Reklama
  • Ważne
  • Wiadomości

„Mini-Stalingrad”, „zombifikowani”. Jak wygląda bitwa o Wołczańsk?

10 maja ruszyła operacja ofensywna Rosjan na kierunku charkowskim. Choć uderzenie od początku było ograniczone, to siły inwazyjne utknęły w walkach o Wołczańsk i są skutecznie powstrzymywane. Oprócz Czasiw Jaru to właśnie to nadgraniczne miasto staje się symbolem obrony w tej fazie wojny.

nagranie z drona pokazujące rosyjskich żołnierzy w zabudowaniach, zdjęcie ilustracyjne
nagranie z drona pokazujące rosyjskich żołnierzy w zabudowaniach, zdjęcie ilustracyjne
Autor. 57. Samodzielna Brygada Zmotoryzowana Ukrainy

„The Guardian” nazwał bitwę „mini Stalingradem”. Tylko w ubiegłym tygodniu Rosjanie zrzucili na miasto 36 bomb. Przewagą lotniczą dowództwo próbuje torować drogę dla piechoty, ale oprócz ukraińskiej obrony zatrzymuje ją przepływająca przez miasto rzeka Wołczja. To ona częściowo wyznacza nową linię frontu. Wołczańsk dzieli się obecnie na strefę północną, okupowaną przez Rosjan oraz przez nich niszczoną (wschodni kwartał północnego Wołczańska przechodzi z rąk do rąk), i południową, bronioną zaciekle przez Ukraińców.

Reklama

Rosjanie nacierają od północy i północnego zachodu. Nadgraniczny Wołczańsk przed wojną zamieszkiwało 17 tys. ludzi. Większość cywilów uciekła na początku walk albo została ewakuowana przez wojska ukraińskie w toku starcia. Niestety nie udało się wywieźć wszystkich. „Rosyjscy żołnierze porwali nieznaną liczbę cywilów, używając ich jako żywych tarcz i przewożąc ich przez granicę. Mordowali innych. Ciała leżały na ulicach. Mężczyzna na wózku inwalidzkim został zabity przed swoim domem. Dwóch ochotników i policjant zginęli, próbując pomóc cywilom” – relacjonuje przebieg bitwy „The Guardian”.

Zobacz też

„Kilka dni temu zatrzymaliśmy rosyjskie natarcie. Naszym zadaniem jest utrzymanie pozycji i zadawanie maksymalnych strat. A potem stopniowo do przodu” – relacjonuje oficer 57. Samodzielnej Brygady Piechoty Zmotoryzowanej Sił Zbrojnych Ukrainy. Pododdziałami formacji wzmocniono obronę miasta jeszcze w zeszłym miesiącu. Oficer w rozmowie z „Guardianem” zaznacza, że Rosjanie nacierają ok. godziny 19:00 lub 20:00. Taką taktykę potwierdzają nagrania wideo, na których od początku tej małej ofensywy widać rachityczne grupy rosyjskiej piechoty. Rosjanie rozpoczynają szturmy wieczorami, by nacierać w nocy. W dobie termowizji i dronów to archaiczny sposób walki.

Jak podają ukraińskie media, za zwiad lotniczy i ataki dronami w Wołczańsku odpowiada ukraiński batalion Achilles 92. Samodzielnej Brygady Szturmowej. Ukraińcy naprzeciwko siebie mają pododdziały m.in. 138. Gwardyjskiej Brygady Piechoty Zmotoryzowanej. Ponadto – co wynika z analizy materiałów zdjęciowych w infosferze – do zgrupowania włączono pododdział kadyrowców. Jak raportuje Kijów, już po pierwszym tygodniu działań ofensywnych Rosjanie stracili 1572 żołnierzy i 263 pojazdy. Z kolei Rosjanie twierdzą, że do 7 czerwca dokonali pogromu wojsk ukraińskich. Zdaniem Kremla straty ZSU miały sięgnąć 6155 ludzi oraz 24 czołgów.

Choć ukraińska obrona stężała, to na początku rosyjskich działań ofensywnych doszło do burzy medialnej, gdzie jeden z ukraińskich specjalsów zarzucił ukraińskiej obronie terytorialnej, że porzuciła nadgraniczne pozycje. Pod koniec maja Radio Swoboda zaraportowało, że Państwowe Biuro Śledcze Ukrainy sprawdza dowódców m.in. 120. Brygady Wojsk Obrony Terytorialnej.

Reklama

Rosjanie wyprowadzili dwie osie natarcia: zachodnią, bezpośrednio na Charków, oraz wschodnią, na wspomniany Wołczańsk. Obie zostały zatrzymane. Żołnierzom broniącym granicy zarzucono porzucenie pozycji. Należy wszelako zaznaczyć, że bitwa kordonowa byłaby niekorzystna dla ukraińskich obrońców, a cofnięcie się z pierwszej linii i zamienienie jej w „strefę śmierci”, która powstrzymała Rosjan, obróciła tę sytuację na niekorzyść atakujących. Choć brzmi to brutalnie, to nadgraniczne miejscowości po prostu spisano na straty. Zresztą przed uderzeniem ustanowiono tam tzw. szarą strefę. Wołczańsk przeżył już wcześniej okupację rosyjską w 2022 r. W pasie nadgranicznym jest wiele zniszczonych i ograbionych wówczas przez Rosjan miejscowości. Uporczywa obrona tych miejsc byłaby błędem.

Zanim Kreml przeprowadził działania ofensywne media alarmowały, że pod Biełgorodem skoncentrowano ok. 30 tys. żołnierzy. To zbyt niewielkie siły, aby zająć Charków, ale obecnie w dwóch osiach natarcia Rosjanie angażują w pierwszej linii ok. 3,5 tys. żołnierzy, wprowadzając odwody. Posiadają zatem rezerwy, by przedłużać – co prawda na mniejszą skalę – operację wiążącą Ukraińców w śmiertelnym boju. Rosyjscy mil-blogerzy twierdzą, że Rosjanom udało się przejść Wołczję i ustanowić swój przyczółek. Nawet jeżeli do tego doszło, to nie mogli rozwinąć natarcia, ponieważ zostaliby okrążeni. Na początku czerwca rzecznik zgrupowania wojskowego Chortycja, Nazar Wołoszyn, stwierdził, że około 70 proc. miasta znajduje się pod kontrolą ukraińskich wojsk. Doszło do tego, że przesunięcie wojsk rosyjskich o kilkaset metrów Kreml może odczytać jako taktyczny sukces.

Jakie były założenia operacyjne? Władimir Putin planował utworzenie tzw. strefy buforowej, która miała odepchnąć wojska ukraińskie od Biełgorodu i powrócić do statusu z 2022 r. gdy Charków był w zasięgu rosyjskiej artylerii. Ten plan się nie powiódł. Nie oznacza to wszelako, że Charków nie jest ostrzeliwany. Miasto jest nieustannie nękane ogniem rakietowym przez Rosjan. Chwilę oddechu charkowskiej metropolii dała zgodna Joe Bidena, aby Ukraińcy mogli atakować cele na terytorium Federacji Rosyjskiej, z których prowadzony jest ogień. Decyzja Waszyngtonu przyniosła pierwsze efekty. „Ukraińska armia uderzyła w pozycje wyrzutni rakietowych w Rosji, pomagając zmniejszyć liczbę ataków na Charków” – podały ukraińskie media. Serwis „Meduza” zaznacza, że ukraińscy żołnierze nadali Rosjanom w Wołczańsku nowe określenie – „zombifikowani”.

Reklama
WIDEO: Ile czołgów zostało Rosji? | Putin bez nowego lotnictwa | Defence24Week #133
Reklama
Reklama