Reklama
  • Analiza
  • Wiadomości

Nowy rosyjski lotniskowiec powstanie tylko na papierze?

Rosyjskie władze jeszcze na początku lutego bieżącego roku chwaliły się planami budowy do 2025 r. nowego lotniskowca. Ma być większy od obecnie wykorzystywanego okrętu „Admirał Kuzniecow”. W rzeczywistości na takie przedsięwzięcie brakuje Rosji nie tylko pieniędzy, ale również wiedzy i potencjału przemysłowego.

  • Rosyjski lotniskowiec „Admirał Kuzniecow” w 2014 r. w towarzystwie brytyjskiego niszczyciela HMS „Dragon” – fot. Royal Navy
    Rosyjski lotniskowiec „Admirał Kuzniecow” w 2014 r. w towarzystwie brytyjskiego niszczyciela HMS „Dragon” – fot. Royal Navy
  • MiG-29K to nadal podstawowy samolot rosyjskiego (i indyjskiego) lotnictwa pokładowego, a o nowym myśliwcu nic się nie mówi – fot. Indian Navy
    MiG-29K to nadal podstawowy samolot rosyjskiego (i indyjskiego) lotnictwa pokładowego, a o nowym myśliwcu nic się nie mówi – fot. Indian Navy
  • Indyjski lotniskowiec INS Vikramaditya” – fot. Indian Navy
    Indyjski lotniskowiec INS Vikramaditya” – fot. Indian Navy

Sprawa jest o tyle drażliwa, że jeżeli nie uda się zrealizować planów Kremla, będzie to nie tylko duża porażka propagandowa, ale również znaczące ograniczenie możliwości prowadzenia działań ofensywnych na morzu. Żaden nawodny okręt rosyjski nie ma bowiem na tyle skutecznego systemu obrony przeciwlotniczej, by odeprzeć jednoczesny, zmasowany atak powietrzny bez osłony własnych myśliwców. Dlatego bez lotniskowców promień działania rosyjskiej floty ogranicza się do obszaru oddalonego maksymalnie o kilkaset kilometrów od brzegów Rosji. Trudno jest nazwać to możliwościami mocarstwowymi, a do takiego tytułu cały czas pretendują władze w Moskwie.

Rajdy po Morzu Śródziemnym, Atlantyku czy nawet koło Australii są więc możliwe tylko w czasie pokoju. Podczas konfliktu byłyby samobójstwem nawet w odniesieniu do niewielkich państw z w miarę nowoczesnym lotnictwem morskim.

Gdzie i jak budować

Obecnie stało się już jasne, że w przypadku lotniskowców Rosjanie utracili wykwalifikowany personel techniczny i nie zadbali o rozwijanie odpowiednich linii technologicznych. Ich wiedza zatrzymała się więc na latach osiemdziesiątych, kiedy budowano „Admirała Kuznicowa” i „Waryaga” – czyli obecnego „Liaoninga”.

MiG-29K
MiG-29K to nadal podstawowy samolot rosyjskiego (i indyjskiego) lotnictwa pokładowego, a o nowym myśliwcu nic się nie mówi – fot. Indian Navy

Oba okręty były budowane nad Morzem Czarnym w stoczni Czernomorskij Sudostroitielnyj Zawod w Mikołajewie, gdzie znajdowała się największa w Związku Radzieckim pochylnia. Zakład po rozpadnięciu się ZSRR został na Ukrainie. O ile więc Rosjanie zdążyli odebrać „Admirała Kuzniecowa” w 1990 r., o tyle nie udało się to już z drugim okrętem tego typu, który jako „Waryag” został odprzedany w 1998 r. Chińczykom. Ci potrzebowali 13 lat, by go uruchomić jak pełnowartościowy lotniskowiec „Liaoning” (przynajmniej oficjalnie).

Natomiast sami Ukraińcy od lat dziewięćdziesiątych zrezygnowali z budowy tak dużych okrętów, a po zajęciu Krymu jest mało prawdopodobne by dla Rosjan chcieli do tego wrócić. Na odbudowę tych zdolności przez Moskwę potrzeba teraz czasu, pieniędzy i transferu wiedzy. Po wydarzeniach na Ukrainie będzie bardzo trudno znaleźć osoby, chętne do jej przekazywania Rosjanom.

Koniec z nadziejami na współpracę technologiczną

Po utracie stoczni w Mikołajewie, Rosjanie dwukrotnie próbowali odzyskać zdolność budowy okrętów zdolnych do wykorzystywania większych grup lotniczych. Obie próby zakończyły się niepowodzeniem. Pierwszym takim działaniem była współpraca indyjsko-rosyjska przy przebudowie starego krążownika lotniczego „Admirał Gorszkow” projektu 11434 na lotniskowiec INS „Vikramaditya”. Zawarta w 2004 r. umowa przewidywała zmodernizowanie zbudowanego w 1987 r. okrętu za równowartość około miliarda dolarów. Rosja miała przy tym uzyskać dodatkowo cenne doświadczenia, które chciano później wykorzystać do konstruowania własnych lotniskowców i do stworzenia do tego odpowiedniej infrastruktury.

lotniskowiec
Indyjski lotniskowiec INS Vikramaditya” – fot. Indian Navy

Rosjanie przeszacowali jednak możliwości stoczni Siewmasz w Siewierodwińsku nad Morzem Białym, prace opóźniły się o pięć lat a koszty się podwoiły (ostatecznie wyniosły około 2,35 miliarda dolarów). To co miało pokazać siłę rosyjskiego przemysłu okrętowego pokazało więc jego słabość. Tym bardziej, że po oddaniu okrętu w 2013 r. już podczas rejsu do Indii awarii uległa naprawiona przez Rosjan siłownia główna.

Drugą próbą pozyskania odpowiednich technologii był kontrakt za ponad miliard euro na dostawę z Francji dwóch śmigłowcowców – doków typu Mistral. Mówili o tym zresztą głośno rosyjscy admirałowie potwierdzając swoje plany budowy floty oceanicznej na bazie zdobytych doświadczeń i wiedzy. Jednak rosyjska agresja na Ukrainę przerwała tą współpracę i nawet jeżeli ostatecznie oba okręty: „Władywostok” i „Sewastopol” zostaną przekazane przez Francuzów, to Rosjanie przez długie lata nie mogą już liczyć na jakąkolwiek współpracę z Zachodem np. przy odbudowie lotniczych sił pokładowych.

Problemy operacyjne

Kolejnym problemem Rosjan jest brak doświadczenia operacyjnego z powodu niewielkiego wykorzystania jedynego lotniskowca „Admirał Kuzniecow”. Po utracie zaplecza stoczniowego na Ukrainie Rosjanom udało się wyprawić okręt w dłuższe misje operacyjne jedynie pięć razy w ciągu prawie 25 lat służby. Jest to więc tak naprawdę jedynie niezwykle drogie narzędzie propagandowe rosyjskiej admiralicji.

Lotniskowiec
Rosyjski lotniskowiec „Admirał Kuzniecow” w 2014 r. w towarzystwie brytyjskiego niszczyciela HMS „Dragon” – fot. Royal Navy

Poszczególne zadania wykonywane przez „Admirała Kuzniecowa” trwały od 3 do 6 miesięcy i najczęściej polegały na opłynięciu Europy i wejściu na Morze Śródziemne.

Dla porównaniu w przypadku Stanów Zjednoczonych każdy lotniskowiec odbywa co dwa lata turę operacyjna trwającą od 6 do 9 miesięcy, co oznacza, że w każdym momencie dwa takie okręty są w pełnej gotowości bojowej (a wiec ponad 120 samolotów wielozadaniowych). Ponadto amerykańskie lotniskowce mają rzeczywiste doświadczenia bojowe, podczas gdy rosyjskie samoloty pokładowe nigdy nie wykonały żadnej misji bojowej (poza nieudanym epizodem z Afganistanu czterech samolotów Jak-38).

Brak szans na faktyczne dorównanie Stanom Zjednoczonym

Amerykanie mają w sumie 10 lotniskowców z napędem atomowym typu Nimitz o wyporności około 106 000 ton, z których każdy może przenosić skrzydło lotnicze liczące ponad 60 samolotów (maksymalnie do 130 szt.). Dodatkowo wykorzystują oni również 10 mniejszych okrętów amfibijnych typu Tarawa (1 szt. o wyporności 39000 t), Wasp (8 szt. o wyporności 41 000 t) i America (1 szt. o wyporności 45693 t), z których poza śmigłowcami mogą operować również samoloty krótkiego startu i pionowego lądowania AB-8B Harrier II (od 8 do 20 szt.), a w przyszłości wersja VSTOL samolotu F-35 (Bravo).

Tymczasem Rosjanie mają jeden lotniskowiec „Admirał Kuzniecow” (o wyporności 55200 ton), z którego oficjalnie może działać w ograniczonym zakresie około 50 samolotów. W ograniczonym zakresie, ponieważ Rosjanie nie mają samolotów wczesnego ostrzegania, takich jak E-2C Hawkeye, które są na każdym amerykańskim (i również francuskim) lotniskowcu. Oznacza to, że rosyjskie myśliwce pokładowe mogą działać naprowadzane jedynie w oparciu o dane z okrętowych stacji radiolokacyjnych, które są mało przydatne w odniesieniu do najgroźniejszych, niskolecących środków napadu powietrznego. Próbą naprawy sytuacji było wprowadzenie śmigłowców wczesnego ostrzegania Kamow Ka-31, ale bardzo rzadko odnotowuje się przypadki współpracy tych helikopterów z myśliwcami lotniskowca.

Dodatkowo "encyklopedyczna" lista pokładowych samolotów rosyjskich na „Admirał Kuzniecow” jest czysto teoretyczna. Jak dotąd rzadko wykorzystywano na nim jednocześnie więcej niż 12 myśliwców. Nowy lotniskowiec którego wstępny szkic i model powstał w Państwowym Instytucie Badawczego Kryłowa w Sankt Petersburgu miał mieć już większe możliwości, ale wszystko wskazuje na to, że nieprędko, jeśli w ogóle trafi do służby.

Według amerykańskich szacunków nowy rosyjski lotniskowiec będzie mógł się pojawić nie wcześniej niż w 2027 r. W tym czasie po okręcie „Admirał Kuzniecow” nie pozostanie już prawdopodobnie ani śladu. Rosjanie będą więc musieli szkolić załogę jednostki od początku.

WIDEO: "Żelazna Brama 2025" | Intensywne ćwiczenia na poligonie w Orzyszu
Reklama
Reklama