Reklama

Ocenia się, że na świecie jest obecnie 7,5 mld ludzi, przy czym niemal 4,5 mld (60%) zamieszkuje Azję, ponad 1,2 mld (16%) mieszka w Afryce, 740 mln (niespełna 10%) w Europie (włączając Rosję), 650 mln w Ameryce Płd., 360 mln w Ameryce Płn. oraz 40 mln w Australii i Oceanii. Jeśli wydzielić region MENA (włączając do niego Iran oraz Turcję) to okaże się, że zamieszkuje go 565 mln ludzi (7,5% światowej populacji), natomiast w Afryce subsaharyjskiej mieszka trochę ponad 1 mld. Ten podział jest istotny z uwagi na to, że ponad 90% populacji MENA to muzułmanie, ok. 2/3 z nich jest narodowości arabskiej, a wśród pozostałych grup narodowych cztery główne to Turcy, Irańczycy (Persowie i narody pokrewne), Kurdowie oraz Berberowie, przy czym te dwie ostatnie grupy w zasadzie nie mają własnego państwa. Dwoma zdecydowanie największymi krajami są oczywiście Chiny i Indie, w których łącznie mieszka ponad 36% populacji.

Te proporcje rozmieszania populacji ludzkiej wyglądały zupełnie inaczej 100 i 50 lat temu, a także, zgodnie z prognozami, zmienią się radykalnie w ciągu następnych dziesięcioleci. Szacunki dotyczące roku 1900 mówią o 1,7 mld ludzi, czyli od tego czasu liczba ludności na świecie zwiększyła się dwuipółkrotnie, mimo dwóch wojen światowych. Europa (wraz z Rosją) z ok. 400 mln populacją stanowiła wówczas 25% ludzkości, podczas gdy Afryka miała tylko 120 mln populację, co stanowiło 7% ludzkości, natomiast Azja (cała) z 937 mln populacją stanowiła 55% ludzkości. Znaczny przyrost, z uwagi na migrację, nastąpił w odniesieniu do Ameryki Płn., Ameryki Płd. i Australii, jednak łączny udział tych trzech kontynentów w całej populacji ludzkiej wynosił wówczas 8,8%, a obecnie 14%, a zatem jest to margines problemu demograficznego, zwłaszcza z punktu widzenia Europy. W Azji wzrost populacji w XX w. był nierówny. W Chinach mieszkało wówczas 415 mln ludzi, a w Indiach (łącznie z Pakistanem, Birmą i Bangladeszem) 281 mln. Oznacza to, że w odniesieniu do Chin ludność zwiększyła się trzykrotnie (czyli nieco ponad średnią światową), w odniesieniu do Indii ludność zwiększyła się sześciokrotnie, natomiast w Afryce – dziesięciokrotnie, natomiast w Europie mieszka tylko 1,85 razy więcej ludzi niż na początku XX w. i to mimo że od kilku dekad populacja Europy jest zasilana kolejnymi falami migrantów.

Równie ciekawie wygląda porównanie statystyk dotyczących krajów MENA. Na początku XX w. obszar ten podzielony był między Imperium Otomańskie, Imperium Perskie oraz kolonialne tereny podległe Francji, Wielkiej Brytanii i Włochom, dlatego dokładna analiza przemian demograficznych jest skomplikowana. Niemniej np. na terenie dzisiejszego Iraku w 1900 mieszkało ok. 2 mln ludzi, podczas gdy obecnie jest to 37 mln, w Egipcie, którego obszar obejmował wówczas również Sudan i Sudan Płd., mieszkało wówczas 8 mln w porównaniu z 150 mln obecnie (w odniesieniu do wszystkich tych trzech krajów), ludność Iranu wynosiła wówczas niespełna 10 mln, w porównaniu z 80 mln obecnie, natomiast Turcji – 12 mln, przy 79,5 mln obecnie, a Maroka 3,8 mln do 35 mln obecnie, wreszcie ludność Syrii wzrosła z 1 mln do 21 mln (wg stanu przed wojną domową).

To jednak nie straty demograficzne w Europie, wynikające z dwóch wojen światowych, spowodowały tak nierówny przyrost naturalny. Dowodzi tego porównanie statystyk z połowy XX w. W 1950 ludzkość liczyła 2,5 mld, co oznacza, że w pierwszym półwieczu XX w. liczba ta wzrosła o 50%, a w ostatnich 67 latach o 300%. W Europie w 1950 r. mieszkało 550 mln ludzi, a więc oznacza to 37% wzrost, niewiele zatem odbiegający od średniej światowej. W Afryce natomiast mieszkało wówczas niespełna 230 mln, czyli niemal dwa razy więcej niż 50 lat wcześniej, ale w ostatnich 67 latach ludność ta wzrosła tam ponad pięciokrotnie i przybyło ponad 1 miliard ludzi. W Europie, w której nie było już wojennych kataklizmów, w tym czasie przybyło raptem 190 mln.

W dalszej części tej analizy skoncentruję się na dwóch regionach tj. MENA i Afryce subsaharyjskiej ze względu na wpływ, jaki tamtejsze procesy demograficzne mają dla Europy. Jednak w celach porównawczych warto też pokrótce przedstawić ogólne dane dotyczące innych regionów. Chiny w 1950 r. miały 544 mln, a Indie 376 mln (razem z Bangladeszem, Pakistanem i Birmą – 468 mln), co oznacza tylko niewielki wzrost w Chinach w pierwszym półwieczu i dwuipółkrotny w ostatnich 67 latach, natomiast w przypadku Indii liczba ta wzrosła 1,6 raza w latach 1900-1950 i ponad trzykrotnie w latach 1950 – 2017. Warto jednak zwrócić uwagę, że w obu wypadkach, nawet w liczbach bezwzględnych, jest to mniejszy przyrost niż w Afryce (w obu jest mniejszy niż miliard). W porównaniu z 1950 r. nie zmieniła się kolejność pierwszych trzech krajów z największą populacją (Chiny, Indie i USA), ale znacznie zmienił się dystans między USA a pozostałymi dwoma krajami.  Natomiast znacznie ciekawsze jest to, że w 1950 r. najludniejszy kraj Afryki tj. Nigeria z niespełna 38 mln ludności wówczas była na 13 miejscu pod względem populacji, Turcja z 21 mln była na 20 miejscu, Egipt z podobną populacją na 21, Etiopia z 18 mln na 25, a Iran z 17 mln na 28, natomiast w pierwszej dziesiątce najludniejszych krajów były cztery kraje europejskie (w tym Rosja jako część ZSRR). Obecnie w pierwszej dziesiątce ostała się jedynie Rosja (na dziewiątym miejscu), a w drugiej dziesiątce są tylko Niemcy (na dziewiętnastym miejscu). Natomiast Nigeria awansowała na siódme miejsce, Etiopia na dwunaste, Egipt na 15, Demokratyczna Republika Kongo na 16 (z 33 miejsca), Iran na 17, a Turcja na 19.

Targ w Nigerii. Fot. Andy Waite/wikipedia.com/CC BY-SA 3.0

Jedną z kluczowych przyczyn tak wysokiego wzrostu populacji afrykańskiej (zwłaszcza subsaharyjskiej) w ostatnim półwieczu była poprawa opieki medycznej, a w szczególności wprowadzenie szczepionek na polio. Na początku XX w. śmiertelność dzieci przed piątym rokiem życia w Afryce subsaharyjskiej wynosiła 500/1000, a pod koniec lat 90. już tylko 150/1000 (obecnie poniżej 100/1000), a  średnia długość życia wydłużyła się o ponad 20 lat - z poniżej 30 lat do ponad 50 lat. Nie jest to oczywiście krytyka opieki medycznej w Afryce, lecz wskazanie przyczyn pewnych procesów. Warto bowiem pamiętać, że w okresie po 1960 r. w Afryce było znacznie więcej wojen, klęsk głodu i masakr, często na tle międzyplemiennym, niż w pierwszej połowie XX w. Z drugiej strony są sygnały o tym że w ostatnich latach zmieniła się znów tendencja w statystykach śmiertelności dzieci oraz długości życia. Wynika to z rozprzestrzeniania się w Afryce AIDS, malarii i innych chorób. Kwestia ta zostanie jednak omówiona w drugiej części tej analizy.

Natomiast powyższa uwaga dotycząca polio i śmiertelności konieczna jest dla zrozumienia przyczyn tych procesów demograficznych. Równocześnie bowiem współczynnik dzietności w Afryce spadł, choć niezbyt dramatycznie. W całej Afryce w 1955 r. na jedną kobietę w wieku rozrodczym przypadało 6,6 dziecka, podczas gdy w 2015 było to 4,7. Jednak spadek współczynnika dzietności szczególnie dotyczy Afryki Płn. i częściowo południowej części tego kontynentu, podczas gdy w większości krajów subsaharyjskich utrzymuje się na wysokim poziomie. Wśród 40 krajów o najwyższym współczynniku dzietności na świecie jest tylko pięć krajów spoza regionu Afryki subsaharyjskiej, przy czym najwyższy wskaźnik ma Timor Wschodni (5,1 i 16 pozycja), a trzy kraje są z regionu MENA (Irak, Sudan i Palestyna). Najwyższy wskaźnik ma Niger (7,6) i na uwagę zasługuje również fakt, że w czterech krajach o najwyższym współczynniku dominuje ludność muzułmańska (poza Nigrem jest to Somalia, Mali i Czad).

Dla porównania, średni światowy współczynnik dzietności wynosi 2,5 (4,96 w 1955), a w Europie jest to obecnie 1,6 (w 1955 było to 2,66), w Europie Wschodniej 1,55 (2,92 w 1955), a w Polsce 1,37 (3,63 w 1955 r.).  W przypadku wspomnianych wyżej czterech krajów o największym współczynniku dzietności, na uwagę zasługuje fakt, że jego wartość niewiele się zmieniła w porównaniu do 1955 r., przy czym w przypadku Nigru i Czadu nawet wzrosła. W całej Afryce subsaharyjskiej współczynnik ten spadł nieznacznie z 6,56 w 1955 r. do 5,1 obecnie. W Afryce Płn. (niemal całkowicie muzułmańskiej) spadł on w ostatnich 60 latach z 6,74 do 3,27. W Iranie współczynnik ten spadł z 6,91 do 1,75, a w Turcji z 6,62 do 2,1. Również w bogatych krajach arabskich Zatoki Perskiej współczynnik ten spadł do max. 2,8, co jest jednocześnie średnia dla MENA (bez Iranu i Turcji).

Dla państw arabskich współczynnik ten jest jednak wyższy za sprawą biedniejszych krajów. Najwyższy współczynnik ma Irak (4,6), Palestyna (4,2), Jemen (4,2), Jordania (3,4) i Syria (3,0). Na uwagę zasługuje to, że wszystkie te kraje, poza Jordanią, objęte są konfliktami zbrojnymi. Natomiast najniższy współczynnik w tym regionie obok Iranu ma Liban (1,7). Warto też zauważyć, że najwyższy współczynnik dzietności w Europie ma obecnie Francja. W tym wypadku spadł on z 2,75 w 1955 r. do 1,71 w 1995 r., by następnie zacząć rosnąć i osiągnąć 2,0 w 2015 r. Wynika to jednak z niezrównoważonego wzrostu różnych segmentów populacji we Francji tj. precyzyjniej, znacznie wyższego współczynnika dzietności wśród rodzin imigranckich, zwłaszcza muzułmańskich. Należy jednak podkreślić, że statystyki z różnych krajów arabskich wskazuje, że choć religia ma wpływ na przyrost naturalny, to jednak są również inne czynniki wpływające na to (np. dobrobyt, edukacja) i w wielu krajach muzułmańskich przyrost naturalny został wyhamowany. Warto pamiętać, że współczynnik dzietności nie jest tożsamy z przyrostem ludności, na który wpływają również inne czynniki - przykładowo, migracje czy śmiertelność. 

W Afryce subsaharyjskiej jednak wciąż utrzymuje się wyraźnie ponadprzeciętna śmiertelność dzieci. Wśród  36 krajów, w których śmiertelność ta jest wyższa niż 50/1000 są tylko trzy spoza Afryki subsaharyjskiej (w tym tylko jeden z regionu MENA tj. Jemen, a pozostałe to Afganistan i Pakistan). Najniższą śmiertelność dzieci w Afryce subsaharyjskiej (ok. 10/1000) mają Botswana, Mauritius i Seszele, w których również współczynnik dzietności nie jest zbyt wysoki (odpowiednio: 2,9; 1,5 i 2,3). Natomiast w krajach MENA o dużym współczynniku dzietności wskaźnik śmiertelności dzieci jest wprawdzie wyraźnie wyższy niż w Europie, ale np. Irak znajduje się pod tym względem na 77 miejscu, a Syria na 104 miejscu. Jeżeli chodzi o średnią długość życia to również i w tym wypadku Afryka subsaharyjska wciąż jest niższa od średniej światowej, która wynosi 65 lat. W Afryce subsaharyjskiej jest to 59 lat, a w Europie 74 lata. Wśród 10 krajów, w których wartość ta jest niższa niż 50, są same kraje Afryki subsaharyjskiej, przy czym w Nigrze (który ma najwyższy współczynnik dzietności) jest to już ponad 54.

Wskaźnik przyrostu ludności na świecie wynosi obecnie 1,19, co stanowi spadek w stosunku do 1950 o 0,59 (z 1,78). Dla Afryki wynosi on jednak 2,59, a dla Afryki subsaharyjskiej 2,74 i w obu wypadkach stanowi to wzrost w porównaniu z 1950 r. (odpowiednio z 2,10 i 1,99). Afryka subsaharyjska jest też jedynym na świecie regionem, w którym wskaźnik ten jest obecnie wyższy niż w 1950 r. Dotyczy to też niemal wszystkich krajów poza Afryką subsaharyjską i Bliskim Wschodem (ale nie Afryką Płn. gdzie wskaźnik ten też spadł) choć w przypadku niektórych krajów (np. Indii czy Iranu) zaczął on spadać stosunkowo niedawno. Jeśli chodzi o Bliski Wschód, to trudno opierać się na tych wskaźnikach w ujęciu rocznym czy nawet kilkuletnim, gdyż toczące się w tym regionie wojny determinują migracje, które z kolei powodują skokowe zmiany nie odzwierciedlające trwałych tendencji. W tym wypadku bardziej właściwe jest opieranie się na danych dotyczących migracji, współczynnika dzietności, a także średniej wieku, gdyż to te elementy mają kluczowe znaczenie w tym rejonie. Wskaźnik przyrostu ludności w Afryce subsaharyjskiej jest też wyraźnie najwyższy na całym świecie (tylko niektóre kraje Bliskiego Wschodu oraz Afganistan mają wyższą lub porównywalną).

W odniesieniu do Bliskiego Wschodu, a także szeroko rozumianego regionu MENA, warto zwrócić uwagę na zmianę ludności jaka nastąpiła w przedziale 1900/1950/2017. W całym MENA w ostatnich 67 latach populacja zwiększyła się ponad pięciokrotnie i przybyło niemal pół miliarda ludzi (w 1950 r. mieszkało tam ok. 100 mln), czyli równowartość 2/3 obecnej ludności Europy z Rosją włącznie. Jeżeli chodzi o największe kraje regionu, to w Egipcie ludność wzrosła w tym czasie z 20 mln do 95 mln, w Turcji z 21 mln do 80 mln, a w Iranie z 17 mln do 81 mln. Jednak to nic w porównaniu z danymi arabskich krajów Bliskiego Wschodu. W Iraku ludność wzrosła niemal siedmiokrotnie z 5,7 do 38,7 mln, w Syrii z 3,4 do 21 mln (dane na rok 2011), w Jemenie z 4,4 mln do 28 mln, a w Arabii Saudyjskiej z 3 mln do 32 mln.

Prognozy na następne dziesięciolecia są alarmujące. W 2050 r. przewiduje się, że liczba ludzkości wzrośnie do 9,7 mld, przy czym ludność Europy spadnie nieznacznie do 700 mln. Jest to jednak założenie poniekąd optymistyczne, gdyż zakłada ono, że do Europy nie ruszą dziesiątki milionów migrantów z Afryki. W Afryce bowiem ludność się podwoi, co oznacza kolejne 1,2 mld ludzi i będzie to już 20 % ludzkości. Nigeria ma szanse stać się trzecim krajem na świecie pod względem populacji z niemal 400 mln mieszkańców. Czarny kontynent ich nie wyżywi. W Afryce Płn. nie prognozuje się znacznego wzrostu populacji (o ok. 130 mln, czyli nieco ponad połowę obecnej liczby). Podobnie jest z Bliskim Wschodem, gdzie ma przybyć ok. 150 mln ludzi. Niemniej w niektórych krajach prognozy są zupełnie inne. Na przykład ludność Iraku w 2050 r. ma wynieść aż 83 mln mieszkańców, co oznacza ponad czterdziestokrotny wzrost w ciągu 150 lat i ponad dwukrotne zwiększenie populacji w stosunku do jej obecnej wielkości. Będzie to też zaledwie kilka mln mniej niż w sąsiednim Iranie i Turcji, gdzie wzrost ludności wyhamował. Może to mieć daleko idące konsekwencje geopolityczne (o czym napiszę w drugiej części tej analizy).

Witold Repetowicz

Reklama

Komentarze (28)

  1. Are

    Cieszy mnie to, że Pan WR porusza temat demografii, gdyż znajomość tych zagadnień umożliwia zrozumienie wielu różnych kwestii, czasami pozornie od siebie odległych. 1. Aby zrozumieć to co się dzieje aktualnie w krajach Magrebu, południowej Azji i tych klasyfikowanych jako kraje trzeciego świata, warto odwołać się do historii ziem Polski i dziejów Europy. Na przykład dosyć typowe są losy mojej familii. Jeden z moich przodków, zanim trafił na sybir po Powstaniu Styczniowym, miał dwóch synów. Jeden z nich miał siedmioro dzieci, z których czworo zmarło w dzieciństwie. Podobnie było w następnym pokoleniu. Ale już w następnym, urodziła się piątka, a z tej piątki swych dzieci doczekali się praktycznie wszyscy. Mój dziadek miał czworo dzieci, z których troje założyło własne rodziny. Mój ojciec miał troje, ale już osoby z mojego pokolenie dzieci mają niedużo, trójka i więcej dzieci zdarza się rzadko. Czyli obecnie, w przeciwieństwie do sytuacji jaka panowała sto lat temu i wcześniej rodzi się mniej dzieci, ale praktycznie wszystkie mają szanse na założenie własnych rodzin. Dzięki nauce i postępowi mamy więcej żywności i bardzo duży rozwój medycyny. Ten postęp u nas ewoluował na przestrzeni setek lat. Do krajów trzeciego świata efekty tego postępu trafiły z opóźnieniem i w stosunkowo krótkim czasie. Efekt: jeszcze niedawno w przeciętnych rodzinach było i po kilkanaście dzieci, z których wieku dorosłego dożywały przeciętnie dwie-trzy osoby. Medycyna i nowe metody rolnicze sprawiły, że teraz dożywa bardzo dużo dzieci. Dzietność wprawdzie już spada, ale to trochę potrwa zanim ustabilizuje się na poziomie krajów rozwiniętych. Sądzę, że to różnica najwyżej dwóch pokoleń. Oświata i rozwój ogólnie rozumianego „dobrobytu” sprzyjają przyspieszeniu tego zjawiska. Czyli w naszym interesie jest pomaganie krajom „trzeciego świata”! 2. Oprócz przeciętnej długości życia, przeżywalności niemowląt i współczynnika dzietności, trzeba jeszcze patrzeć na wskaźnik który stwierdza w jakim wieku w danym rejonie przeciętnie kobieta rodzi pierwsze dziecko. Jeżeli w wieku kilkunastu, dwudziestu lat, to ma ona szansę na doczekanie się trójki i czwórki. Jeśli po trzydziestym (jak duża liczba Polek, szczególnie tych z miast o wyższym wykształceniu), to będzie mieć co najwyżej jedno, może wyjątkowo dwójkę dzieci. Można to spuentować żartobliwie: chcesz doczekać się wnuków, nie posyłaj córki na studia. 3. Mało kto wie, że w Polsce osób urodzonych w roku 2003 jest praktycznie tyle, że daje to połowę liczby osób urodzonych w 1984. W pierwszych latach naszego wieku w Polsce studiowało ponad milion dziewięćset tysięcy osób, obecnie studentów jest o jakieś pół miliona mniej, a niedługo studentów będzie mniej niż milion dwieście tysięcy. Formalnie GUS podaje że Polska liczy ponad 38 mln obywateli, w praktyce bardziej realna liczba to 35-36,5 mln osób mieszkających w Polsce. Można się o tym przekonać jak się postudiuje statystki liczby mieszkańców mniejszych miejscowości. Wg. GUSu w takich miejscowościach mieszka o kilka procent więcej osób niż w statystykach prowadzonych przez urzędy gmin i burmistrzów. 4. Jesteśmy statystycznie społeczeństwem coraz starszym. My, czyli nie tylko Polacy, ale w całej Europie. Wg. Eurostatu w roku 2050 statystyczny wiek obywatela UE przekroczy 45 lat. To sprawia, że zawali się większość obecnie funkcjonujących systemów emerytalnych, że zabraknie pielęgniarek i lekarzy (no chyba, że rozwój technologii cyfrowych sprawi, że będziemy mieć zautomatyzowane usługi medyczo-geriatryczne). Przy obecnej polityce gospodarczej w Polsce odbędzie się to szybciej niż w większości krajów (tzw. współczynnik zastąpienia wynosi jakieś 25%). 5. Nie tylko zawali się system emerytalny i rynek usług medycznych, ale w krytycznej sytuacji może być cała gospodarka. Ratunkiem dla nas może być migracja. W Polsce np. rynek mieszkaniowy nie przechodzi już obecnie kryzysu tylko dzięki Ukraińcom, a pomimo i tak bardzo dużego napływu osób zza wschodniej granicy współczynnik bezrobocia jest w Polsce najniższy w historii. Ale to nie może trwać zbyt długo. W Polsce współczynnik dzietności wynosi miedzy 1,2 a 1,4 (przy czym tzw. zastępowalność pokoleń gwarantuje wartość tego współczynnika rzędu 2,3). Na Ukrainie jest on jeszcze niższy. Tam niż demograficzny jest jeszcze głębszy niż w Polsce. Niezrozumiała dla mnie (i dla większości osób którzy o demografii i ekonomi mają jakieś większe niż przeciętny obywatel pojęcie) jest obecna polityka naszych władz. To straszenie emigrantami-terrorystami! We Włoszech i w Grecji tych emigrantów są krocie, a terrorystów jak nie było, tak i nie ma. Oczywiście straszenie tym obcym-potworem jest łatwe i pochlebia niskim skłonnościom. Wiedział o tym Stalin, wiedzieli i inni władcy despoci. Ale zablokowanie migracji i skracanie długości stażu pracy wpędza polską gospodarkę w głęboki kryzys. Kto będzie na te ministerialne emerytury zarabiał?

    1. polak

      Gospodarka jest dla ludzi czy ludzie dla gospodarki? Chcemy by Polska była Polską czy jakimś krajem Maghrebu? Imigracja nie rozwiązała żadnego, powtarzam żadnego problemu krajów rozwiniętych za to wywołała wiele nowych od terroryzmu, przez konflikty etniczne, rasowe, religijne po strefy no-go. Japonia i Korea Płd mają ujemny przyrost naturalny i co z tego? Żadna nowoczesna gospodarka nie potrzebuje pól analfabetów ani żyjących na zasiłkach socjalnych. Ci imigranci to tylko problemy społeczne i obciążenie budżetów.

    2. Logic

      Ale nie imigranci islamscy czy z Afryki o czym ty bredzisz ? Mozna zaprosić Azjatów. Zapraszając do Polski islam wydajesz wyrok na kraj.

    3. A

      Sam wspomniałeś, że Ukraina ratuje nam rynek mieszkaniowy. A ratuje, są to tak samo imigranci. Z podobnego kręgu kulturowego, asymilujący się, uczący się i pracujący. Nie możemy do siebie wpuszczać na potęgę ludzi z innych kultur, bo to grozi załamaniem. Powolutku, małe liczby, pilnować asymilacji - jak najbardziej. Naraz, byle kogo na zasiłek jak na zachodzie - wykluczone. Kto będzie zarabiał na emerytury? Ludzie którzy nie pracują albo prowadzą żabkę na pewno nie. A szczerze mówiąc w takich Niemczech procentowo mniej więcej widać ilu z imigrantów pracuje w najgorzej opłacanych zawodach a ilu prowadzi własne biznesy lub jest wykształconych.

  2. Wiesław

    Może warto by było spojrzeć na procesy demograficzne w trochę dłuższej perspektywie, tzn, od początku epoki przemysłowej w Europie. To wtedy właśnie rozpoczęła się eksplozja demograficzna - właśnie w Europie. Jakie były jej konsekwencje: proszę sobie przypomnieć jaka była struktura demograficzna obu Ameryk, Australii, Afryki Południowej przed XVIII wiekiem. Europa "wyeksportowała" nadwyżki demograficzne, głównie do Nowego Świata, zmieniając jego strukturę etniczną. Obecna sytuacja jest ciągiem dalszym tego procesu, choć zmieniły się kierunki, bo i eksplozja demograficzna w Europie się zakończyła, a jej apogeum ma aktualnie miejsce w Afryce (jako region Afryka Subsaharyjska została najpóźniej objęta tym procesem).

    1. Michał

      Tylko czy nie ma różnicy w jakości eksportowanych nadwyżek wtedy z Europy i teraz z Afryki?

  3. Giova

    Myślę, że w dyskusji w poniższym forum brakuje kobiecego głosu. Panowie jak zawsze główną winą za spadającą demografię obarczają aborcję i "dążenie do hedonizmu" przedstawicieli krajów zachodnich. Ja się z tym nie zgadzam. Pozwolę sobie postawić moje tezy w tej sprawie, dość rewolucyjne i burzące światopogląd wielu osób a) pogarszająca się sytuacja kobiet na rynku pracy (studia nawet najlepsze nie gwarantują pracy, konieczność szukania gorszej i słabo płatnej pracy. Praca ponad siły, brak czasu na życie prywatne, na rodzinę, brak środków utrzymania itp.). Możliwe, że to wszystko ma związek z zaplanowaną deinstrualizacją Europy (na rzecz Chin czy innych państw). Bezrobotna kobieta, czy zapracowana na "śmierć" pracownica (słabo opłacana) na pewno nie zdecyduje się na założenie (dużej) rodziny. b) pokrętny feminizm - kobietom tak wyprano mózgi, że same uważają, że ich najwyższym celem w życiu jest robienie kariery. Zaś kobiety, które zdecydowały się (albo są zmuszone okolicznościami) na realizację innego celu np. zajmowanie się rodziną są wyśmiewane i stygamtyzowane. A przecież feminizm powinien wspierać kobiety, które odgrywają różne role w życiu społecznym, a nie tylko "karierowiczki". W dzisiejszych czasach do rzadkości nie należą sytuacje, w których kobiety wielodzietne są wyśmiewane, wytykane palcami itp. c) źle skonstruowane systemy społeczne - jeszcze za czasów naszych babć systemy emertytalne były tak skonstrowane, że kobieta zajmująca się tylko domem (i dziećmi) mogła liczyć na emeryturę. W dzisiejszych czasach system emerytalny jest tak skonsturowany, że kobieta, która w pracy śmiga "od rana do nocy" przez wiele lat, nawet rezygnuje z posiadania dzieci (bo przecież po "wychowawczym" nikt jej nie zatrudni, a emerytura spadnie do zera) nie może liczyć na zbyt wiele (nawet emerytura po zmarłym wcześniej mężu jej nie przypadnie), a jedynie - na śmieszną jałmużnę (wiele kobiet i tak nie dostanie nic). c) obecni mężczyźni - są bardziej zapracowani od swoich dziadków i ojców , prowadzą głównie siedzący tryb życia (głównie komputer w pracy i w domu), co bardzo źle wpływa na stan ich zdrowia i na samą płodność. Ze względu na wysokość zarobków mają obawy o sensowność posiadania potomstwa. Ich ojcowie mogli sobie jeszcze pozwolić na zakup samochodu, egzotyczne wakacje, ale synowi - stale mają obawy o swoje zatrudnienie, zagrożenie długotrwałym bezrobociem itp. Wielu też nie zakłada rodzin, żyjąc "z dnia na dzień", a w najlepszym przypadku - godzą się na posiadanie jednego dziecka, i mocno potem kontrolując swoją żonę, aby "nic więcej się nie przytrafiło". Moim skromnym zdaniem spadek dzietności kryje się w "wyrzuceniu kobiet" z domu, ich tradycyjnej roli (tułanie się po rynku pracy, który ich po prostu - nie chce, nawet z najlepszymi studiami itp. a jak ktoś zatrudni kobietę to tylko na najniższe wynagrodzenie), braku czasu na rodzinę, jej założenie, intres jednostki ma pokrywać się z interesem kapitału, obalenie starych ale pozytywnie wpływających na losy rodziny systemów emerytalnych, promowanie negatywnych wzorców ("pokrętny feminizm") promowanie karierowiczek i głupich celebrytek, zmiana trybu życia na siedzący (mężczyźni tracą swoją płodność), jedzenie pełne chemikaliów (również spadek płodności), mobilność pracownicza (zerwane więzy z rodzicami, którzy mogliby ewentualnie pomoć w wychowywaniu potomstwa).

  4. polak mały

    Spokojnie panowie. Europa się obudzi. Może potrzeba jeszcze 10, może 20 lat, ale obudzi się na pewno. Impulsem będzie spadający poziom życia, do którego zachodni Europejczycy się przyzwyczaili. Dojdą też problemy społeczne, które w tej chwili są obecne głównie w mediach. Mam tu na myśli przestępczość, pogardę dla tradycji i wartości europejskich, wykorzystywanie systemów socjalnych, terroryzm, nietolerancję, złe traktowanie kobiet - podstawowe problemy związane z imigracją z Afryki i Bliskiego Wschodu. W tej chwili mówienie o środkach zaradczych jest tabu. Żaden polityk nie odważy się głośno powiedzieć, że trzeba coś z tym zrobić. Aż przyjdzie dzień, w którym wybory wygra partia chcąca coś zrobić. Mam tylko nadzieję, że będzie to partia liberalna, a nie jacyś faszyści, którzy przy okazji obrony Europy przed zniszczeniem przez imigrantów, będą chcieli wdrożyć jakieś swoje faszystowskie pomysły na państwo. Niedawno jeden taki przekonywał mnie, że jeśli chcemy powstrzymać radykalny islam, musimy się zwrócić w stronę radykalnego katolicyzmu (oczywiście osobnik ten uważa, że ateiści to ludzie nie posiadający systemu wartości i żadnej duchowości). Nie rozumiem jak można mieć tak ciasny i wyprany umysł. Moja skromna analiza: 1. Europa się obudzi do działania. Co zostanie zrobione: a. uszczelnienie granic i ograniczenie imigracji b. uzależnienie pomocy dla Afryki od wdrożenie programów kontroli dzietności c. zwiększenie pomocy na programy infrastrukturalne, kosztem prymitywnego wysyłanie żywności (dać murzynom wędkę zamiast ryby) Możliwy jest wariant rekolonizacji Afryki w celu zapanowania nad prokreacyjnym chaosem, który tam panuje.

  5. Ll

    Tak to jest jak kościół katolicki na czele z JP2 promował wszystko oprócz kontroli urodzeń oby tylko było więcej duszyczek spójrzcie na mapę największy przyrost jest w krajach chrześcijańskich tak tak

    1. Wojtek

      W Polsce tez?

    2. prawdasz

      No nie i nie. Afryka jest obecnie na pierwszym (!) miejscu jeżeli chodzi o procent ludności wyznającej islam na świecie. I liczba wyznawców islamu właśnie w Afryce rośnie najszybciej... Tak więc swoją tezę powinieneś mocno zweryfikować. Można nie lubić chrześcijaństwa, ale trzeba mówić obiektywną prawdę a nie snuć bzdurne projekcje. To nie to forum.

  6. Bigos

    Wygląda na to, że jedynym lekarstwem na te globalne problemy jest ....DOBROBYT... w Afryce, Chinach, Indiach,Turcji, Iraku, Afganistanie, Syrii itd. Wtedy na pewno spadną wskaźniki przyrostu naturalnego i emigracji. Czekam na cz.2 analizy.

    1. Logic

      Islam i dobrobyt ? Ciekawe.

    2. fff

      Lekarstwo opisał Huntington w Zderzeniu Cywilizacji to odwrócenie procesów powodujących słabnięcie cywilizacji zachodniej, zjednoczenie w obliczu wspólnego zagrożenia i wprowadzenie obszarów buforowych pomiędzy cywilizacjami.

  7. michu

    Brakuje tu mapy z liczbą zabiegów aborcji. To jest tajemnica załamania dzietności w Europie a nie "dobrobyt". Stwierdzam fakt. Proszę nie dorabiać ideologii.

    1. Pref

      To zwykła bzdura. Właśnie dobrobyt (zaspokojenie wszystkich podstawowych+ potrzeb oraz brak zagrożeń) u każdego z ssaków stadnych zmniejsza, a nawet wręcz likwiduje potrzebę rozmnażania. "Mysia utopia" - doczytać, potem pisać. A tekst Repetowicza świetny.

  8. underdog

    Panie i Panowie - Jedna rzecz mnie niesamowicie cieszy. Taka rozmowa w sieci na forum, stanowiłaby powód w większości krajów Europy do porannej wizyty smutnych panów u większości internautów, cieszmy się co mamy, że dalej możemy pewne rzeczy po imieniu nazywać i dbajmy o to, żeby się to nie zmieniło

  9. underdog

    naukowcy mają bardzo dokładne narzędzia dotyczące ruchów demograficznych i społecznych, topologia, heurystyka czy ekonometria dostarcza danych na poziomie 2-3% błędu w 1-2 latach i pewnie 10-20% w skali 10-20 lat. Wszystko jest obliczone, jednak dane są poufne lub trudno dostępne. Nie wiem jakie to dane, ale zapewne są przygnębiające

  10. LNG second (d. Nabucco first)

    Dlaczego kraje wysokorozwinięte przestały się rozmnażać?

    1. werdi

      Bo sa tolerancyjne dla mniejszości seksualnych, pracy dla kobiet na równi z mężczyznami, skupieniu na osobistym, egoistycznym sukcesie. piszę to bez cynizmu. To są fakty

    2. Ula2

      równouprawnienie płci, dostęp do antykoncepcji i informacji - rzeczy powiązane, ale jeśli się jeden element usunie to od razu będzie lepiej z dzietnością. Zachodnia rodzina poszła w jakość, nie w ilość. No i materializm. jak temu zaradzić? 1) Edukacja ponadpodstawowa dla kobiet dostępna tylko po urodzeniu 3go dziecka (bunty) 2) skutecznie zakazać antykoncepcję i aborcję (będzie dużo podziemia, bunty) 3) indoktrynacja i polityka prorodzinna, pomoc państwa dla samotnie wychowujących (tu można nieco ugrać) 4) produkcja laboratoryjna (zastąpienie macicy) i programowanie mózgu (zastąpienie wychowania) - na razie bariera technologiczna, no i światopoglądowa, ale do tego to zmierza. 5) 1000 euro +

  11. normalny

    Wystarczy ich nie wpuszczać. Tylko tyle i aż tyle. Ale w UE to raczej nie możliwe, szykują się wędrówki ludów większe od tych w V w.

    1. Stocznie Polskie SA

      Sprawdź jaka jest łączna długość linii wybrzeża europejskiego - choćby tylko w akwenie Morza Śródziemnego. Ilumilionową armię (plus marynarkę, plus lotnictwo, plus zwiad satelitarny) zamierzasz zatrudnić do stałego patrolowania tych wszystkich morskich granic? Oraz do ewentualnego odsyłania tych, których uda się pochwycić. A przecież poza Śródziemnomorzem, jako też na lądzie - także są możliwości niekontrolowanego przekraczania granic . . . Proponujesz więc coś, o czym pisał Żeromski: syzyfowe prace! PS Oczywiście, rozłożenie rąk w geście rezygnacji i stwierdzenie "nic się nie da", oraz kompletne nicnierobienie - to byłoby przegięcie w drugą stronę!

  12. Skotch Johnson

    To żadna analiza tylko przedstawienie danych statystycznych. Faktem jest, że liczba dzieci na świecie jest obecnie mniej więcej stała. Wysoka dzietność występuje tam, gdzie miejsce ma wysoka śmiertelność dzieci oraz niska średnia długości życia. Poprawa warunków życia i opieki medycznej zawsze skutkuje spadkiem dzietności - ludzie nie muszą płodzić większej ilości dzieci by uzupełnić straty i by pomagały one utrzymać rodzinę. Populacja zaczyna wzrastać przy jednoczesnym spadku dzietności. W pewnym momencie jednak wzrost wyhamowuje (często populacja dodatkowo spada) i liczba mieszkańców regionu stabilizuje się. Państwa rozwinięte mają to drogę już za sobą. Proces ten zachodzi obecnie m.in. w Azji. Afryka jest dopiero na początku tej drogi. Jest jednak kwestia czasu kiedy i jej populacja ustabilizuje się, w pewnym zakresie spadnie i osiągnie stabilizacje. Wzrost światowej populacji nie jest więc procesem stałym i niepowstrzymanym. Newralgiczny będzie XIX w. Jeśli planeta i narody przetrwają okres przesilenia potem będzie już tylko lepiej. Prawdopodobnie w drugiej połowie XIX liczba światowej populacji będzie już spadać. Nie pamiętam dokładnych danych, ale docelowo zatrzyma się na liczbie kilku miliardów.

    1. Rzymianin

      XIX wiek już był... teraz mamy XXI.

  13. Alleluja

    Żeby zdobyć Twierdzę Europa najeźdźcy muszą zjeść duuuuużo kaszki. Tylko nie można im zrobić przysługi i wpuścić ich do środka.

  14. Szkoda się przyznawać

    Bardzo brzydko napisze ale jedna szczepionka przymusowa może odwrócić sytuację a takich koncernów farmakologicznych przynajmniej z dwóch państw jest kilka nie martwmy się cywilizacji zachodu da radę choć nasuwa mi się myśl z filmem "planeta małp"

    1. Logik007

      Izrael i RPA pracowały nad takimi rozwiązaniami i pewnie mają możliwości zmniejszenia wzrostu populacji Afryki, kwestia tylko czy ktoś się kiedyś odważy wdrożyć taki plan, który może być jedyną opcją żeby ten kontynent był w stanie sam podtrzymać swoją populację.

  15. Carl Von Clausewitz

    ABY NIE URAZIĆ POPRAWNOŚCI POLITYCZNEJ WYPOWIEM SIĘ CYTUJĄC... ...cytując artykuł z wywiadem J. Filip Rushtona, profesora psychologii na Uniwersytecie Zachodniego Ontario w Kanadzie; autorema "Rasy, Ewolucji i Zachowań" oraz ponad 200 innych publikacji naukowych. "Od ponad 20 lat badałem różnice między 3 głównymi rasami, powszechnie zwanymi rasą żółtą, rasą białą i rasą czarną. Doszedłem do wniosku, że biorąc pod uwagę takie czynniki jak: wielkość mózgu, inteligencja, temperament, zachowania seksualne, płodność, szybkość dojrzewania, długość życia, przestępczość stabilizacja życia rodzinnego, żółci znajdują się na jednym końcu wykresu, czarni na przeciwległym, a biali mniej więcej w środku. Żółci zwykle dojrzewają wolniej, są mniej płodni i mniej aktywni seksualnie oraz mają większe mózgi i wyższe IQ. Czarni są ich przeciwieństwem w każdym z tych obszarów. Biali wypadają w środku, zwykle blisko żółtych. Występują tu oczywiście różnice indywidualne jednakże ten trójstronny wzorzec pojawia się bez względu na czas i narodowość, biorąc pod uwagę ponad 60 różnych czynników biologicznych i behawioralnych. Dowodzi to, że nie różnimy się tylko kolorem skóry. Międzynarodowe dane pochodzą ze źródeł takich jak World Health Organisation (WHO), ONZ i Interpol. Zacznijmy od łatwo zauważalnych różnic biologicznych, znajdujących odzwierciedlenie w osiągnięciach sportowych. Najnowsza książka Jon’a Entine’a p.t. "Tabu. Dlaczego czarni lekkoatleci dominują w sporcie i czemu boimy się o tym mówić" odwołuje się do starego powiedzenia, że biali nie potrafią skakać. Entine dowodzi, że w sportach czarni mężczyźni i kobiety mają przewagę genetyczną. W porównaniu z białymi, czarni mają węższe biodra, szersze ramiona, mniej tłuszczu i więcej mięśni. Czarni mają również od 3 do 19% więcej testosteronu niż biali lub żółci. Dlaczego nadal w sferze tabu pozostaje stwierdzenie, że czarni osiągają lepsze wyniki w sportach? Ponieważ od razu pojawia się pytanie, dlaczego biali i żółci mają szersze biodra a więc biegają gorzej? Odpowiedź jest prosta, muszą rodzić dzieci o większych mózgach. W drodze ewolucji głowy dzieci powiększały się, więc kobiety musiały wykształcić szersze miednice. Hormony, które czynią czarnych lepszymi w sportach, powodują ich wysoką aktywność fizyczną, co z kolei powoduje problemy w szkole lub w skrajnych przypadkach nadpobudliwość. Różnice rasowe pojawiają się wcześnie. Czarne dzieci rodzą się tydzień wcześniej niż białe, lecz, biorąc pod uwagę strukturę kości, dojrzewają szybciej. W wieku 5-6 lat czarni osiągają znacznie lepsze wyniki w dyscyplinach sportowych wymagających krótkiego, lecz intensywnego wysiłku, takich jak n. p. skoki w dal. Nastolatki rasy czarnej mają lepszy refleks i silniejszy odruch kolanowy. Czynniki biologiczne będące przyczyną różnic rasowych w sportach mają również wpływ na inne dziedziny, takie jak wyniki w nauce, zachowania seksualne czy przestępczość. Pod względem wyników w nauce i osiągnięć zawodowych, rasa żółta osiąga średnio niewiele lepsze wyniki niż biali, którzy z kolei osiągają średnie wyniki znacznie wyższe niż czarni. Wyniki setek badań za pomocą standaryzowanych testów IQ ukazują ten sam trójstronny wzorzec. Większość testów IQ ma średnie wyniki ok. 100, przyjmując, że upośledzenie umysłowe zaczyna się poniżej 85, a inteligencja ponadprzeciętna powyżej 115. Biali mają średnią między 100 a 103; żółci w Azji i USA minimalnie wyższą, około 106. Czarni mieszkańcy USA, Karaibów, Wielkiej Brytanii i Afryki osiągają średnie wyniki ok. 85 . Najniższe wyniki osiąga ludność centralnej Afryki 70-75. Zależność między inteligencją a objętością mózgu została dowiedziona wielokrotnie, również badaniami za pomocą rezonansu magnetycznego. Żółci mają średnio o 1 cal sześcienny większą objętość niż biali; biali z kolei mają całe 5 cali więcej niż czarni. Skoro 1 cal sześcienny zawiera miliony komórek mózgowych i setki milionów połączeń nerwowych, objętość mózgu pozwala naukowo wytłumaczyć różnice rasowe w IQ. 50% osób odsiadujących wyroki w więzieniach w USA to czarni, którzy z kolei stanowią tylko 12% Amerykanów. Nie wynika to jednak amerykańskiego rasizmu, jako że ta sama tendencja pojawia się na całym świecie. Dane Interpolu wykazują, iż średnia osób popełniających brutalne przestępstwa (morderstwa, gwałty, napady) w Azji Wschodniej i rejonie Pacyfiku jest trzykrotnie niższa niż w krajach Afryki czy Karaibów. W 1996 średnia osób popełniających te przestępstwa wynosiła: państwa Azji Wschodniej 35 na 100000, Europa 42, państwa afrykańskie i rejon Karaibów 149. Żółci są najmniej aktywni seksualnie- najpóźniej rozpoczynają pożycie, najrzadziej odbywają stosunki seksualne i mają najmniej partnerów. Biali są bardziej aktywni niż żółci, a czarni mają najintensywniejsze życie seksualne ze wszystkich 3 ras. Te różnice w aktywności seksualnej mają wpływ na rozprzestrzenianie chorób przenoszonych droga płciową. Dziś w USA zarażonych wirusem HIV jest 2% czarnej populacji, 0.4% białej i 0.04% żółtej (dane Centrum Badania i Zapobiegania Chorobom). Rasy różnią się również częstotliwością owulacji. Czarne kobiety częściej uwalniają więcej niż 1 komórkę jajową podczas cyklu menstruacyjnego, co zwiększa prawdopodobieństwo urodzenia bliźniaków. Na 1000 urodzin wśród czarnych 16 to bliźniaki; 8 wśród białych i 4 wśród żółtych. Czemu biali plasują się między żółtymi i czarnymi pod tak wieloma względami? Żadne różnice kulturowe nie wyjaśniają tego wciąż powtarzającego się wzorca. Czarne sieroty adoptowane przez białych rodziców i tak mają niższe średnie IQ niż białe dzieci."

    1. Logik007

      I to jest prawdziwa nauka, którą w "nowoczesnych" społeczeństwach się porzuca na rzecz "studiów gender" i innych. Takie same dane są odnośnie kobiet i mężczyzn i jasno tłumaczą np. różnice w wynagrodzeniach, gdzie pokazują, ze kobiety nawet lepiej wykształcone niż mężczyźni mają gorsze wyniki w pracy, są dla firmy mniej dochodowe i także mniej pracują i dlatego mniej zarabiają a nie dlatego, ze są kobietami. Ale "lewicowa nauka" nie uznaje różnic rasowych czy płciowych, a nawet jeśli je zauważy to próbuje je "ręcznie korygować" ustawodawstwem. A co się stanie jeśli wpuści się do Europy dużą liczbę niewykształconych, agresywnych, mało inteligentnych ale płodnych imigrantów raczej łatwo sobie wyobrazić. Faktem jest że Europa za kilka stuleci moze wymrzeć, ale jeśli wpuścimy imigrację z Afryki to ten kontynent upadnie znacznie szybciej. Jedyna imigracja jaka ma sens to ta z kierunków azjatyckich i to po odpowiedniej selekcji pod względem kwalifikacji i przydatności. Mamy już tak zaawansowaną technologię, ze jesteśmy w stanie powstrzymać każdą falę migracyjną, kwestia tylko czy ktoś będzie miał odwage podjąć właściwe decyzje i liczyć się z tym, że wielu najeźdzców zginie próbując się tu dostać jeśli zaczniemy się na prawdę bronić.

  16. demograf

    drodzy fachowcy - Rzymianie zamykali granice (limes) i nic to nie dało, Amerykanie chcą zbudować płot wzdłuż Rio Grande i nic to nie da, południe USA się hispanizuje....nie znać historii to być zawsze dzieckiem - napisał Cyceron

    1. Mike

      Rzymianie zamykali granice ale również pozwalali osiedlać sie całym plemionom.

    2. Ah-ah

      Wszyscy sobie zdajemy sprawę z procesu. Teraz czy proces jest dla społeczności Europy pozytywny i da nam jskąś wartość dodaną, czy wręcz przeciwnie, pozostawi zgliszcza świata który znamy. Jeśli odpowiedź na ostatnie pytanie jest twierdząca to raczej powinniśmy coś robić, ponieważ jest XXI wiek i coś robić możemy i powinniśmy. No chyba że decydujemy, że wszystko jest bez sensu i wciskamy przycisk autodestrukcji.

  17. Leoncio

    Na tle prezentowanych tu analiz demograficznych, moje (tak naprawdę jedynie przytaczane) rozważania mogą wydawać się mało poważne, ale czy na pewno? Otóż za przyczynę ruchu czarnej rzeki do Europy uznaje się ... pojawienie prądu elektrycznego oraz odbiorników tv z europejskimi serialami, gdzie nikt nikomu nie tłumaczy skąd się bierze jedzenie na talerzu, eleganckie ubranie, drogi zegarek. Nikt nie pokazuje też co dzieje się ze śmieciami - po prostu znikają. Przy niezwykle niskim IQ tej części świata, co niestety potwierdzają dane agend ONZ, rodzi się zupełnie fałszywy, naiwny obraz Europy. Zatem wystarczy tam być, a reszta zrobi się sama. No i robi się sama za pomocą naszych podatków.

  18. Smutny

    Z oczywistych przyczyn autor pomija jedną istotną kwestię. W Europie i jej kręgu kulturowym nastąpiła znaczna emancypacja kobiet. Samodecydowanie, prawo do szczęścia itd. Posiadanie dzieci jest poświęceniem które ma być kobietom wynagradzane. Afryka i Azja, szczególnie kraje muzułmańskie nie mają takich ograniczeń dla posiadania dzieci. Kobiety są traktowane przedmiotowo, mają być posłuszne i mają rodzić. I żadne programy afirmatywne nie zmienią tej różnicy. Owszem, w bogatych krajach muzułmańskich spada dzietność ale i ta jest dwukrotnie wyższa niż wśród europejczyków. Bo muzułmańscy i afrykańscy imigranci w znakomitej większości nie przejmują europejskich wzorców. Powinniśmy przyjmować tylko kobiety i dzieci.

  19. qwe

    Kierunek Rosja byłby najlepszy dla imigrantów. Terenów niezamieszkanych, przecież nie brakuje.

  20. olo

    Dlatego Europa powinna zrobić 2 rzeczy. Zamknąć granice i dopuszczać tylko jak USA na zielona kartę góra 100 000 emigrantów rocznie którzy nie dostaną zasiłków na krzywy ryj jak teraz tylko za naukę języka i zawodu na 1 rok po którym będą musieli się usamodzielnić. A po drugie zmusić rdzennych europejczyków do posiadania przynajmniej 2-3 potomków w innym razie bardzo wysoki podatek 70-80%. W innym wypadku za 30-50 lat w Europie będzie Afryka i Bliski Wschód ze wszystkimi wadami patrz SZARIAT i tym podobne kulturalne wynaturzenia.

    1. Podpułkownik Wareda

      olo! 1/ (...). " ... ZMUSIĆ (podkreśl. moje) rdzennych Europejczyków do posiadania przynajmniej 2-3 potomków, w innym razie - bardzo wysoki podatek 70-80%". (...). No, no, no! Panie olo, biorąc powyższe pod uwagę - niech Pan nie traci czasu, tylko już dzisiaj zacznie ZMUSZAĆ Europejczyków do posiadania przynajmniej 2-3 potomków! 2/ (...). " ... za 30-50 lat, w Europie będzie Afryka i Bliski Wschód ze wszystkimi wadami, patrz: SZARIAT i tym podobne kulturalne wynaturzenia". Hmm! Przede wszystkim, szariat nie ma nic wspólnego z szeroko rozumianą "kulturą". Szariat to prawo, które normuje życie religijne wyznawców islamu. Natomiast: na ile szariat jest ewentualnie "wynaturzony", to pozostawmy ocenie praktykujących muzułmanów? W średniowieczu, podczas organizowanych przez papiestwo wojen (wypraw) krzyżowych, muzułmanie określali chrześcijaństwo, jako: "religię nieludzką i wynaturzoną"! Dlatego też, zalecam daleko posuniętą ostrożność podczas oceny jakiejkolwiek religii!

  21. Harry

    Ratunkiem dla Europy jest zamknięcie granic bo wnika do niej wszystko co pływa, pełza i chodzi z całej Afryki bez jakichkolwiek dokumentów, podczas gdy rodowici mieszkańcy Europy, jak choćby Polacy, w takich np. Niemczech nie mogli podejmować pracy przez kilka lat. Nie jechali przecież po zasiłki socjalne jak Afrykańczycy, muzułmanie i podobni. Europa zaleje się krwią bo OBCY przeniosą wszystkie swoje konflikty, waśnie, wojny do niej. To tylko kwestia czasu. O chorobach jakie zwożą do Europy już nawet szkoda pisać, Bezmyślność i głupota rządzących i kierujących się poprawnością polityczną jest porażająca. No cóż. Dawno wojny w Europie nie było. Zatracono poczucie dbania o własne i bliskich bezpieczeństwo.

    1. Jakub

      I pomyśleć, że historia Europy to historia walki o zachowanie swojej tradycji i tożsamości. Miliony Europejczyków za to właśnie przelewało krew przez setki lat na wschodzie i zachodzie. Europa miała być bogata swoją różnorodnością. Dziś wyrzucono to na śmietnik łudząc się, że ujednolicenie wszystkiego na wzór islamu jest przyszłością Europy. My nie chcemy takiej przyszłości.

    2. MOC

      Niestety postaci takie jak G.Soros długo pracowały aby wyprać Francuzów, Niemców, Włochów etc. z poczucia ich narodowej tożsamości.

  22. Hmmm

    Ciekawa analiza. Jednak nie doczytałem się w niej nic o prądach ideowych które istotnie wpływają na politykę około demograficzną w Europie. Mam na myśli to, co kryje się pod pojęciem narzucania rozwiązań depopulacyjnych. Niestety depopulacja dotyka wyludniającą się Europę a nie przeludnione rejony Azji. Model rodziny 2+1 i powszechność skutecznej antykoncepcji są przekleństwem Europy białego człowieka.

  23. pablo

    Rewolucja seksualna, aborcja i antykoncepcja - wystarczy porównać statystyki sprzed i po. I już za chwilę egoistyczne, nastawione wyłącznie na konsumpcję narody europejskie znikną z powierzchni ziemi z prostej przyczyny braku potomstwa. Nieliczni, którzy przetrwają, prześladowani przez wiadomą większość, będą żyli w krajach o takim poziomie, jaki reprezentują obecnie kraje będące eksporterem migrantów. Ciekaw jestem, kto będzie wtedy bronił "praw kobiet".

    1. Alojzy

      Dodajmy do tego jeszcze gender. Te wszystkie lewackie pomysły zniszczą kompletnie tzw. kulturę zachodnio europejską, bo zostanie ona zadeptana. Powinniśmy dbać o to aby to samo nie spotkało Polski.

    2. gosc

      Moze tak mniej obcej demagogii a wiecej wlasnego rozumu? Widac nie zrozumiales tego powyzszego tekstu. Zagrozenie nie jest w tym, ze w Europie jest nizszy przyrost naturalny, bo jakby byl taki sam jak w Afryce to Europa rowniez by sie przepelnila i nie wyzywila. Przepelnienie planety Ziemia nastapiloby po prostu szybciej. Problem jest w za duzym wzroscie populacji w Afryce i Azji. Mysl samodzielnie i czytaj ze zrozumieniem!

  24. aa

    No i gdzie wspaniali naukowcy którzy od kilku dziesięcioleci zalecali Europejczykom model rodziny 2+2 max? Okazuje się że świat należny do licznych, gospodarce brakuje pracowników (choć to trochę dziwne bo dopiero co w 2008 wieszczono straszne bezrobocie) a my zmierzamy do wymarcia. Ktoś tu albo kręci albo się nie zna.

  25. Dariusz Zabiegło

    Pociesza mnie myśl że nie raz w historii garnizony oblężonych warowni były wielokrotnie mniejsze i mimo to odpierały najeźdźców :)

Reklama