się do walki" z Chinami i oskarżył Pekin o zastraszanie wyspy.

Ostrzegł, że wchłonięcie Tajwanu przez Chiny oznaczałoby "podporządkowanie wolnych ludzi tyranii", a zatem jedynym wyjściem dla wyspy jest stać się "Izraelem Wschodu" - czyli narodem małym, ale na tyle potężnym, by zniechęcało to do podjęcia przeciw niemu operacji militarnych.

Na wystąpienie Abbotta zareagowały gazety będące trybuną chińskich władz - "China Daily" i "Global Times".

Pierwszy dziennik nazwał w artykule redakcyjnym wypowiedzi byłego premiera "prowokacją", która grozi tym, że "wciągnie Australię w bagno".

"China Daily" obwinia za złe relacje australijsko-chińskie Canberrę. "Począwszy od utworzenia nowego sojuszu obronnego z USA i Wielką Brytanią (AUKUS) wymierzonego w Chiny, po mieszanie się Abbotta w kwestię tajwańską, Australia - kraj poważnie uzależniony od handlu z Chinami - uporczywie naciska na najbardziej wrażliwy nerw swego największego partnera handlowego" - głosi artykuł redakcyjny.

"Global Times" napisał, że Abbott "właściwie zażądał od Tajwanu, by powstał i zginął w imię interesów Zachodu i stał się mięsem armatnim w wojnie, którą musi przegrać".

Reklama
Reklama

"Racjonalni Tajwańczycy powinni mu powiedzieć: lepiej, by Australijczycy sami przygotowali się do walki. Australia może rozlokować większość swoich okrętów wojennych wokół kontynentalnych Chin i podarować młodym australijskim żołnierzom śmierć godną obrońców demokracji" - głosi komentarz w "Global Times".

W niedzielę Pekin ostro skrytykował przemówienie tajwańskiej prezydent Caj Ing-wen z okazji 110-lecia Rewolucji Xinhaiskiej, która doprowadziła do ustanowienia Republiki.

Dążenie Tajwanu do niepodległości zamyka drzwi do dialogu - napisał chiński Urząd ds. Tajwanu, a wystąpienie Caj nazwano "prowokacją", która stanowi "największe zagrożenie dla pokoju i stabilności w Cieśninie Tajwańskiej".

W poniedziałek Chiny poinformowały o przeprowadzeniu "w ostatnich dniach" ćwiczeń lądowania na plaży w prowincji Fujian znajdującej się na drugim brzegu Cieśniny Tajwańskiej.

Na początku października tajwański minister obrony Chiu Kuo-cheng ostrzegł, że armia Chin w 2025 roku będzie już w stanie dokonać inwazji na Tajwan na pełną skalę. Ocenił, że eskalacja napięć w relacjach z Pekinem to najpoważniejsze zaognienie sytuacji od dekad.

Tajwan zachowuje odrębność polityczną od 1949 roku, gdy po przejęciu władzy przez komunistów w Chinach kontynentalnych na wyspę wycofały się siły Republiki Chińskiej i jej rząd. Komunistyczny Pekin nigdy nie pogodził się z tym stanem rzeczy i niezmiennie uważa Tajwan za prowincję Chin.

Przypadająca 10 października rocznica rozpoczęcia Rewolucji Xinhaiskiej obchodzona jest na Tajwanie jako święto narodowe.

Źródło:PAP
Reklama
Reklama

Komentarze