Saudyjskie władze, w bardzo nietypowym dla nich komunikacie poinformowały, że skazały na śmierć trzech swoich wojskowych, którzy mieli dopuścić się zdrady. Jednocześnie, cały czas granica państwa z Jemenem pozostaje strefą wojenną z racjo ponawianych przez proirańskich Huti ataków za pomocą dronów i pocisków rakietowych.
Władze Królestwa Arabii Saudyjskiej miały podjąć decyzję o straceniu trzech żołnierzy, w związku z ich zdradą. Agencja prasowa AFP zauważyła, że jest to bardzo rzadkie zdarzenie, gdy o całej sprawie informuje się publicznie w specjalnym oświadczeniu zaprezentowanym przez tamtejszy resort obrony. Wojskowi mieli być oskarżeni o współpracę i zmowę z bliżej nie wskazanym wrogiem państwa. Ich działanie, według strony saudyjskiej mogło zagrażać bezpieczeństwu państwa oraz jego interesom obronnym. Cytowany przez agencję AFP David Des Roches z Centrum Studiów Strategicznych Bliskiego Wschodu i Azji Południowo-Wschodniej miał zaznaczyć, iż sam fakt, że nazwiska straconych żołnierzy zostały podane do publicznej wiadomości, oznacza, że Saudyjczycy musieli uważać ich przewinienia za wyjątkowo skandaliczne. Według oficjalnego komunikatu, Muhammad bin Ahmed bin Yahya Akam, Shaher bin Isa bin Qasim Haqawi oraz Hamoud bin Ibrahim bin Ali Hazmi mieli pracować w Ministerstwie Obrony Królestwa. Egzekucja miała mieć miejsce w Dowództwie Regionu Południowego, które jest odpowiedzialne obecnie za działania obronne względem ataków ze strony jemeńskich Huti.
Czytaj też: Czy to już nowa "wojna tankowców"? [KOMENTARZ]
Obecnie to właśnie sytuacja na granicy saudyjsko-jemeńskiej stanowi jedno z najważniejszych wyzwań strategicznych w zakresie bezpieczeństwa państwa. O skali zagrożeń świadczyć może fakt, że w ten weekend ponownie usłyszeliśmy o próbach uderzenia na obiekty militarne oraz inną infrastrukturę krytyczną przez proirańskie bojówki Huti. Według Jemeńczyków dwa bezzałogowe statki powietrzne miały być skierowane przeciwko obiektom lotniska w saudyjskim Dżizan (według Huti międzynarodowy port lotniczy stanowi cel wojskowy, gdyż jest wykorzystywany przez siły powietrzne) oraz bazy wojskowej w mieście Khamis Mushait. Arabska koalicja wojskowa, na czele z Królestwem Arabii Saudyjskiej, poinformowała, że udało się jej strącić drony. W zeszłym tygodniu mowa była również o wystrzelonym i przechwyconym przez saudyjskie systemy obrony przeciwrakietowej pocisku rakietowym z Jemenu.
To właśnie kombinacja pocisków balistycznych oraz amunicji krążącej stała się niejako wizytówką działań ofensywnych jemeńskich Huti. Budując liczne pytania skąd w ogarniętym wojną i wysoce ubogim Jemenie, aż tak duże zasoby tego rodzaju wyposażenia. W tym kontekście cały czas wskazuje się na możliwą i wysoce prawdopodobną pomoc Iranu w perspektywie tajnego dostarczania gotowych systemów uzbrojenia lub przemycania do Jemenu części, które później pozwalają Huti montować np. amunicję krążącą. Z taką pomocą łączony jest chociażby niedawny głośny incydent z irańskim statkiem Saviz, który miał pływać w pobliżu wybrzeży Jemenu. Doszło na nim do tajemniczej eksplozji, gdy przebywał po Morzu Czerwonym. Według obserwatorów, formalnie cywilna jednostka miała być zakamuflowaną bazą wypadową dla Strażników Rewolucji, pozwalającą na tajne kontakty z proirańską organizacją Huti. Dostępne zdjęcia pokazują chociażby bazowanie na wspomnianej jednostce mniejszych łodzi motorowych, które miały pozwalać na skrytą penetrację linii brzegowej Jemenu.
Trzeba przypomnieć, że w Jemenie toczą się walki o których mało mówi się w skali świata, a ich ogniska są przede wszystkim uwidocznione w prowincji Marib oraz kluczowego miasta portowego Al-Hudajda. Strony walczące coraz częściej odchodzą tym samym od możliwego implementowania porozumień ze Sztokholmu, które miało być drogą do pokojowego rozwiązania trwającego od 2014 r. konfliktu zbrojnego.
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie