- Wiadomości
- Ważne
- W centrum uwagi
- Polecane
- Analiza
Zełenski nie będzie ubiegał się o reelekcje. Kto zostanie nowym prezydentem?
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w rozmowie z portalem Axios jasno zadeklarował, że nie widzi się w roli przywódcy w czasach pokoju i nie będzie ubiegał się o reelekcję. Jak podkreślił, jego głównym celem jest zakończenie wojny, a nie utrzymywanie się przy władzy.

„Moim celem jest zakończyć wojnę, a nie kontynuować ubieganie się o urząd” – powiedział, odpowiadając na pytanie o przyszłość swojej misji.
Choć oficjalny termin kolejnych wyborów prezydenckich przypadał na 2024 rok, stan wojenny całkowicie zablokował możliwość ich przeprowadzenia. Ukraińska konstytucja jasno zakazuje wyborów w czasie wojny, a logistyka procesu wyborczego w obecnych realiach byłaby niemal niewykonalna. Około 20 procent terytorium kraju pozostaje pod rosyjską okupacją, miliony ludzi wyemigrowały lub zostały wewnętrznie przesiedlone, a ryzyko ataków rakietowych na infrastrukturę krytyczną czyniłoby dzień głosowania celem wojskowym.
Zobacz też
Mimo to Zełenski zasugerował, że w przypadku zawieszenia broni mogłoby powstać „okno możliwości”, które pozwoliłoby rozpocząć proces wyborczy. Jednak to tylko część problemu. Nawet gdyby formalnie wybory były możliwe, pojawiają się pytania: jak zapewnić głosowanie uchodźcom, jak zagwarantować bezpieczeństwo komisji, jak uniknąć rosyjskich prowokacji? Każdy z tych elementów wymagałby międzynarodowego wsparcia, zarówno logistycznego, jak i finansowego.
Nowa scena polityczna
Deklaracja Wołodymyra Zełenskiego o rezygnacji z ubiegania się o kolejną kadencję wprowadziła ukraińską politykę w stan wyjątkowej niepewności. Po latach, gdy życie publiczne koncentrowało się wokół jednej dominującej postaci, pojawia się pytanie: kto przejmie schedę po prezydencie, który w oczach świata stał się symbolem oporu wobec rosyjskiej agresji?
Wałerij Załużny

Autor. Генеральний штаб ЗСУ (@GeneralStaffUA)/X
Generał Wałerij Załużny, nazywany przez wielu „żelaznym generałem”, pozostaje jednym z najbardziej rozpoznawalnych bohaterów wojny. Jego rola w zatrzymaniu rosyjskiej ofensywy na Kijów oraz umiejętność dostosowania ukraińskiej armii do standardów NATO sprawiły, że przez długi czas był wręcz owiany legendą.
Zobacz też
Obecnie jako ambasador w Wielkiej Brytanii zdobywa doświadczenie dyplomatyczne, co może być kluczowe, jeśli zdecyduje się na start. Jednak Załużny wciąż nie ma własnej partii ani zorganizowanego ruchu społecznego. W realiach ukraińskich wyborów, gdzie ogromne znaczenie ma infrastruktura partyjna, lokalne struktury i finansowanie kampanii, może to być poważne ograniczenie. Aczkolwiek istnieje możliwość, że wokół jego osoby powstanie nowy ruch polityczny, wspierany przez społeczeństwo obywatelskie, weteranów wojennych czy młode elity, które chcą odciąć się od skorumpowanej polityki przedwojennej.
Kyryło Budanow

Autor. Головне управління розвідки Міністерства оборони України/Wikimedia Commons/CC4.0
Drugim nazwiskiem budzącym emocje jest generał Kyryło Budanow, szef wywiadu wojskowego. To postać obrosła aurą tajemniczości i zdecydowania. Jego biografia, pełna spektakularnych operacji sabotażowych na terytorium okupowanym przez Rosję, budzi respekt i sympatię dużej części społeczeństwa. Budanow uchodzi za człowieka, który nie boi się podejmować ryzyka i mógłby stać się gwarantem bezpieczeństwa w trudnym okresie powojennej odbudowy.
Zobacz też
Jednak wizerunek „człowieka służb” niesie za sobą ryzyko. Prezydentura Budanowa mogłaby oznaczać militaryzację życia publicznego i ograniczenie przestrzeni dla wolnej debaty politycznej. Ponadto, podobnie jak w przypadku Załużnego, brakuje mu obecnie szerokiej struktury politycznej, choć w przypadku Budanowa bardziej prawdopodobne byłoby oparcie się na sojuszu z istniejącymi ugrupowaniami, które szukałyby w nim silnego lidera.
Ołeksij Arestowycz

Ołeksij Arestowycz to jedna z najbardziej medialnych postaci pierwszych miesięcy wojny. Jako doradca prezydenta Zełenskiego zasłynął spokojnymi i rzeczowymi briefingami, które miały podnosić morale społeczeństwa. Przez wielu Ukraińców był wówczas odbierany jako głos rozsądku i „psychoterapeuta narodu”. Jednak jego kariera publiczna szybko nabrała innego kierunku. Z czasem Arestowycz zaczął tracić wiarygodność. Był wielokrotnie krytykowany za swoje powtarzane co kilka tygodni zapewnienia, że wojna zakończy się „za dwa, trzy tygodnie”. Tego rodzaju prognozy, które nigdy się nie sprawdziły, stały się obiektem żartów i memów w ukraińskim internecie, a sam Arestowycz zyskał opinię osoby oderwanej od realiów frontu.
Jego pozycję dodatkowo osłabił fakt, że w 2023 roku wyjechał za granicę, co wielu obywateli odebrało jako ucieczkę w najtrudniejszym momencie dla kraju. Mimo to Arestowycz nadal ma grono wiernych zwolenników, którzy widzą w nim alternatywę dla „zmęczonej” klasy politycznej. Jego atutem pozostaje łatwość komunikacji i umiejętność budowania przekazu medialnego, jednak negatywny wizerunek w oczach dużej części społeczeństwa – jako człowieka niewiarygodnego i skłonnego do populizmu – stanowi poważną barierę w budowaniu poważnej kampanii prezydenckiej.
Ołeksij Gonczarenko

Ołeksij Gonczarenko należy do grona polityków, którzy w ostatnich latach zdołali mocno zaznaczyć swoją obecność, choć nie zawsze w sposób jednoznacznie pozytywny. Z jednej strony kreuje się na konsekwentnego reformatora i polityka prozachodniego, z drugiej – nie unika zachowań czy wypowiedzi, które budzą kontrowersje.
Od lat aktywny w parlamencie, Gonczarenko zyskał opinię polityka bardzo medialnego. Jest obecny w sieci, chętnie komentuje wydarzenia na żywo, reaguje błyskawicznie na zmiany sytuacji. To daje mu przewagę nad starszym pokoleniem polityków, którzy wciąż trzymają się tradycyjnych kanałów komunikacji. Jego filmy i posty w mediach społecznościowych budują wizerunek energicznego, niezmordowanego obrońcy interesów Ukrainy w Europie i na świecie.
Ale ten bezpośredni styl często przeradza się w przesadę. Gonczarenko bywa oskarżany o populizm, teatralne gesty i prowokacje, które bardziej służą autopromocji niż realnej polityce. Na jego wizerunek wpływa również historia z czasów sprzed wojny. Niektórzy przypominają mu dawne związki z Partią Regionów – ugrupowaniem Wiktora Janukowycza, które uchodzi za prorosyjskie. Choć Gonczarenko od lat konsekwentnie prezentuje się jako polityk jednoznacznie proeuropejski i antyrosyjski, jego przeciwnicy polityczni wykorzystują dawne epizody, by podważać szczerość jego przemiany. To sprawia, że mimo rosnącej popularności nie wszyscy postrzegają go jako polityka w pełni wiarygodnego.
Sam Gonczarenko stara się odpierać te zarzuty, podkreślając swoje zaangażowanie w walkę z rosyjskim imperializmem, działalność w międzynarodowych gremiach i konsekwentne opowiadanie się za integracją z Zachodem. Trzeba przyznać, że na tle wielu „wiecznych polityków” ma w sobie dynamikę i świeżość, które mogą przemawiać do młodszego elektoratu. Jednak jego droga do roli kandydata na prezydenta wciąż wydaje się niepewna.
Andrij Biłecki

Andrij Biłecki to jedna z najbardziej niejednoznacznych postaci współczesnej Ukrainy. Dla jednych jest symbolem nieugiętej walki z rosyjskim imperializmem, dla innych – politykiem obciążonym radykalną przeszłością, która w warunkach powojennej normalizacji może stać się jego największym balastem.
Biłecki zasłynął przede wszystkim jako założyciel i pierwszy dowódca pułku „Azow”. Jednostka odegrała ogromną rolę w obronie Mariupola i stała się legendą ukraińskiego oporu. Obraz żołnierzy Azowa, którzy przez wiele tygodni bronili się w kombinatcie Azowstal, zbudował wokół Biłeckiego aurę bohatera. W świadomości społecznej na zawsze pozostanie związany z tą formacją – jako człowiek, który od początku stawiał na konsekwentną walkę z Rosją.
Ale właśnie „azowski” rodowód budzi też kontrowersje. Formacja przez lata była oskarżana – zwłaszcza w rosyjskiej propagandzie – o skrajnie nacjonalistyczne, a nawet neonazistowskie sympatie. Biłeckiemu przypomina się dawne wypowiedzi, w których używał retoryki nacjonalistycznej. Choć sam Azow od dawna podlega pełnej integracji z siłami zbrojnymi Ukrainy, a Biłecki stara się kreować na polityka bardziej umiarkowanego, łatka „radykała” nadal do niego przylgnęła.
Politycznie Biłecki próbował swoich sił już wcześniej – stworzył ruch „Korpus Narodowy”, który jednak nie odniósł sukcesu wyborczego. Brakowało mu struktur, funduszy i szerszego zaplecza społecznego. W warunkach powojennej polityki może jednak liczyć na renesans poparcia, jeśli społeczeństwo zwróci się ku kandydatom z frontowym doświadczeniem i jednoznacznie wojskowym rodowodem.
Atutem Biłeckiego pozostaje autorytet w środowiskach weteranów i młodych nacjonalistów, którzy widzą w nim nie polityka, lecz dowódcę i ideologa walki o niepodległość. Jego problemem jest natomiast ograniczona zdolność do wyjścia poza ten krąg i zdobycia zaufania szerszego elektoratu. Na Zachodzie jego kandydatura mogłaby być odbierana z rezerwą – szczególnie jeśli przeciwnicy polityczni wyciągnęliby dawne oskarżenia o radykalizm.
Jurij Bojko

Jurij Bojko to postać, która przez lata uosabiała ukraińską politykę prorosyjską. Były wicepremier i lider partii Opozycyjna Platforma – Za Życie, która obecnie jest zakazana na Ukrainie z uwagi na prorosyjski charakter i powiązania z Moskwą, zdobył popularność wśród części elektoratu wschodnich i południowych regionów kraju. Jego atutem była długoletnia obecność w elicie politycznej, doświadczenie w sprawach gospodarczych, negocjacjach energetycznych i administracyjnych oraz sieć kontaktów zarówno wewnątrz kraju, jak i poza jego granicami.
Bojko jest postrzegany przez wielu Ukraińców jako symbol prorosyjskiej polityki, a jego działalność w ostatnich latach była wielokrotnie krytykowana przez prozachodnie media i analityków. Jest on jednak politykiem odpornym i doświadczonym. Potrafi poruszać się w ukraińskim systemie partyjnym, negocjować z oligarchami i utrzymywać relacje z regionalnymi liderami. Jego mocną stroną jest też stabilność – w czasach kryzysu wyborcy przywiązani do dawnych struktur mogą dostrzegać w nim kandydata przewidywalnego i znanego.
Największym ograniczeniem Bojki pozostaje jednak społeczne nastawienie oraz fakt, że jego dawna partia została zakazana. W wielu częściach kraju, zwłaszcza w zachodnich i centralnych obwodach, jego nazwisko wzbudza nieufność i niechęć. W praktyce oznacza to, że choć Bojko może odgrywać rolę gracza w koalicjach parlamentarnych lub regionalnych, jego realne szanse na fotel prezydencki w obecnym klimacie politycznym są mocno ograniczone. Jego obecność na scenie wyborczej może jednak znacząco wpływać na dynamikę kampanii.
Dmytro Razumkow

Dmytro Razumkow, były przewodniczący parlamentu, to młody polityk, który zdobył doświadczenie w pracy w rządzie i parlamencie. Ludzie postrzegają go jako spokojnego i rozsądnego, kogoś, kto mógłby pomóc w odbudowie kraju po wojnie.
Jednak Razumkow ma też słabe strony. Bywa krytykowany za to, że próbuje dogadać się ze wszystkimi stronami i czasem traci przez to wiarygodność. Konflikty z partią „Sługa Narodu” oraz brak silnego zaplecza partyjnego utrudniają mu rywalizację z bardziej znanymi politykami i wojskowymi.
Może zdobyć poparcie miejskich wyborców i ludzi nastawionych proeuropejsko, ale w walce z bohaterami wojny lub popularnymi generałami jego szanse są ograniczone.
Denys Prokopenko

Denys Prokopenko stał się symbolem heroicznej obrony Mariupola. Jego wizerunek to przede wszystkim odwaga, niezłomność i autorytet wśród weteranów. To kandydat, który może przyciągnąć społeczeństwo ceniące doświadczenie wojenne i zdecydowane przywództwo.
Jednak Prokopenko nie ma własnej partii ani doświadczenia politycznego, a jego popularność ogranicza się głównie do środowisk wojskowych i patriotycznych. Jego wyzwanie będzie polegało na tym, aby przekuć legendę wojenną w realne poparcie w całym kraju i zbudować struktury potrzebne do kampanii prezydenckiej.
Stare nazwiska na nowych zasadach
Powrót dawnych graczy to kolejny scenariusz. Petro Poroszenko, były prezydent i miliarder, nadal posiada zaplecze finansowe, media oraz wiernych wyborców, głównie w zachodnich i centralnych regionach kraju. Choć jego wizerunek został nadszarpnięty przez zarzuty o korupcję i spory z Zełenskim, w sytuacji destabilizacji Poroszenko mógłby spróbować odegrać rolę „doświadczonego lidera” zdolnego do prowadzenia państwa w kryzysie.
Julia Tymoszenko, która od dwóch dekad balansuje na ukraińskiej scenie politycznej, również nie zniknęła z życia publicznego. Jej partia Batkiwszczyna utrzymuje stałe, choć ograniczone poparcie. Tymoszenko mogłaby starać się wykorzystać swoją umiejętność budowania emocjonalnej więzi z elektoratem, jednak wielu obywateli kojarzy ją z erą polityki oligarchicznej, której społeczeństwo chce się pozbyć.
Zełenski – odejść, czy jednak wrócić?
Choć Zełenski publicznie zapowiedział, że nie widzi siebie jako lidera w czasach pokoju, nie można wykluczyć zmiany tej decyzji. Historia polityczna zna przypadki, gdy przywódcy ogłaszali odejście, by później – pod naciskiem społeczeństwa lub elit – powrócić. Jeśli Zełenski zdoła doprowadzić do zawarcia pokoju lub choćby korzystnego zawieszenia broni, mógłby zostać okrzyknięty „człowiekiem, który zakończył wojnę”. W takim przypadku jego popularność mogłaby odżyć, a powrót do walki o reelekcję stałby się politycznie uzasadniony.

Społeczne oczekiwania
Sondaże pokazują, że Ukraińcy coraz mniej ufają klasycznym partiom politycznym, a coraz większe zaufanie pokładają w wojskowych i osobach spoza świata polityki. To zrozumiałe – to właśnie armia i struktury obronne stały się filarem przetrwania państwa. Kolejne wybory mogą być areną dla nowych twarzy, które będą budować swoją wiarygodność nie na programach gospodarczych, lecz na doświadczeniu z czasów wojny.
Równocześnie społeczeństwo oczekuje od przyszłego przywódcy nie tylko kompetencji militarnych, ale i zdolności do prowadzenia rozmów dyplomatycznych, odbudowy kraju oraz reform. Zniszczenia infrastruktury, kryzys demograficzny i zadłużenie państwa oznaczają, że nowy prezydent będzie musiał równocześnie prowadzić trudne negocjacje międzynarodowe i wdrażać reformy wewnętrzne.
Na sytuację polityczną Ukrainy wpływa nie tylko kwestia wyborów, ale też stan wewnętrzny państwa. Wojna przyczyniła się do konsolidacji społeczeństwa wokół idei obrony i niepodległości, ale jednocześnie uwypukliła wiele starych problemów. Korupcja, która od lat była największą bolączką ukraińskiej polityki, nie zniknęła całkowicie – choć skala społecznej tolerancji wobec niej znacząco się zmniejszyła. W warunkach wojennych każda afera wywołuje silne emocje, a opinia publiczna reaguje ostrzej niż kiedykolwiek wcześniej.
Ten rozdźwięk dobrze oddaje dylemat, przed którym stanie ukraińska scena polityczna: czy przyszły przywódca ma być przede wszystkim „prezydentem-żołnierzem”, uosabiającym siłę i determinację, czy raczej „prezydentem-dyplomatą”, zdolnym do odbudowy relacji międzynarodowych i negocjacji w sprawie powojennych gwarancji bezpieczeństwa.
Oczywiście możliwy jest kompromis – kandydat, który posiada autorytet wojskowy, ale jednocześnie potrafi otoczyć się profesjonalnym zapleczem cywilnych doradców gospodarczych i dyplomatycznych. Niestety niesie to tak czy inaczej ryzyko militaryzacji polityki, która mogłaby utrudnić proces demokratyzacji i integracji z Zachodem.
Najbliższe wybory prezydenckie w Ukrainie będą prawdopodobnie najbardziej nieprzewidywalne od czasu uzyskania niepodległości. Wiele zależy od kontekstu wojennego, kondycji gospodarki i zdolności kandydatów do mobilizacji elektoratu. W społeczeństwie, które doświadczyło intensywnej mobilizacji obronnej, coraz większą rolę odgrywa wizerunek bohatera wojennego, co może sprzyjać kandydatom z doświadczeniem militarnym, takim jak Załużny, Budanow czy Biłecki. Takie postaci odpowiadałyby potrzebie poczucia bezpieczeństwa i determinacji w przywództwie.
Alternatywą pozostają powroty dawnych liderów politycznych. Wybór kogoś z tej grupy mógłby zapewnić pewien poziom ciągłości państwowej, ale jednocześnie niesie ryzyko odrodzenia starych schematów oligarchicznych, które społeczeństwo stara się odrzucić. Ich przewaga leży głównie w możliwościach organizacyjnych i finansowych, a nie w autorytecie zdobytym w obronie kraju lub umiejętności prowadzenia działań wojennych.
Jednocześnie możliwy jest scenariusz wyłonienia nowych twarzy, które nie wyrosły z klasycznej ukraińskiej polityki. Postaci medialne lub związane z obywatelskim ruchem weteranów, jak Gonczarenko czy nawet Arestowycz, mogą zyskać poparcie młodszych wyborców, dla których liczy się autentyczność, energia i zdolność komunikacji w mediach społecznościowych. Ich sukces zależy jednak od zdolności zbudowania realnego zaplecza politycznego.
Obecnie, jeśli spojrzeć na dostępne dane i nastroje społeczne, wydaje się, że Wałerij Załużny ma największe szanse, gdyby zdecydował się wystartować w wyborach. Jego autorytet wojskowy, doświadczenie w obronie kraju i wizerunek „człowieka, który zatrzymał Rosję” dają mu przewagę nad politykami z klasycznej sceny partyjnej. Na dzisiejszym etapie to właśnie on jest postrzegany jako najbardziej prawdopodobny zwycięzca w wyścigu prezydenckim.
Ogólnie wygląda na to, że nowym prezydentem Ukrainy bardzo prawdopodobnie zostanie ktoś z kręgu wojskowego. Społeczeństwo, które przez lata wojny przyzwyczaiło się do autorytetu armii, stawia na liderów, którzy gwarantują bezpieczeństwo i zdecydowane decyzje. Niezależnie od tego, kto wygra, scenariusz, w którym władza w kraju będzie w dużym stopniu zależna od środowiska wojskowego, jest obecnie najbardziej prawdopodobny. Ukraina może więc wejść w okres silnej militaryzacji polityki – tzw. militokracji.

Wyzwania po wyborach
Bez względu na to, kto obejmie urząd prezydenta, przyszły przywódca Ukrainy stanie przed szeregiem trudnych wyzwań. Po pierwsze, konieczna będzie odbudowa gospodarki, której struktury zostały zniszczone przez wojnę, a miliony obywateli zmuszone do emigracji. Niezbędne będą szybkie reformy, skuteczne wykorzystanie funduszy międzynarodowych oraz odbudowa zaufania inwestorów. Po drugie, bezpieczeństwo pozostanie priorytetem, nawet po formalnym zakończeniu działań wojennych, a decyzje w tej sferze będą decydować o dalszej pozycji Ukrainy wobec Rosji i relacjach z NATO oraz UE.
Kolejnym wyzwaniem będzie reforma instytucji państwowych. Społeczeństwo, które w ostatnich latach znacznie zmniejszyło tolerancję wobec korupcji, oczekuje konkretnych efektów wzmocnienia sądownictwa, transparentności administracji i ograniczenia wpływu oligarchów. Równocześnie nowy prezydent będzie musiał prowadzić skomplikowaną politykę międzynarodową, utrzymując wsparcie Zachodu, negocjując korzystne traktaty i warunki odbudowy kraju, jednocześnie dbając o stabilność wewnętrzną i spójność narodową.
WIDEO: "Żelazna Brama 2025" | Intensywne ćwiczenia na poligonie w Orzyszu