Reklama

Wojna na Ukrainie

Tomasz Szmydt atakuje Defence24

Autor. Wikimedia, Creative Commons Attribution 3.0

Podczas programu emitowanego na Belarus 1, sędzia Tomasz Szmydt oskarżył portal Defence24.pl oraz skrytykował działania Polski w kontekście wojny na Ukrainie. Szmydt mówił o tworzonym w Polsce „Ukraińskim Legionie” i imputował, że niekoniecznie będą znajdować się w nim Ukraińcy, lecz najemnicy z Polski i zachodu.

Jednym z bardziej absurdalnych twierdzeń Szmydta była jego uwaga dotycząca rekrutacji najemników. Według niego „proces ten trwa od dawna, jeszcze przed rozpoczęciem specjalnej operacji wojskowej na Ukrainie”.

Jeśli chodzi o rekrutację najemników, to ona trwa od dawna, jeszcze przed rozpoczęciem "specjalnej operacji wojskowej" taka rekrutacja miała miejsce. Jest taki duży punkt rekrutacyjny dla najemników - ulica Foksal 18, Warszawa. Pod tym samym adresem znajduje się wydawnictwo Defence24, które jest bardzo mocno związane z polskim wywiadem i kontrwywiadem
Tomasz Szmydt
Reklama

Teorie sędziego Szmydta brzmią jak fabuła kiepskiego filmu szpiegowskiego. Zdaje się on widzieć spiski i tajne operacje tam, gdzie ich nie ma, ignorując fakty i logikę na rzecz sensacyjnych twierdzeń. W swojej wypowiedzi Szmydt stwierdził również, że „polscy żołnierze walczą na Ukrainie,” co nie jest zgodne z prawdą.

Piotr Małecki, prezes grupy Defence24, odniósł się do tych oskarżeń:

„Defence24.pl, jak i wszystkie redakcje z naszej grupy od lat są liderami w walce z rosyjską dezinformacją oraz informowaniem na temat bezpieczeństwa militarnego, energetycznego, cyberbezpieczeństwa, a także bezpieczeństwa wewnętrznego. Od początku wojny rosyjsko-ukraińskiej informowaliśmy o jej przebiegu, a także wielokrotnie wspieraliśmy zbiórki dla potrzebujących cywili poszkodowanych w wyniku działań agresora rosyjskiego oraz wspieraliśmy i organizowaliśmy pomoc dla Sił Zbrojnych Ukrainy. Dzięki naszemu zaangażowaniu udało się między innymi zebrać fundusze na zakup 16 polskich dronów bojowych Warmate, które wykazały się dużą skutecznością w rękach ukraińskich obrońców. Wycie rosyjskiej i białoruskiej propagandy dobitnie pokazuje, że dobrze wykonaliśmy swoją pracę i ich to dzisiaj boli. Jako media specjalistyczne zajmujące się bezpieczeństwem i jako obywatele polscy zrobiliśmy tyle, ile było możliwe i konieczne. Jesteśmy z tego dumni i będziemy nadal kontynuować naszą misję. Oskarżenia pana Szmydta i białoruskiej propagandy o prowadzenie jakiegokolwiek punktu werbunkowego są kompletną bzdurą i pokazują ich (Białorusinów i Rosjan) totalną desperację.”

Czytaj też

Białoruska narracja od lat opiera się na oskarżeniach wobec Polski, sugerując, że kraj nasz kraj jest główną „hieną Europy,” która współpracując z Brukselą, „zjada Ukraińców”. Polska, według Białorusi, jest rzekomo odpowiedzialna za eskalację konfliktu na Ukrainie, wspierając działania militarne i destabilizując region. Tego rodzaju oskarżenia są nie tylko bezpodstawne, ale również ignorują rzeczywistość.

Reklama

Tomasz Szmydt udzielił wywiadu jednej z najbardziej znanych łukaszenkowskich propagandzistek Kseni Lebiediewej. Wspólnie powtarzali dobrze znaną narrację Mińska i Moskwy o tym, jaką to agresywną politykę prowadzi Warszawa. Szmydt celowo mówi o werbunku najemników, żeby umacniać fałszywy wizerunek „imperialnej Rzeczpospolitej”, która wbrew swoim obywatelom próbuje wciągnąć Polskę do wojny po stronie złego Zachodu przeciwko miłującej pokój Rosji. Oczywiście, jak zwykle w „antywojennej” (bo Łukaszenka ciągle podkreśla, że choć stoi po stronie Putina, to sam jest pacyfistą i nie chce bezpośrednio walczyć rękami swoich poddanych z Kijowem) propagandzie Mińska całkowicie pomijane jest to, kto tę wojnę rozpętał. Ponadto, Szmydt twierdzi, że legion ukraiński jest przykrywką dla werbowania najemników z Zachodu, bo przecież sami Ukraińcy nie chcą (według Szmydta) bić się za „Zełenskiego i oligarchów „. To nieprzypadkowa uwaga - Mińsk i Moskwa od niemal początku „specoperacji” utrzymują, że ich przeciwnikiem nie jest Ukraina (nieświadomą tego, że „zbłądziła”), tylko cała potęga Zachodu - mówi nam dr. Maciej Pieczyński, rusycysta i ukrainista.

Reklama
Reklama

Komentarze

    Reklama