Reklama
  • Analiza
  • Wiadomości

Rosyjscy komuniści chcą rozmieścić rakiety na Kubie

Przedstawiciele rosyjskiej Dumy z Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej (KPRF) zaproponowali prezydentowi Putinowi rozmieszczenie na Kubie rosyjskich systemów rakietowych „w celu ochrony interesów i sojuszników z Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB)”. Kuba nigdy nie należała tej organizacji.

fot. mil.ru
fot. mil.ru

Propozycja dwóch komunistycznych posłów: Walerija Raszkina i Siergieja Obuchowa została przekazana do: prezydenta Federacji Rosyjskiej Władimira Putina, ministra obrony Siergieja Szojgu oraz ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa. W międzyczasie dostała się też do jednej z największych, rosyjskich agencji prasowych.

Komuniści tłumacząc swój „pomysł” powołali się na informację o planach rozmieszczenia w południowo-wschodniej Turcji w maju 2016 r. przez Stany Zjednoczone wyrzutni rakiet „ziemia-ziemia” M142 HIMARS (High Mobility Artillery Rocket System). Rakiety mogłyby według Raszkina i Obuchowa potencjalnie zagrozić interesom Rosji oraz jej sojusznikom z ODKB – w tym przede wszystkim Armenii. Pociski TACMS wystrzeliwane z wyrzutni tego typu mają według większości źródeł zasięg około 300 km, choć wniosek rosyjskich deputowanych mówi o około 500 km. Komuniści zaproponowali, by w odpowiedzi na te plany rozmieścić na Kubie rosyjskie systemy rakietowe o podobnym lub większym zasięgu. System HIMARS trafi do Turcji w związku ze zwalczaniem Daesh, użytkuje też pocisków GMLRS o mniejszym zasięgu, wynoszącym około 70 km.

Historia niestety lubi się powtarzać

Podobne plany realizowano na początku lat sześćdziesiątych w ramach operacji „Anadyr” i niewiele brakowało by doprowadziło to do wybuchu III wojny światowej. Rosjanie zainstalowali wtedy na Kubie 24 stanowiska startowe dla 36 rakiet R-12 (według NATO SS-4 Sandal) o zasięgu do 2000 km oraz 14 stanowisk startowych dla 24 rakiet R-14 (według NATO SS-5 Skean) o zasięgu do 4500/5500 km. Miała to być odpowiedź m.in. na przeniesienie przez Stany Zjednoczone do Turcji amerykańskich zestawów rakietowych średniego zasięgu „Jupiter” (z głowicami jądrowymi) o zasięgu 2400 km.

Odpowiedź była o tyle szokująca dla Amerykanów, że każda rakieta R-12 mogła przenosić głowicę jądrową o mocy 1 MT, a każda rakieta R-14 głowice większe niż 2 MT. Rosjanie poszli jeszcze dalej i stworzyli na Kubie bazę atomową również dla systemów krótkiego zasięgu 2K6 „Łuna” (zasięg do 45 km), dwóch pułków (każdy z 8 stanowiskami startowymi) dla 80 rakiet skrzydlatych FKR-1 z głowicami jądrowym (o teoretycznym zasięgu 125 km), sześć zestawów rakiet przeciwokrętowych „Sopka” z głowicami jądrowymi oraz sześć uzbrojonych w bomby jądrowe bombowców Ił-28.

Czy Kuba może być rosyjskim lotniskowcem?

Propozycja rosyjskich komunistów to w obecnej sytuacji politycznej i gospodarczej na Kubie bardziej marzenia niż realna do wykonania groźba. Już wcześniej kubańscy przywódcy nie mogli darować Rosjanom wycofania z ich wyspy instalacji rakietowych. Związek Radziecki oczywiście formalnie zachował twarz, ponieważ Amerykanie również zabrali swoje „Jupitery” z Turcji, ale czasy wielkiego sojuszu wojskowego z Kubą zaczęły się powoli kończyć.

Rosjanie zbudowali jeszcze na wyspie centrum nasłuchu radiowego (w miejscowości Torrance koło Hawany), które uruchomiono w 1967 r., ale ostatecznie zakończył on pracę w 2002 roku. W podobny sposób wycofano z Kuby stacjonującą tam 7 samodzielną brygadę zmechanizowaną wojsk sowieckich oraz zamknięto bazę lotniczą w San-Antonio (gdzie stacjonowały m.in. sowieckie samoloty rozpoznawcze oraz działające nad Atlantykiem sowieckie samoloty zwalczania okrętów podwodnych).

Komuniści w Rosji marzą teraz by ponownie przybliżyć się niestrategicznymi systemami uzbrojenia do Stanów Zjednoczonych i kraje Ameryki Łacińskiej doskonale by się do tych planów nadawali. Amerykanie jednak wyprzedzają te działania i starają się ocieplać stosunki polityczne, nawet z tak komunistycznie zorganizowanymi państwami jak Kuba.

Dlatego według wielu analityków propozycje rosyjskich deputowanych z KPFR należy na razie traktować z przymrużeniem oka. Jednakże, zmiany polityczne w poszczególnych państwach mogą być bardzo gwałtowne, a wtedy przeniesieniu przez Rosję systemów rakietowych o zasięgu większym niż 2000 km w pobliże USA stało by się możliwe i bardzo prawdopodobne. Tym bardziej, że systemy (w tym m.in. oparte na pociskach manewrujących, zbliżonych do rodziny Kalibr) są również montowane w standardowych kontenerach, a więc było by trudno się zorientować, że taka baza rakietowa gdzieś jest tworzona.

Czytaj więcej: Kalibry odpalane z wyrzutni Iskanderów? Rosja złamała traktat INF

WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]
Reklama
Reklama