Reklama
  • Komentarz
  • Wiadomości
  • Ważne

Wielka woda zatrzyma ukraińską kontrofensywę? Rosjanie w strachu

Wysadzenie tamy z elektrownią w Nowej Kachowce to jeszcze jeden dowód, że Rosjanie na okupowanych terenach działają według zasady „jeżeli nie możesz ukraść, to zniszcz”. Może to także oznaczać, że rosyjscy przywódcy zaczynają panikować, zdając sobie sprawę, że już niedługo zostaną wyparci z okupowanych terytoriów.

Tama, Dniepr, nowa kochowka
Autor. Twitter
Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Dyskusja na temat tego, kto wysadził tamę w Nowej Kachowce, jest bez sensu, ponieważ jedyną stroną, która na tym straciła wojskowo i gospodarczo, jest Ukraina. Trudno jest więc zakładać, że Ukraińcy sami sobie "strzelili w stopę", utrudniając działania ofensywne własnym wojskom, jak również narażając się na ogromne koszty związane z odbudową zniszczonej zapory oraz zalanych terytoriów. Dodatkowo wstępne oględziny miejsca eksplozji wyraźnie wskazują, że nastąpiła ona od środka. Tymczasem tama była i pozostaje okupowana przez rosyjskiego najeźdźcę, który miał czas, by dowieźć i odpowiednio rozmieścić potrzebne ładunki. Natomiast nie ma śladów, by Ukraińcy przeprowadzili atak rakietowy.

Zobacz też

Propaganda rosyjska będzie teraz na pewno podsycała dyskusję na temat przyczyn wybuchu, zrzucając winę na stronę ukraińską. Jak na razie jest to operacja prowadzona z sukcesem, ponieważ rzeczywiście próbuje się "sprawiedliwie" analizować i "bezstronnie" szukać winnych całego sabotażu. Rosjanom właśnie o to chodzi, ponieważ wiedzą, że nawet przy znalezieniu dowodów ich dywersji, i tak się nie przyznają, a sprawa zdąży w międzyczasie przycichnąć.

Reklama

Tymczasem trzeba pamiętać, że jeżeli zniszczenie tamy w Nowej Kachowce ujdzie Rosjanom bezkarnie, to do podobnego sabotażu może również dojść w elektrowni zaporoskiej. A przecież oba te wielkie obiekty energetyczne są okupowane przez wojska rosyjskie i to one odpowiadają za ich bezpieczeństwo. Cokolwiek by się zdarzyło, to winni są Rosjanie i tylko Rosjanie.

Zniszczenie tamy w Nowej Kachowce jest jednocześnie pokazem, jak rosyjskie władze odnoszą się do okupowanych terenów, w tym do Krymu. Ponieważ zachodni brzeg Dniepru znajduje się wyżej, to zalane zostaną głównie tereny na wschodnim wybrzeżu w obwodzie chersońskim, który decyzją Putina jest już częścią Federacji Rosyjskiej. Braki wody odczuje również Krym, a więc również terytorium według Putina należące do Rosji. Pomimo tego Rosjanie zalali te tereny, udowodniając w ten sposób, że zaliczają je do drugiej kategorii – "do złupienia i zniszczenia".

Reklama

W tej nie należy zapominać o katastrofie ekologicznej, jaką Rosjanie zafundowali w dorzeczu i przy ujściu Dniepru. Wysoka woda dostała się na tereny lęgowe, zalewając gniazda ptaków, w tym chronionych. Zginą również zwierzęta, przynajmniej te, których rosyjscy żołnierze jeszcze nie odstrzelili i nie zjedli. A wszystko to w imię "ruskiego miru", który w rzeczywistości kojarzyć się powinien tylko ze zbrodnią i barbarzyństwem.

YouTube cover video
Reklama
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]
Reklama
Reklama