Reklama

Geopolityka

Berlin i Ankara na kolizyjnym kursie. Zagrożenie dla NATO [ANALIZA]

Fot. http://www.tccb.gov.tr/
Fot. http://www.tccb.gov.tr/

Aresztowanie niemieckiego dziennikarza, odwołanie wizyt tureckich polityków, żądania wobec Bundeswehry - wydarzenia ostatnich miesięcy pogarszają już i tak nie najlepsze relacje między Ankarą i Berlinem. W grę jednak nie wchodzą jednie stosunki bilateralne, ale przyszłość Turcji jako członka NATO i bliskiego sojusznika Zachodu. 

Chłodne relacje Berlina i Ankary

W ostatnich dniach na czołówkach niemieckich gazet znajduje się sprawa korespondenta gazety "Die Welt" aresztowanego przez turecką policję. Deniz Yücel został aresztowany pod zarzutem członkostwa w organizacji terrorystycznej. Dziennikarz posiada paszport Niemiec i Turcji, dlatego zdaniem Ankary policja miała prawo go zatrzymać jako tureckiego obywatela. Aresztowanie korespondenta spotkało się z protestem ze strony Niemieckiego Stowarzyszenia Dziennikarzy. Zdaniem przewodniczącego organizacji, Franka Überalla jest to dowód na wykorzystywanie przez prezydenta Erdoğana stanu wyjątkowego obowiązującego w Turcji do zablokowania niekorzystnych przekazów medialnych. Do przestrzegania wolności mediów wezwała także kanclerz Angela Merkel, która zapowiedziała działanie rządu w celu uwolnienia dziennikarza. Policja aresztowała także sześć innych osób, z których cztery posiadają podwójne obywatelstwo. 

Doszło również do odwołania spotkania Bekira Bozdaga, ministra sprawiedliwości oraz Nihata Zeybekciza, ministra gospodarki z członkami tureckiej społeczności w Gaggenau i Kolonii. Spotkania były elementem kampanii przed zaplanowanym na kwiecień referendum dotyczącego zmiany systemu politycznego z parlamentarnego na prezydencki. W przypadku wydarzenia organizowanego w Gaggenu spotkanie zostało odwołane z powodu nieprzystosowania obiektu do dużej liczby uczestników. Natomiast przedstawiciele ratusza w Kolonii twierdzą, że nie zawarto umowy na wynajęcie sali na takie wydarzenie. W odpowiedzi Turcy przestrzegli niemieckie władze przed konsekwencjami decyzji o odwołaniu spotkań przedstawicieli rządu. "Jeżeli chcą z nami współpracować, musza się nauczyć, jak mają się wobec nas zachowywać" - powiedział minister spraw zagranicznych Mevlüt Cavusoglu.

Do opisanych spięć w relacjach obu krajów dochodzi ponadto przegłosowanie rezolucji, w której niemiecki Bundestag określił mordy przeprowadzone przez Turków na Ormianach podczas I wojny światowej mianem "ludobójstwa", a także kontrowersje wokół Jana Böhmermanna, którego satyra miała obrażać prezydenta Erdoğana.  

Trudny sojusznik

Napięcia w relacjach między obu państwami nie kończą się jednak na kwestii aresztowania niemieckich obywateli czy odwołanych spotkań przedstawicieli tureckiego rządu. Anakra chce, aby Bundeswehra przekazała jej zdjęcia rozpoznawcze wykonane nad terytorium Iraku i Syrii.  Spiegel Online, powołując się na raport niemieckiej ambasady w Ankarze, poinformował, że podczas noworocznego przyjęcia tureckich sił zbrojnych generał brygady Duman, odpowiedzialny w tureckim sztabie generalnym za kontakty międzynarodowe, stwierdził, że niemieckie plany inwestycyjne (w bazie Incilrik, w celu ułatwienia prowadzenia misji) będą mogły być zrealizowane pod warunkiem, że zdjęcia rozpoznawcze wykonane przez samoloty Bundeswehry będą przekazywane bezpośrednio Turcji. Te roszczenie zostało powtórzone przez Bo Arslana, doradcę prezydenta Erdogana do spraw zagranicznych, w rozmowie z niemieckim ambasadorem Martinem Erdmannem.

Turcja argumentuje, że pełne dane pomogłyby jej w skuteczniejszej walce z tzw. Państwem Islamskim w Iraku i Syrii. Istnieje jednak wysokie prawdopodobieństwo, że udostępnione informacje zostałby wykorzystane także w zwalczaniu sił kurdyjskich wspieranych przez Waszyngton w Syrii. Republika Federalna wspiera natomiast jednostki podległe Regionalnemu Rządowi Kurdystanu. W ramach niemieckiej pomocy iraccy Peszmergowie otrzymują broń oraz szkolenie.

Wśród dostarczonego uzbrojenia znajdują się przeciwpancerne pociski Milan, karabinki automatyczne G36, amunicja oraz opancerzone pojazdy Dingo. Poza uzbrojeniem Niemcy wysyłają na tereny walk m.in. namioty czy wykrywacze min. Jak poinformowało niemieckie ministerstwo obrony, łączna wielkość wyposażenia wojskowego do października 2016 r. miała wynieść ponad 2,2 tys. ton o wartości 90 mln euro. Jesienią ubiegłego roku resort obrony poinformował jednak, że nie planuje obecnie kolejnych dostaw. 

Nie jest także wykluczone, że dostarczone Turcji zdjęcia z niemieckich Tornado byłyby przekazywane Rosji. Zarówno z punktu widzenia Berlina, jak i całego NATO niepokojąco wygląda ostatnie zbliżenie między prezydentem Erdoğanem a Władimirem Putinem. Po zestrzeleniu rosyjskiego samolotu bojowego przez tureckie myśliwce w 2015 r., relacje między oboma państwami uległy znacznemu ochłodzeniu. Rok później doszło jednak do porozumienia, którego symbolem była wspólna deklaracja obu państw oraz Iranu w sprawie przyszłości Syrii, a także walki z tzw. Państwem Islamskim i Frontem al-Nusra. Odnowienie dobrych relacji skutkowało zniesieniem rosyjskich sankcji oraz deklaracjami wzmocnienia współpracy militarnej w tym rozpoczęcia kooperacji agencji wywiadowczych. 

Kruche porozumienie

Kolejnym czynnikiem kształtującym relacje na linii Berlin - Ankara jest kwestia kryzysu migracyjnego. To właśnie przez Turcję wiedzie jeden z głównych szlaków, którym uchodźcy i migranci dostają się na teren Europy. W związku z tym w ubiegłym roku Unia Europejska i Turcja zawarły porozumienie dotyczące migrantów. Zgodnie z jego treścią Grecja będzie odsyłać migrantów, których wniosek został negatywnie rozpatrzony, do Turcji, a w zamian będzie przyjmowała syryjskich uchodźców. Za zgodę na takie rozwiązanie Ankara miała otrzymać zniesienie wiz dla tureckich obywateli, wznowienie rozmów o członkostwie we Wspólnocie, a także przeznaczenie 6 mld euro na pomoc uchodźcom. 

W październiku ubiegłego roku pojawiły się jednak informacje, że planowane zniesienie wiz może nie nastąpić w 2017 r. Zdaniem niemieckich przedstawicieli w UE przeszkodą w tym procesie są zapowiedzi wprowadzenia kary śmierci do tureckiego kodeksu karnego oraz nieprzestrzeganie wolności prasy przez władze. Ponadto kwestia potencjalnej akcesji Turcji do UE z pewnością spotkałaby się z oporem Cypru, z którym Ankara wciąż prowadzi spór wokół statusu Cypru Północnego.

Kryzys migracyjny stał się jednak dla Erdoğana kartą przetargową i elementem szantażu dla UE. W listopadzie ubiegłego roku Erdoğan zagroził, że Turcja przestanie przestrzegać porozumienia. Utrzymanie porozumienia jest szczególnie w interesie Niemiec, które starają się wypracować rozwiązanie dla trwającego kryzysu. Tylko w 2016 r. w Niemczech złożono ok 745 tys. wniosków o azyl, dlatego Berlinowi zależy na ograniczeniu dopływu uchodźców tą drogą. Nie należy zapominać, że kwestia migrantów będzie ważnym elementem zbliżających się wyborów do Bundestagu - jeśli Turcja przestałaby przestrzegać porozumienia i do Niemiec popłynęłaby nowa fala migrantów, osłabiłoby to notowania rządzącej chadecji.

Miedzy nowym modelem państwa a pozycją w regionie

Zmiany w polityce wewnętrznej Turcji, krytykowane przez niemieckich polityków, utrudniają dialog między oboma stolicami. Autorytarny kurs rządzącej AKP utrudnia współpracę wojskową, choćby z uwagi na prowadzone na szeroką skalę czystki wśród oficerów i związane z tym obniżenie zdolności armii, uniemożliwia też w zasadzie starania o członkostwo w UE. Pozostaje jednak pytanie, czy Turcji rzeczywiście zależy na członkostwie w organizacji, która wymaga scedowania części kompetencji i przestrzegania z góry określonych reguł stojących w sprzeczności z aktualna linią rządu. Alternatywą mogłaby być Szanghajska Organizacja Współpracy, powstała z inicjatywy Chin i Rosji, obejmująca współpracę gospodarczą i wojskową, z którą Turcja ma status "partnera w dialogu". 

Turcja pozostaje przyczółkiem NATO na Bliskim Wschodzie i stanowi bardzo ważny punkt w walce z siłami tzw. Państwa Islamskiego (choćby jako baza logistyczna), a jej geograficzne położenie nad cieśninami czarnomorskimi jest bezcenne. Stąd zbliżenie między Ankarą a Moskwą jest niekorzystne z punktu widzenia zachodnich stolic, a dla Berlina stanowi dodatkowy czynnik, który należy uwzględniać w negocjacjach z Moskwą. Nie można także zapominać o kwestii kurdyjskiej - z perspektywy Turcji kluczowe jest zapobieżenie jakimkolwiek próbom utworzenia państwa kurdyjskiego. Dlatego współpraca państw zachodnich w tym Niemiec z irackimi Peszmergami jest w sprzeczności z interesem Turcji.

Niezwykle ważną rolę z perspektywy Niemiec i Turcji odgrywa turecka mniejszość nad Renem. Obecnie w Niemczech mieszka ok. 1,5 mln Turków, którzy stanowią cenny elektorat z punktu widzenia Ankary. Berlin nie chce jednak zgodzić się, aby mniejszość zamieszkująca na ich terenie stała się elementem rozgrywki politycznej prezydenta Erdogana, a potencjalnie mogłaby być wykorzystywana jako narzędzie do wpływania na politykę wewnętrzną Niemiec.

Choć Turcja pozostaje ważnym partnerem zarówno z punktu widzenia państw zachodnich i Berlina, polityka wewnętrzna oraz nawiązanie bliższych relacji z Rosją rzucają się cieniem na współpracy. Wydaje się zatem, że kierunek w jakim będą zmierzały relacje zarówno niemiecko-tureckie, a w szerszej perspektywie z Zachodem zależy w dużej mierze od dalszych działań rządzącej partii AKP oraz konfliktu w Syrii, a szczególnie przyszłości Kurdów. 

Reklama
Reklama

Komentarze (13)

  1. profet

    jak zginie Erdogan to sie zacznie....taki miałem przekaz.

  2. sceptyk

    A może to właśnie Niemcy przez swą politykę oddalają się od NATO i UE?

  3. Naiwny

    Proces alienacji Turcji zaczął się kilka lat temu - po zwycięstwie ugrupowania Erdogana w wyborach i równolegle ze stwierdzeniem UE, że w przewidywalnym terminie nie ma dla niej miejsca w UE. Proces ten gwałtownie przyspieszył po nieudanej próbie przewrotu (arabska i turecka prasa i TV sugerują, że przewrót był zorganizowany przez USA i klepniety na szczycie NATO w Warszawie). To co obserwujemy to ciąg dalszy tego samego procesu politycznego. Jest to też efekt malejącego znaczenia USA jako mocarstwa globalnego oraz jego błędów w polityce bliskowschodniej. Oczywiście nerwowa reakcja Niemiec czy Holandii oraz poparcie Kurddów przez USA i UE dodatkowo przyspiesza ten proces i niejako "wpych" Turcję w objęcia Rosji. Następujące zmiany w międzynarodowej sytuacji politycznej i gospodarczej są niestety dalekie od Naszych oczekiwań i prognoz. Wystarczy przypomnieć Nasze nadzieje jakie łączyliśmy z Turcją jeszcze rok temu. Szczególnie śmieszą nadzieje na ostre stanowisko Turcji wobec aneksji Krymu (kontekst Tatarów Krymskich). Może warto się czegoś od Turcji nauczyć?

  4. 007

    Jaka woda sodowa?Turcji?co.. że maja własną politykę i już nie płaszczą się przed UN i państwami zachodu?Turcy już wiedzą że układ sił się zmienił.To że każdy dba o własny interes...jesteście zdziwieni???A Wielka Brytania to co niby robi?wychodząc z UE?To nam Polakom się jeszcze wydaje że coś się dzieję z pobudek ideologicznych i że wszyscy robią coś dla "wspólnego dobra"!My to musimy z nich brać przykład, jak się negocjuje i rozmawia z " przyjaciółmi i partnerami "na arenie międzynarodowej. Nie jak my wszystko do tej pory rozdawaliśmy za darmo.Niestety taka jest rzeczywistość ...!

    1. alek

      Popieram.

    2. Ciapaturk

      Turkom dopiero co przykrecono srube... Finansowa. Zobaczysz jak za rok, dwa ta supergospodarka wroci z garuszkiem do UE "po prosbie". Rok, dwa, nie dluzej.

  5. ambasador

    z naszego punktu widzenia sprawa wygląda jasno-nie możemy na nikogo się oglądać tylko budować silną armie a wtedy żadne sojusze nie będą naszą ostatnią deską ratunku,jednak do tego trzeba silnej woli i jasno sprecyzowanej polityki militarno-gospodarczej a tego na razie niestety nie ma....jest za to próba zrobienia wszystkiego naraz a skończy się że Polska armia nie będzie miała niczego...tak było,jest i chyba niestety będzie!!!.........a może się myle?.......oby

  6. Tom

    W Niemczech potencjalny element który można wykorzystać do wpływania na politykę wewnętrzną stanowi mniejszość turecka a my jesteśmy na prostej drodze aby u nas podobną rolę mogła odgrywać diaspora ukraińska. Obyśmy nie obudzili się za kilka lat z ręką w nocniku.

    1. kobuz#

      mniejszość turecka a my jesteśmy na prostej drodze aby u nas podobną rolę mogła odgrywać diaspora ukraińska... Jak polska diaspora w Wielkiej Brytanii i Niemczech??..Jak różnica jest miedzy diasporami??..

    2. Afgan

      Trafna uwaga. Niemcy mają założoną "pętlę na szyję" a turecki wywiad w Niemczech czuje się świetnie. Wszystko było OK jak w Turcji rządziła świecka władza prozachodnia. Jednak teraz "sułtan" Erdogan wykorzystuje ten atut do rozgrywania przeciw Niemcom. Co do Ukraińców obecnie są oni u nas głównie jako tania siła robocza i nie stanowią zagrożenia, jednak, gdyby w przyszłości na Ukrainie do władzy doszły elementy "neobanderowskie" np wywodzące się z Prawego Sektora lub Swabody, to kilka milionów Ukraińców u nas zaczęłoby stanowić problem. Rozwiązaniem tej sytuacji jest wydawanie obywatelom Ukrainy pozwoleń na pobyt na czas określony, na przykład na 6 albo 12 miesięcy, z możliwością dalszego przedłużenia lub kategorycznej odmowy. Błędem byłoby wydawanie pozwoleń na pobyt stały, a już strzałem w kolano naturalizowanie na Polaków i wydawanie podwójnych obywatelstw, tak jak zrobili Niemcy w przypadku dużej liczby tureckich przybyszów. Ci niemieccy Turcy zawsze bardziej będą się czuli Turkami niż Niemcami, tak samo byłoby w przypadku Ukraińców w Polsce.

  7. per

    Turcja to jest islamski koń trojański w NATO. Całe lata, NATO (głównie USA) pompowało miliardy dolarów w turecką armię , która miała szachować Rosję. Były dzwonki ostrzegawcze już dawno temu. Ja np zwróciłem uwagę na obstrukcję Turcji i haracz jaki sobie zażyczyła, gdy USA chciały przerzucić przez jej terytorium swoje wojska w trakcie wojny z Irakiem. Wielotysięczna czystka w tureckiej armii zrobiona po tzw puczu, to wyrywanie się Turcji z pod amerykańskiej kurateli. Udawanie przez NATO i UE , że jest jak kiedyś , to zaklinanie rzeczywistości. Już za samo ludobójstwo Kurdów , stosunki z Turcją powinny być zamrożone.

    1. Afgan

      Zgodzę się że Turcja jest islamskim koniem trojańskim w NATO, jednak Niemcy to rosyjski koń trojański, podkopujący zarówno NATO jak i Unię Europejską. W tym całym sporze, że tak powiem, trafił swój na swego. Polska nie powinna się w tą przepychankę w żaden sposób angażować i w żadnym wypadku nie powinna zajmować stanowiska popierającego bądź potępiającego zarówno jedną jak i drugą stronę.

  8. TomZ

    To jest proces, widoczny także u nas, w Polsce. ...proces "powstawania z kolan". Prowadzenie polityk narodowych, mających na celu jedynie dobro własnej nacji zawsze prowadzić będzie do konfliktów. Wydawać by się mogło, że II WŚ nauczyła narody w nią zaangażowane, że dobro wspólne to niekoniecznie Dobro Narodowe, a pewne wartości mają wartość ponadnarodową - ogólnohumanitarną. Przykłady na to, że dziś rządzący tego nie rozumieją są dziś zarówno w Turcji, Rosji, Polsce, a nawet w USA. Zobaczymy już wkrótce do czego to doprowadzi ... ale na pewno do niczego dobrego...!

    1. Mokotów

      Integracja to fantastyczna rzecz. Można było ją prowadzić według dobrowolnego modelu szwajcarskiego i za następne 20 lat Europa wyglądała by lepiej niż dzisiaj. Ale postanowiono nam wprowadzić przymusowy model jugosłowiański okraszony jakimś obłędem ideologicznym. Mieliśmy już w historii trzy obłędy ideologiczne: religię, komunizm i faszyzm. Trzeciego obłędu nie będzie.

    2. andrzej

      W 39r. dobro wspólne dla mocarstw europejskich, a w ich mniemaniu, dla całej Europy, to był pokój za wszelką cenę... skutek znamy? Dobro wspólne, czy też wspólne wartości to niestety puste frazesy mające na celu uzasadnienie podporządkowania słabych silnym, oczywiście w imię demokracji, wolności i braterstwa.

    3. Wawiak

      A może ten właśnie ten "wspólny interes" to fikcja? Sprzeczne interesy mają nawet firmy tej samej branży w jednym kraju. To zawsze było i zawsze będzie. Rzecz w tym jak rozwiązujemy problem, a nie w udawaniu, że go nie ma.

  9. robertpk

    może czas skończyć z fikcją Turcji w NATO ? i uświadomić sobie, że to wróg

    1. natotruper

      Turcja to nie jest wróg, a konkretny sojusznik w procesie budowy Międzymorza i budowy stosunków handlowych na osi północ - południe. Poza tym to Niemcy jakie znamy się sypią..

  10. obserwator

    Wymowne zdjęcie, na którym rozwinięte są wyłącznie flagi tureckie. Czy takie zachowanie jest zgodne z protokołem?

    1. p0l0

      Też zwróciłem uwagę na tą wymowną symbolikę

  11. edi

    Turcja jest uzależniona gospodarczo od zachodu i Erdogan może mieć duże problemy gdy gospodarka siądzie bo Turcy to nie Rosjanie i wyjdą na ulicę milionami.

    1. Hasa

      Marzysz. Armia turecka to jedna z największych armii na świecie, a erdogan to szaleniec i nie zawaha się w przypadku nacisku - wymorduje wszystkich którzy staną mu na drodze.... a jak mu się nie uda to poprosi o pomoc bratni naród.

  12. KrzysiekS

    Turcja zaczyna prowadzić własną politykę i nagle inni są w szoku.

    1. Kiks

      Własną politykę.. Taa.. Szkoda w takim razie, że gospodarczo są zalezni od UE, próbują żebrać o pieniądze posuwając sie nawet do szantażu, a imigrantów próbują podrzucać innym, choć to na ich terytorium wjechali. Po prostu sodówka uderzyła do głowy. Tylko, że są granice. Artykuł nic nie wspomina o gigantycznej wręcz tureckiej siatce wywiadowczej na terenie Niemiec.

  13. zzz

    Turkom sie zrobilo zbyt dobrze i woda sodowa uderzyla do glowy. Czas chyba troche przytrzec nosa.

    1. Extern

      Raczej na przykładzie Syrii zobaczyli że USA nie jest już wszechmocne i szukają własnej drogi w tym niebezpiecznym regionie.