Reklama

„Umęczona Ukraina”. Watykan przeciwko kremlowskiej wojnie [KOMENTARZ]

Autor. @Vatican Media

Leon XIV zmienia radykalnie podejście Watykanu do wojny na Ukrainie. Papież nie tylko bowiem uznał ukraińskie państwo za napadnięte i „umęczone”, ale chwilę później spotkał się z ukraińskim prezydentem Wołodymyrem  Zełenskim. I rozmowa toczyła się nie tylko wokół religii.

Reklama

Określenie „umęczona Ukraina”, użyte przez papieża Leona XIV w apelu na zakończenie mszy inaugurującej pontyfikat 18 maja 2025 roku teoretycznie jest „niewinne”, jednak politycznie może mieć wymiar „bomby atomowej”. Wcześniej Watykan twierdził, bowiem, że w ukraińskiej wojnie cierpią oba narody: Ukraińcy i Rosjanie. Obecnie tylko Ukraina jest wskazywana jako strona ponosząca koszty całej wojny i czekająca na jej zakończenie.

Reklama
Umęczona Ukraina czeka z nadzieją na negocjacje w sprawie sprawiedliwego i trwałego pokoju.
Papież Leon XIV
Reklama

Zaczyna więc być widoczna różnica między tym, co robi Amerykanin w Białym Domu i tym, co robi „Amerykanin” w Watykanie. Jeżeli więc Donald Trump w pierwszej kolejności rozmawia z Władimirem Putinem, to pierwszym politykiem, z którym spotkał się Leon XIV po mszy inauguracyjnej był Wołodymyr Zełenski. Spotkanie to nie było zresztą przypadkowe. Już dzień po swoim wyborze, Papież rozmawiał bowiem telefonicznie z ukraińskim prezydentem.

Czytaj też

To wtedy Leon XIV po raz pierwszy otrzymał zaproszenie do złożenia wizyty na Ukrainie i propozycja ta została najprawdopodobniej złożona również podczas spotkania 18 maja 2025 roku. Jak na razie nie ma oficjalnych decyzji w tej sprawie, jednak włoski dziennik „La Repubblica” już poinformował, że jest to jak najbardziej możliwe. Byłoby to wielkim szokiem, ponieważ Papież odwiedziłby kraj od ponad trzech lat broniący się przed rosyjskim agresorem i dodatkowo codziennie nękany nalotami. Co ważne, z technicznego punktu widzenia musiałoby to być związane również z wizytą Leona XIV w Polsce – nawet jeżeli by to dotyczyło jedynie okolic Rzeszowa.

Reklama

Czytaj też

Reklama

Jak na razie Zełenski liczy jednak najbardziej na przejęcie przez Watykan roli pośrednika w negocjacjach z Rosją. Zdaje sobie bowiem sprawę, że Donald Trump nie rozumie oraz źle odczytuje rzeczywiste intencje Putina i jest w stanie zgodzić się na ustępstwa nieakceptowalne: nie tylko przez stronę ukraińską, ale również kraje europejskie. Z kolei papież wyraźnie podkreślił, że wynegocjowany pokój ma być „sprawiedliwy i trwały”. A to oznacza, że obecne warunki stawiane przez Putina są przez Leona XIV uznane za nie do przyjęcia.

Dziękujemy Watykanowi za jego gotowość do służenia jako platforma bezpośrednich negocjacji między Ukrainą a Rosją. Jesteśmy gotowi na dialog w każdym formacie w imię rzeczywistych rezultatów. Dziękujemy za wsparcie Ukrainy i wyraźny głos w obronie sprawiedliwego i trwałego pokoju.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski – 18 maj 2025 r. na platformie X

Podjęcie się przez Watykan pośrednictwa w rokowaniach w sprawie zakończenia wojny na Ukrainie jest więc coraz bardziej prawdopodobne. Dla Ukrainy byłby to przełom, ponieważ Papież Leon XIV nie będzie się mógł zgodzić na takie ustępstwa wobec Rosji, na jakie bez skrupułów godzi się Donald Trump. I być może nie uda mu się doprowadzić do trwałego pokoju (bo bez wojny obecna Rosja przestanie istnieć), ale na pewno będzie miał możliwość „wymuszenia” bezwarunkowego zawieszenia broni oraz doprowadzenia do wymiany jeńców i oddania porwanych przez Rosjan, ukraińskich dzieci.

Reklama
WIDEO: Defence24 Days 2024 - Podsumowanie największego forum o bezpieczeństwie
Reklama

Komentarze (3)

  1. Zbyszek

    Sprawiedliwy i trwały pokój wymagałby spełnienia najważniejszych celów stron albo ich przedefiniowania. Dla Ukrainy min. to granice sprzed 2014 i powrót pojmanych (jeńców, więzionych cywilów i dzieci) oraz realna perspektywa wstąpienia do NATO. Dla UE to przede wszystkim kwestia granic, ale i odpowiedzialności za napaść i zbrodnie wojenne. Kijów pewnie by na to przymknął oko ale Bruksela może mieć z tym problem. Dla Rosji Putina każdy z tych punktów jest nieakceptowalny. Każdy oznaczałby przyznanie się do klęski. By dowolny z nich przeforsować trzeba zmusić Federację, rzucić ją praktycznie na kolana. Nie widzę też możliwości przedefiniowania celów . Rosja jest / czuje się za bliska wystarczającego zwycięstwa. Ustępstwa terytorialne, prawne i finansowe też im nie wystarczą. Przed 2022 NATO jedynie zagrażało imperialnym planom Rosji, teraz po skonfliktowaniu się z Europą Ukraina w NATO jest dla nich groźna. Innymi słowy – mówimy wyłącznie o pokoju jako przerwie przed następną wojną

    1. Igor Aretano

      Zbyszku, a może więc warto zawrzeć traktat pokojowy, w którym uwzględniono również rosyjskie interesy? I spokojnie żyć bez wojny, jak w latach "Zimnej wojny"?

    2. Zbyszek

      Igor Aretano, życzeniowość drogo kosztuje. Jest kilka wariantów działania: po pierwsze ustąpić Rosji ale to oznacza ich pełne zwycięstwo. Można działać jak do tej pory - wspomagać Ukrainę na poziomie minimalnym, wzmacniać sankcje i liczyć że Rosja wcześniej niż Ukraina powie "dość!". Kłopot w tym że szanse na to są małe. Można rozgromić Rosję włączając się do wojny - niekoniecznie oznaczałoby to wojnę światową, można ograniczać ryzyko np wysyłając PMC do ochrony tyłów czy jako pilotów rozbudowanego lotnictwa. Przydałoby się np wzmocnienie ekonomicznych zachęt dla Ukraińców do wstępowania do SZU. Koniecznym warunkiem jest zatrzymanie ruskiej ofensywy a najlepiej zadanie im jakiegoś paskudnego ciosu na froncie. Wtedy zaczną rozmawiać. Czego nie można - stać na gruncie "zasad" i nic nie robić

  2. Igor Aretano

    "A ile dywizji może wystawić Papież"? - zapytał Stalin

  3. rosyjskaRuletkaTrwa

    Wreszcie papież odważył się nazwać sprawy po imieniu, rosję najeźdźcą a Ukrainę napadniętą! Myślałem że tego nie dożyję. Oba narody cierpią z woli jednego putina, tego wyraźnie brakuje.

    1. Eee tam

      Nie do końca z woli jednego Putina jakoś dalej tysiące ruskich ochotników zapisuje się do armii a że z biedy to nie wierzę bo teraz w Rosji brakuje pracowników wszędzie a stawki rosną nawet w najprostszych branżach więc opowieści że idą na wojnę z głodu są nieprawdziwe

    2. Zbyszek

      Eee tam, słuszna uwaga. Nie można wszystkiego wyjaśnić Putinem i propagandą. By ta ostatnia zadziałała musi trafić na podatny grunt. Sądzę że jest nim tkwiący w Rosjanach imperializm i poczucie "krzywdy" po upadku ZSRS

    3. Rusmongol

      @zbyszek. Ja myślę że problemem są tkwiące w nich geny czyngis chana.

Reklama