Reklama

Siły zbrojne

Brytyjskie Typhoony wylądują na cywilnych lotniskach i DOL-ach

Fot. SAC Tim Laurence/MOD, licencja OGL v1.0, commons.wikimedia.org
Fot. SAC Tim Laurence/MOD, licencja OGL v1.0, commons.wikimedia.org

Brytyjskie Królewskie Siły Powietrzne RAF rozważają powrót do przygotowania własnych załóg w zakresie wykorzystywania cywilnych lotnisk, a także najpewniej również w jakimś stopniu drogowych odcinków lotniskowych (DOL). Wszystko w związku ze wzrostem możliwości rażenia własnych baz sił powietrznych przez chociażby środki rakietowe jakimi dysponuje obecnie Rosja.

W artykule, opublikowanym przez The Telegraph, Air Chief Marshal Mike Wigston - szef sztabu brytyjskich sił powietrznych – podkreślił wymóg dostosowania się do nowych warunków bezpieczeństwa w Europie. Wymagają one, jego zdaniem chociażby zauważenia potrzeby szybkiego przebazowania własnych samolotów na lotniska tymczasowe, w ramach rozproszenia własnych zasobów obronnych. Przykładem mają być, niejako obecnie utracone, zdolności prezentowane przez RAF w czasie trwania zimnej wojny. Wówczas również, i to na masową skalę, nie tylko Brytyjczycy, ale i inne państwa szykowały alternatywy dla istniejącej architektury baz lotniczych oraz lotnisk. Obiekty na co dzień użytkowane przez wojsko były bowiem dobrze rozpoznane przez przeciwnika, przez co naturalnie znajdowały się na liście celów. Tym samym, należało szukać możliwości startowania z lotnisk zapasowych, wykorzystywania infrastruktury cywilnej, a nawet odwoływania się do specjalnie przygotowanych drogowych odcinków lotniskowych.

Użytkowanie DOL-i było o tyle trudniejsze, że musiały one dysponować możliwością szybkiej eliminacji elementów drogowych, które stanowiłby zagrożenie dla startujących lub lądujących maszyn. Analogicznie jeśli chodzi o jakość nawierzchni. Jednakże, w przypadku Zjednoczonego Królestwa testowano również DOL-e przez maszyny SEPECAT Jaguar (pokaz z 1975 r. miał być pierwszym w tym zakresie). Co więcej, NATO ćwiczyło wówczas wykorzystanie niejako frontowych DOL-i rozrzuconych na terytorium zachodnich Niemiec. Dziś, to brytyjskie Typhoony mają zapoznać się z taką możliwością począwszy od najbliższych ćwiczeń Agile Stance.

Na łamach gazety „The Telegraph”, Air Chief Marshal Mike Wigston powiedział, że chce, aby RAF ponownie nauczył się wspomnianych umiejętności, których tak naprawdę w szerszym zakresie nie ćwiczono od kilkudziesięciu już lat. Nie jest to jedynie zapowiedź bez podstaw praktycznych. Wigston wskazał, że zostanie przeprowadzona seria ćwiczeń w kraju i będą one odbywały się „bez powiadomienia”. Pozwalając na wychwycenie istniejących mankamentów i naukę personelu RAF.

Brytyjskie myśliwce mają otrzymywać rozkaz rozproszenia, a więc będą musiały wystartować ze swoich macierzystych baz i po wykonaniu misji w powietrzu, wylądować na lotniskach cywilnych, a być może nawet na autostradach. Ruch lotniczy ogranicza prawdopodobieństwo wykorzystania największych brytyjskich cywilnych portów lotniczych czyli Heathrow i Glasgow. Jednakże, na łamach wspomnianego „The Telegraph”, zasugerowano za to wykorzystanie mniejszych obiektów, tj. Teesside, Southend czy też lotnisk w Liverpoolu. Chodzi o stworzenie niezbędnej wojennej alternatywy dla baz w Lincolnshire i Lossiemouth oraz Marham (w przypadku tej ostatniej mowa jest o najnowszych F-35B).

Air Chief Marshal Mike Wigston mówi wprost, że należy spojrzeć na bogactwo pasów startowych, jakie istnieją obecnie w całym Zjednoczonym Królestwie. Bowiem należy zaakceptować potrzebę przygotowania się na wspomniane rozproszenie maszyn RAF na wypadek kryzysu. Tak, aby próba ich potencjalnego zniszczenia pierwszymi uderzeniami na istniejące bazy lotnicze nie powiodła się, a także nie nastąpiło niejako wyłączenie możliwości operacyjnych RAF. Oficer mówi wprost, że zamiast skomasowania wszystkich brytyjskich Typhoonów w dwóch bazach lepszym rozwiązaniem jest posiadanie możliwości użycia dwunastu miejsc, jako ich dyslokacji tymczasowej na wypadek kryzysu. Jego zdaniem brzmi to trochę "zimnowojennie". Obecnie istnieje pilny wymóg w odzyskiwaniu tego rodzaju kompetencji po stronie RAF szczególnie w kontekście rosyjskiej polityki. Nie da się ukryć, że Rosjanie ćwiczą uderzenia na cele na terytorium zachodnich państw NATO, na przykład z użyciem przenoszonych przez bombowce pocisków manewrujących.

Maszyny RAF byłyby tymczasowo rozmieszczane najpewniej w grupach po cztery, a w konkretnej lokalizacji rozwijany byłby wysunięty punkt przezbrajania i tankowania FARP. Ćwiczone ma być też zapewnienia fizycznej ochrony tego rodzaju miejscom przez żołnierzy znajdujących się na lądzie. W kontekście obecnych zapowiedzi, trzeba przypomnieć, że brytyjskie samoloty wojskowe w 2020 r. w trakcie ścisłego lockdownu w kraju, wywołanego pandemią były widziane w rejonie kluczowych lotnisk cywilnych. Informowały o tym częstokroć pomniejsze, regionalne gazety i portale informacyjne. Miały one wykorzystywać wysoce wyjątkowy brak cywilnego ruchu lotniczego do nauki specyfiki wspomnianych portów lotniczych. Dotyczyło to przede wszystkim dużych i średnich maszyn transportowych. Jak widać, obecnie już systemowo RAF zamierza zbudować efektywny system rozpraszania Typhoonów (jak i zapewne F-35B, przystosowanych do bardzo krótkiego startu i pionowego lądowania) na wypadek zagrożenia.

Reklama
Link: https://sklep.defence24.pl/produkt/odwazni-wygrywaja/
Reklama 
Reklama
Reklama

Komentarze