- Analiza
- Wiadomości
Otwarta wojna wróci na Ukrainę? [7 POWODÓW]
Ostatnie działania Federacji Rosyjskiej na Krymie wskazują na wzrost ryzyka wojny na pełną skalę na Ukrainie. Taki scenariusz mógłby zostać uznany przez Kreml za korzystny politycznie w obecnej sytuacji, ale nie jest przesądzony. Już teraz jednak wiadomo, że Moskwa „dyskontuje” problemy z utrzymaniem politycznej spójności powodowane przez sytuację polityczną w USA, czy zagrożenie terrorystyczne w Europie.

W ostatnim czasie doszło do zaostrzenia sytuacji pomiędzy Rosją a Ukrainą. Moskwa oskarżyła Kijów o próbę przeprowadzenia ataku terrorystycznego na Krymie, jednocześnie zadeklarowała wycofanie z rozmów w formacie normandzkim planowanych na wrzesień br. W rejonie granicy półwyspu z terytorium kontrolowanym przez Kijów rozmieszczane są rosyjskie wojska. Komentatorzy są zgodni, że taka sytuacja powoduje ryzyko zwiększenia natężenia działań. Warto wymienić czynniki, które wpływają na to niebezpieczeństwo, aczkolwiek nie przesądzają o takim rozwoju wypadków.
1. Rosja otwarcie oskarża Ukrainę o działania na Krymie, a nie w Donbasie. Jak wiadomo, Rosjanie uznają terytorium zaanektowanego Krymu za własne (w odróżnieniu od tzw. Ługańskiej i Donieckiej Republiki Ludowe, które choć kierowane i wspierane przez Moskwę, formalnie nie są uznawane). Oznacza to, że „atak” na Krym, będący prawdopodobnie rosyjską prowokacją, przedstawiany może być jako bezpośrednie uderzenie na terytorium FR, „uprawniające” do odpowiedzi wojskowej. Należy pamiętać, że na Krymie, w odróżnieniu od „ludowych republik” rozlokowane są regularne wojska rosyjskie, dysponujące także systemami rakietowymi czy lotnictwem. Są one zdecydowanie lepiej wyszkolone i uzbrojone od większości pododdziałów „separatystów”.
2. Wzmacnianie zgrupowania wojskowego na Krymie i zwiększenie gotowości. Od pewnego czasu pojawiają się doniesienia o wzmacnianiu zgrupowań wojskowych Rosji na Krymie, w rejonie rozlokowywane są np. systemy rakietowe Bastion-P. Proces ten rozpoczął się już przed „oskarżeniem” Ukraińców o działania terrorystyczne. Ukraińcy informują z kolei, że w rejonie Krymu miała miejsce potyczka rosyjskich wojsk z ich jednostkami granicznymi. Oczywiście doniesienia o wzmacnianiu rosyjskich wojsk na półwyspie pojawiały się już wcześniej, ale teraz pododdziały mają zajmować pozycje bojowe w rejonie przygranicznym. Ponadto, jak wskazano wcześniej, Rosjanie obecnie dysponują pretekstem do podjęcia walk.
3. Działania informacyjne i blokada Internetu na Krymie. W północnych rejonach Krymu rosyjskie władze zdecydowały o zmniejszeniu dostępu do Internetu „ze względów bezpieczeństwa”, co ogranicza możliwości przekazywania informacji o ruchach wojsk np. za pomocą mediów społecznościowych. Jednocześnie w mediach społecznościowych (np. na Twitterze) rozpowszechniane są informacje o rzekomym przygotowaniu Ukraińców do ataku na półwysep, co oczywiście może posłużyć jako pretekst do ataku. Podobnie szef tzw. „Donieckiej Republiki Ludowej” Aleksander Zacharczenko wskazał na możliwość podjęcia przez Kijów działań ofensywnych w Donbasie.
4. Możliwość wykorzystania sytuacji politycznej. Komentatorzy – w tym np. Shaun Walker z „The Guardian” wskazują też, że obecna sytuacja polityczna może wydawać się rosyjskiemu prezydentowi właściwa do podjęcia agresywnych działań. W Stanach Zjednoczonych nie mówi się o dostawach broni na Ukrainę (takie sugestie pojawiały się w debacie publicznej np. w lutym 2015 roku – przed zawarciem porozumienia Mińsk II), czy zwiększeniu sankcji, a o kampanii wyborczej, w której kandydat Republikanów Donald Trump kwestionuje podstawy współpracy transtlantyckiej. To bardzo duża i negatywna zmiana, gdyż w 2014 roku administracja Obamy była krytykowana przez Republikanów za zbyt mały zakres pomocy dla Ukrainy. Jednocześnie w wielu krajach europejskich (w tym w Niemczech, kluczowych dla wdrożenia w 2014 roku i utrzymania sankcji sektorowych po wprowadzeniu rosyjskich wojsk do Donbasu) sytuacja polityczna jest destabilizowana np. przez niedawne ataki terrorystyczne. W Republice Federalnej spadło zresztą poparcie dla Angeli Merkel ( która w pewnym momencie stała się zwolenniczką sankcji) na korzyść jawnie prorosyjskiej Alternatywy dla Niemiec. Wreszcie, zawarcie porozumienia z Turcją obniża (z punktu widzenia Kremla) ryzyko ewentualnej reakcji na agresywne działania w rejonie Morza Czarnego, które choć niewielkie, to zawsze musiało być brane pod uwagę przez Rosjan.
5. Wycofanie się z rozmów w formacie normandzkim. Deklaracja Putina o wycofaniu się z kolejnej rundy rozmów w formacie normandzkim jest zdecydowanym sygnałem o gotowości do zaostrzenia działań, skierowanym nie tylko do Kijowa, ale też do partnerów zachodnich. Rosja bowiem w okresie swojego zaangażowania militarnego na Ukrainie często pozorowała gotowość do dialogu, licząc na korzyści, natomiast obecnie deklaruje że nie jest nim zainteresowana.
6. Możliwość rozproszenia uwagi opinii publicznej. Istotnym ryzykiem jest też możliwość rozproszenia uwagi światowej opinii publicznej, z uwagi na okres wakacyjny (o czym wspominał Anders Aslund z Atlantic Council), jak również skupienie uwagi na igrzyskach olimpijskich w Rio. Dwie poprzednie operacje wojskowe Rosji – w Gruzji w 2008 roku oraz właśnie na Krymie zostały podjęte właśnie w czasie igrzysk (odpowiednio letnich w Pekinie i zimowych w Soczi). Dodatkowo trwający konflikt w Syrii czy zagrożenie terrorystyczne odwraca uwagę od niebezpieczeństwa ze strony Rosji, potencjalnie osłabiając reakcję społeczności międzynarodowej w tym USA.
7. Reakcja międzynarodowa. Pośrednim dowodem na powagę obecnej sytuacji jest reakcja społeczności międzynarodowej i samej Ukrainy. Kijów podwyższył bowiem gotowość własnych wojsk w rejonie Krymu i w Donbasie pomimo, że od ponad dwóch lat trwają agresywne działania Rosji, a co za tym idzie – ryzyko ich rozszerzenia jest najprawdopodobniej ciągle brane pod uwagę. Często też pojawiają się doniesienia o wzmacnianiu sił prorosyjskich w Donbasie i wojsk Federacji na Krymie. Ponadto, zwołano posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ a oświadczenia w tej sprawie (dość powściągliwe) wydały Unia Europejska i NATO.
Jak wskazywano wcześniej, z uwagi na możliwość wykorzystania wojsk na Krymie, zakres scenariuszy rozwoju sytuacji jest nawet szerszy, niż miało to miejsce np. w Donbasie. Część komentatorów wskazuje, że Rosjanie mogą poprzestać na działaniach informacyjnych i grup specjalnych, czy wywieraniu presji na Kijów i kraje zachodnie w celu uzyskania ustępstw oraz wręcz „cichej” zgody na zachowanie obecnego stanu, niezgodnego z porozumieniami mińskimi przy zniesieniu środków restrykcyjnych.
Rosja może również przejść do bardziej zdecydowanych, otwartych działań, na przykład poprzez rozpoczęcie ograniczonej agresji lądowej wobec Kijowa czy np. wykonanie uderzeń konwencjonalnych rakietowo-lotniczych na określone cele (choćby wojska rozmieszczone w pobliżu Krymu). Jak wskazywano wcześniej, zgrupowanie na półwyspie ma większy potencjał, niż np. oddziały „separatystów” w rejonie Ługańska i Doniecka, gdyż składa się z regularnych jednostek wojskowych.
Pytanie, czy Rosja zdecyduje się na agresję na większą skalę pozostaje otwarte. Taki scenariusz wiąże się z ponoszeniem strat, pogorszeniem obrazu Moskwy na arenie międzynarodowej czy ryzykiem wdrożenia przez UE i USA dalszych restrykcji. Jedno można powiedzieć na pewno – obecna sytuacja polityczna (działania Trumpa, porozumienie z Turcją, czy zagrożenie terrorystyczne w Europie) jest w dużej mierze korzystna dla Kremla i już teraz stanowi dążenie do jej „zdyskontowania”. Nie wiadomo natomiast, w jaki sposób będzie on chciał odnieść te korzyści – czy „tylko” presją, czy otwartą agresją militarną.
Społeczność międzynarodowa, w tym Unia Europejska powinny wykazać większą gotowość do reakcji na ewentualne zaostrzenie działań Rosji, na przykład poprzez wprowadzenie dodatkowych sankcji. Niestety, wiele wskazuje na to, iż obecna sytuacja polityczna dała grunt do kolejnej rundy „testowania” Zachodu przez Moskwę. A konsekwencje tego są trudne do przewidzenia.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS