Reklama

Geopolityka

Mapa: Defence24.pl

Zaciska się pętla wokół Daesh. Zachodnia Syria wciąż w chaosie

Państwo Islamskie dalej traci swoje terytorium zarówno w Syrii, jak i w Iraku, gdzie właśnie rozpoczęła się III faza operacji wyzwolenia Mosulu. W Syrii trwa natomiast operacja izolacji ar-Rakki. Jednocześnie zmiany w układach międzynarodowych doprowadziły do daleko idących przetasowań w syryjskiej wojnie domowej.

Iracki premier Hajdar al-Abadi 19 lutego ogłosił rozpoczęcie wyzwalania zachodniego Mosulu. W operacji tej główną rolę, podobnie jak we wcześniejszych walkach we wschodnim Mosulu, odgrywają oddziały irackich sił specjalnych (ISOF), które, wbrew przewidywaniom wielu komentatorów, nie straciły zdolności bojowych w wyniku dotychczasowych strat. W walkach biorą jednak udział również szyickie oddziały al-Haszed al-Sza'abi (włączone w grudniu ub. r. do irackich sił zbrojnych) oraz sunnickie oddziały plemienne al-Haszed al-Aszari, nie uczestniczą natomiast oddziały Hars al-Niniwa, związane z byłym gubernatorem Mosulu Athilem al-Nudżajfi i szkolone przez Turcję.

Relacje turecko-irackie, mimo wizyty tureckiego premiera B. Yildirima w Bagdadzie na początku stycznia, nie uległy ociepleniu. Yildirim obiecał wówczas wycofanie tureckich wojsk, nielegalnie przebywających na terenie Iraku, w zamian za podjęcie przez Irak działań zmierzających do skłonienia oddziałów PKK (Partii Pracujących Kurdystanu, czyli kurdyjskiej guerilli w Turcji) do opuszczenia terenów Szengalu. Do tego jednak nie doszło, gdyż Erdogan dokonał reinterpretacji uzgodnień po powrocie Yildirima do Ankary.

Dlatego też Hars al-Niniwa, mimo iż też zostało włączone do struktur sił zbrojnych Iraku, jest odsunięte na boczny tor, a Nudżajfi jest znów ścigany listem gończym. W tle toczy się bowiem rozgrywka o polityczną przyszłość Mosulu i prowincji Niniwa. Nudżajfi, chce wrócić na stanowisko gubernatora, twierdząc że nie ma dla niego alternatywy, którą jednak starają się tworzyć wpływowe, sunnickie plemiona Niniwy (takie jak Dżburi), preferujące współpracę z szyitami z al-Haszed al-Sza'abi. To właśnie tworzone przez nich al-Haszd al-Aszari przejmują kontrolę nad wyzwolonymi terenami.

Szyici, którzy też biorą udział w walkach tej III fazy operacji mosulskiej, prawdopodobnie nie wejdą do miasta, jednak Irak obecnie znacznie mniej przejmuje się zastrzeżeniami tureckimi co do wykorzystania oddziałów szyickich. Wynika to z faktu osłabienia pozycji międzynarodowej Turcji i priorytetyzacji walki z Państwem Islamskim przez nową administrację amerykańską.

Mimo relacji łączących Bagdad z Teheranem i negatywnego stosunku ekipy Trumpa do Iranu, USA szybko potwierdziły Abadiemu, że ich wsparcie dla irackich sił zbrojnych nie ulegnie zmniejszeniu. Ponadto, kompromitacja sil tureckich pod syryjskim al-Bab pokazała, że Irak nie musi się obawiać próby zbrojnej aneksji części swojego terytorium przez Turcję.

Oddziały szyickie będą jednak przede wszystkim kontynuować oczyszczanie z terrorystów Państwa Islamskiego terenów ciągnących się na zachód od Mosulu i na wschód od Tel Afar. To drugie miasto wciąż pozostaje w rękach Państwa Islamskiego i nie można wykluczyć, że operacja jego wyzwolenia rozpocznie się równolegle z walkami o zachodni Mosul. Z drugiej jednak strony to największe po Mosulu miasto, znajdujące się wciąż w rękach Państwa Islamskiego, a oddziały szyickie nie mają doświadczenia w tego typu walkach.

Natarcie na zachodni Mosul zaczęło się od uderzenia z południa, od strony Hamam al-Alil, na bazę wojskową Ghazlani oraz lotnisko mosulskie. Mimo dość znacznych postępów w pierwszych dniach walk nie należy się spodziewać, by operacja ta trwała krócej niż 3 miesiące. Co więcej, bardziej prawdopodobne jest to, że zostanie podzielona na co najmniej 2 etapy, tak jak było to w przypadku wschodniego Mosulu. Przerwa służy bowiem regeneracji sił rządowych.

Walki w zachodnim Mosulu będą trudniejsze niż we wschodnim ze względu na ukształtowanie terenu (gęste zabudowania). Ponadto, poza Państwem Islamskim, w mieście znajdują się też struktury post-saddamowskiego Zakonu Naqszabandi, szykujące się do operacji terrorystycznych, po wyparciu Państwa Islamskiego. Naqszabandi było sojusznikiem Państwa Islamskiego w 2014 r., gdy został zajęty Mosul, jednak później drogi tych dwóch organizacji się rozeszły. Należy się również spodziewać uzupełnienia natarcia o drugi kierunek – od północy, gdzie prawdopodobnie ISOF przekroczy rzekę Tygrys przy użyciu mostu pontonowego.

Znacznie bardziej skomplikowany  będzie natomiast ewentualny atak od wschodu. Wszystkie mosty w centrum są bowiem zniszczone, a po drugiej stronie znajduje się najtrudniejsza część miasta – gęsto zabudowany, stary Mosul. Od zachodu Mosul jest osłonięty pasmem górskim, co zabezpiecza siły rządowe przed kontruderzeniem sił Państwa Islamskiego z Tel Afar, jednak terroryści wciąż kontrolują drogę łączącą te dwa miasta.

Warto też pamiętać, że zdobycie Mosulu i Tel Afar nie zakończy wojny z Państwem Islamskim w Iraku. W rękach terrorystów jest jeszcze zachodnia część prowincji Kirkuk, z miastem Hawidża oraz północny odcinek doliny Eufratu w Anbarze z miastami Al Qaim, Rawa i Ana, wreszcie pustynny obszar między prowincjami Anbar, Salahaddin i Niniwa. Walki o te tereny zapewne trwać będą do końca 2017 r.

Tereny północno-zachodniego Anbaru, z granicznym miastem Al Qaim, nie są dla Iraku priorytetowe. Od czerwca ub. r., gdy wyzwolona została Faludża, działania zbrojne w Anbarze w zasadzie zamarły, a cała uwaga została skoncentrowana na Niniwie. Trudno się temu dziwić, jednak ostatnia wizyta amerykańskiego sekretarza obrony Jamesa Mattisa w Bagdadzie skłania do spekulacji, że być może USA będą chciały przyśpieszyć działania irackie na tym kierunku. Chodziłoby bowiem o osłabienie sił Państwa Islamskiego w Syrii, w rejonie Dajr az-Zaur i al-Bukamal.

Nie można wykluczyć, że USA będą chciały, aby al-Bukamal, siostrzane miasto al-Qaim po syryjskiej stronie, zostało zajęte przez Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF). Byłby to krok w kierunku zmiany geopolitycznej układanki i połączenia terenów kontrolowanych przez SDF na północy Syrii z terenami kontrolowanymi przez powiązanych z Jordanią rebeliantów Frontu Południowego oraz Sił Męczennika Ahmad al-Abdo na południu tego kraju. Nie jest tajemnicą, że Irak ma dobre relacje z SDF, choć dotąd, z uwagi na brak bezpośredniego kontaktu frontowego, nie było między nimi współpracy. Z drugiej jednak strony trudno się spodziewać, by siły irackie dokonywały jakiejkolwiek koordynacji działań z syryjskimi rebeliantami walczącymi z Asadem, a także uczestniczyły w tworzeniu jakiejkolwiek układanki regionalnej, osłabiającej Iran.

W Syrii sytuacja jest wciąż znacznie bardziej skomplikowana, choć i tu Państwo Islamskie ma coraz większe kłopoty. Mimo usilnych starań Turcji, a pośrednio również Rosji, by rozerwać sojusz zdominowanej przez syryjskich Kurdów koalicji SDF z USA, wszystko wskazuje na to, że wsparcie USA dla SDF zostanie znacznie zintensyfikowane. Od początku stycznia, z irackiego Kurdystanu USA zaczęły transporty ciężkiego sprzętu wojskowego dla SDF. Co prawda są to jeszcze prawdopodobnie decyzje poprzedniej administracji, ale obecna nie tylko nie ma zamiaru tego zatrzymać, ale jeszcze prawdopodobnie zwiększy tą pomoc.

Widać też efekty tego wsparcia. W lutym SDF zbliżyło się na odległość zaledwie 5 km od granic ar-Rakki i jest bliskie opanowania wszystkich terenów znajdujących się na północ od Eufratu, aż po okolice Dejr az-Zaur. Warto jednak pamiętać, że celem obecnego etapu operacji nie jest jeszcze szturm ar-Rakki i do tej fazy jest wciąż daleko. Niemniej brak istotnych sukcesów innych podmiotów walczących z Państwem Islamskim w Syrii powoduje, że SDF jest jedyną siłą, która realnie może zdobyć ar-Rakkę, a nawet Dejr az-Zaur. Nie ma też znaczenia, iż dominującą siłą w SDF są Kurdowie, wobec których arabska ludność doliny Eufratu jest niechętna, gdyż SDF ciągle poszerza również swoje komponenty arabskie.

Turecka operacja „Tarcza Eufratu” okazała się całkowitą porażką. Turcy, mimo obwieszczeń swojego dowództwa, wciąż nie zdołali zdobyć ani al-Bab, ani też 10-tys., sąsiadujących miast Qabasin i Bza'a. Walki o te tereny mogą potrwać jeszcze wiele tygodni, a w okolicy pojawiła się też syryjska armia rządowa, która odcięła Turkom drogę dalej na południe. Mediacja rosyjska doprowadziła przy tym do ustalenia linii demarkacyjnej między siłami tureckimi i asadowskimi i zapobieżenia starciom. Na al-Bab zapewne skończy się zatem turecka przygoda w Syrii, choć Erdogan wciąż grozi, że po zdobyciu tego miasta jego wojsko uderzy na kontrolowane przez SDF Manbidż. Jest to jednak wysoce wątpliwe, z uwagi na możliwą reakcję USA i prawdopodobnie obliczone jest bardziej na kampanię przed referendum w Turcji.

Coraz bardziej intensywne są natomiast starcia między siłami tureckimi a SDF z kantonu Efrin. Tam nie ma sił USA, a tereny te są odcięte od reszty obszaru kontrolowanego przez SDF. Turcy nie są w stanie dokonać istotnych zdobyczy terytorialnych na terenie górzystego i etnicznie jednolitego (kurdyjskiego) Efrin, jednak ich nacisk może zmusić te enklawę do podporządkowania się Asadowi i Rosji.

Syryjskie siły rządowe również dalekie są od znaczących sukcesów przeciw Państwu Islamskiemu. W grudniu ub. r. Asad utracił kontrolę nad Palmyrą, a w Dejr az-Zaur skurczył się obszar kontrolowany przez jego siły. Utrzymanie się sił rządowych w Dejr az-Zaur graniczy z cudem i zostało zapewnione z ogromnym wysiłkiem oraz intensywnym wsparciem Rosjan. Również w zachodniej Syrii, po zdobyciu Aleppo, sukcesy Asada są raczej umiarkowane.

Z drugiej jednak strony dyplomatyczne zabiegi Rosji doprowadziły do korzystnego rozbicia szeregów zwalczających go dżihadystów. Chodzi o odbywające się z inicjatywy Rosji i Turcji negocjacje w Astanie. Nikt dziś nie ma już wątpliwości, że Asad utrzyma się przy władzy, a kwestią otwartą jest tylko przyszły zakres terytorialny jego rządów. Rosjanie liczyli, że rękami Turków doprowadzą do rozbicia sojuszu SDF-USA i w rezultacie SDF zostanie zmuszone do podporządkowania się Asadowi. W ten sposób odzyskałby on kontrolę nad całą Syrią. Tak jednak prawdopodobnie nie będzie, więc Rosjanie, Asad i Iran, koncentrują się na konsolidacji kontroli w zachodniej Syrii.

USA starały się przy tym rozbić sojusz rosyjsko-irański, ale póki co również z mizernym skutkiem. Z punktu widzenia Izraela, odzyskanie przez Assada pełnej kontroli nad całą Syrią też byłoby rozwiązaniem absolutnie niekorzystnym, z uwagi na geopolityczną korzyść Iranu. Dlatego też skutki negocjacji w Astanie odnoszą się w zasadzie wyłącznie do sytuacji w zachodniej Syrii, w obszarze między Damaszkiem a Aleppo.

Turcja, chcąc zabezpieczyć sobie wsparcie rosyjskie dla swych działań w rejonie al-Bab, zebrała lojalne wobec siebie ugrupowania rebelianckie z Dżaisz al-Islam na czele i skłoniła je do zawieszenia broni i negocjacji z Asadem. Nie ma przy tym wątpliwości, że ich celem jest kapitulacja i wykorzystanie do zwalczania tych dżihadystów, którzy nie uczestniczą w rozmowach. Chodzi przede wszystkim o dawną Dżabat al-Nusra, czyli al-Kaidę, która później przemianowała się na Dżabat Fatah al Szam, a obecnie stworzyła nową koalicję dzihadystyczną pod nazwą Tahrir al-Szam. Do ugrupowania tego weszły też takie ugrupowania jak Nur ad-Din al-Zenki oraz rozłamowa frakcja Ahrar al-Szam, nie zgadzająca się na izolację syryjskiej al-Kaidy. Rezultat tych przetasowań był bardzo korzystny dla Asada, gdyż te dwie grupy, Tahrir al Szam oraz dżihadyści protureccy, zaczęli walczyć między sobą w prowincji Idlib i zachodniej części prowincji Aleppo.

Z powyższych powodów, ogłoszony w Astanie rozejm jest tak naprawdę fikcją, wykorzystywaną przez syryjską stronę rządową. Asad kontynuuje operacje w tych rejonach, gdzie jest mu to aktualnie potrzebne, na przykład w Zabadani czy wschodniej Gucie. Z negocjacji w Astanie wyłączony został też Front Południowy, operujący w prowincji Daraa. W samym mieście Daraa, którego siły antyasadowskie mimo wielu prób nie zdołały opanować w całości, walki znów wybuchły w połowie lutego, a Tahrir al Szam zdołało poszerzyć tam swoją strefę kontroli.

Wszystko to wskazuje, że szanse, aby w 2017 r. wojna domowa w Syrii zakończyła się, są niewielkie. Mimo coraz lepszej pozycji Asada, będzie on miał duże trudności z odzyskaniem kontroli nad całą zachodnią Syrią. Stabilizacja natomiast nastąpi tylko po drugiej stronie Eufratu, na terenach kontrolowanych przez SDF pod patronatem USA. Amerykanie będą też intensyfikować swoją obecność militarną w tym rejonie.

Witold Repetowicz

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (6)

  1. Are

    Bardzo dogłębna, a jednocześnie w miarę zwarta analiza. Brawo dla autora. Dodałbym, że wygląda na to, że Erdoganowi niespecjalnie zależy na walce z Daesh. Turcja szturmowała tak długo al Bab, bo zarówno czystki i reorganizacja w jej armii, ale też dlatego, że Erdoganowi bardziej chodzi o stworzenie przygranicznej strefy buforowej dla uchodźców i odizolowanie Afrinu od reszty terenów kurdyjskich, niż o faktyczne cele strategiczne w Syrii. I tak ta kampania to zbyt duży wysiłek w momencie, gdy jego głównym celem jest zdobycie pełnej władzy w Turcji, a ta kampania odciąga siły i uwagę od tego. Co do SDF/YPG, to jestem pod wrażeniem ich kampanii. Zarówno w sensie politycznym, jak i militarnym. Drobnymi krokami, ale konsekwentnie, prą do przodu, i już wkrótce mogą dotrzeć do doliny Eufratu na całym obszarze pomiędzy Rakką a Dezir. I to pomimo bardzo skromnych sił i środków jakimi dysponują. Nie porywają się na rajdy, gdyż w tej wojnie i tym przeciwniku, może to nie wyjść na dobre (jak wielokrotnie przekonywały się siły SAA). Jeśli jeszcze uda im się podciągnąć na zachód od Rakki, to przy lotniczej kontroli przepraw przez Eufrat Rakka stanie się miastem praktycznie oblężonym.

  2. Piotr

    Widać komu zależy aby ta wojna ciągła się w nieskończoność

    1. edi

      Przecież od początku było wiadomo że Putin chce aby ta wojna odwróciła oczy od Ukrainy i wygoniła miliony na Europę.Tyle tylko że po odbiciu Iraku i Kurdystanu zachód zostawi Rosję z Assadem sam na sam z ISIS. bez 100 tys rosyjskich żołnierzy Putin może zapomnieć o stabilizacji bo same naloty nieczego nie zmienią. Będzie tak że jak zdobędą jedno miasto to stracą inne i tak w koło Macieja jak w Afganie. Już dozo bogatsze USA przekonało się ile kosztuje pokój w tym regionie.

  3. yaro

    Stabilizacja natomiast nastąpi tylko po drugiej stronie Eufratu, na terenach kontrolowanych przez SDF pod patronatem USA. ------------------------------ Przepraszam autora ale to stwierdzenie jest nie do przyjęcia, tu żadnej stabilizacji nie będzie m.in. dlatego, że nie odpowiada to samej Turcji, do tego jeszcze Iran .... nie nie nie to USA w tym regionie jest i będzie kością niezgody ... z chwila gry sytuacja w Syrii stanie się jeszcze bardziej klarowna zacznie się podgryzanie właśnie tego terenu .... to beczka z prochem który jest dopiero szykowany do wybuchu ...

    1. Marek1

      yaro - zaklinanie rzeczywistości przez miłośników Kremla NIC nie da. Na terenie opanowanym przez kurdyjsko-arabskie SDF(poza strefą frontową) panuje spokój i stabilizacja. Działają struktury quasi-państwowe oraz infrastruktura(na ile jest to możliwe). Kurdowie(Peszmerga) bardzo się starają zachowywać dobre/poprawne stosunki z napływową ludnością arabską i wciągać ją do szerokiej współpracy tak w zakresie wojskowym jak i administrowania na tym terytorium. Iran nie ma tam prawie nic do powiedzenia i zresztą NIE dąży do konfrontacji(póki co) z Kurdystanem wspieranym przez USA/UE. Asad, jeśli zdecyduje się na otwartą wojnę z SDF mającym za sobą cały Kurdystan i USA/UE będzie idiotą i zbrodniarzem. Mam nadzieję, że NIE posłucha "dobrych rad" ekipy rosyjskich/irańskich "doradców" jaka go otacza, o ile wpadnie im to do łba.

    2. olo

      Jakby nie USA&Kurdowie ISIS miałoby się dobrze na wszystkich frontach. Dzięki USA Kurdowie i w Iraku i w Syrii dają ostro popalić terrorystom. Armia syryjska przy wsparciu Rosjan i iracka to jednak amatorzy bez jaj.Turcja po zdziesiątkowaniu swoich oficerów przez Erdogana nie przedstawia większej siły i bez wsparcia USA utraci część terytoriów kurdyjskich też w Turcji.

  4. aitor

    Artykuł p. Repetowicza jak zwykle świetny. Jedno uściślenie: na mapie na początku artykułu błędnie oznaczono siły Peszmergi jako prowadzące ofensywę na Rakkę. Tymczasem ofensywę tę prowadzą SDF (Syrian Democratic Forces) zdominowane przez syryjskich Kurdów z YPG (People's Protection Units) - o czym zresztą mowa w samej treści artykułu. Z grubsza rzecz ujmując YPG jest skonfliktowane z Peszmergą, która stanowi siły zbrojne Irackiego Kurdystanu formalnie podległe prezydentowi M. Barzaniemu. W ramach irackiej Peszmergi formowane są także jednostki składające się z syryjskich Kurdów (Syrian Kurdish Peshmerga forces znane też jako Peshmerga of Rojava), ale zostały wyparte z Syrii właśnie przez YPG i obecnie stacjonują na terytorium Irackiego Kurdystanu gdzie są szkolone i uzupełniane kadrowo (przede wszystkim przez kurdyjskich uchodźców z Syrii). Prowadzone są przymiarki do wprowadzenia syryjskiej Peszmergi na terytorium Syrii, ale sam prezydent Barzani jest wobec tego sceptyczny w obawie przed konfliktem z YPG wojną kurdyjsko-kurdyjską.

  5. yaro

    Terroryci PI zaczęli wycofywać się z syryjskiego Al-Bab po tym jak oddziały WAS i tureckiej armii oczyściły centrum miasta - podaje agencja Anadolu. Po rozmowach z syryjską armią resztki terrorystów zaczęły opuszczać wschodnie dzielnice miasta pozostające pod ich kontrolą. Terroryści porzucają broń ciężką i wycofują się z lekką bronią strzelecką.

  6. DSA

    podobno Turcy właśnie wynegocjowali wycofanie się resztek ISIS z Al Bab. Nie sądzę tez że tak łatwo odpuszczą Kurdom skoro się z nimi nie dogadali. W każdym razie Rożawa i Afrin nie będą połączone. Zobaczymy jak będzie wyglądać polityka USA po pokonaniu ISIS. Wg mnie skończy się jak zwykle to znaczy Kurdowie nie moga liczyć na własne Państwo.

Reklama