Reklama

Wywiady

Rosjanie "szkoląc się" w armii zamiatali place, czyścili toalety i budowali domy dla generałów [WYWIAD]

Ukraińcy dzielnie walczą z rosyjskim najeźdźcą. Wśród walczących są zawodowi wojskowi ale również cywile. Zdarza się, że do oddziałów dołączają osoby, które wcześniej nie mogły trafić do wojska ze względu na różne okoliczności. Moim rozmówcą jest dzisiaj Ukrainiec pochodzenia afrykańskiego, który służy w Legionie Swobody. Jego pseudonim to „MAUR”.

Reklama

Bartłomiej Wypartowicz, DEFENCE24: Jakie były twoje pierwsze myśli, kiedy dowiedziałeś się, że wojska rosyjskie uderzyły na Ukrainę? Jak to się stało, że trafiłeś na front?

Reklama

Wiktor „Maur" Storożenko  – nacjonalista, żołnierz walczący w Legionie Swobody: Nie mogę powiedzieć, że były to jakieś konkretne myśli mimo, że „trwożna walizka" była już wcześniej gotowa. Pierwsza myśl jaka pojawiła się w mojej głowie to naturalna reakcja: „Naprawdę to zrobili?" Prawdę mówiąc było to mniej kulturalne a dokładnie „Ano jego nachuj". Zmobilizowałem swoją żonę, która jest w ciąży i syna. Zaczęliśmy się pakować. Zdawałem sobie sprawę z tego, że ja zostanę. Poprosiłem żonę by spakowała nasze rzeczy do osobnych walizek. Udało się dostarczyć żonę w bezpieczne miejsce, za granice. Ja kilka dni byłem mocno zagubiony bo posiadam dokument, że nie nadaje się do służby wojskowej. Gdy zgłosiłem się do komisji uzupełnień odmówiono mi przyjęcia do wojska. Kiedy Rosjanie byli już na obrzeżach Kijowa, gdy czekałem na jakąś „Wielką bitwę o Kijów" pomyślałem: „Muszę kupić bilet w pierwszych rzędach". Zobaczyłem w mediach społecznościowych, że moi przyjaciele wstąpili jako ochotnicy do „Legionu Swobody". Napisałem do nich i wstąpiłem w szeregi legionu. Wygoniliśmy Rosjan spod Kijowa, później znalazłem się na froncie wschodnim.

W wywiadzie na YouTube mówisz, że jesteś nacjonalistą. Walczysz w Legionie Swobody, związanym z partią Swoboda, Oleha Tiahnyboka. Jak to możliwe, że ty jako „afroukrainiec" związałeś się z ludźmi, których część polskiego społeczeństwa uważa za szowinistów i rasistów?

Reklama

Na Ukrainie niemal nie istnieje nazizm. Niemal bo, rozumiem, że są jakieś marginalne grupy, ale są one prorosyjskie. Dobrze to ilustruje przedwyborczy spot prorosyjskiego Bloku Witrenko „Obronimy Prawosławie" i podobne poglądy innych partii prorosyjskich, siejące nienawiść do innych w Ameryce czy Europie, w przeciwieństwie do pro ukraińskich partii nacjonalistycznych, które uważają się za część wielkiej europejskiej rodziny, która nie ma nic wspólnego z rasizmem i nazizmem. Należy również zauważyć, że za sprawą prorosyjskiej propagandy takie pojęcia jak nazizm i nacjonalizm są celowo mylone, aby zabić świadomość narodów, którymi Rosja chce zawładnąć. Nazizm to zbrodnicza ideologia, gdzie jeden naród wszelkimi metodami stara się dominować nad drugim, a bardzo ważną częścią tej ideologii jest czystość rasy rządzącej. Nasz nacjonalizm to miłość do własnego kraju, historii i narodu a przede wszystkim świadomość narodowa - identyfikowanie siebie jako część pewnego narodu i kolor skory nie ma tutaj żadnego znaczenia. Jaskrawym dowodem tego, że nasz nacjonalizm nie jest agresywny jest to, że nasz nacjonalizm dopuszcza istnienie nacjonalizmu w innych narodowościach, tzn. nacjonalizm ukraiński nie jest sprzeczny z nacjonalizmem polskim. Pomiędzy Ukrainą i Polską istniały spory historyczne i było sporo wrogości, ale teraz Ukraina i Polska potrafiły przezwyciężyć dawna wrogość i stać się bardzo bliskimi przyjaciółmi. To co robi dzisiaj dla nas naród polski jest nieocenione! Podsumowując powiem prostymi słowami. Kocham Ukrainę,  jestem świadomym Ukraińcem, mam głęboki szacunek do innych narodowości, uznaję ich suwerenność i prawo bycia gospodarzem na własnej ziemi.

W takim razie jak oceniasz wsparcie Europy zachodniej?

Powtórzę się. Pomoc od Polski i Wielkiej Brytanii, nawet w porównaniu do innych państw Europy jest nieoceniona. Jak dodać do tego to co robią dla Ukraińców zmuszonych do ucieczki za granice zwykli Polacy to tego chyba najwięksi optymiści nie mogli się spodziewać - to fantastyczne. Warto zauważyć, że otwiera się nowa stronica w stosunkach polsko-ukraińskich, bo teraz nasze dzieci będą o tym wiedziały i będą pamiętały, a to właśnie one są przyszłością naszych narodów.

Jak wygląda obecnie sytuacja na froncie wschodnim? Jest ciężko?

Sytuacja jest w tej chwili pod kontrolą. Są straty, są odwroty, ale trzeba zrozumieć - wojna, w której nie ma taktycznych odwrotów istnieje tylko w filmach i książkach, wojna jest jak gra w szachy, czasem trzeba oddać pionka, żeby zdobyć wieże a czasem hetmana, żeby zrobić szach i mat. Sytuacja piechoty (Maur jest w piechocie) jest tym trudniejsza, że czasem trzeba jej kosztem po prostu kupić czas na coś większego...

Jakie wydarzenie podczas walk, w których uczestniczyłeś zapadło Ci najbardziej w pamięć?

Byłem zdumiony jakim mięsem jest piechota „Raszy". Nas czterech odparło trzy fale ofensywy ich jednostek. Musimy patrzeć na nasze odwroty, a czasem powolne kontrataki przez pryzmat ich zasobów ludzkich, a przede wszystkim z powodu ich artylerii i ciężkiego sprzętu. Tego jest niewiarygodnie dużo, pracują bez ograniczeń, mają nieograniczoną ilość amunicji. Teraz można zrozumieć, jak profesjonalna i zmotywowana jest ukraińska armia, bo przy tych wszystkich nieograniczonych zasobach zatrzymujemy ich, a czasem nawet odpychamy kilkukrotnie mniejszymi silami. Gdyby Europa była jednomyślna, w sprawie dostaw ciężkiej broni, wojna skończyłaby się bardzo szybko. W broni ciężkiej my im ustępujemy, ale w walce strzeleckiej niemal zawsze z nimi wygrywamy. To zabrzmi niewiarygodne, nawet trudno to sobie wyobrazić ale w takich walkach prawie nie mamy strat. Nasze straty to przede wszystkim miny, rakiety, pociski, odłamki pocisków czy bomby zrzucane przez awiacje. Należy zauważyć, że im absolutnie nie żal piechoty. Pędzą ich wprost na rzeź. My w Siewierodoniecku kładliśmy ich tysiącami, po prostu całymi oddziałami. Trudno w to uwierzyć, ale to prawda. To wywarło na mnie największe wrażenie, bo sami baliśmy się pierwszej walki, tej kontaktowej. Nie wiedzieliśmy, jak ich trenowano, ale gdy przyjechaliśmy na pozycje, po 20 minutach zaczęły się walki strzeleckie i sami byliśmy w szoku. Po prostu zostali zdmuchnięci. Wydawało nam się, że walczymy ze zmobilizowanymi separatystami, ale powiedziano nam, że przechwycili ich rozmowy i położyliśmy „dobrze wyszkolonych żołnierzy". Zdaliśmy sobie sprawę, że profesjonalizm zawodowych „raszystowskich" żołnierzy to mit. Oni "szkoląc się" w armii zamiatali place, czyścili toalety i budowali domy dla generałów. U nas tak było do 2014 roku, ale po Majdanie,  rozpoczęły się reformy w armii. Oni dalej tak pracowali, były jakieś oddziały na pokaz, a wszystko inne było zbędne i zaniedbane. I ich wszystkich wysłali na wojnę. Teraz oni po prostu zasypują nas trupami

Czego najbardziej potrzebujecie, by odnieść zwycięstwo?

Pomocy naszych partnerów i przyjaciół. Ważne, żeby wśród nich panowało zdecydowanie, jednomyślność i wspólne rozumienie jak wielkim zagrożeniem dla świata jest Rosja. Najważniejsze dla nas jest ciężkie uzbrojenie, nie mniej ważna jest pełna handlowa blokada Rosji.

Jak wy, żołnierze na froncie postrzegacie Prezydenta Zełeńskiego?

Jako głównodowodzącego. Nie jest osobą jednoznaczną i nie każdemu się podoba. Ja nie jestem zwolennikiem jego partii, ale on stanął na wysokości zadania. Podjął walkę, więc w czasie wojny jest naczelnym wodzem i my jesteśmy wobec niego lojalni - ta kwestia nie podlega dyskusji. O wszystkim innym porozmawiamy po wygranej wojnie. Putin uważał, że jeśli większość Ukraińców jest zawiedziona Zełeńskim, to Ukraińcy nie będą walczyć, o czym świadczy jego przemówienie do Sił Zbrojnych. Ukraińcy rzadko są zadowoleni ze swoich przywódców. Mamy to we krwi od naszych przodków Kozaków, ale to wewnętrzna sprawa Ukraińców. Głupotą było liczyć na to, że Ukraińcy w momencie zagrożenia z zewnątrz zbuntują się przeciwko swojej władzy. Jesteśmy ludźmi wolnymi. Możemy kłócić się, protestować. Możemy być niezadowoleni, ale jeśli ktoś z zewnątrz próbuje nam dyktować swoje warunki to jednoczymy się bardzo szybko, niemal natychmiast.

Może na koniec wywiadu chciałbyś powiedzieć cos Polakom od siebie?

Wy, Polacy w tym trudnym dla nas momencie potrafiliście zamknąć stronę niełatwych stosunków polsko-ukraińskich i to jest nieoceniony wkład. Dziękuję, Wam przyjaciele! Moje dzieci będą to wiedziały i zapamiętają!

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (5)

  1. kaczkodan

    Trzeba mieć na uwadze że nasze pojęcie nacjonalizm nie pokrywa się 1:1 z terminem Ukraińskim.

  2. biały

    u nas podobnie , chyba z 10 razy na kuchence byłem , kilka naście razy grabienie liści , odgarnianie śniegu na szczęście tylko kilka razy spadł ,,,no ale za to jakie cuda niewidy na planie widniały - jak zobaczyłem plan to aż mnie zatkało , Świętoszów 10 Brygada

  3. Gremlin

    Odbywałem zasadniczą służbę wojskową w roku 2005, doskonale pamiętam jak chłopacy zamiast na służby czy strzelania jeździli do kadry na remonty łazienek, przeprowadzki,kopanie ogródka.. Potem bywali więcej w domu jak w jednostce wojskowej,byli traktowani łaskawiej.Obraz trepów jakich pamiętam to nieroby, tlumany, złodzieje. Nie zapomnę słòw majora dowódcy eskadry, który kazał mi umyć prysznic bo jasniepan chciał się umyć - on nie będzie ze mną rozmawiał bo nie ten poziom szarży , doświadczenia , wiek i co tam jeszcze..mam słuchać rozkazów No i się mył cham w brudnym prysznicu oswiechtanym na mokro. Cieszyłem się z przeniesienia do rezerwy jak dziecko, dość tej patologii, jednak mimo 40 lat ta tematyka nadal mnie interesuje.. Pozdrawiam wszystkich dla których losy polskiej Armii nie są obojętne.

    1. solaris

      Bylem w wojsku w 1998/9r przez 8 miesięcy na kompaniach szkolnych tam szkolenia były od 8 rano do 18 nigdy nie były odwoływane przyjeżdżało sporo oficerów, że szkol wojskowych prowadzili zajęcia to było prawdziwe wojsko. Ale w jednostce macierzystej było dokładnie tak jak napisałeś, a nawet gorzej. Codziennie padało zdanie ze zajęcia odwołane z powodu braku środków

    2. Ajot

      Jestem niemal rówieśnikiem, trochę starszy, ale doświadczenia ze służby początku lat 90-tych mam niemal takie same. Dobrze chociaż że to się skończyło i mój syn nie musi przez tą żenadę przechodzić. Jak jednak słyszę że politykom marzy się powrót do służby zasadniczej, to otwiera mi się nóż w kieszeni.

    3. Ktos

      @Ajot, oj tam pobor nie bylby taki zly tylko zeby byl zrobiony z glowa. Niech to bedzie 3 miesiace ostrego szkolenia i do domu a nie trzymanie na sile 2 lata nie wiadomo po co. Skoro teraz WOT mozna szkolic weekendowo i jakos sie to udaje czemu nie mozna tak szkolic poborowych?

  4. xdx

    Aż mi się czasy mojego „syfu” przypomniały - cięcie niezbędnikami trawy, zakupy w sklepach, montaż radio samochodowych i głośników u połowy trepów…. Chociaż do dziś wspominam over kill - produkcja zużytego oleju… jedynym plusem że obok mnie i kumpla nikt nie chciał na stołówce siedzieć … Nic tylko cieszyć się ze zmian w wojsku polskim i życzyć aby dawne czasy nigdy nie wróciły (co przez niektórych wspominane z nostalgią 🙈)

  5. Rain Harper

    Różnica między armią szkoloną wg standardów NATO i armią okupanta.

Reklama