Wojsko, bezpieczeństwo, geopolityka, wojna na Ukrainie

Fot. Andrewrabbott (Wikipedia)

Rosja przygotowuje jednostki pływające do dywersji morskiej

Rosyjskie ministerstwo obrony poinformowało o zwodowaniu w Sankt Petersburgu dwóch nowych kutrów projektu 03160 typu „Raptor”. W Rosji oficjalnie klasyfikuje się te jednostki jako „patrolowe”. W rzeczywistości są to kutry dywersyjne – pozwalające na szybkie i skryte przerzucenie grup specjalnych w rejonach przybrzeżnych i dorzeczach rzek. Teoretycznie.

Wodowanie dwóch „Raptorów” zorganizowano w stoczni OAO Leningradskij sudostroitielnyj zawod „Pełła”w Sankt Petersburgu w obecności przedstawicieli rosyjskiej marynarki wojennej, w skład której wejdą nowe jednostki pływające. Początkowo zamówiono tylko osiem takich kutrów, które przekazano do Wojennomorskowo Fłota do grudnia 2015 r.

Zamówienie jednak zwiększono i kolejne jednostki projektu 03160 mają być budowane do co najmniej 2018 r.

Do czego teoretycznie mają służyć „Raptory”?

Rosjanie bardzo ogólnie mówią o przeznaczeniu „Raptorów”. Według nich są to kutry patrolowe nowego pokolenia, przystosowane do „wykonywania zadań w bliskiej strefie, w warunkach dziennych i nocnych. Są one zdolne do dostarczania pododdziałów piechoty morskiej (minimum 20 osób) do miejsca przeznaczenia i ich szybkiego wysadzenia na brzeg lub na inny, dowolny obiekt”. Dopiero na drugim miejscu wylicza się, że „Raptory” mogą „pełnić służbę patrolową na wyznaczonych akwenach, przechwytywać i zatrzymywać niewielkie cele nawodne oraz wypełniać zadania poszukiwawczo-ratownicze”.

W rzeczywistości są to kutry przeznaczone przede wszystkim do działań dywersyjnych i przeciwdywersyjnych. „Raptory” posiadają niewielką dzielność morską, ale nie ma to znaczenia, ponieważ Rosjanie chcą je wykorzystywać tylko w strefie przybrzeżnej, w dorzeczach rzek oraz na takich akwenach – jak np. Zalew Wiślany. Do tego rodzaju zadań niewielki promień działania (100 Mm od miejsca bazowania) jest w zupełności wystarczający.

„Raptory” są małymi jednostkami pływającymi (długość 16,9 m, szerokość 4,1 m) i zostały opracowane w taki sposób, by były trudnowykrywalne przez systemy obserwacji optoelektronicznej i radiolokacyjnej. Sprzyjać temu ma nie tylko kształt, ale również lądowy kamuflaż. Ogromne znaczenie w działaniach dywersyjnych ma mieć duża prędkość kutrów, która przekracza nawet 50 węzłów (92 km/h).

Co mogą rzeczywiście zdziałać „Raptory”?

Rosjanie podkreślają, że „Raptory” to kutry nowej generacji. W rzeczywistości jest to projekt niedopracowany, który być może dopiero w przyszłości, po wprowadzeniu uwag załóg i desantu, będzie dopracowany do w miarę użytecznej postaci.

Przede wszystkim „Raptory” to nie są typowe jednostki pływające stealth jak chwalą się Rosjanie. O ile trudno jest oszacować pole termiczne tych jednostek, to na pewno można ocenić efekt prac rosyjskich konstruktorów nad zmniejszeniem skutecznej powierzchni odbicia radiolokacyjnego. Tutaj widać wyraźnie, że tak naprawdę poza niską sylwetką, jedynym typowym elementem stealth jest niewielki postument masztu. Rosjanie nie wysilili się jednak nawet, by zamontowana na nim jednorurowa podpora pod radar była opuszczana. Tymczasem tak wysoko wyniesiony i skonstruowany element może działać na jednostkach stealth jak odbijacz kątowy.

Zadziwia również duża ilość mało przydatnych elementów pokładowych – w tym relingów zainstalowanych na burtach. Są one potrzebne podczas pokojowego działania, jednak w czasie misji bojowych powinno się mieć możliwość ich złożenia. Tymczasem rosyjscy stoczniowcy zastosowali solidne relingi: rurowe lub z płaskowników, które są wszędzie na stałe przyspawane do pokładów.

Do kategorii stealth nie można tez zaliczyć zdalnie sterowanego modułu uzbrojenia. Został on zainstalowany (na śródokręciu - tuż za mostkiem), ponieważ „Raptory” mają zgodnie z założeniami dodatkowo udzielać wsparcia własnym jednostkom na lądzie. Moduł posiada własną głowicę optoelektroniczną, dzięki której można naprowadzać zsynchronizowany z nią ciężki karabin maszynowy kalibru 14,5 mm „KPWT”. Siłę ognia mają dodatkowo zwiększyć dwa karabiny maszynowe kalibru 7,62 mm „Pieczenieg”, dla których przygotowano dwie podstawy na śródokręciu oraz uzbrojenie desantu znajdującego się na pokładzie.

„Raptor” dla dywersji, ale nie dla dywersantów

Założenie by wykorzystywać uzbrojenie osobiste desantu jest czysto teoretyczne, ponieważ wydzielono dla tego celu specjalne miejsce na śródokręciu jest bardzo słabo przystosowane do przebywania tam ludzi. Nie ma więc na pokładzie (na razie), pokryć antypoślizgowych, brak jest siedzisk i zaczepów, do których żołnierze mogliby się przyczepić przy dużych prędkościach oraz gwałtownych manewrach. Nie zastosowano także kompozytowych osłon balistycznych.

Takie osłony zastosowano jednak do „wymoszczenia” burt w pomieszczeniu desantu. Pomieszczenie to jest słabo przygotowane na przyjęcie ludzi (patrząc według współczesnych standardów zachodnich), co może być odczuwalne przy dużych prędkościach i falowaniu. Na obu burtach są oczywiście rozmieszczone siedziska z pasami biodrowymi. Są one jednak słabo amortyzowane (chociaż zastosowano specjalny system przystosowujący siedzisko do wagi żołnierza), a żołnierze siedzą na nich jak na krzesłach, odbierając całym ciałem uderzenia łodzi o wodę. Tymczasem na zachodzie już dawno stwierdzono, że najbardziej optymalną przy dużych prędkościach jest pozycja półsiedząca i jak najprostsze rozwiązania.

Czytaj też: Rosyjsko-indyjskie manewry morskie coraz bliżej

Co najdziwniejsze Rosjanie na razie nie rozwiązali problemu, co robić z uzbrojeniem i ekwipunkiem. By temu zaradzić rosyjscy komandosi i piechota morska nie zajmują wszystkich miejsc, nie zdejmują oporządzenia (w tym nawet hełmów) i starają się nie przypinać pasami.

Problemem jest również samo wychodzenie na zewnątrz. „Raptor” został przystosowany do szybkiego opuszczania i wchodzenia na pokład zarówno od strony dziobu, jak i z rufy. W tym celu na dziobie znajdują się dwie otwierane hydraulicznie na obie burty pokrywy oraz opuszczana na dwóch łańcuchach rampa z przejściem dla jednej osoby. Na rufie jest jedna klapa podnoszona ręcznie, przez którą żołnierze wydostaje się na pokład z kabiny desantowej. W praktyce może to być jednak trudne ze względu na różnicę poziomów (konieczność pokonania kilku schodów), brak wykładziny antypoślizgowej na pokładzie śródokręcia i uchwytów ułatwiających przebiegnięcie w kierunku rufy bez potrzeby łapania równowagi „w powietrzu”.

Wszystkie te uwagi nie dyskwalifikują jednak „Raptorów”. Są to bowiem jednostki, które z łatwością można zmodyfikować, korzystając z doświadczeń uzyskiwanych podczas eksploatacji na ośmiu kutrach - już wprowadzonych do służby.

Bazą do prac modernizacyjnych jest bardzo dobry układ napędowy oraz nowoczesny system kierowania łodzią, w którym większość danych jest zobrazowanych na płaskich ekranach LED. Zmiany wprowadzone w wyposażeniu pokładowym oraz w kabinie desantowej mogą spowodować, że Rosjanie uzyskają bardzo skuteczny środek transportu dla piechoty morskiej. Do wprowadzenia tych zmian już się przygotowano zostawiając np. w pomieszczeniu dla desantu dużo miejsca na środku oraz specjalne zaczepy na pionowych czterech poręczach.

Być może w przyszłości pozwoli to zabierać nosze dla rannych lub zasobniki z uzbrojeniem. Po wprowadzeniu tych zmian, kraje sąsiadujące z Rosją będą musiały uwzględnić w swoich planach obronnych bardzo poważne, choć nie nowe, zagrożenie.

Reklama

Komentarze (10)

  1. PiotrEl

    Na razie mają 13 sztuk z tego 5 do M. Czarnego, 2 na Bałtyk a reszta - tajne. Z "tajnych" co najmniej 2 w Syrii.

    1. Urko

      Wydaje mi się, że trochę Ci się te kutry rozmnożyły... Według mnie, nie licząc egzemplarzy testowych (czy tajnych) wybudowano 10 "Raptorów" z których 8 zostało przekazanych flocie. Te 2 w Syrii nie są tajne, tylko przesunięto je z floty czarnomorskiej gdzie oficjalnie jest ich 5 rozmieszczonych w bazach Noworosyjsk i Sewastopol.

  2. mateusz

    To jest nic innego niż kopia szwedzkiego stridsbåt 90H/Combat Boat CB 90 H. opracowanego w latach 90-tych. To był by rezultat "reverse enginering" lub szpiegostwa przemysłowego, i przede wszystkim opracowany 30-letni szwedzki projekt czyli żadna rewelacja....

  3. Wojtas

    Jak zazwyczaj, sprzęt niedopracowany. Jeśli do tego dodać fatalne dowodzenie, to efekt nie jest trudny do przewidzenia, chociaż zapewne liczą na przewagę liczebną (bo straty w ludziach są wkalkulowane). Wystarczy prześledzić karty historii, by dojść do przynajmniej podobnych wniosków.

    1. Urko

      A propos dowodzenia, to jeden taki kuter w wersji "łącznościowej" stacjonuje na rzece Moskwa i jest w osobistej dyspozycji rosyjskiego ministra obrony. Zamiast zdalnie sterowanego karabinu Władymirowa ma potężną antenę satelitarną. Nie ma też z przodu rampy. Jest pomalowany na biało a relingi są chromowane...

  4. Gość

    Takie szybkie kutry tylko większe i uzbrojone w nowoczesną broń przeciwlotniczą i antyrakietowa a także mogąca atakować cele na lądzie są Polsce bardzo potrzebne. Po prostu potrzebujemy na Bałtyku tanich platform do walki które kosztują ułamek tego co duże fregaty i tak skazane na zatopienie w pierwszych dniach czy nawet godzinach wojny. Ich zalety to zdolność zamaskowanie się w ujściach rzek i w zakamarkach portów i wybrzeża oraz duża, jeśli się je odpowiednio wyposaży siła ognia. Nasz wciąż nie wykończony pełnomorski okręt patrolowy uzbrojony w gromy czy nawet pioruny to drogie kpiny!!!

    1. m

      Jednostka posiadająca wymienioną przez Ciebie gamę uzbrojenia musiałaby być przynajmniej korwetą, zaś opisane maskowanie biorąc pod uwagę naszą linię brzegową kompletnie nierealne. Ten rosyjski kuter to mógłby służyć SG na Zalewie Wiślanym co najwyżej.

  5. Zibi

    Zasadniczo to te kutry przypominają szwedzkie CB90.

    1. Urko

      Tak właśnie jest. Rosjanie sami się przyznają, że projekty 02510 (kuter desantowy) i 03160 (omaiwany kuter patrolowy oraz jego wersja "medyczna") powstały na bazie tego szwedzkiego projektu.

    2. Max Mad

      Producent CB90 podejrzewa nawet że kuter został oparty na dokumentacji wykradzionej od nich ale dowodów twardych na to nie mają. Jest to jednak wątpliwe bo po bliższym spojrzeniu jest dużo różnic, na pewno jest inspirowany i to w dużym stopniu ale nie kopia.

  6. Piotr34

    Czyli typowa dla ruskich siermieznosc i brak dbalosci o zolnierza.

    1. Jack Black

      Gdzie tam widzisz siermiężność ? To typowa łódź dywersyjno - patrolowa na kilkugodzinne wypady. Jest kibelek, są siedziska. Wiadomo, że nie ma mesy, ale zapewne mają przynajmniej kuchenkę na zaparzenie herbaty. Posiłki pewnie maja typowo wojskowe, może duży termos na przysłowiowy krupnik z wkładką.

  7. elbig

    Czy istniej "morska" wersja Spajków? Przydałyby się OT na Zalewem

    1. kolo

      Wystarczy rozstawić się na brzegu Zalewu na wyżynie elbląskiej gdzie jest ładny widok na cały Zalew i masz w zasięgu wszystkie cele. Dla Spikea żadna różnica czy to czołg czy ta łajba.

  8. PODZIWIAJĄCY ROSJĘ

    Czyli rosjanie mają Raptora !...no to pełen szacun:)))

  9. Ad_summam

    Może nam by się przydały ze dwa kutry z działkiem 23mm :)) ??

    1. pk79

      nam by się wszystko przydało,od ilości żołnierzy zaczynając...

  10. krzysiek84

    Kadłub stealth, a moduł uzbrojenia nie... Radary NATO wykryją olbrzymie, w stosunku do nosiciela, pływające działka z napędem, co na pewno ich nie zaniepokoi. Co najwyżej ogłoszą cud.